Felieton
KOMENTARZ KAABANA: „Fuck It”

Tak się dziwnie składa, że co zasiądę do kolejnego tekstu dla GR, to na scenie pojawia się nowy beef. Wiadomo, że konfrontacje to najciekawszy z możliwych tematów, więc kolejne parę słów ode mnie, tym razem o konflikcie na linii Doda – Fokus.
Wszystko zaczęło się od – nie oszukujmy się – szokującej informacji o planowanej kolaboracji Fokusa z… Dodą. Mimo negatywnego odzewu ze strony „środowiska” sam cieszyłem się z takiego pomysłu – promowanie rapu w mediach zawsze spoko. Jednak dla jasności najpierw ustalmy, czy aby Fokus nie jest ostatnią osobą, która na taką kolaborację powinna się decydować?
Szybki research po featuringach poprzedzających tę informację i mamy:
„Często zastanawiam się kto tego gówna
słucha , wyje ta dziewucha niech ją
ktoś wyrucha lub dobije choć.
Ona w sumie winna bogu ducha ,czuje
się czyjeś interesy kryjesz ,wyje sucza
nam do ucha brat. Nikt kogo znam tego
nie słucha coś we mnie wybucha ,gotuje
się krew rozwaliłbym łeb bo nikt kogo znam
nie ma tych ich płyt bo to wstyd posłuchaj nikt
bo to shit z RMF i Zet dalej. Zamknij pysk”
Czyli wypisz wymaluj diss na Dodę. Jak pisałem wyżej – kibicuję takim kolaboracjom, jednak Fokus jest serio ostatnią osobą, która powinna się za to brać. Tym bardziej śmieszą późniejsze tłumaczenia ex członka Paktofoniki:
„Uważam, że pomimo całej atmosfery skandalu, który ją otacza, a jej charakter jej w tym pomaga, nie powiem, jest twardą zawodniczką. Mając cztery lata mniej niż ja idzie przez polski szołbiznes jak burza, nie dając sobie pluć w twarz. Nikomu. Potrafi grać, ma kawał głosu, daje szalone koncerty, ma dużą wyobraźnię i abstrakcyjne pomysły. Wiem, że moja decyzja jest kontrowersyjna, ale ją podjąłem, bo lubię wyzwania muzyczne.”
Także póki Smokowi nikt nie zaoferuje to jest hejterem „wyzwań muzycznych”, ale jeżeli pojawi się okazja, to przecież ma jaja i nie będzie przepuszczał takiej okazji! Beka, zanotujmy tę hipokryzję.
Ostatecznie w wakacje 2011 został wypuszczony „singiel na lato” (tak podpisany jest utwór na YT) pt. „Fuck It”. Kawałek średnio udany, ale ścierwem bym tego nie nazwał, czyli ogólnie: „niech se będzie”.
Oczywiście przy okazji premiery Fokus zebrał porcję hejtów, po czym wydawało się, że wszystko rozejdzie się po kościach. Skądże znowu – ponad rok po premierze kawałka, przy okazji kinowych pokazów „Jesteś Bogiem” Dodzie nagle przypomniało się o utworze, więc postanowiono nakręcić do niego klip. Szczerze, to traktowałem to w kategoriach plotki, jednak o dziwo obrazek faktycznie został zrealizowany. Przy czym obie strony nie szczędziły sobie cukru typu „współpraca układa się fantastycznie” odmienianego przez wszystkie możliwe przypadki. W końcu ustalono datę premiery i dzień przed nią z pretensjami z dupy wyskoczył tradycyjnie nie kto inny, jak Fokus:
„Złe wiadomości. Jak się dowiedzieliśmy, pojawiły się problemy w związku z premierą “Fuck It”. Niestety Fokus postanowił wycofać się z projektu. Rzekomy powód – zbyt ostre sceny, ale w rzeczywistości powód jest nieznany, gdyż sam dobrowolnie w nich zagrał. Obecnie prowadzone są dyskusje z prawnikami. Jedno jest pewne – Doda nie pozwoli, by praca tylu osób poszła na marne. Jest jej bardzo przykro i pierwszy raz jest w takiej sytuacji, stąd przesuwany od 2 dni zegar.”
Jak zawsze z dupy powody, jak zawsze z dupy tłumaczenie, którego (poza wyjątkiem) nie będę już tutaj przetaczał. W skrócie: ex żona Fokusa zrobiła się zazdrosna o to, że jej ex mąż grał w ostrych scenach i postanowiła zablokować premierę klipu. Bo w pierdolenie:
„Powtarzam- nie chodzi o żadne ostre sceny, takimi tekstami nakręcają po prostu kolejną aferkę. Klip jest gówniany i mega amatorski. Nie ważne ile w niego zainwestowała, to jest DNO. Nuda, potworny montaż, ból i żal. Każdy kto ma minimalnie rozwinięty dobry gust by to zauważył.
No więc właśnie.. Klip kręci się kilka dni, wybór scen należał do Dody. Można bardzo, bardzooo odejść od scenariusza na etapie montażu.”
Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, ponieważ teledysk jest zrobiony naprawdę profesjonalnie. Wiemy, Fokus jest znany z tego, że lubi szukać dziury w całym, jak widać nauczył tego też swoją ex żonę. Ogólnie w „stanowiskach” Any mnóstwo jest pogardliwych tekstów typu „Dodzina”, „Królowa”, Pani Doda” itp. Uważam to za skrajnie żenujące, jeżeli sama pierdoli o profesjonalizmie, to może niech daruje sobie takie docinki w „oficjalnych” komunikatach? Polecam zresztą przeczytać całość tej polemiki tutaj. Każdy myślący od razu zauważy, jaka nieokiełzana zazdrość przemawia przez menager Fokusa.
Ostatecznie konflikt rozwiązał się równie szybko, jak się rozpoczął. Obie strony podały sobie rękę i teledysk wreszcie mógł trafić do sieci.
Jak widać video dupy nie urywa, ale jest zmontowane bardzo profesjonalnie. O samym kawałku wypowiadałem się już wyżej, więc nie będę się powtarzał. Po raz kolejny wydawało się, że to już koniec. Doda nawet w telewizji określiła całość mianem nieporozumienia i podkreśliła, że nie ma żadnego konfliktu z Fokusem. Szczerze, to w tym momencie byłem pewny, że to zamieszanie było zwykłą zagrywką marketingową, w końcu ostatnio o Dodzie jest znacznie ciszej, niż w czasach jej świetności. Wtedy bardzo mnie to zasmuciło, ponieważ po zebraniu wszystkiego do kupy nie prezentowało się to na tyle ciekawie, żeby pisać o tym oddzielny „komentarz”. I w tym momencie niczym manna z nieba spadła mi urażona dziewczynka, czyli Anna Alszer (wybaczcie długość cytatu, ale jest on tutaj niezbędny):
„Trzy dni temu wróciłam ze wspaniałych wakacji i nie zamierzałam już poświęcać aferze z klipem ani minuty więcej. W skrzynce mailowej zastałam jednak niespodziankę, której nie mogę i nie chcę pozostawiać bez komentarza. Uważam, że hipokryzję i głupotę należy upubliczniać.
Zaznaczam, że wypowiadam się we własnym imieniu, nie jest to żadne oświadczenie, piszę felieton, ja Anna Alszer i nikt poza mną. Pesel podać?”
Skoro pisze we własnym imieniu, to na chuj to w ogóle upublicznia? Kogo obchodzi zdanie byłej żony Fokusa? (Nie licząc bandy przydupasów na jego forum).
Komunikat od byłej żony Fokusa – przeczytaj tutaj
Ogólnie to po raz enty beka z Any, wystarczyło tylko rzucić okiem na datę „pozwu”: 9 listopada. Potem na datę premiery klipu: 11 listopada. Skoro wszystkie niesnaski zostały wyjaśnione, to na chuj jeszcze drążyć temat i odgrzewać kotlety SPRZED premiery teledysku? Menager Fokusa wykazała się (nie pierwszy zresztą raz) prawdziwą bystrością umysłu, gratuluję. Napisać tekst na ponad 4000 znaków na temat sprawy, która została zamknięta, geniusz. Oczywiście, Ana nie jest w ogóle zazdrosna i ma „własne wspaniałe życie”. Jak widać nie takie wspaniałe, skoro poświęciła kilkanaście minut na odpowiadanie na fikcyjne zarzuty.
Tak naprawdę to nie wiem z kogo jest tutaj największa beka: z Fokusa, bo na bank chciał więcej hajsu, z Dody, że dała się w to wciągnąć, czy raczej z Any, która pisze niemal opowiadania o tym, że nie jest zazdrosna? Z tych 3 propozycji wybieram bramkę nr 3, ponieważ menagerowi Fokusa Panamskie słońce ewidentnie nie służy.
Ciągu dalszego się nie spodziewam, a już na pewno nie na portalach społecznościowych.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?
„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.
Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi
Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.
Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi
Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:
- Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
- Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
- Najlepiej brzmi wyciszone.
- Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
- Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
- nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
- Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.
Propsów jest niewiele
Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:
- Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
- Tede xYL jest Moc. banger. banger.
- Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
- Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.
Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków
Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.
Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.


Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.
Kryzys wieku średniego?
Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.
Zabawa formą
A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.
Najwyżej będzie stójka lub parter
Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.
Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



Felieton
Zaginiona córka Magika. Kamka z „Rap Generation” to przyszłość sceny? – felieton
Uczestniczka programu zdobyła uznanie jurorów i widzów.

Za nami dwa pierwsze odcinki programu „Rap Generation”, po którym sporo emocji budzi Kamka – skromna raperka z klasycznym sznytem.
Kamka „zaginiona córka Magika”
Kamka wykonała w programie utwór „To nie GTA”. Spodobał się on Pezetowi, Malikowi i Leosi. Pierwsze recenzje występu Kamki wśród widzów są bardzo, ale to bardzo pozytywne – mówi się już wprost o nowej świeżości na scenie. Nie tylko komentatorzy hip-hopowi są pełni optymizmu, ale także słuchacze. Pod nagraniami z Kamką pojawiają się prawie same propsy:
- Lepszego flow nie słyszałem w polskim rapie od lat.
- Vibe jak Paktofonika.
- Zaginiona córka Magika.
- Malik jest w szoku, że można tak rymować.
- Leosia w końcu usłyszała prawdziwy damski rap.
- Rzadko mam ciary od muzy, dzięki młoda za emocje.
Czy Kamka to przyszłość sceny?
Pojawienie się newschoolu i nowej fali raperów zrewolucjonizowało scenę, ale nie spowodowało, że weterani tworzący klasyczny odłam zaczęli zdychać z głodu. Po kilku latach tryumfu młodej fali, dinozaury sceny zaczynają brać coraz głębszy oddech. Młodzi wracają do oldschoolu, co widać chociażby po ilości koncertów starych wyjadaczy. To też bardzo dobra wiadomość dla Kamki, która dała się poznać z klasycznej strony.
Najpopularniejsze raperki w kraju to twórcy newschoolowi, balansujący na granicy rapu i popu. Kamka jest ich przeciwieństwem i z automatu zdobyła przychylność sporej części odbiorców, którzy – powiedzmy sobie szczerze – nie przepadają za rapem Bambi, Young Leosię czy Oliwki Brazil. Dobrze poprowadzona Kamka może stać się jedną z głównych sił na polskiej scenie rapowej. To idealny czas na kobiecy trueschool – słuchacze o to zabiegają jak nigdy dotąd, rzygając cukierkowością i zbyt przesadną wulgarnością.
Kim jest Kamka
Kamka, czyli Kamila Podziewska to 20-latka pochodząca z Suwałk, która obecnie mieszka w Warszawie. Swoje numery publikuje od 1.5 roku, chociaż pierwsze teksty zaczęła pisać już w szkole podstawowej. W ostatnim czasie publikuje coraz więcej muzyki i nie boi się eksperymentować z różnymi gatunkami. Raperka może liczyć na wsparcie mamy, siostry, ojczyma i babci. Z tatą nie utrzymuje kontaktu.
Łączy rap z wojskiem
Kamila od lat interesuje się wojskowością. To studentka Akademii Sztuk Wojennych. Przez ostatnie dwa lata służy w Wojskach Obrony Terytorialnej: wyjeżdża na granice, poligony i ćwiczenia.
Felieton
Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton
„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.
Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.
Sprzedawca ebooków
Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.
I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.
Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”
Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.
„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”
„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Sentino – uwiarygadniacz
Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.
Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.
Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

-
News4 dni temu
KęKę kupił sobie Porsche. To z okazji ważnej rocznicy
-
News4 dni temu
Sentino jest w USA i zaangażował się w pomoc dla Bonusa BGC
-
News4 dni temu
Żabson opowiedział, jak stracił 350 tys. zł
-
News1 dzień temu
Ten Typ Mes wskazał raperów, którzy najwięcej go nauczyli
-
News3 dni temu
Sentino i Trueman znów pokłóceni. „Oki ci nawet ręki nie podał”
-
teledysk3 dni temu
Young Leosia u Tedego. „Znowu mi powiesz, że Tede się sprzedał”
-
News1 dzień temu
Sokół musi się mierzyć z krytyką za promowanie hazardu
-
News3 dni temu
Słoń do fanów: „Kałowe złogi”. Raper wypuszcza płytę 13. w piątek