Felieton
ROZKMINA: Necro cz.1

Necro – jeden z najbardziej znanych oraz wywołujących największe ilości kontrowersji raper tworzący death rap, mocniejszą, poważniejszą odmianę nurtu horrorcore traktującego o morderstwach, przemocy, zboczeniach oraz wszelkich formach patologii. Część jego twórczości jest pod wieloma względami wyjątkowa i niewątpliwie zasługuje na bliższe przyjrzenie się jej.
Pierwszy album Necro – ”I Need Drugs” (2000) – promowany był singlem o tym samym tytule. Raper wypowiadał się w niej z perspektywy człowieka krańcowo uzależnionego od narkotyków, mówiąc m. in. o poczuciu głodu, zażywaniu dragów, próbach zerwania z nałogiem, relacjach z dilerami. Spokojna muzyka i delikatny styl nawijania rapera w połączeniu z barwnie opisującym wyniszczający nałóg tekstem tworzą niezwykłą, przejmująca mieszankę. Co ciekawe, utwór stanowi jawną parodię piosenki LL Cool J’a pt. ”I Need Love”, w której opowiada on o swej próbie stworzenia trwałej więzi z kobietą. Zrealizowany do ”I Need Drugs” niskobudżetowy, szokujący teledysk pokazuje m. in. wujka rapera w trakcie zażywania heroiny i palenia cracku.
Jednym z najciekawszych tematycznie utworów rapera jest niesamowicie nastrojowy ”Dead Body Disposal”, w którym nawija udziela on szczegółowych rad na temat tego, jak pozbyć się ciała zamordowanej przez siebie osoby. W pierwszej zwrotce sugeruje wrzucenie zwłok do wanny i spuszczenie z nich krwi, a potem poćwiartowanie na kawałki, z uwzględnieniem rozebrania się wcześniej do naga, żeby nie pobrudzić się. Po rozczłonkowaniu go zaleca zaś umieszczenie kilku jego części w osobnych, foliowych workach na śmieci i pozbycie się ich w wielu osobnych rejonach. ”Nikt nie zauważy, jakiś dupek zabierze śmieci/Kto mógłby wiedzieć, że to ścierwo?/Nawet jeśli byłby przeczulony, worek jest czarny i żadna wścibska kurwa nie będzie go otwierać/Bo nie miałoby to dl niej sensu” – nawija Necro. W drugiej zwrotce opowiada o tym, co powinny wiedzieć się na samym wstępie na temat rozkładu ciała oraz zacierania śladów: ”Ciała zaczynają śmierdzieć w godzinę śmierci/I jeśli jest ciepło na zewnątrz to kwaśny odór z ciała ulatnia się jeszcze szybciej/Więc pomyśl o poszczególnych działaniach/Podejmiesz je podczas zabijania i będziesz gotowym do rozważenia najlepszych”. Trzecia zwrotka również zawiera rady rzeczywiście mogące znaleźć zastosowanie w tuszowaniu zbrodni – raper poleca w niej takie alternatywne rozwiązania, jak chociażby zakopanie zwłok albo obciążenie ich i wrzucenie do wodnej otchłani. Cała piosenka stanowi jeden wielki materiał instruktażowy dla przyszłych morderców, i silnie działa na wyobraźnie.
W ”You Did It” Necro rozważa rozmaite metody popełnienia samobójstwa – od powieszenia, przez m. in. utopienie, postrzał, skok pod pociąg, aż po zażycie trucizny. Przezornie przestrzega słuchacza o ostrożności, uprzedzając go o losie, który czeka go, jeśli przeżyje: ”Samobójstwo zostało zainicjowane, nie żyjesz, tak jak tego chciałeś/Ale jeśli przeżyjesz, będziesz obłąkany/Odesłany do jakiegoś kosztownego miejsca/Gdzie będą przetrzymywać Cię unieruchomionego za pomocą narkotyków/Przywiązanego do łóżka w miejscu pełnym psychotyków/Zamknięty w pokoju ze ścianami obitymi gumą, niezdolny do rozbicia sobie czaszki/Albo powieszenia się na kablu”. Utwór jest rewelacyjnie rozpisany, zawiera w swojej warstwie tekstowej wyjątkowo wymyślne układy rymów, tworzących spójną całość, zaś totalnie obłędny bit perfekcyjnie wprowadza słuchacza w nastrój emocjonalny ludzi znajdujących się w na tyle krytycznym punkcie swego życia, ze gotowi są dobrowolnie ze sobą skończyć. ”Znaleziony w samej bieliźnie, ze spluwą w dłoni/Zostawiasz list pożegnalny z nadzieją, że zrozumiemy” – podsumowuje sytuację samobójców raper, dodając: ”Jeśli masz problem, samobójstwo je rozwiąże”. Na koniec piosenki wpleciono ścieżkę audio z mającej miejsce 22 stycznia 1987 roku konferencji prasowej Roberta Budd Dwyer’a, skarbnika stanowego Pensylwanii, który pomówiony o wzięcie olbrzymiej łapówki, popełnił spektakularne samobójstwo na oczach dziennikarzy, wkładając sobie do ust lufę rewolweru Magnum .357, i pociągając za spust. Zabieg taki nadaje utworowi szczególnie wymownego, złowieszczego charakteru.
W utworze ”White Slavery” nagranym wraz z Ill Bill’em, promującym mixtape Necro pt. ”Brutality part 1” raper podejmuje temat handlu kobietami, porywanymi często w biały dzień z ulic i sprzedawanymi do domów publicznych poza swoim krajem ojczystym, gdzie zmuszone są prostytuować się. ”Zniewalam kobietę z Ukrainy, nie rozumie angielskiego/Ale rozumie ból, to język boleści” – nawija wczuwając się w rolę handlarza żywym towarem. Do piosenki Zrealizowano pozbawiony większej cenzury, obsceniczny teledysk przepełniony pornograficznymi scenami sadystycznego seksu. Utwór doczekał się znacznie bardziej szokującej kontynuacji w postaci piosenki ”Human Traffic King” zamieszczonej na solowym albumie Necro pt. ”Die!”. Jej podkład muzyczny dużo lepiej podkreśla wstrząsającą atmosferę zawartej w jej tekście opowieści o dramacie porywanych kobiet dzięki kołysankowym kobiecym chórkom. Necro powiadamia kobietę o jej nieszczęśliwym położeniu: ”Spalimy Twoje dowody tożsamości, żadnych śladów powiązań rodzinnych/Nikt nawet nie wie, w jakie miejsce zostałaś odesłana, jesteś anonimowa/Z ulic Czeskiej Republiki zostaniesz zaangażowana w film ostatniego tchnienia”, dalej dodając: ”Witam w mojej rezydencji, nazywam ją domem dziwek z przymusu/Skaczesz jak mysz w pułapce, nie mogąc się wydostać/Zostałaś złapana, zostałaś sprzedana, jesteś towarem importowanym/Twoja egzystencja jest bez znaczenia, nikt nie zgłosi twego zaginięcia”.
W tekście piosenki nie zabrakło również znajomych akcentów – Necro rapuje bowiem na początku utworu: ”he smells like shit, you puke on dick you suka, blyad”. ”Suka” oraz ”bladź” to słowa, których nauczył się przebywając na Ukrainie, i jak powiedział w jednym z wywiadów, bardzo przypadły mu do gustu. W przypadku rzeczonego utworu również zrealizowano teledysk, tym razem jeszcze silniej pokazując prawdopodobne realia, z jakimi muszą sobie dawać radę uprowadzone kobiety. Drastyczne sceny stosowania wobec nich zarówno psychicznej i fizycznej przemocy, przewijają się w klipie non stop, przytłaczając widza współczuciem o ich los. Panie wynajęte do wcielenia się w takie właśnie role (swoją drogą urodziwe) wywiązały się ze swojej powinności imponująco dobrze – widać na ich twarzach oraz w ich oczach zmęczenie i smutek, zaś Necro oraz spółka bawili się podczas kręcenia klipu na tyle wyraźnie dobrze, że sprawia on podejrzane wrażenie zbyt sugestywnego, by mógł być tylko wyreżyserowanych spektaklem gwałtów oraz przemocy.
W ”Human Consumption” raper nawija o wielu obliczach kanibalizmu, między innymi zupach z abortowanych, ludzkich płodów sprzedawanych w chińskich knajpach oraz wspomina zbrodniczą działalnosć Alberta Fisha – Amerykańskiego seryjnego mordercy, kanibala, i pedofila w jednym. ”To legalne w niemczech” – rapuje, wspominajac zapewne głośną sprawę niemieckiego kanibala Armina Meiwesa, który zamieścił w internecie ogłoszenie informujące o tym, że poszukuje kogoś, kto pozwoli mu się zabić i zjeść. Na anons odpowiedział Bernd Jürgen Armando Brandes, 43 letni inżynier. Panowie umówili się na spotkanie, a potem Armin za zgodą gościa zabił go filmując całe zajście, i poćwiartował, delektując się jego mięsem przez kilka miesiecy. Gdy sprawa wyszła na jaw w 2004 roku, sąd krajowy pierwszej instancji skazał mordercę na śmieszną karę 8 i pół roku więzienia, ponieważ wzięto pod uwagę doboroolne poddanie się zamordowaniu Bernda. Dopiero na wskutek apelcjai prokuratury w 2005 roku wyrok zamieniono na dożywocie.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
„Sentino przejął majówkę”. Kupionymi wyświetleniami czy botami od komentarzy? – felieton
Scamerski duet postanowił wypromować nowy numer i merch.

Sentino przeżywa drugą młodość, przejmuje majówkę w Polsce – informują rapowe media. Tymczasem to kolejny scam spod szyldu Sentino x Trueman i jego brzydka promocja.
Konflikt Sentino z Truemanem sprzed kilku tygodni był prawdopodobnie tylko sprytnym planem marketingowym dla kilku nagłówków. Chociaż wiemy, jaki jest Sebastian, to przemycanie przez Truemana co chwila informacji o „Casablance”, kiedy są pokłóceni od samego początku źle pachniało. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a duet rusza z grubą promocją: nowego numeru, płyty i merchu! W tak krótkim czasie udało się to wszystko zorganizować czy może było to przygotowane już wcześniej? Teraz śmierdzi już tak, jakby w domu zaparkowała ci śmieciarka, a to dalej nie wszystko.
Większość ostatnich numerów Sentino po miesiącu od publikacji ma ok. 150 tys. wyświetleń na Youtube. Nagle pojawia się kawałek „Casablanca”, który otwiera promocję płyty „King Sento 2” i merchu z koszulkami. Po dwóch dniach ma prawie pół miliona odsłon. Dziwne, ale wystarczy spojrzeć do komentarzy, żeby poznać prawdę o tej promocji.

Numer od samego początku jest pompowany przez boty, które piszą także pod nim komentarze dla zwiększenia zasięgu poprzez interakcje. Nie są to tzw. wpisy premium pochodzące z Polski, bo te są kilka razy droższe od tych „turecko-azjatyckich”. To losowe komentarze po angielsku, które co kilka minut pojawiają się masowo pod klipem. Najczęściej powtarzające się to:
- „You just earned a new subscriber”
- „I can t stop smiling watching this”

Sentino jak Skolim?
Idziemy dalej. Za produkcje nowego numeru Sentino odpowiada Crackhouse. Bardzo bliscy współpracownicy Skolima, któremu Young Multi zarzucił niedawno, że kupił sobie karierę milionowymi wyświetleniami pod klipami. Dorzucamy do tego Truemana jako menagera i mamy scamerską drużynę marzeń.

Mimo tego, że nowy numer Sebastiana śmierdzi jak zgniłe jaja, laurka w zaprzyjaźnionych mediach musi się zgadzać:


Przy okazji polecam tekst na temat działalności Sentino i Truemana: Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy.

Warszawa, miasto, gdzie to nie hajs był problemem, tylko do której dziwki pojechać na noc. Gdzie nowe perspektywy, przybierając kształt rysunkowych gwiazdek na nocnym niebie, wlewały się falami światła do naszych spojówek.
Było głośne, niespokojne, niebezpieczne, i choć w tamtym momencie wydawało się nam domem, było właściwie miejscem, by oddychać. Oddychać, ale nie tak zwyczajnie… Oddychać smogiem pełnym konopnego dymu i wydychać rap wypełniony marzeniami o luksusie
Pustelnik, poszukujący spokoju, mógłby go tu odnaleźć jedynie pośród gwaru, wśród szumu dostrzegając linie wewnętrznej ciszy oplatającej jego skronie jak bluszcz… Czemu wcześniej nie dostrzegłeś jej zasięgu? Spoglądał w dal!

A jego oczy? Jakby z bólu utkane, jakby z opalu wykute, wykształcone, by móc wyczuć to, co ukryte, jak opuszki niematerialnych palców, delikatnie muskające kształty pokoju, w którym leżała nago…
Ta, była idealna. Zawsze wolał drogie swemu sercu przyjaciółki od tanich dziwek z Mokotowa i proste towarzystwo złodziei z Woli, od lewackiej młodzieży w kolorowych strojach, towarzystwo starych gangsterów — zawsze uważał, że w pewnym sensie to zagrożenie, ale byli też tacy, których szanował. Na ogół trzeba się ich wystrzegać…
Naprawdę… Okradną was, zabiją, zniszczą wam życie — możecie być pewni. No chyba że macie jakieś w sobie to coś… Takie coś specjalnego, co oni też mają, ale nie wszyscy, którzy to mają, muszą być jak oni… Oni to nie my… My to nie oni…
– Kim oni są? – krzyczy policjant przesłuchujący Mahatmę. A ten tylko, uśmiechając się delikatnie, mówi tonem ledwie głośniejszym od szeptu:
– A kim są „Oni”?

Kondukt pogrzebowy, niczym strumień łez, niosąc z prądem kilkadziesiąt pękniętych serc, wlewał się przez bramę cmentarza.
Większa część osób wyszła zaraz po ceremonii — my jednak zostaliśmy.
Żadne z nas nie mogło się pogodzić, że postanowił odejść.
Zostawił po sobie pustkę, którą jak dziura w płucach do dziś dławi czasem mój oddech.
Żaden opis nie jest w stanie wyrazić cierpienia na obliczu jego matki, gdy zamykano trumnę
Ani wyrazu spojrzenia starego bandziora, gdy zrozumiał, że widzi go ostatni raz…
Dzwony zaczęły uderzać miarowo, a wiatr wybrzmiewał smutną pieśń…
Stary grabarz patrzał bez wyrazu na górę ziemi, którą trzeba było przysypać trumnę…
Za kilka dni postawią tam pomnik… Taki z prawdziwego zdarzenia…
Ale dziś wbili krzyż i położyli na nim kwiaty, by osłonić nagi kurchanik przed wzrokiem przechodniów.
Pomyślałem sobie, że chyba nawet kamieniarz nie przewidział takiego obrotu spraw…
Utwór i krótkie wyjaśnienie:
– Utwór dedykuje moim zmarłym przyjaciołom. Chciałem jeszcze raz zobaczyć was takich jak kiedyś, chciałem by wasze imiona nie poszły w zapomnienie, chciałem by to, że tak młodo odeszliście stało się lekcją dla moich słuchaczy. Lekcją, by cenić życie, a w nim to, co najważniejsze, czyli miłość i przyjaźń… Rest in Peace Bracia [*]… – komentuje GSP, publikując utwór „Wars-Sawa”.
Felieton
Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?
„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.
Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi
Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.
Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi
Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:
- Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
- Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
- Najlepiej brzmi wyciszone.
- Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
- Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
- nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
- Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.
Propsów jest niewiele
Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:
- Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
- Tede xYL jest Moc. banger. banger.
- Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
- Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.
Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków
Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.
Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.


Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Kryzys wieku średniego?
Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.
Zabawa formą
A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.
Najwyżej będzie stójka lub parter
Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.
Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



-
News2 dni temu
Współpracownik DJ Hazela ujawnia: strzelił sobie w głowę
-
News4 dni temu
DJ Hazel nie żyje – legendarny polski artysta
-
News4 dni temu
Sushi z Krakowa promuje się na śmierci Joki. Skandaliczna reklama
-
News5 dni temu
Open’er wraca do TVP po 15 latach
-
News2 dni temu
Zmarł młody polski raper – informuje SBM Label
-
News19 godzin temu
Peja, Kali, WSZ, Rahim na pogrzebie śp. brata Joki
-
News4 dni temu
Sentino ujawnił swoje zarobki z muzyki
-
News4 dni temu
Ten Typ Mes ma żal do Białasa i innych raperów, bo rehabilitują hip-hopolo