Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Sprzedać się lub być jak The Gaslamp Killer |FELIETON

Opublikowany

 

alt

– Niby to zwykły set, a mogę zapłacić horrendalne pieniądze, żeby zobaczyć go raz jeszcze! Więcej niż za Eminema!

Rap zawładnął biznesem, niezaprzeczalne! Może nie tak hałaśliwie jak największe osobistości YouTube’a, ponieważ w przeciwieństwie do nich żaden raper jeszcze nie występuje w reklamie Playa (pomijając skromny epizod Tedego z Red Bull Mobile), który to zaś deklasuje rywali w plebiscytach na najlepszą kampanię promocyjną w Polsce. Największy udział rapowych kapel w pierwszej dziesiątce OLIS czy firm (wywodzących się ze środowiska hip-hopowego) w branży tekstylnej, kooperacje MC’s z ulubionymi muzykami ich rodziców czy z marketingowym gigantem Red Bull zdają się to potwierdzać. W podzięce również biznes zawładnął rapem. Zwłaszcza w podziemiu. To oczywiste jak rymy Rytmusa w Stoprocent 2, gdy już usłyszałeś kilka pierwszych. Ale czy rzeczywiście tak było od samego początku? Przecież to z tego podziemia płynęło najwięcej obelg w kierunku TDF’a w okresie jego największej infamii, gdy na każdym kroku powtarzał w sposób bezpośredni o pieniądzach. Wówczas panowało przekonanie, że rapowanie jest domeną zarezerwowaną wyłącznie dla ortodoksyjnych zajawkowiczów. Pragmatyzm dopiero raczkował, a idealiści stopniowo się nawracali. Sam w tym uczestniczyłem. Nie wierzę jednak w to, że pasja, odskocznia od świata czy podzielenie się z nim swoimi przemyśleniami zadecydowały o tym, że wszyscy hip-hopowcy od Bałtyku po Tatry zaczęli rapować, produkować, scratchować. Jestem zdania, że dla każdego główną przyczyną (choćby przez ułamek sekundy w najodleglejszych rejonach umysłu) była chęć zaistnienia na wizji i wzbogacenia się dzięki temu!

Dzisiaj we wspominanym podziemiu pozmieniało się dosłownie wszystko. Młodzi hip-hopowcy budując studio w swoim pokoju, zaopatrują się w mikrofony pojemnościowe, solidne kompresory i przedwzmacniacze, o których niegdyś starszyzna mogła jedynie pomarzyć. Ewentualnie za ostatnie oszczędności kupują godziny w profesjonalnym studio i nagrywają rap. Kręcą teledyski, które swoim poziomem niejednokrotnie przewyższają produkcje, fundowane przez wielkie wytwórnie. Wytłaczają swoje albumy na CD, a ich nakłady wyprzedają się w ciągu jednej przerwy wśród kolegów z gimnazjum. Nie stawiają oporu zastanym konwenansom, ani porządkowi, ustanowionemu przez pokolenie ich rodziców, a w zasadzie to nie buntują się przeciwko niczemu. Zamiast przesiadywać nałogowo na osiedlu, garbią się przed komputerem czy smartfonem. Nie mają rewolucyjnych myśli, wizji, a co za tym idzie, nie dobierają się w zespoły z kolegami, zamieszkującymi klatkę obok. Nie pamiętają jak za najwolniejszy internet można było zapłacić rachunek w tysiącach złotych, ponieważ nauczyli się żyć w świecie podyktowanym przez darmowe gigabajty. Wolą więc wejść na odpowiednią stronę i kupić beaty lub zwrotkę. O ile z kupnem beatów zdążyłem się pogodzić już kilka lat temu, dopiero niedawno pojąłem, że zakup zwrotki sławnego rapera nie jest czymś głupim. Oczywiście jeśli prezentuję odpowiedni poziom. Załóżmy, że tak i chcę dotrzeć do większej ilości osób. Mając do wyboru opłatę reklamy na Facebooku czy eksperymentowanie z SEM/SEO dla swojej strony, wolałbym zapłacić za zwrotkę i niejako spełnić marzenie z dzieciństwa, nagrywając z moim idolem. Kolejna forma promocji, ot co! Choć jako idealista długo się wzbraniałem przed tolerowaniem tego typu zabiegów. Tak czy inaczej, każdy kij ma dwa końce. Umiera chemia w studio, relacje międzyludzkie ulegają spłyceniu i stają się stricte biznesowe, nie powstają już przełomowe numery, ale w zamian tę świadomość obrotu pieniędzmi mają wszyscy raperzy, niezależnie od umiejętności poszczególnych. Problem dopiero występuje, gdy nadal przestawiają oni akcenty, bo częściej przestawiają w myślach banknoty na półkach, oddzielając dolary od euro. Na szczęście powstają takie miejsca jak Szkoła Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu, dzięki którym można pogodzić oba stanowiska. Inspirujące miejsce, w którym młodzi adepci mogą poznać tajniki produkcji, a zarazem współpracować z ludźmi w studio, a nie przez komunikator. Dokładnie tak, ale nie tylko dlatego ta szkoła jest źródłem zajawki. A to właśnie jej od samego początku poszukuję.

Zajawka, zajawka, zajawka. Tyle pierdolę o tej zajawce, że można się w tym zagalopować. Oczywiście, że zajawką nie opłaci się rachunków czy nie kupi pieluch dla niemowląt. Nie zaopatrzy się w nowe winyle na sampling, czy w syntezator. Słowem, nie można tworzyć wyłącznie dla zajawki. Mam na myśli jedynie sytuacje, w których twórcy udowadniają, że pieniądze to nie wszystko. Kiedy taki Lenny Kravitz spotyka się w studio z Mos Defem i biorą udział w niepowtarzalnym jamie, choć obowiązują ich lukratywne kontrakty ze swoimi wytwórniami. Aż się prosi zainspirować się w muzyce poczynaniami Cristiano Ronaldo. Chłop ma tyle zer na koncie, że mógłby sobie kupić Sosnowiec i przemianować na Ronaldoland, a mimo wszystko przebiera się za bezdomnego i na ulicach Madrytu drybluje piłką lepiej niż Messi. Czegoś podobnego doświadczyłem w minioną sobotę na SMN WaxEaters Beat Session Vol. 2. we wspomnianej Szkole Muzyki Nowoczesnej. Pojechałem tam jako kolega, towarzysz i kibic Coka. Ileż to razy rozmawiałem z nim o takich wartościach jak pasja. Pewnie podczas 200 km drogi na Dolny Śląsk z kilka. Ten człowiek, Cok, jest uosobieniem pasji. Zresztą współtworzył posse-cut zatytułowany Projekt Pasja. Co chwila podejmuje się różnych inicjatyw (nie przymierzając: Piątka od producenta czy Sample Not Simple), nieprzynoszących dochodów. Co więcej – kilka lat temu skrupulatnie podliczył on kwotę, jaką wydał na rozwój swojej pasji. Wyszło tego ok. 60 tysięcy złotych. Nie rozmawiałem z każdym z obecnych, ale na podstawie przeprowadzonych rozmów z nielicznymi wiem, że ich podejście jest zbliżone do Coka. Czas, poświęcony na przyjazd do Wrocławia, rozstawienie i schowanie sprzętu, a także powrót do domu, mogliby przecież wykorzystać na zrobienie beatów i przeznaczenie ich na sprzedaż za mniejsze bądź większe pieniądze. Nie mówię, że nie wzbogacą się dzięki efektom tej sesji, ale w tym czasie mogliby przecież zrobić kilka beatów, a nie – jak większość – jeden. Co więc ich skłoniło do przyjazdu? Przecież żaden z nich nie jest osłem, a na miejscu nie było marchewki. Zajawka bracie i siostro, zajawka. Pomijam już całkiem ckliwy moment, w którym jeden z organizatorów, Szusty, także zajmujący się produkcją, udostępnił swoje miejsce dla niepunktualnego producenta, żeby miał on warunki do pracy. To wszystko o czymś świadczy. O pasji, o zajawce, o miłości do tworzenia.

Idealnym uosobieniem pasji jest The Gaslamp Killer. Gość, który chyba na pamięć zna Ostatniego Mohikanina albo Live at the Bowl ’68 The Doors. Ten od muzyki na A Sufi and a Killer Gonjasufiego. Wykręconej, psychodelicznej muzyki. Taki też on jest. Wykręcony, psychodeliczny. Ale tego, że jest człowiekiem pełnym pasji, to nikt nie może mu odmówić. Pierwszy raz spotkałem się z jego twórczością w Katowicach podczas którejś z edycji Tauron Nowa Muzyka Festiwal. Poszliśmy tylko z KAEES’em, który już wcześniej znał twórczość Killera. Pół dnia opowiadał mi o nim. Poszedłem więc pod scenę dobrowolnie, choć gdybym wiedział, że zaserwuje takie brzmienia, to nie poszedłbym tam nawet jakby występował ze Ś.P. Guru w duecie. Byłem wtedy zatwardziałym ortodoksem, miłośnikiem samplowanej trąbki i może trochę gitary, a ze sceny rozbrzmiewała ciężka elektronika, brzęczenie, łomot, stukot, wiercenie. Nagle przed oczyma zobaczyłem szatana, który grał didżejskiego seta. Niby to zwykły set, a mogę zapłacić horrendalne pieniądze, żeby zobaczyć go raz jeszcze! Więcej niż za Eminema! Gaslamp biegał po scenie, tańczył pogo, bujając swoją bujną czupryną. Momentami drgał jakby przed sekundą wstał z elektrycznego krzesła. Sugerowałaby to też jego fryzura. Skakał, krzyczał, przewracał się. Coś pięknego. Ruchy sceniczne, których mógłby pozazdrościć choreograf Beyonce. A dlaczego dla The Gaslamp Killera pasja jest najważniejszą wartością? Są zespoły hip-hopowe, których stawki koncertowe się różnią w zależności od tego, czy przyjadą z samym DJ, czy z DJ, zespołem, chórzystkami i choreografami. The Gaslamp Killer skosił siano wyłącznie za set. A pomyśleć, że inni, którzy prawdopodobnie dostają jeszcze większe wynagrodzenie, stoją przed adapterami i stać ich jedynie na zmienianie płyt.

 

Autorem tekstu jest Modest z ElQuatroNagrania.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Kto „odrzucił krowę”? – wegetarianizm w cyklu rapowo-naukowym

Dzisiaj Światowy Dzień Wegetarianizmu.

Opublikowany

 

słoń oki bisz krowa wegetarianizm

Pierwszy października to nie tylko zakończenie wakacji dla studentów. To również Światowy Dzień Wegetarianizmu. Na czym polega wiemy wszyscy, jednak jak zdrowo przejść na tę dietę (przez niektórych nazywaną stylem życia)? I przede wszystkim – kto odrzucił mięso zamiast nim rzucać?

Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie zadane w tytule artykułu. W numerze „Certified Lover” Oki rzuca następujące wersy: „Jakieś cztery lata temu przez nią odrzuciłem krowę / Kochamy zwierzęta, j*bać gadki oldschoolowe„. Tajemniczą „nią” jest oczywiście dziewczyna Oskara, która od wielu lat jest wegetarianką. Eksperci z Geniusa podają, że to właśnie wykluczenie z diety mięsa było głównym czynnikiem decydującym o niepodjęciu współpracy z McDonald’s. Jednak zostawmy to jako teorię spiskową. Wracając do głównego wątku – powodów do przyjęcia wegetarianizmu jest wiele. A przez to ma kilka swoich podgrup.

Najbardziej znana wersja to laktoowowegetarianizm. Oznacza to, że oprócz produktów pochodzenia zwierzęcego, w diecie mogą znajdować się produkty mleczne oraz jaja. A typowy piątkowy katolicki post od mięsa wcielony długoetapowo w życie to peskatarianizm. Jeśli oprócz ryb dopuszczamy też owoce morza i drób – mówimy o semiwegetarinizmie. Na to zdecydował się Opał rozliczając przeszłość i ograniczając mięso. Podobny ruch zastosował Taco Hemingway, który jada rzadziej wołowinę, raczej prosi lentil i przypadkiem jego mleko sojowe wylądowało na Stawki.

Minęły ponad dwie dekady XXI wieku także temat niejedzenia mięsa nie jest niczym zaskakuącym czy kontrowersyjnym (chyba, że pójdziesz na niedzielny obiad do babci). Warto skupić się na tym, by pomimo zabrania źródła białka, nie doszło do jego niedoborów. W tym wypadku niesamowitą opcją będą wszelkie warzywa strączkowe (fasola, soja, soczewica itd.). Główny powód? Mają dwa razy więcej tego makroskładnika niż chociażby uwielbiany przez kulturystów kurczak. A skoro już o rzucaniu ciężarami mowa – muszę oczywiście wspomnieć wers Bisza, „Nie ma lipy, choć na wege, nie na stekach” (pozdrawiam Pana Burneikę). Zaraz rozwinę wątek tegoż jegomościa jednak skończmy sekcje niedoborową. Dużym problemem wegetarian i weganów jest niedobór witaminy B12. Dlaczego? Bo znajduje się ona jedynie w produktach odzwierzęcych. Warto więc rozpocząć jej suplementacje gdyż bierze udział w procesie wytwarzania krwinek. A w połączeniu z niedoborem żelaza (co również jest bardzo często) może doprowadzić do osłabienia z perspektywą anemii.

Jak obiecałam, wracamy do rapera z Bydgoszczy. Od wielu lat wspiera wszelkie inicjatywy nagłaśniające problemy z ochroną zwierząt, warunkami w jakich prowdzone są hodowle i tym podobne. Współpracował m.in. z Gazetą.pl (przy spocie „Co słyszą wegetarianie i weganie”) czy z Międzynarodowym Ruchem Na Rzecz Zwierząt VIVA (przy kampanii „W jak wybór”, do której użyty był numer B.O.K. „Flaki). Z anegdotek – raz trafiłam na backstage Jarka gdzie organizator z jedzenia przyniósł mu i zespołowi… kilka paczek kabanosów.

W kampanie społeczne angażuje się również ekspert od ćwiartowania wszelkich zwłok, rzucania mięsem i hardcorowych wizji skaleczeń. Mowa tu oczywiście o Słoniu, który w opozycji do swojej postaci scenicznej należy do osób, którym dobro zwierząt nie jest obojętne. We współpracy z organizacją Otwarte Klatki zrealizował spot, który w cyniczny sposób zwraca uwagę na warunki hodowli drobiu.

Podsumowując – dbajcie o zdrówko i dobry przekaz niech się niesie!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Czy Sokół wcielił się w rolę „pożytecznego idioty” obecnej władzy? – felieton

Wszystko jest cudowne, a kraj płynie mlekiem i miodem.

Opublikowany

 

sokół głosuje wybory

Sokół od zawsze jest kojarzony z sympatyzowaniem ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej. Jeżeli wywiad o konotacjach politycznych to z Bodnarem (w 2022 roku w TokFM) czy niedawny z Kamilem Dąbrową (bliskim współpracownikiem Trzaskowskiego), gdzie z góry wiadomo, jak będzie przebiegać rozmowa. Wyciągając wnioski z tej ostatniej z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że Sokół dyskretnie wcielił się w rolę „pożytecznego idioty” obecnej władzy, który udaje, że wszystko jest cudowne, a kraj płynie mlekiem i miodem.

Sokół miał dość długą przerwę od udzielania wywiadów, ale niedawno zrobił wyjątek i wybrał się na pogawędkę do Kamila Dąbrowy, rzecznika prasowego Warszawy, którego starsi słuchacze mogą kojarzyć z kultowej Radiostacji. Spory fragment rozmowy (skądinąd bardzo ciekawej) to zachwyty nad tym, jak zmienia się Warszawa (według Sokoła „jest różnorodna” i „zielona”). Generalnie przekaz jest taki, że wszystko git, trudno się do czegoś przyczepić. Tymczasem wystarczy spojrzeć na katastrofę mieszkaniową stolicy, żeby szybko zmienić tę optykę. Wiadomo, że włodarze miasta odpowiadają za to tylko w jakimś stopniu, ale dla porównania Stefan Starzyński potrafił po sobie zostawić 100 tysięcy mieszkań komunalnych przez 5 lat, gdy dla Trzaskowskiego, który dysponuje nieporównywalnie większym budżetem, szczytem jest zaledwie kilkaset rocznie.

Sokół ma łeb na karku i doskonale zdaje sobie sprawę, że bezpośrednia agitacja za Platformą w obecnych okolicznościach ich nieudolnych rządów, to stąpanie po cienkim lodzie, ale nawet przemilczanie tego, co obecnie dzieje się w kraju, to dla „demokratów” dużo. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że odwagi mu nie zabrakło podczas nagrywania utworu dla jednego z liderów „gangu obcinaczy palców”, ale obecnej, tragicznej sytuacji, zwłaszcza młodego pokolenia, komentować nie chce. Zresztą nie tylko Sokół stanowi tu regułę, bo dosłownie prawie cała scena jest cichociemna. I mimo iż w Polsce nic się nie zmieniło od czasu rządów PiS, kraj nadal gnije od środka, a rajem jest tylko dla deweloperów, banków i zachodnich korporacji, to właściwie nikomu to nie przeszkadza. O perspektywach szkoda nawet gadać, bo grozi to wpadnięciem w natychmiastową depresję. Na sam koniec rozmowy z Kamilem Dąbrową Narrator dostał raczej nieprzypadkowe pytanie, co woli: Marsz Niepodległości czy bieg niepodległości?

– Nie interesuje mnie żadna z tych rzeczy – skwitował krótko swój stosunek do tych imprez Sokół. Twórca Prosto zachował sporą dozę dyplomacji, jednak gdy spojrzymy na niedawne próby niszczenia tego patriotycznego zgromadzenia przez środowisko rządowe, trudno nie dostrzec wysublimowanej wrzutki. Z takim podejściem Warszawa ma szansę wkrótce odzyskać przedwojenny prymat „Paryża północy”, ale nie ze względu na architekturę, a zalew migrantów, który widać bez konieczności robienia badań socjologicznych.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Polski rap to nastolatka z Daddy Issues – felieton

Mierna raperka płacze, że nie jest popularna jak Żabson i Multi.

Opublikowany

 

młody korden aljas
Młody Korden / Aljas

Doszedłem ostatnio do wniosku, że polski rap jest niczym niezrównoważona nastolatka w poważnym stadium „Daddy Issues”. Punkty wspólne? Chociażby poszukiwanie aprobaty i akceptacji gdzie popadnie. Szczególnie dotyczy to mainstreamowych graczy, którzy z całych sił próbują zgarnąć do siebie byle jakiego słuchacza. Z jednej strony obniżają masakrycznie tzw. próg wejścia poprzez spłycenie przekazu, formuły i techniki, aby tylko przekonać do siebie kolejne masy. Z drugiej strony natomiast jak zauważysz, że ich twórczość balansuje między miernym disco polo a bezpłciowym popem to się obrażą i będą tuptać nóżką. Jak dostatecznie mocno im podpadniesz to jeszcze posta wstawią o tym na Instagram. Ciężko mi zachować tutaj powagę, serio. Wyraźne są także problemy z autorytetem. Polski rap nie posiada tak właściwie już od dobrych kilku lat stricte rapowego wzorca. Osoby będące filarami tej muzyki z różnych powodów zeszły ze świecznika. Czasami z własnej woli, czasami z woli sceny. Fakt jest jednak faktem, aktualnie autorytety tej branży są zmienne bardziej niż obietnice polityków po wygranych wyborach. Wiecie czym skutkuje brak odpowiednich wzorców? Już tłumaczę.

Młody Korden, czyli jak nie być raperem

W SBM Label mają spory problem. Z ostatniej fali newcommerów nie udało im się zgarnąć dosłownie nikogo ciekawego. Za to cała rzesza rozpoznawalnych twarzy hucznie opuściła wytwórnię. I chyba ten fakt właśnie osoby zarządzające labelem wprawił w desperacje. A przynajmniej w to chcę wierzyć, bo inaczej nie da się wytłumaczyć zakontraktowania Kordena. Musicie wiedzieć, że jest to chłopak znany już przed laty w internecie, głównie ze scamów na markowe ubrania i noszenia samemu podróbek. No może człowiek z niego średni, ale za to muzyk… mierny. Opublikowany w ostatnim czasie utwór “808mafia” we współpracy z Białasem to absolutnie najgorsze co kiedykolwiek wypuściło SBM – a przez ostatnie kilkanaście lat konkurencja była w tej kwestii nie byle jaka. Chłopak nie dość, że poleciał kompletnie bez bitu, bez rymów, bez tempa, to nawinął zupełnie bezwartościową papkę. Sam Beezy za to zdaje się nawet dissować swojego podopiecznego w tym numerze. Polski Blueface? Nie tym razem. Przez chwilę nawet miałem nadzieję, że to skomplikowany proces marketingowy, który na podstawie kontrastu ma w przyszłości spowodować szok termiczny u słuchacza, kiedy to Korden już zacznie rapować z bitem. Chwilę potem moje nadzieje okazały się złudne.

W ostatnich tygodniach mój nowy ulubiony raper Młody Korden został również obrzucony pomidorami i zebrał łomot od Yung Adisza. Brzmi abstrakcyjnie? A jest śmieszniejsze jeszcze bardziej. Adisz owocnie skomentował swoje zachowanie podając masę argumentów tłumaczących jego postępowanie. W odpowiedzi otrzymał diss, z którego wynika tylko, że Korden nadal nie potrafi zbytnio w rap. Nic więcej. Praktycznie brak ustosunkowania do czegokolwiek. Za to wyrafinowane potwierdzenie braku muzycznych zdolności. No ale wiecie: normiki „nie skumajom”. Fenomenalna linia obrony. Weź tam Panie Solar zajmij się swoimi wychowankami, bo bez wujka nad głową sobie ewidentnie nie radzą.

Mierna raperka płacze, że nie jest popularna jak Żabson i Multi. Wśród ich fanów widzi dużo „homoerotyzmu”.

Kiedy tworzysz muzykę, której nikt nie słucha masz zasadniczo dwa wyjścia. Możesz szlifować swój warsztat dalej albo zrzucić swoje porażki na zły i okrutny świat. Już pewnie domyślacie się co wybrała Aljas podczas wywiadu dla Polskiego Radia Czwórka. Co prawda to cała ta rozmowa jest niczym istna wylęgarnia absurdalnie głupich wypowiedzi, ale ja pozwolę sobie skupić się jedynie na omówieniu poniższego a zaraz highlightowanego fragmentu. Pani Aljas stwierdza… że Żabson i Multi nie wybiliby się jako kobiety. Dlaczego? Bo mężczyźni mogą mówić i robić żenujące rzeczy, a kobiety już nie za bardzo. Przyznam, po usłyszeniu tej wypowiedzi musiałem przejść się parę razy po pokoju. No i dotąd nie wiem co durniejsze. Sama hipoteza? Stwierdzenie, że ich fani emanują homoerotyzmem? Wielkie zdziwienie, że odbiorca ma prawo akceptować (lub nie) pewne schematy? A może wymienione ksywki, które kompletnie przeczą temu, co mówi sama Aljas? Zdaje mi się, że to właśnie tutaj leży pies pogrzebany. Ta Pani tworzy muzykę około rapową, nie mając pojęcia o środowisku, które tak ochoczo próbuje zdobyć. Tylko po co nam ten bełkot na antenie publicznej radiostacji? Nasze podatki, jak zawsze są świetnie rozporządzane.

Obydwaj nagrywali z Sentino, a teraz pobili się na Stadionie Narodowym

Zarówno postać Olejnika, jak i Truemana poznaliście na GlamRapie przy okazji ich utworów muzycznych we współpracy z Sentino. Co ciekawe więc, na ostatniej gali Fame MMA odbywającej się na Stadionie Narodowym, doszło między nimi do rękoczynów. Jednak nie w klatce, a na widowni. Chociaż „rękoczyny” insynuują wymianę uderzeń to jedyne co się stało to kopnięcie w głowę Olejnika wykonane przez Truemana. Skąd ta agresja? Podobno Olejnik został zweryfikowany za zgrywanie gangusa i gonienie w grupie małolatów. Kiedy doszło do konfrontacji to „poszkodowany” Olejnik bał się wstać a jego jedyną linią obrony była własna dziewczyna. No nie wygląda to najlepiej. Zresztą mowa o typie, który popularność zyskał na skakaniu wokół Kamerzysty jak grzeczny pupilek. Nic gorszego już PRowo go nie spotka i tak. Cały czas nie rozumiem jakim cudem pojawił się on w tym środowisku. Dobrze, że prawdziwi Sicarios czuwają.

Podziemie silne jak nigdy się rozpada, więc dissują się hypemani

Rusina podpadł scenie. Jedni twierdzą, że za gadanie z „psami” a inni, że to kwestia zakulisowych konfliktów. Poważną konsekwencją tego było stracenie obserwacji na Instagramie od całej rzeszy artystów, z którymi jeszcze nie tak dawno tworzył on wspólne utwory. Czy to rozpad tak zwanego „podziemia silnego jak nigdy”? Absolutnie mnie to nie interesuje. Jednak sam beef wiszący w powietrzu między Rusiną a Vkiem mógłby przynieść już nam trochę stricte hip-hopowego kontentu. No i doszło ostatecznie do wymiany dissów między zwaśnionymi stronami. Tyle że wersami rzucać zaczęli hypemani wyżej wymienionych. Chyba nie tego spodziewała się scena, aczkolwiek dało to nam pogląd na  rzeczywisty powód tegoż konfliktu. Bez zaskoczeń poszło o krzywe akcje po mocniejszych używkach. Parafrazując klasyk – kogoś zmiotło z planszy.

Nigdy nie jest dobrze Wojtek

Powyższe przykłady to tylko kropla w morzu wypełnionym miernymi płytami, które wyszły w 2024. Albumów niby wychodzi coraz więcej, a paradoksalnie dobrej muzyki mamy coraz mniej. Były miesiące w tym roku, kiedy premier było 20 i ani jednej wartej pozycji do ponownego odtworzenia. Najlepiej wypadł dotychczas sierpień z „Generacją Cuzi” Kronkel Doma i „Barbarą” Vkiego. Do tego świetnie rozpoczęty wrzesień z “Największym Geekiem” Młodego Westa nawet dał mi nadzieję na lepszą końcówkę roku. Jednak niewiele już zostało zaplanowanych premier na ten 4 kwartał. To wszystko jest po prostu smutne.

Ten tekst będzie miał kontynuację.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

GlamRap – a komu to potrzebne? – felieton

Opublikowany

 

Nie ma co ukrywać – jesteśmy największym portalem hip-hopowym w Polsce. A, że miarą sukcesu jest liczba twoich wrogów, to zgromadziliśmy ich setki, jak nie tysiące. Ponad dekada w branży również miała na to spory wpływ (a przypomnę, że stawialiśmy pierwsze kroki gdy Okekel na chleb mówił 'pep’). Można nas nienawidzić, można cisnąć z nas bekę (a w to też potrafimy), ale na koniec dnia usłyszycie o nas w numerze ulubionego rapera. Przykłady? Bardzo proszę.

Tylko po kolei, żeby nikt dwa razy wspomniany nie został. Białas nawinął, że nie wie co piszemy, jak i wspomniał inne konkurencyjne portale. Jeden już nie istnieje, a w drugim dał jeden z nielicznych wywiadów. Z nami Beezy ma tyle wspólnego, co średniej jakości skrybowie z królem kraju punchlinem płynącym. A nie, czekaj…

W temacie bójek też coś tam wiemy. A przekazał nam to Adam Sławny vel Sarius. „Skandale na GlamRapie nie dotyczyły mnie, chociaż lubiłem się tłuc„. Jedynie to te storieski o 2 w nocy, ale to już mamy wyjaśnione. Mariusz dobry chłopak czy coś. Także niedługo zobaczycie jak sobie pogadaliśmy.

Kolejna postać, lekko już zapomniana na tym hip-hopowym padole, to białostocka techniczna bestia znana szerzej pod kryptonimem Hukos. Cytuję – „Na GlamRapie nazwą łakiem chociaż używam piętnastu flow„. Nie no Panie Raperze, tutaj akuart się lubimy. Nasze archiwa też mówią, że bardziej props niż hejt. Największą hejterką będzie moja mama, która z przerażeniem patrzyła jak jej 12-letnie dziecko mija CDki Taylor Swift i wybiera taki z maluchem przytulającym klamkę. Ale lepsze to niż dz*wki, dragi, lasery (ROGAL WRÓĆ). A i nie mam już 12 lat, tak dla formalności.

https://youtu.be/ay1RGLo6RLE?si=S3bV9JFb709kafct

Skoro legenda została już wywołana do tablicy, to też musimy ją zacytować. Pokuszę się nawet na więcej niż jeden wers. „Zbierasz na mnie haki? Puścisz to w Glamrapy? I kto komu bardziej teraz robi tu reklamy? Popkillery podłapują, widać poziom #Pudelek„. Ej, co jak co, ale niemal dekada w tej branży mocno umocniła nas jako portal plotkarski i nie oddamy tego tak łatwo! Natali, musisz postarać się bardziej (i w końcu odpisać mi na maila, plis).

A jak mówimy o starociach – patrzcie, co odkopałam. Czy ktoś jeszcze pamięta jak Opał robił horrorcore? Taki hardcore, że też musieliśmy się tam znaleźć. „Jak sprawdzam co w rapie na tym ich GlamRapie, to jestem na nie, zdecydowanie„. Ja tu wyczuwam lekką nutkę goryczy bo coś tam piszemy o Tobie, ale tak nie do końca. Jakoś freak fighty klikają się bardziej niż emocjonalne, liryczne numery. Potrzebna na to przestrzeń. No, ale przecież Kizo, Tede czy Aleshen to nie hip-hop, proszę Was.

Z drugiej mańki, mamy nowość w postaci Floral Bugs, który „nie odbiera na Snapchacie, na Whatsappie, na GlamRapie.” Mordko, ale to Ty dzwonisz… Prawie jak Kazek i Diho na „Facetime”. Ależ smooth zrobiłam to przejście. Pan reprezentujący GM2L, wrzucił nas między tak niesamowity zlepek wydarzeń, że zostawię Was z tym w cichości mojego serca.

Karmię te d*py jak gęsi na foie gras, potem se wchodzę na GlamRap
Bo w nocy i za dnia mam w domu afery jak Doda i Majdan
Zakładam jej jaja na oczy jak Rayban i palę se wiadra
Najpierw por*cham a potem to nagram i za to kupuję kajdan
„.

Nie znajdę lepszych słów zakończenia niż wstęp do numeru „Zamknij ryj” Sapiego Tha King. Leci to w taki sposób: „Ty myślisz, że nas to boli stary? Naprawdę? Że Ty napiszesz komentarz pod postem Popkillera albo GlamRapu?„. Dokładnie, my biedni redaktorzy nie robimy w życiu nic pożytecznego tylko uzewnętrzniamy się i piszemy paszkwile na hib hob. Obrażeni, smutni, jedzący wczorajszą pizzę na wersalce. Niech ktoś mnie zrzuci z tego stołka, błagam.

Tekst powstał w celach humorystycznych i jedyną osobę jaką miał obrazić jest Najniższa Polska Dziennikarka.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Jedna tabletka to dopiero start – cykl rapowo-naukowy

O medykamentach w polskim hip-hopie.

Opublikowany

 

Po krótkiej przerwie wracamy do cyklu, w którym przybliżam Wam medycynę, farmację i inne rzeczy ze zdrowiem związane. To, że wielu raperów korzysta z aptek nieotwartych dla przeciętnego Kowalskiego, jest wszelako wiadome. Ale, że też są ludźmi, wybiorą się czasem do tej klasycznej. Parę różnych nazw leków już w hip-hopie usłyszałam także opowiem Wam, co kto bierze i po co. (*Zostawiamy benzo i xanax bo ile można*)

Dobrze, że na Escapelle niepotrzebna jest recepta” – Kaz Bałagane w „Smak życia”.

Zaczynamy od przezornego króla stolicy i jego momentu ulgi. Wymieniony przez niego specyfik to tzw. tabletka „dzień po”. Jednak Książulo Nieporządas wprowadza tutaj słuchaczy w błąd – ten lek antykoncepcyjny jest dostępny jedynie na receptę i w nagłych przypadkach.

Leki NDRI, pocałunki śmierci” – Quebonafide w „Refren trochę jak Lana Del Ray”

Autor nie ma tutaj na myśli jednego preparatu tylko grupę „selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego noradrenaliny i dopaminy”. Po ludzku – są to leki zwiększające stężenie w organizmie dwóch wspomnianych przed chwilą neuroprzekaźników. Stosuje się je u osób z depresją, ADHD, narkolepsją czy chorobą Parkinsona.

Przestałem palić i pić, niepotrzebny esperal” – VNM w „Hope for the best” // „Ja to nie Disulfiram” – Białas w „To jest hip-hop”

A tutaj połączyłam te dwa wersy nie bez przyczyny. Esperal to handlowa nazwa środka posiadającego disulfiram. Jeśli nic Wam nie mówią te dwie nazwy, już tłumaczę – jest to tzw. „wszywka alkoholowa”. Także jeśli Wasz ziomal z osiedla poszedł się zaszyć to ma w sobie substancję, która po połączeniu z alkoholem może prowadzić od wymiotów czy zawrotów głowy, do zawału, utraty przytomności czy niewydolności krążenia. Fun fact – mimo, że jest to tabletka, nie spożywa się jej klasycznie doustnie. Nazwa „wszywka” nie wzięła się znikąd gdyż chirurg nacina skórę pod łopatką lub na pośladku i tam zostawia pastylki.

Makatussin, zero presji” – Młody West – „Up”

Nie mogło zabraknąć ulubionego syropu drillowców (a bardziej zaczynu do fioletowego płynu). Lek wspomniany przez Westa nie jest dostępny w polskich aptekach. Zawiera on kodeinę, która jako opioid, jest silnie uzależniająca. Docelowo jednak Makatussin to krople na kaszel łagodzące podrażenienia gardła.

Kukon – „Adderall

A ten numer biłgorajskiego rapera to jeden z najbardziej znanych leków na ADHD. Stworzony jest z 4 różnych soli amfetaminy, które mają stymulować ośrodkowy układ nerwowy. Czy jest stosowany zgodnie z zaleceniami? Nie wiem, ale się domyślam.

Albo kocham ją, albo bym Prozac wziął” – Jan-rapowanie w „Branoc”

Ah te baby, same problemy z nimi. Chociaż Janek jest z Krakowa, nie ma tutaj na myśli znanego na całą Polskę klubu, a antydepresant. Zwiększa on stężenie serotoniny w układzie nerwowym. Parę lat temu został jednak wycofany z aptek.

Gdzie moja pregabalina?” – Chivas w „5 milionów influencerek”

Pod tą nazwą kryje się lek o działaniu przeciwpadaczkowym, ale skrywa też pewne tajemnice. Stosuje się go również w leczeniu bólu neuropatycznego i przy zaburzeniach lękowych u dorosłych. Patrząc na twórczość Chivasa, moge strzelać że korzysta z niego w kontekście ostatniego z wymienionych, ale mogę się mylić. W każdym razie – zdrówka Krystian!

Nie wiem, co słychać w liceach, u mnie teraz Elicea” – Szpaku w „Byłem młody” // „Venlectine pod pigułkę” // „Afobam pod tatara” – Szpaku w „Potwór”

Ależ tu mamy hattrick proszę Państwa! Niestety szef nieistniejącego już GUGU lekko mówiąc – w życiu nie miał lekko. Każdy słuchacz zna niejedną przykrą historię, a że Mateusz ma dopiero 30 lat – potrzebował pomocy farmakologicznej. Zatem wszystkie trzy leki wymienione powyżej to antydepresanty. Co ciekawe, pierwsze dwa należą do wcześniej wspomnianej przeze mnie grupy czyli NDRI. Ostatni zaś stosowany jest przy krótkotrwałym leczeniu zaburzeń lękowych.

Puszczają nam te oczka jak Maxiluten” – VBS w „Nad rozlanym Danielsem”

Ależ gra słów panie Wiktorze – mnie rozbawiła. A dlaczego? Bo wspomniany suplement jest bogaty w luteinę, która wspomaga jakość widzenia. Fun fact – hormon ten to inaczej „progesteron” czyli, znany wszystkim po rozszerzeniu z biologii, hormon odpowiedzialny za rozwój płodu w trakcie ciąży.

Potem zarzucam grocha, a ty znów zarzucisz Prostanol” – Kaz Bałagane w „Ogony”

Rozpoczęliśmy od Bedogie, skończymy na Bedogie. Tym razem to podmiot liryczny w postaci mężczyzny sięgnie po tabletki, a dokładnie po suplement pomagający przy przeroście prostaty i przewlekłym zapaleniu gruczołu krokowego. Tutaj też wkradła się mała dezinformacja – prawidłowa nazwa to Prostamol. Tak się kończy za długie siedzenie na zimnie, Mili Państwo.

PS. Tekst powstał pod okiem technika farmacji i w pierwszym terminie zdał legit check ;).


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Cypryjski B-boy pokazał mi ich hip-hop – sonda dookoła świata

Cypryjski odpowiednik Rów Babicze i lokalny Eminem.

Opublikowany

 

abnormals
Grupa Abnormals

Skumajcie taką sytuację – jesteście sobie na wakacjach w bardzo hip-hopowym składzie. Jest jakieś miliard stopni, więc zachodzicie do polecanej przez lokalsów lodziarni, a na jej tyłach rozgrywają się… międzynarodowe zawody w breakdance. Gdzie zatem lepiej znaleźć respondentów do mojej sondy niż tam? Zapraszam do sprawdzenia rapu rodem ze słonecznego Cypru!

Zacznijmy od tego, że pierwsi ludzie, do których podbiłam, byli Polakami. Świat jest mały co? Później przekierowali mnie do DJa, a ten do ziomka prowadzącego cały event i mojego późniejszego wsparcia merytorycznego – D-Pranka. Jak się okazało, kolega odwiedził kiedyś nasz kraj i jego reakcją na nasze pochodzenie był wesoły okrzyk „Książęce Łagodne!”. Ale wracając do samej muzy – patrząc na to, że cały Cypr ma mniej mieszkańców niż Warszawa, popyt na raperów nie należy do największych. W całej kulturze mnóstwo jest napływów greckich, również w tej materii. Jednak mając takiego eksperta obok, udało mi się zebrać paru reprezentantów tej wyspy.

Najpopularniejszy cypryjski raper

Jako najbardziej znanego rapera mój rozmówca podał Julio Κομπολόι, dodając przy nim adnotacje, że jest to twórca bardzo zaangażowany politycznie. Jednak jeśli macie przed oczami kogoś pokroju Taco Hemingwaya czy Maty, wyprzedającego stadiony i lotniska, to muszę Was tutaj zaszokować. Najpopularniejszy cypryjski raper posiada 7 tysięcy subskrybentów na Youtube i lekko ponad 1200 miesięcznych słuchaczy na Spotify. Nawet nasze rodzime podziemie kręci większe liczby. Wracając jednak do samego artysty – mimo, że angielski jest jednym z języków urzędowych, raper wybrał nawijkę po grecku. Nie powiem Wam zatem, o czym nawija, ale brzmi to tak:

Chce zostać cypryjskim Eminemem

Kolejni zawodnicy to duet ΑΓΡΑΦΟΣ ΒΙΒΛΟΣ & CHOPO. Pierwszy hieroglif w wolnym tłumaczeniu oznacza „niezapisaną Biblię”. A Chopo to Chopo, kropka. Panowie wybierają bardziej klasyczne beaty, a jeden z nich stara się o miano cypryjskiego Eminema, wrzucając liczne przyspieszenia. Ich najbardziej znany numer ma niecałe 60 tysięcy wyświetleń i sami osądźcie czy zasługuje na więcej.

Do pobujania głową

A czymże byłoby środowisko hip-hopowe bez kolesiostwa? I tak zatem poleciały propsy dla ziomka mojego tancerza – Κρυπτογράφος (nawet nie próbuję tego przeczytać). Dostałam też komentarz, że często jego numery puszczane są w trakcie zawodów tanecznych – i nie powiem, głowa się buja.

Abnormals, czyli taki polski Rów Babicze

Wisienką na baklavie i zamykającą ten artykuł grupą będzie Abnormals, którzy śmiało mogą zostać nazwani cypryjskim odpowiednikiem Rów Babicze. Po samym klipie widać, że panowie nie należą do sztywniaków i bliżej im do nagrywania bekowych numerów niż takich zmieniających żywot. Trio miało swój peak w 2018 roku, a od czterech lat niestety nie są już aktywni. Ale dzięki nim możecie zobaczyć, jak wygląda lato na wyspie. (Jestem fanką sceny napadu, gdy to nabojami w pistoletach jest tutejszy alkohol czyli Zivanija).


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: