Felieton
ROZKMINA: Tajniki Songwritingu

Znaczna część słuchaczy muzyki rap w końcu sama chwyta za kartkę oraz długopis, chcąc spróbować własnych sił w tworzeniu muzyki i/lub po prostu żeby wyrazić siebie. Niestety, ze względu na ilość materiału rapowego zalewającego internet oraz sklepowe półki, nawet twórcom ciężko jest przebić się, nawet pomimo dużych umiejętności, do świadomości szerszego grona słuchaczy. W niniejszym artykule chciałbym zastanowić się nad tym, jak stworzyć dobry rapowy numer od podstaw.
Jak pisze się piosenki? Zaczyna się od jednej myśli, emocji, podejmuje się trop, a potem idzie po nitce najeżonej kolejnymi słowami aż do kłębka. Czasami droga wiedzie przez siedem gór, siedem rzek, siedem lasów, ale trud zawsze się opłaca, bo nawet jeśli na końcu trasy nie czeka skarb, w końcu okazuje się nim przeżyta podczas jego poszukiwania przygoda emocjonalna. Tyle piosenek czeka jeszcze do napisania!
Szukanie inspiracji na pierwszy rzut oka wydawać się może trudnym, mozolnym zadaniem, jednak dobry temat można znaleźć o każdej porze dnia i nocy. Podsycaj w sobie twórcze napięcie, trwaj w nim, bądź wyczulony na bodźce z otoczenia, nastaw się na kreatywne myślenie. Dobrze jest założyć sobie zeszyt, w którym zapisywać będziesz notatki na gorąco, luźne myśli, rymy, tytuły, tematy, i gromadzić zapiski, a kiedy uskłada się już ich wystarczająco wiele, należy na spokojnie przerobić je w wersy.
Po jakimś czasie gromadzenia ich zaczniesz zauważać, że pewne z nich do siebie pasują, i złożysz z nich piosenki. Jeśli pisanie w zeszytach uważasz za niewygodne w pewnych okolicznościach, pisz na luźnych kartkach, gromadząc je w teczce lub skoroszycie. Gdy już zdecydujesz się, jaki temat chcesz podjąć, wypisz na kartce słowa z nim związane, a potem wypisuj rymy do nich. Sklej z nich następnie wersy, a z tych stwórz gotowe teksty. Niektórzy wolą pisać od razu pod bit, inni dopiero po skończeniu liryki rapują ją do podkładu nanosząc na nią rozmaite poprawki.
Niektórzy preferują pisanie tekstów za jednym zamachem, na spokojnie. Takie podejście ma wielką zaletę – sprawia, że muzyka nabiera emocjonalnej spontaniczności, wyraźnie wyczuwalnej podczas odsłuchu. Każdy musi sam wypróbować rozmaite podejścia do tworzenia, i wyrobić sobie własne. Siadając nad kartką, nie zawsze musisz wiedzieć, co chcesz napisać. Oczywiście czasami będzie kierowało Tobą czyste natchnienie, pojawiające się ni stąd, ni zowąd, ale zapewne znacznie częściej zmuszony będziesz wysilać się próbując wydrzeć z odmętów swojej świadomości treść wartą przekazania. Umiejętność wyciszania się, dokonywania introspekcji i analizowania swoich stanów uczuciowych jest bardzo cenna i warta doskonalenia. Jeśli w jakimś z podjętych tematów dostrzeżesz szczególny potencjał, nie kończ pisania piosenki dopóki nie uznasz, że treść jej oddaje dokładnie to, co czujesz. Używaj wyobraźni, twórz w umyśle wizję tego, jak utwór powinien wyglądać, i podążaj w tym kierunku.
Baw się słowami, żongluj nimi, układaj je mając na uwadze ich podobieństwo brzmieniowe, oraz to, jak się rymują, ale pamiętaj, że to tylko zabawa. Zabawa słowem pisanym i mówionym czasami powinna zostać zepchnięta na dalszy plan, co powinno być naturalnym następstwem obrania przez Ciebie poważniejszego tematycznie pola działań, wymagającego zmiany podejścia językowego na dojrzalsze, pozwalające Ci na trafienie w sedno sprawy bez najmniejszego nawet ryzyka jakiegokolwiek przerostu formy nad treścią. Chcę przez to powiedzieć, że utrzymywać należy balans obu tych czynników poprzez kierowanie się zasadą, że jedno ma być godnym uzupełnieniem drugiego, ale zawsze w takich przypadkach to forma ma bezpośrednio wynikać z treści, a nie odwrotnie. W wyniku nieumiejętnej zabawy słowem dochodzi do przerostu tej pierwszej nad drugą.
Wspaniałym przykładem takiego wersu jest chociażby ten zarapowany przez Pezeta w jego utworze pt. ”Spis Cudzołożnic”: ”Nie wiem skąd ona to ma, bo na pierwszy rzut oka wygląda jakby była spokojna/Ale ma kilka rzeczy, o których codziennie faceci marzą w swoich przykładnych domach” – 6 rymów w jednej linijce tekstu, przy tym ich rozmieszczenie jest całkowicie naturalnie, treść jest sensowna, a forma zupełnie zadowalająca. Oczywiście to skrajny przykład, ale można wyćwiczyć zdecydowanie większą swobodę w operowaniu słownictwem. Najłatwiej dokonać tego poprzez zrezygnowanie z rymów dosłownych na rzecz asonansowych. Unikatowa lekkość języka jest jednym z najważniejszych cech najlepszych MC’s.
Z reguły na początku swojej przygody z tworzeniem rapu jest się zadowolonym ze wszystkiego, co tylko się napisze, skomponuje lub nagra, co z kolei niesie ze sobą chęć podzielenia się ze światem owocami swej pracy, jednak w dobie internetu zalecam powściągliwość w tym, bowiem społeczność internetowa znana jest z tego, że nawet po wielu latach potrafi wywlec na światło dzienne takie pierwociny lżąc bezlitośnie z ich autora. Najlepszym posunięciem jest odczekanie kilku miesięcy, co pozwoli ocenić Ci własną twórczość z perspektywy czasu, przy czym im więcej go upłynie, tym prawdopodobnie lepiej. Jednocześnie należy nagrywać kolejne utwory, których jakość wykonania stanie się potem punktem odniesienia do tej prezentowanych przez wcześniejsze dokonania.
Mówiąc inaczej: jeśli nagrasz kilka kawałków, z których będziesz dumny, stwórz następnych kilka na tyle dobrych, że poprzednie uznasz za mizerne, powtarzając proces kilkukrotnie. Dobrze jest również tworzyć zajawkowe kawałki, tworzone z zamiarem nie publikowania ich, a jedynie nabrania wprawy w pisaniu i nagrywaniu. Kiedy po dłuższym czasie tworzenia stwierdzisz, że masz już materiał którym chciałbyś podzielić się ze światem, zamieść go na kilku portalach internetowych z prośbą o komentarze o i ocenę. Żeby wyciągnąć jakąkolwiek naukę z cudzych komentarzy, koniecznie musisz nauczyć się rozróżniać konstruktywną krytykę od tej hejterskiej. Prawdziwy sukces w tworzeniu muzyki odnosi się wtedy, kiedy kiedy samemu stworzyło się album z którego jest się w pełni zadowolonym, a który spodobał się określonej rzeszy świadomych odbiorców.
Nie zrażaj się negatywnymi komentarzami, pamiętając, że po pierwsze nie ma jednej muzyki podobającej się wszystkim, po drugie, że tylko od Ciebie zależy to na jakim poziomie będzie Twoja twórczość – od tego, ile pracy i czasu w nią włożysz. Dobrym rozwiązaniem jest nagrywanie najpierw wersji demonstracyjnych swoich piosenek. Słuchanie ich pomoże Ci nauczyć się na pamięć tekstu w najdrobniejszych detalach (co nie jest łatwe, jeśli dokonuje się w nim zmian w trakcie procesu twórczego), oraz wyrobić sobie właściwą dykcję podczas rapowania go. Takie demo wersje można spokojnie wykonać na tanim, domowym sprzęcie i ogólnodostępnych programach do obróbki dźwięku. Żeby nagrać wersje przeznaczone do odsłuchu dla szerszej publiczności, warto wybrać się do studia nagraniowego, albo zrobić sobie amatorskie studio w domu, inwestując w sprzęt.
Popularność w żadnym wypadku nie jest wyznacznikiem jakości co najwyżej świadczy o tym, że jej temat oraz sposób w jaki został podjęty spotyka się z uznaniem słuchaczy. Skłonny jestem nawet założyć, że większość odbiorców nie jest w stanie docenić wszystkich niuansów składających się na wartość artystyczną danego utworu czy albumu, skupiając się na samym jej przekazie, melodii oraz nastroju, pomijając chociażby techniczne aspekty składające się na jego wyjątkowość.
Nawet najlepszy tekst zarapowany w beznadziejny sposób nie przyciągnie uwagi słuchaczy. Muzyka musi być muzyką, jeśli ktokolwiek uważa, że tekst piosenki jest znacznie ważniejszy niż sposób jego zarapowania lub oprawa muzyczna, powinien zająć się raczej pisaniem wierszy. Myślę że obrazowo można przedstawić to, co mam na myśli pewnym porównaniem: muzyka jest jak fala, a tekst jest jak deska surfingowa, zaś od Twoich umiejętności wokalnych – zarówno tych wrodzonych, jak i nabytych podczas treningu – zależy to, jak dobrze będziesz balansował na fali. Nieumiejętne rapowanie dobrego tekstu na porządnym podkładzie przypomina kiepskie surfowanie na najlepszej desce po pozwalającej Ci się wykazać nie lada umiejętnościami fali (w skrajnych przypadkach rapowanie niektórych przypomina wręcz bieganie z deską surfingową po plaży).
Dobry podkład muzyczny odznacza się nie tylko ciekawym brzmieniem, ale również tym, że da się zarapować pod niego coś z naprawdę oryginalnym, ciekawym flow. Polecam gromadzenie wielu bitów i freestyleowanie pod nie, aż do momentu zadowolenia z osiągniętego flow. Najlepsze bity wykorzystaj do nagrania najlepszych swoich tekstów, mając na uwadze to, żeby nastrój liryki pasował do atmosfery podkładu.
Ważne jest rozwijanie swojej inteligencji twórczej, podejmowanie się pisania na rozmaite tematy, nie ograniczanie się do tych sztampowych. Pisząc konsekwentnie dzień po dniu powoli będziesz odnajdywać się coraz bardziej w tym zajęciu, a Twoje umiejętności będą wzrastać. Ucz się na dostrzeżonych z czasem błędach popełnionych w trakcie tworzenia, wypisuj je w osobnym zeszycie i analizuj, a potem naprawiaj przy okazji tworzenia następnych piosenek. Bardzo istotnym zabiegiem jest rozwijanie swojego zasobu słów, czy to poprzez słuchanie muzyki rap, czy to czytanie książek.
Słuchaj dużo muzyki, starając się nie koncentrować na jednym wykonawcy. Poznawaj rozmaitych artystów, analizuj ich umiejętności, inspiruj się nimi. Napisz piosenkę w stylu VNM-a, potem Eldo, O.S.T.R.-a, Szada, czy jakiegokolwiek innego wykonawcy którego podziwiasz, nie plagiatując oczywiście, ale wypróbowując ich podejście do tworzenia muzyki na własnej skórze. Stworzysz w ten sposób wypadową ich stylów, czerpiąc od każdego z nich po pierwiastku ich charyzmy i talentu, oraz wyrabiając sobie z czasem własny wkład.
Zważywszy na to, że MC’s wyrastają jak grzyby po deszczu, ciężko znaleźć czasami nawet największą perełkę w zalewie grafomańskich wypocin. Poza tym, poziom w polskim mainstreamie jest dość wysoki, i żeby przebić się do świadomości szerszego grona słuchaczy – nie wspominając już nawet o zarabianiu na muzyce – nie wystarczy być po prostu niezłym, trzeba być po prostu znakomitym. Rap jest więc dyscypliną, w której podołać mogą tylko Ci zdający sobie już na samym starcie z tego, chyba, że ktoś tworzy muzykę dla siebie i wąskiego grona znajomych. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia wszystkim pragnącym osiągnąć sukces twórczy oraz komercyjny w ”robieniu rapu”. Thomas Alva Edison powiedział kiedyś: ”Geniusz to wynik 1 procenta talentu i 99 procent pracy”. Pamiętajcie o tym podczas odnoszenia porażek, i być może podczas świętowania sukcesów!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?
„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.
Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi
Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.
Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi
Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:
- Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
- Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
- Najlepiej brzmi wyciszone.
- Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
- Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
- nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
- Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.
Propsów jest niewiele
Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:
- Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
- Tede xYL jest Moc. banger. banger.
- Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
- Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.
Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków
Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.
Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.


Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Kryzys wieku średniego?
Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.
Zabawa formą
A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.
Najwyżej będzie stójka lub parter
Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.
Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



Felieton
Zaginiona córka Magika. Kamka z „Rap Generation” to przyszłość sceny? – felieton
Uczestniczka programu zdobyła uznanie jurorów i widzów.

Za nami dwa pierwsze odcinki programu „Rap Generation”, po którym sporo emocji budzi Kamka – skromna raperka z klasycznym sznytem.
Kamka „zaginiona córka Magika”
Kamka wykonała w programie utwór „To nie GTA”. Spodobał się on Pezetowi, Malikowi i Leosi. Pierwsze recenzje występu Kamki wśród widzów są bardzo, ale to bardzo pozytywne – mówi się już wprost o nowej świeżości na scenie. Nie tylko komentatorzy hip-hopowi są pełni optymizmu, ale także słuchacze. Pod nagraniami z Kamką pojawiają się prawie same propsy:
- Lepszego flow nie słyszałem w polskim rapie od lat.
- Vibe jak Paktofonika.
- Zaginiona córka Magika.
- Malik jest w szoku, że można tak rymować.
- Leosia w końcu usłyszała prawdziwy damski rap.
- Rzadko mam ciary od muzy, dzięki młoda za emocje.
Czy Kamka to przyszłość sceny?
Pojawienie się newschoolu i nowej fali raperów zrewolucjonizowało scenę, ale nie spowodowało, że weterani tworzący klasyczny odłam zaczęli zdychać z głodu. Po kilku latach tryumfu młodej fali, dinozaury sceny zaczynają brać coraz głębszy oddech. Młodzi wracają do oldschoolu, co widać chociażby po ilości koncertów starych wyjadaczy. To też bardzo dobra wiadomość dla Kamki, która dała się poznać z klasycznej strony.
Najpopularniejsze raperki w kraju to twórcy newschoolowi, balansujący na granicy rapu i popu. Kamka jest ich przeciwieństwem i z automatu zdobyła przychylność sporej części odbiorców, którzy – powiedzmy sobie szczerze – nie przepadają za rapem Bambi, Young Leosię czy Oliwki Brazil. Dobrze poprowadzona Kamka może stać się jedną z głównych sił na polskiej scenie rapowej. To idealny czas na kobiecy trueschool – słuchacze o to zabiegają jak nigdy dotąd, rzygając cukierkowością i zbyt przesadną wulgarnością.
Kim jest Kamka
Kamka, czyli Kamila Podziewska to 20-latka pochodząca z Suwałk, która obecnie mieszka w Warszawie. Swoje numery publikuje od 1.5 roku, chociaż pierwsze teksty zaczęła pisać już w szkole podstawowej. W ostatnim czasie publikuje coraz więcej muzyki i nie boi się eksperymentować z różnymi gatunkami. Raperka może liczyć na wsparcie mamy, siostry, ojczyma i babci. Z tatą nie utrzymuje kontaktu.
Łączy rap z wojskiem
Kamila od lat interesuje się wojskowością. To studentka Akademii Sztuk Wojennych. Przez ostatnie dwa lata służy w Wojskach Obrony Terytorialnej: wyjeżdża na granice, poligony i ćwiczenia.
Felieton
Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton
„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.
Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.
Sprzedawca ebooków
Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.
I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.
Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”
Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.
„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”
„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Sentino – uwiarygadniacz
Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.
Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.
Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

-
News3 dni temu
Wujek o sprzedaży książek na ulicy: „Dowiedziałem się, że to totalny upadek”
-
News5 dni temu
Jongmenowi anulowali paszport. Chcą ściągnąć rapera z Dubaju
-
News2 dni temu
Szpaku odbiera Popkillera za Young Multiego i mówi o Fagacie
-
News18 godzin temu
Kafara boli serce jak widzi, co robi jego kolega ze sceny
-
News17 godzin temu
Bonus RPK odwołał koncert, bo klub należy do funkcjonariusza CBŚP
-
News4 dni temu
O.S.T.R. nie odwoła swojego festiwalu mimo żałoby narodowej
-
News3 dni temu
Mata ujawnił, dlaczego McDonald’s się od niego odciął
-
News3 dni temu
Mata chce iść do wojska