Wywiad
SARCAST: „MATERIAŁ WYSŁALIŚMY PRAWIE WSZYSTKIM WYTWÓRNIOM”
Pojawić się znikąd, wydać świetną elektro-hopową płytę, której projekt graficzny wykonywał Forin, czy w końcu zainteresować osoby pokroju Pawbeatsa, Quebonafide i Kartkiego – tak potrafi tylko Sarcast.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się paru ciekawostek dotyczących pracy zespołu, „Syna słońca”, czy też planów na 2016 rok koniecznie musicie przeczytać przygotowany przez nas materiał.
Ostatnio w 20m2 tłumaczyliście genezę nazwy Sarcast. We wkładce do płyty też jest dosyć ciekawie wytłumaczony tytuł płyty. Ciekawi mnie – jak powstawał ten album?
Łukasz: „Syn Słońca“ powstawał przez półtora roku. Mam na myśli moment w którym zdaliśmy sobie sprawę z tego, że pracujemy nad tym konkretnym albumem. W zasadzie od czasu kiedy posypał nam się poprzedni skład, zaczęliśmy intensywnie działać nad wypracowaniem swojego własnego stylu.
Michał: Moja pierwsza styczność z produkcją muzyczną to okolice 2012 roku. Wcześniej byłem przyzwyczajony do pracy w zespołach muzycznych. Kiedy niespodziewanie staliśmy się duetem, musieliśmy zacząć sobie jakoś radzić. Dłubaliśmy, szukaliśmy brzmienia… Pierwszy kawałek – „Czas“, który po wielu korektach wszedł na płytę to przełom 2013/2014 roku.
Łukasz: Całość nagrań zrealizowaliśmy sami w pomieszczeniu zaadaptowanym przez nas skromne studio produkcyjne. Robiliśmy to w wolnych chwilach, często po godzinach pracy, dlatego trwało to tyle czasu.
Wydaje mi się, że feedback po tej płycie był bardzo pozytywny. Zaczęto o was mówić, mówić dobrze…
Michał: Nie mamy miliona, ani nawet 10 tysięcy fanów na facebooku, ale mamy dobry odzew od branży i to nas cieszy. Artyści, którzy siedzą już dłuższy czas w muzyce mówią o nas dobre rzeczy, więc to jest chyba dobry prognostyk. Wierzę, że konsekwencja i cierpliwość pozwoli nam dotrzeć do szerszego grona odbiorców i ich zdanie o naszej muzyce będzie podobne.
Łukasz: Nie sądziliśmy, że będzie aż tak dobrze. Obecnie mamy u siebie na profilu jakieś sześć tysięcy ludzi, ale przez to że robimy to tak jak czujemy, to jest to sześć tysięcy naprawdę konkretnych ludzi i to nas naprawdę cieszy.
Michał: Wyświetlenia na YouTube i sprzedaż fizycznej wersji albumu napawają optymizmem – jak na pierwszą płytę uważamy nasze wyniki za spory sukces.
W Polsce panuje tendencja na raczej łatwo przyswajalne teksty. Wy wyskoczyliście z koncept albumem – alegorią życia…
Łukasz: Tematyka i koncept wynika z tego jacy naprawdę jesteśmy, w jaki sposób ze sobą rozmawiamy i jakie problemy w tych rozmowach poruszamy.
Michał: Jesteśmy trochę wydumanymi ludźmi. Jak rozmawiamy o życiu i towarzyszących mu wartościach to lubimy popłynąć, przenieść rozmowę na grunt kreowanej przez nas „filozofii“. Pomyśleliśmy, że warto byłoby to zamknąć w jakiś ramach dlatego przenieśliśmy to do naszych kawałków.
Sarcast "Cud" (to jeden z najmocniejszych, o ile nie najmocniejszy utwór na płycie)
Na Spotify wasz album wisi pod gatunkiem alternatywa. Jak sami byście ją sklasyfikowali i czy takie postaci jak Auer albo Dryskull były ewentualnym źródłem inspiracji?
Michał: Dryskull’a usłyszeliśmy już po wydaniu „Syna Słońca“. Nasz album wyszedł w czerwcu, on z Grizzlee’m wypuścił „Stadium Regenesis“ we wrześniu. Faktycznie słuchając jego numerów – pierwsze co stwierdziłem to, że robi on podobną muzykę do mojej. Słyszałem różne podobieństwa harmoniczne, czy zabiegi produkcyjne. Auera kojarzę, szanuję, ale nie mogę powiedzieć, że się nim inspirowałem, bo jestem człowiekiem, który słucha bardzo mało muzyki. Na tyle siedzę w dźwięku, że muszę sobie dać od niego odpocząć. To, że gdzieś wyjadę, pójdę z dziewczyną do kina albo zrobię coś kreatywnego, bardziej mnie inspiruje, aniżeli czyjakolwiek muzyka.
Jak doszło do współpracy z Białasem, Quebem, Kartkym? Druga część pytania odnośnie płyty Pawbeatsa – jak odnajdujecie się w tej „Orchestrze“?
Michał: Jeśli chodzi o Pawbeatsa – to jest jak z kręceniem klipów – nie musi być wszystkich artystów na planie w jednym momencie, żeby później móc go złożyć w całość i na ekranie zobaczyć komplet. Tak samo jest z robieniem tej płyty. Nie widzieliśmy się z większością artystów biorących udział w „Orchestrze“. W zasadzie tylko na konferencji była okazja, by się spotkać. Mimo to w towarzystwie czujemy się dobrze – fajna opcja, że Pawbeats zaprosił do współpracy osoby pokroju Nykiel i Steczkowskiej. Według mnie muzyka jest nośnikiem emocji, niezależnie w jakim sklasyfikujemy ją gatunku.
Łukasz: Kartky odezwał się do nas krótko po premierze „Syna Słońca“. Odwiedził nas nad morzem, wypiliśmy przysłowiową kawę i wymieniliśmy się poglądami. Puścił nam kilka podkładów, wybraliśmy jeden, a potem cały proces ruszył z kopyta. Kartky dobrze wie, czego chce, jest wyjątkowo pracowitym gościem, dba o jakość swojej muzyki. Mocno mu kibicujemy.
Michał: Jeśli chodzi o Quebo – sam wyszedł z propozycją współpracy. Potrzebował refrenu. W zasadzie wyszło tak, że zrobiłem coś więcej. Byłem zaskoczony, że z Białasem przyjęli to bez problemu, bo miał być tylko refren, a dostali półtorej minuty dłużej.
Płytę wydaliście we własnym zakresie. Jak ciężki temat jest to do udźwignięcia dla debiutantów? Rzadko się zdarza, żeby tak niszowe projekty znajdowały się na Spotify, Deezeerze… Zazwyczaj zajmują się tym wytwórnie, a jeżeli ktoś działa własnym sumptem to raczej odpuszcza..
Łukasz: Nie braliśmy w tym udziału w sposób bezpośredni. Bartek ogarniał większość, więc może się wypowie.
Bartek: Wszystko jest wynikiem konsekwencji i zaangażowania całego zespołu. Trudy wydania, czy dystrybucji udało się pokonać – to była tylko kwestia determinacji. Poza tym inaczej współpracuje się z zespołem, który tylko wymaga i rości sobie prawa do czegoś, a zupełnie inaczej wygląda to kiedy stajesz się jego częścią, zaczynasz w to wierzyć i każdy twój mały sukces napędza wszystkich do dalszej pracy. Wytwórnie mają konformistyczne podejście do debiutantów, zwłaszcza w ryzykownych projektach do których zaliczyć można Sarcast. Raczej wyciągają ręce do artystów z tęgim fanbasem i bogatą przeszłością jeśli chodzi o działalność w podziemiu.
Łukasz: Oprócz różnicy wieku jest u nas duża różnica myślenia. Ja z Michałem nie pomyślę o rzeczach organizacyjnych, o których Bartek pomyśli ot tak. W to wchodzi taka intuicja, zmysł marketingowy. Trzeba wiedzieć jak szukać, gdzie szukać, trzeba łapać kontakty. Dzięki temu trafiamy w te miejsca, w które chcielibyśmy trafiać.
Michał: Organizacyjnie wszystko jest do zrobienia. Ważne jest, żeby się nie zniechęcać, bo momentami stajemy przed murami, które wytwórnie pokonują w 5 minut, jednym telefonem, a ty musisz się nagłowić i ostatecznie wchodzić innym wejściem. Jeżeli chodzi o cyfrowe platformy muzyczne – gdy istnieje możliwość pojawienia się tam naszej muzyki, to nie wyobrażam sobie, żeby jej tam nie było. Jest mnóstwo użytkowników tych aplikacji i wydaje mi się, że to w dzisiejszych czasach konieczność.
Sarcast "Wypij" (g funkowy utwór – spotkał się z pozytywnym oddźwiękiem fanów w związku z bujającym refrenem)
Próbowaliście zgłosić album do jakiejś wytwórni?
Michał: Materiał wysłaliśmy praktycznie wszystkim wytwórniom, które przychodziły nam do głowy. Najpierw dostały połowę płyty – jakieś 70% jakości końcowej. Później cały album, po wstępnym miksie. Nikt nie podjął się wydania. Jedna wytwórnia była zainteresowana, ale nie odpowiadały nam zaproponowane warunki. Mega cenimy sobie to, że jesteśmy niezależni. Jeśli weszlibyśmy z tym materiałem w wytwórnie, odbiło by się to na jakości. Wytwórnie nie chcą przeznaczać dużych środków na promocję, wydanie fizyczne, czy klipy, bo tną koszty. Wydając materiał samodzielnie stawiasz siebie w roli słuchacza, jego potrzeb, czy oczekiwań – wtedy nie ma już miejsca na zdrowy rozsądek (śmiech). Nie ma się co kłócić z tym, że wytwórnie muszą zarabiać pieniądze na produkcie, że wszystko musi się kalkulować, a my przedkładamy nad to jakość.
Bartek: Chcielibyśmy nawiązać współpracę z wydawnictwem, które będzie potrafiło zaakceptować nasze oczekiwania co do jakości, dzięki której zawierzyli nam słuchacze i umiejętnie połączy to ze swoim biznesowym know-how.
Kto wykonał projekt graficzny albumu?
Michał: Zawsze mówiłem chłopakom, że bardzo chciałbym spotkać człowieka, który zaskoczy mnie swoją pracą, że zrobie „woow“ i powiem „trafiłeś“ – dokładnie tak było z Forinem. Spotkaliśmy się w Gdyni, pogadaliśmy o oczekiwaniach, on wysłał pierwszy projekt i od razu go zaakceptowaliśmy. Mówisz, że uderzyliśmy z grubej rury… – No z grubej, ale Forin ma pozycję nie dlatego, że jest sztucznie wyhajpowany, tylko dlatego, że robi zajebistą robotę i działa tak przy każdym projekcie. Poza tym wniósł w cały nasz projekt wartość dodaną, nie jest typem wyrobnika, w pracę poza umiejętnościami angażuje emocje, dorzuca swoją wrażliwość. Dlatego „Syn Słońca“ wygląda graficznie tak jak powinien wyglądać.
Bartek: Forina łączy z Sarcast jeszcze jedna bardzo ważna sprawa: brak tolerancji na półśrodki. Wydaje mi się, że dzięki temu udało się naszej okładce wylądować w plebiscycie na coverawarts.com. Projekt identyfikacji graficznej powstawał rok i był chyba najdłużej opracowywanym projektem w ramach Forin Studio. Jesteśmy trzecią płytą – po Parias i „Monochromach“ Weny – której Grzesiek nadał status „Forin Limited“.
Łukasz: Myślę, że nadanie tego statusu jest po części skutkiem naszej decyzji dotyczącej wydania tego materiału niezależnie. Odnoszę wrażenie, że Forin wewnętrznie, tak po cichu na to liczył, że właśnie w taki sposób się tym zajmiemy i zaopiekujemy każdym etapem, który będzie musiał przebyć fizyk, żeby dotrzeć do rąk słuchacza.
Sarcast „Syn Słońca”. Zdjęcie prezentujące kilka elementów wydania fizycznego. Album został wydany w formule Forin Limited, co jest swoistym znakiem jakości nadanym przez Forina – autora oprawy graficznej albumu Sarcast.
Płyta dała kopa, żeby wziąć się poważnie za muzykę? Pracujecie obecnie nad czymś?To będzie Sarcast jaki już znamy, czy chcecie zaskoczyć?
Michał: Pewnie! W końcu naprawdę czujemy, że jest ktoś oprócz nas dla kogo warto robić muzykę (śmiech). Teraz najważniejsza jest cierpliwość i dalsze żmudne dłubanie w dźwiękach.
Łukasz: Graliśmy ostatnio materiał z „Syna Słońca“ na urodzinach Vaib’u. Byli tam ludzie, w różnym przekroju wiekowym i usłyszeliśmy od nich mnóstwo ciepłych słów.
Michał: Odpowiadając na Twoje pytanie – tak, pracujemy nad czymś. Nie będzie to na razie płyta. EP’ka. Luty – Marzec. Jesteśmy na etapie 50% jeśli chodzi o przygotowanie materiału. Jeśli chodzi o warstwę muzyczną jest już 5/6 bitów, linii melodycznych 3/6, teksty się piszą.
Łukasz: Klimatycznie to na pewno będzie Sarcast, tyle że dwa levele wyżej.
Czego życzyć na najbliższy rok?
Michał: Chcielibyśmy ruszyć z koncertami. Chcemy na nich dawać pełen muzyczny ogień, a nie przyjeżdżać z mikrofonami i DJ’em. Problem w tym, że kluby nie do końca stać, nie tyle co na nas, a na muzyków, bo jednak tych ludzi w pierwszej linii trzeba opłacić.
Łukasz: Możesz życzyć nam tego, żeby przychodziło na koncerty tyle ludzi, żeby kluby było stać na nasz band (śmiech).
Zespół Sarcast dystrybuuje album „Syn słońca“ we własnym zakresie. Można go kupić za pomocą strony internetowej www.synslonca.pl
Jeżeli chcecie być na bieżąco możecie śledzić ich poczynania na Facebooku oraz Instagramie.
https://www.facebook.com/sarcastofficial/?fref=ts
https://www.instagram.com/sarcastmusic/
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Kali o powrocie Quebonafide: „Błagajcie go na kolanach…”
-
News3 dni temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
teledysk5 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News2 dni temu
Quebonafide: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć”
-
News22 godziny temu
Sokół kłania się Quebonafide
-
News3 dni temu
Zwrotka podziemnego rapera robi furorę 3 lata po premierze
-
News4 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”
-
News4 dni temu
Malik płaci za zwrotki? Raper ujawnia, jak pozyskuje topowych raperów