Sprawdź nas też tutaj

News

Quebonafide kończy z rapem na zawsze. „Nie wrócę”

Fanom trudno w to uwierzyć.

Opublikowany

 

quebonafide

Quebonafide przekonuje, że to jego ostatnie koncerty. Nie wróci do rapu i kończy z działalnością muzyczną.

Wiele osób nie dowierza, że 33-letni raper z Ciechanowa naprawdę zakończy na zawsze karierę. Dopytywany przez Krzysztofa Stanowskiego, czy zaraz nie pojawi się pod nową ksywką, albo zmieni zdanie i wróci do muzyki, Kuba zdecydowanie podkreśla:

– Kończę z muzyką, kończę z rapowaniem i nie planuję żadnych ruchów muzycznych. Nie pojawię się już – zapowiada.

Poniżej wideo:

@glamrap Kuba kończy z rapem i działalnością muzyczną – na zawsze. Nie jest to żadna gra tylko definitywny koniec – podkreśla. #quebonafide ♬ oryginalny dźwięk – GlamRap.pl – GlamRap.pl

Co doprowadziło Quebonafdie do zakończenia kariery

Poniżej jego pełna wypowiedź:

  • Dzieje się płyta „Egzotyka”, którą wydaję w 2017 r. Po tej płycie dodałem na Instagramie wpis, że robię sobie przerwę. Nie było to w żaden sposób podszyte jakimiś zdaniami, że to jest koniec działalności czy cokolwiek innego. Po prostu padło tam określenie, że robię sobie przerwę – rozpoczął opowieść Quebo, podkreślając, że choć po śmierci Maca Millera był przybity, to tamto wydarzenie nie miało wpływu na jego decyzję.
  • Przerwa była spowodowana tym, że dużo wtedy podróżowałem, chciałem złapać oddech, ktoś mi szepnął, żebym sobie odpoczął. W drugiej połowie tej przerwy zaczęliśmy robić Taconafide, które wyszło w 2018 r. Wyszły trzy single, skończyła się ta płyta, etap się zamknął. Do tego momentu nie pada nic o żadnym końcu. Kończę tę płytę i w mojej głowie pojawiła się myśl, że faktycznie doszedłem do takiego momentu, w którym trudno mi sobie wyobrazić, żeby poczuć jeszcze jakąś satysfakcję związaną z robieniem muzyki, ale w głowie nie byłem jeszcze deklaratywny – kontynuował raper.
  • Miałem problem z pisaniem jakichś rzeczy, wykrwawiałem się, jak próbowałem cokolwiek zrobić. Nie miałem jakiegoś specjalnego pomysłu na koncepty. Generalnie wydawało mi się to wszystko strasznie nudne i w głowie miałem rozterki, że nie mam z tego frajdy, a nie chcę stać się jakimś narzekaczem. Miałem takie coś: złożę broń i dam sobie spokój. Nigdzie tego nie mówiłem tylko po prostu na jakiś czas dałem sobie spokój. Minęły niespełna dwa lata, zacząłem robić tę płytę, w którą byłem bardzo zaangażowany. Włożyłem w to bardzo dużo pracy. Pełniłem wtedy wiele funkcji w ramach tego materiału. To jest płyta, z której jestem bardzo zadowolony.
  • Wypuszczając ten projekt, miałem w głowie takie coś: dobra, tym razem już nie odpuszczę i muszę to skontrować tak, że nie będę pompował żadnej bańki, nie będę robił żadnych oczekiwań. Chciałem przebić baloni oczekiwań, skontrować to, wypuścić kilka teledysków, najlepiej z zagranicznymi raperami, bo to było wtedy moją ambicją. Później się z niej wyleczyłem, ale miałem takie coś, że robiłem te numery. Pojechaliśmy zrobić pierwszy teledysk do „Teen Kasi”. Następny teledysk to było „Matcha Latte” z Mickiem Jenkinsem. Później wyszedł „Benz Dealer” z Tommym Cashem. W tym czasie zrobiłem sporo kawałków z różnymi zagranicznymi twórcami, z wieloma, których bardzo ceniłem. Byłem wtedy bardzo niezadowolony z siebie. Uważam, że te trzy utwory nie spotkały się z taką aprobatą, z jaką zazwyczaj spotykały się moje kawałki. Jako osoba uzależniona od tego, że mamy piramidkę i te schodki idą do góry, pomyślałem, że może to, czego ja chcę teraz i to, czego chcą odbiorcy, trochę się rozjeżdża, że może to nie ma sensu – mówił dalej Quebo, przyznając, że może brzmieć trochę jak koniunkturalista, który obraża się na to, że nie idzie mu tak, jak by chciał. – Nie do końca tak było, a może było. Z perspektywy czasu wiem, gdzie w tych kawałkach leżały błędy.
  • Radość z robienia muzyki spadała. Jeździłem po Europie, brałem bity, cały czas byłem niezadowolony i miałem tak: dobra, nie będę się już z tym męczył. Po co mam to robić? Po co mam próbować nabierać kogoś, że wypuszczam utwory, z których jestem zadowolony, skoro tak nie jest. Doszło do tego, że mając zgromadzonych bardzo dużo utworów, stwierdziłem, że po co mam to trzymać? Skoro ludzie chcieli, to wypuściłem jeszcze jakieś niedokończone kawałki z dyktafonu, część jakichś starych kawałków, gdzie była wycięta moja zwrotka. Uznałem, że pozbawię się tego perfekcjonizmu, nie będę się na to napinał. Niech ludzi sobie to usłyszą. Mam jeszcze jakieś utwory, które ostatnio wygrzebałem, z projektów, które miały się wydarzyć, ale się nie wydarzą, gdzie miałem jakiś refren, gdzie coś tam było nagrane X lat temu. Zgadałem się z moimi kolegami, których twórczość też lubię i zgadaliśmy się: weźmy to na warsztat, ja po prostu dam ci to, zróbmy z tym coś fajnego. Mam np. utwór z Kazem Bałagane, mam jeszcze coś tam innego. Niektóre utwory oddałem komuś, niektóre napisałem komuś, trochę je przepisując itd. W tamtym czasie byłem już pogodzony, że wysypuję się ze wszystkiego, nie mam już nic w notatkach. Nie mam już głowy, która 24h myśli o tym, żeby coś rymować.
  • Wyleczyłem się z tego i po „ROMANTIC PSYCHO”, powiedzmy, że jesteśmy już w 2022 r., w okolicach tej trasy, chwilę przed nią, miałem takie coś, że nie będę się już oszukiwał, pójdę w inną stronę i postaram się zrealizować w jakiejś innej dyscyplinie. Z ogromną ochotą zagrałem jeszcze tę trasę. Zmotywowała mnie produkcja. To była moja największa trasa, produkcyjnie miało to rozmach i czułem, że chcę to zrobić. Chwilę przed tym wypuściłem utwór, który faktycznie określiłem jako mój ostatni utwór rapowy, czyli „Refren trochę jak Lana Del Rey”. To faktycznie miał być mój ostatni utwór rapowy. Przyznaję się, złamałem to słowo w przypadku „Futuramy”, którą napisałem od nowa. Nie miałem wyjścia, bo bardzo chciałem skumulować zainteresowanie wokół tego ostatniego koncertu, który w przypadku tamtej trasy obiecałem ludziom jako ten ostatni slot. Niestety niefortunnie dzieliły je trzy lata, ale czasami rzeczy wymagają większej ilości czasu. Niefortunne było to, że ciągle było zapowiadanie i przekładanie. Ten koncert był przekładany przez jakieś dwa lata i wydaje mi się, że to wygenerowało takie zainteresowanie.
  • Zagraliśmy tę trasę i w mojej głowie było takie wrażenie, że to jest ostatnia trasa, której przysługuje jeszcze ten jeden koncert jako Quebonafide. I zamykam to. Przy okazji trasy z Kizo złamałem to. Przyznaję, że miałem tam takie założenie trochę jak Robin Hood, czynnik był merkantylny – jadę, gram, cashuję postać Jakuba, bo skoro i tak miałem nic już nie robić i przerzucam się cały na inną dyscyplinę, to zawijam to wszystko. Nikogo to już nie zaboli. Jako Quebonafide odrzuciłem masę rzeczy, stwierdziłem, że trudno, ludzie się teraz trochę zdenerwują, ale wezmę tego Jakuba, zrobię parę rzeczy, skazuję za to trochę kwitu, spożytkuję go w czymś, co również dam ludziom. Zrobiłem to. To nie było dobrze zakomunikowane, więc słusznie dostałem lincz, że ile razy to zakończenie kariery. To był trochę cyniczny zabieg z mojej strony.
  • Pozbyłem się wszystkich moich rzeczy muzycznych. Pozbyłem się katalogu, który wypożyczyłem, wytwórni, którą wcześniej zaniedbałem. To była moja kolejna motywacja, że zwijamy się z tego. Na koncertach ludzie dowiedzą się, jaki jest główny powód tego, że zwijam się z muzyki. Nie będziemy tego jeszcze spoilerować.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

News

Ekipa Bedoesa 2115 tylko z dwóch płyt osiągnęła przychód ponad 10 mln zł

Wielki sukces rodziny 2115.

Opublikowany

 

Przez

2115 bedoes

Dwa krążki z obozu 2115 osiągnęły w tym tygodniu status diamentowych płyt. Żeby tego dokonać należy sprzedać muzykę na kwotę ponad 10 mln zł.

Diamentem pokrył się krążek Bedoesa „Kwiat Polskiej Młodzieży” oraz album White 2115 „Rockstar”. Każdy z krążków sprzedał się w 150 tys. nakładzie. W związku z tym, że od kilku lat ZPAV stosuje kryterium dochodowe w przypadku streamingu, wiemy, że żeby dostać diamentową płytę musi ona osiągnąć przychód 5 250 000 zł. Po podwojeniu tej sumy wychodzi nam kwota 10 500 000 zł.

Nie zapominajmy, że przychód to nie dochód (kwota na rękę). Od tej sumy należy odliczyć koszty produkcji albumu i podatki.

W przypadku Łajciora to pierwsza diamentowa płyta za album. Natomiast Borys ma już na koncie podobne wyróżnienie za krążek „Opowieści z Doliny Smoków”.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

21 Savage prawie jak Bedoes: wezwał Young Thuga i Gunnę do pogodzenia

„Ogarnijcie to gówno, przecież się kochacie”.

Opublikowany

 

21 savage gunna young thug

Podobnie jak przed laty Bedoes chciał pogodzić Young Multiego i Oliwkę Brazil słynnym wpisem „pogódźcie się, bo nie ma sensu żeby młodzi, utalentowani ludzie się kłócili” – tak teraz 21 Savage w identycznym tonie chce pogodzić Young Thuga i Gunnę.

21 Savage zwrócił się do obu raperów we wpisie na X:

– Ogarnijcie to gówno, przecież się kochacie. Dobrze wiedziałeś, że Gunna nie był żadnym gangsterem (…) Wiesz, że on nie chciał zostawić cię samego na pastwę losu. Pieprzyć ulice – nie dostaliśmy z niej nic poza traumą.

21 savage gunna young thug

Kilka dni wcześniej Savage w programie Perspektives with Bank tłumaczył, że jego zdaniem droga do zakończenia konfliktu istnieje, ale pierwszy krok powinien wykonać Gunna.

W obronie Gunny wielokrotnie wypowiadał się jego adwokat Steve Sadow. Prawnik stanowczo zaprzecza zarzutom o współpracę z prokuraturą.

– Gunna NIE współpracował i NIE zrobił ani NIE powiedział niczego, co mogłoby zaszkodzić sprawie Thuga”- napisał na X.

Sam Gunna również wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że nigdy nie składał zeznań, nie współpracował z organami ścigania, nie zgodził się zeznawać w sądzie ani nie miał być świadkiem w sprawie YSL RICO.

Mimo apeli i deklaracji o wzajemnym szacunku, Young Thug pozostaje nieugięty. W podcaście It’s Up There jasno odciął się od pomysłu pojednania.

– Nie będę w stanie patrzeć na ciebie tak samo, bez względu na wszystko. Możemy razem zarobić bilion dolarów. I tak nie będę w stanie spojrzeć na ciebie tak, jak patrzyłem przed tym, jak trafiliśmy do więzienia.

Young Thug na razie postawił mur na drodze do pojednania.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Fu był w rozsypce po śmierci Pona. Wiemy, skąd przyszło wsparcie

„To był jeden z najcięższych okresów w moim życiu”.

Opublikowany

 

fu pono

Fusznik to raper, który przez wiele lat znajdował się blisko Pona zarówno artystycznie, jak i towarzysko. Reprezentant ZIP Składu wyjawił, że przedwczesne odejście kompana okazało się jednym z najtrudniejszych doświadczeń w jego życiu.

Fu i Pono przecinali się na majku przez prawie 30 lat. Jeszcze dłużej trwała ich znajomość, która rozpoczęła się w drugiej połowie lat 90-tych, czego efektem były m.in. projekty na składance RRX i Volta, a chwilę później „Chleb powszedni”. Apogeum współpracy stanowił projekt Zipery, która z perspektywy czasu broni się chyba najlepiej w ich wspólnym dorobku artystycznym.

Ogromna ilość czasu, przez jaki raperzy wspólnie tworzyli, czy też razem spędzili, siłą rzeczy musiała się przełożyć na traumatyczną porcję przeżyć związanych z odejściem Pona. Szczerze przyznał to Fusznik, który przekazał fanom, jak wyglądał u niego ten bolesny okres. Fu wyjawił, że szczególną rolę odegrało dla niego wsparcie bliskich, a zwłaszcza żony i braci z ZIP Składu, którym podziękował za pomoc w dojściu do równowagi psychicznej.

– Psychika powoli się uspokaja… To był jeden z najcięższych okresów w moim życiu. Po śmierci Pona byłem w rozsypce, a moja rodzina musiała wiele ze mną znieść. Z całego serca dziękuję mojej żonie – była przy mnie w każdej chwili, nie odwróciła się ani na moment. Dziękuję całej mojej rodzinie za cierpliwość, wsparcie i miłość. Nie zawiodłem się na was. Dziękuję też ekipie ZIP – byliście ze mną, kiedy było najtrudniej. Kocham was wszystkich – napisał.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Ero JWP zrobił tag na okładkę płyty Polskiej Wersji. „Powrót do korzeni hip-hopu”

Jano i Hinol tłumaczą, że nie gonią za trendami.

Opublikowany

 

Przez

polska wersja
fot. materiały prasowe

Polska Wersja wraca z czwartą płytą „PW4EVER”. Jano i Hinol ujawnili genezę tytułu i okładki wydawnictwa, do której rękę przyłożył Ero JWP.

Front nadchodzącego albumu duetu możemy uznać za „klasyczny i mocno hip-hopowy” i jak się okazuje, taki był zamysł. Oto komentarz Polskiej Wersji:

– Oto okładka naszej nadchodzącej płyty zatytułowanej „PW4EVER”. Zarówno sam tytuł, jak i oprawa graficzna mają szczególne znaczenie – są nośnikiem idei i wartości, które od lat nam towarzyszą.

W pierwszej kolejności dziękujemy Ero JWP, autorowi tytułowego taga. Front okładki to powrót do korzeni hip-hopu – do jego pierwotnego języka, opartego na bezkompromisowości, szczerości i wierności źródłom, z których wszystko się wywodzi. Chcemy, żeby autentyczność towarzyszyła naszej muzyce na zawsze.

Ta okładka nie jest próbą gonienia za chwilową modą ani powielaniem zachodnich schematów, tak często spotykanych na polskiej scenie. Jest wyrazem sprzeciwu wobec ulotnych trendów i manifestem wierności temu, co nieprzemijające. Jej przekaz tkwi w prostocie, chcemy abyście to rozumieli.

Sam tytuł „PW4EVER” – poza oczywistym odniesieniem do liczby „4”, symbolizującej naszą czwartą płytę – jest afirmacją trwałości. To zapis przekonania, że pewne zasady nie podlegają negocjacjom ani korektom. Są stałe, niezmienne i definiują nas zarówno jako muzyków, jak i jako ludzi. Te zasady będą z nami na zawsze.

Chcieliśmy, abyście zamawiając naszą płytę i stawiając ją na półce, mieli poczucie obcowania z przedmiotem, który wymyka się procesowi starzenia. Zależało nam na tym, by była to rzecz odporna na upływ lat – napisał duet.

Kilka dni temu ukazał się pierwszy singiel Polskiej Wersji z nowej płyty „W kontakcie” oraz ruszył preorder krążka.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Żurom zdissowany przez anonimowych raperów. Kazik Kartel wyjdzie do tego dissu do walki

Raperzy zmierzą się na przyszłorocznej gali.

Opublikowany

 

Przez

żurom kazik diss

Nadchodzącą walka Żuroma z Kazikiem Kartelem została podkręcona o diss anonimowych raperów, którzy nie chcą ujawnić swojej tożsamości.

Kilka dni temu powstały social media nowego tworu „Diss Records”, w których promowany jest kawałek „Żurom diss” nagrany przez kilku raperów. Chociaż wygląda to wszystko trochę jakby było wspomagane AI, „nowa wytwórnia” podkreśla, że „wszystko zostało napisane własnoręcznie bez pomocy sztucznej inteligencji”.

Diss na Żuroma w swoich mediach promuje oczywiście jeden z największych wrogów twórcy akcji „Stop Pomówieniom” – Kazik Kartel, którego chcieliśmy podpytać, kto stoi za tym numerem, ale ten był bardzo tajemniczy.

– Oni się jeszcze nie ujawnili, ale będę wychodził do ich dissu do walki z Żuromem – mówi w rozmowie z GlamRap.pl.

Żuromski cały czas zaczepia swojego rywala na Instagramie, nazywając go „Głupim Kaziem” i zapowiada, że podczas dzisiejszego programu „Zadyma” pokaże coś specjalnego.

Kazik Kartel i Żurom staną naprzeciwko siebie 10 stycznia na gali Prime 15.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: