Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Dookoła miliard nut a my dalej słuchamy polskiego rapu |FELIETON

Opublikowany

 

W pierwszym kawałku swojego najnowszego krążka radomski raper Kękę z kalkulatorem w ręku podlicza liczbę utworów muzycznych, które mogły do tej pory powstać na świecie. Wychodzimy mu, że jest ich około miliarda. Przynajmniej część z nich to absolutne dzieła sztuki, a mniej więcej połowa to muzyka znacznie wyższych lotów niż numery tworzone przez „typa z Radomia”. A jednak coś sprawia, że na głośnikach w kółko i w kółko leci właśnie on, a także jemu podobni, niespecjalnie uzdolnieni raperzy z kraju nad Wisłą.

W ogóle strasznie mi się ten numer spodobał. I strasznie fajnie, że wyszedł właśnie spod pióra Kękę. „A ty jednak słuchasz typa z Radomia, co nie gra, ani nie śpiewa, coś tam umie rapować”– nawija były reprezentant Prosto. I trafia w absolutne sedno. Bo to nie żadna naciągana skromność, a czysta, stuprocentowa prawda. Kękę nie jest i nigdy nie będzie wielkim, wróć- świetnym, wróć- więcej niż dobrym raperem. Może i na polskie warunki daje radę, ale jeśli ktoś chciałby jego warsztat porównać chociażby do kolegów po fachu zza oceanu, to…no chyba rozumiecie.

 

Ale jest też Kękę bardzo reprezentatywny dla naszej sceny. Ot taki gość, który coś tam umie rapować, dostał wielką szansę i potrafił ją wykorzystać. Jasne, za jego sukcesem stoi też w miarę oryginalny styl nawijki, niemała charyzma i tęga głowa do pisania tekstów (wspomniany numer pod tytułem „Cud” jest tego najlepszym przykładem). Jednak w dużej mierze wejście na rapowy piedestał i bycie na szczycie listy OLIS radomski raper zawdzięcza własnemu wizerunkowi, który udało mu się przez ostatnie lata wytworzyć. Historii od pijanego listonosza do założyciela muzycznej wytwórni i jednego z najpopularniejszych polskich raperów, od zera… może nie do bohatera, lecz do gościa, który bardzo chciałby szczęśliwie spełniać się w swojej pasji i godnie przeżyć dane mu życie. Wiecie, Kękę to taki typ, który łatwo nigdy nie miał, od problemów uciekł, a teraz kocha dziecko i żonę- w sumie fajnie się z takim gościem utożsamiać…

 

I to jest kluczowe. Jasne, na sukces polskiego rapu składa się niby wiele różnych czynników. Jednym z nich jest z pewnością krążąca wszędzie dookoła beka, coś, co przyciągnęło do hip hopu internetową społeczność poszukiwaczy rozrywki najniższych lotów. Nasz rodzimy rap już chyba zawsze będzie miał swoich bonusów, tigerów czy pikejów- i w sumie ja jakoś bardzo na to nie narzekam. Po drugie okazało się, że można jego konwencję wykorzystać do robienia muzyki czysto rozrywkowej, która wartości rapowych/tekstowych/muzycznych nie ma żadnych, ale wpada w ucho, a poza tym słuchają jej ziomki z ostatniej ławki. No, ale to nie wszystko. Po pierwsze najważniejsze (i w sumie mało odkrywcze) z raperem-  jak z nikim innym- możemy się utożsamiać…

 

"Wiesz czemu teraz biorę za to siano?                                                                                                               

Bo nie myślałem jak na tym zarobić                                                                                                                     

A jak znaleźć ludzi, co czują to samo”- nawija na swojej najnowszej płycie Białas.

 

I zupełnie mija się z prawdą. Szukanie ludzi, którzy czują to samo, a raczej chcieliby czuć to samo, chcieliby być tacy jak my w tekstach, jest w polskim rapie równoznaczne z szukanie zarobku. Można to robić, będąc autentycznym, można kreować swój wizerunek na dowolny fałszywy sposób. Nikt Ci tego nie sprawdzi i nie ma to właściwie żadnego znaczenia. Grunt to znaleźć odbiorców, którzy poczują, że nasze życiowe opowieści, nasz wizerunek jest dla nich atrakcyjny. Który małolat nie chciałby w końcu wieść ulicznego życia niczym artysta kombinator Bonus RPK?  A może bardziej – który nie chciałby się z takim życiem bezpiecznie utożsamiać? Który dzieciak nie zajara się tym, że można zaczynając z niczym, jebać bananów ze strzeżonego osiedla i jak Białas wejść na szczyt, plując w twarz tym, którzy zostali na dole? Jeśli się jakiś przypadkiem wyłamie, to z pewnością odnajdzie siebie w smętach Zeusa i będzie śpiewał wraz z nim, że choć na szkolnych korytarzach był nikim, to w końcu odleci jak ptak, zdobędzie świat i w ogóle już nikt nigdy się z niego nie odważy zaśmiać.

 

Ot, taki prosty klucz do sukcesu. A za razem jest to też przyczyna, dla której spośród miliona nut, wybieramy właśnie te rapowe- i to- o zgrozo- rodem z Polski. Dużo przyjemniej i „fajniej” jest nam utożsamiać się z nawijającym o miłości Kękę niż z prawiącymi na ten temat w kółko i w kółko te same frazesy gwiazdami popu. Bo przecież Kę „naprawdę” to czuje, a one tylko „coś tam se od rzeczy pierdolą, co im manager napisze". Dużo wiarygodniej i atrakcyjniej prezentuje się mówiący o osiąganiu sukcesu w życiu i pokonywaniu trudności Białas niż przykładowo Szymon Wydra. W końcu na szczyt dochodzimy nie tylko po to, by śpiewać o tym „ciepłe piosenki”, ale i żeby móc jebać i gardzić tymi, którzy w nas nie wierzyli, tymi, którzy na starcie mieli łatwiej i dostawali na urodziny drogie prezenty. No dobra, ale czemu do cholery taki Włodi jest dla nas atrakcyjniejszy od Nasa, a Kaen od Eminema? Proste, przynajmniej rozumiemy „o czym do nas śpiewają”…

 

Nie jest to więc żaden „Cud”, że ponad 30 tysięcy Polaków zakupiło płytę Kękę, o Eminemie, wiedząc tyle że grał w Ósmej Mili, o Kaczmarskim, że dużo pił i umarł, a o Chopinie, że całkiem nieźle pogrywał swego czasu na pianinie. Dla mnie to jest bardziej fenomen- z pewnych względów wytłumaczalny, a z innych wciąż trudny do zrozumienia. A przecież dotyczy on w dużym stopniu także i mnie.

Polskim rapem- nie ze względu na kwestie, które nadmieniłem powyżej- rzeczywiście mogli się jarać chyba tylko ci, którzy na własne oczy i uszy doświadczali początków jego rozwoju. Ja jako młody gówniarz mogę sobie tylko wyobrazić, jak wielką rzeczą było przejmowanie na grunt polski amerykańskiej kultury, muzyki i stylu życia. Wówczas tworzyło się coś świeżego, wielkiego- każdy nowy kawałek, płyta, organizowany koncert był czymś wyjątkowym. Super sprawa. A dziś?

 

Dziś czas mocno zweryfikował możliwości polskiej rap sceny. Nie jest już ona ani świeża, ani wielka ani wyjątkowa. Jest taką bardzo niedoskonałą kalką tego, co mamy za Oceanem- w miejscu, gdzie zaledwie jedna dzielnica potrafiła zrodzić kilkadziesiąt rapowych legend. U nas raperów, których można by prawdziwie określić mianem „zajebisty” dałoby się policzyć na palcach maksymalnie dwóch rąk. Stale wyprzedzający grę Mes jest tylko jeden, posiadający zdolności nie tylko rapowe, ale i muzyczne O.S.T.R nie ma sobie równych, a mam często wrażenie, że jeśli chodzi o spostrzegawczość i refleksyjność w tekstach do Łony nikt nigdy nie będzie miał w ogóle podjazdu. Oprócz tego mamy właśnie Kękę, Białasów, Paluchów, Zeusów i Małolatów- gości, którzy są przecież niezłymi raperami, ale wyjątkowość słuchania ich muzyki polega według mnie niemal tylko i wyłącznie na tym, że każdy z nich stworzył swój atrakcyjny wizerunek, że ze wszystkimi możemy lub chcielibyśmy się na swój sposób utożsamiać.

 

Mało? Nie dla odbiorców rapu…

Niech lecą sobie dookoła miliardy innych utworów, niech tysiące z nich mają po stokroć wyższą wartość od polskiego hip hopu- my ich i tak nie słyszymy. Do niczego nam one nie są potrzebne ani w niczym nam nie przeszkadzają. Za chuja nie zrozumiemy, czemu w utworze Chopina melodia układa się tak a nie inaczej, za to bez trudu pojmiemy, czemu Kękę przestał pić, Ostry jarać a Te- tris się wywyższać. W dodatku w żaden sposób nie jest nam do tego konieczna wybitna muzyka ani nawet nienaganny warsztat. To wcale nie musi być specjalnie… „dobre”, ma być atrakcyjne.

„Cudem” byłoby natomiast, gdyby przeciętni słuchacze polskiego rapu równie często co po tracki „typa z Radomia” zaczęli sięgać po twórczość jego kolegów po fachu ze Stanów. A Chorały Gregoriańskie? Bach? Liszt? To przecież jakaś czysta abstrakcja. Cudem byłoby, gdyby przytoczeni ludzie w ogóle wiedzieli, kim i czym są wspominane przez Kękę utwory i artyści.

 

Ot taka krótka refleksja. Wracam do nadrabiania zaległości z rodzimej sceny.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?

„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Opublikowany

 

tede young leosia

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.

Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi

Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.

Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Statystyki klipu

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi

Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:

  • Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
  • Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
  • Najlepiej brzmi wyciszone.
  • Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
  • Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
  • nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
  • Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.

Propsów jest niewiele

Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:

  • Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
  • Tede xYL jest Moc. banger. banger.
  • Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
  • Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.

Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków

Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.

Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.

Statystyki kooperacji Bambi i Tedego

Czytaj dalej

Felieton

Dwa Sławy – czy dobrze już było? – felieton

Zabawa formą vs wielowymiarowe metafory.

Opublikowany

 

dwa sławy

Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.

Kryzys wieku średniego?

Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.

Zabawa formą

A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.

Najwyżej będzie stójka lub parter

Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.

Czytaj dalej

Felieton

Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton

Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Opublikowany

 

quebonafide

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.

Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.

Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.

To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Pierwszy, drugi i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Oszustwo na drugi koncert?

W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.

Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?

Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.

Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy

Czytaj dalej

Felieton

Zaginiona córka Magika. Kamka z „Rap Generation” to przyszłość sceny? – felieton

Uczestniczka programu zdobyła uznanie jurorów i widzów.

Opublikowany

 

kamka

Za nami dwa pierwsze odcinki programu „Rap Generation”, po którym sporo emocji budzi Kamka – skromna raperka z klasycznym sznytem.

Kamka „zaginiona córka Magika”

Kamka wykonała w programie utwór „To nie GTA”. Spodobał się on Pezetowi, Malikowi i Leosi. Pierwsze recenzje występu Kamki wśród widzów są bardzo, ale to bardzo pozytywne – mówi się już wprost o nowej świeżości na scenie. Nie tylko komentatorzy hip-hopowi są pełni optymizmu, ale także słuchacze. Pod nagraniami z Kamką pojawiają się prawie same propsy:

  • Lepszego flow nie słyszałem w polskim rapie od lat.
  • Vibe jak Paktofonika.
  • Zaginiona córka Magika.
  • Malik jest w szoku, że można tak rymować.
  • Leosia w końcu usłyszała prawdziwy damski rap.
  • Rzadko mam ciary od muzy, dzięki młoda za emocje.

Czy Kamka to przyszłość sceny?

Pojawienie się newschoolu i nowej fali raperów zrewolucjonizowało scenę, ale nie spowodowało, że weterani tworzący klasyczny odłam zaczęli zdychać z głodu. Po kilku latach tryumfu młodej fali, dinozaury sceny zaczynają brać coraz głębszy oddech. Młodzi wracają do oldschoolu, co widać chociażby po ilości koncertów starych wyjadaczy. To też bardzo dobra wiadomość dla Kamki, która dała się poznać z klasycznej strony.

Najpopularniejsze raperki w kraju to twórcy newschoolowi, balansujący na granicy rapu i popu. Kamka jest ich przeciwieństwem i z automatu zdobyła przychylność sporej części odbiorców, którzy – powiedzmy sobie szczerze – nie przepadają za rapem Bambi, Young Leosię czy Oliwki Brazil. Dobrze poprowadzona Kamka może stać się jedną z głównych sił na polskiej scenie rapowej. To idealny czas na kobiecy trueschool – słuchacze o to zabiegają jak nigdy dotąd, rzygając cukierkowością i zbyt przesadną wulgarnością.

Kim jest Kamka

Kamka, czyli Kamila Podziewska to 20-latka pochodząca z Suwałk, która obecnie mieszka w Warszawie. Swoje numery publikuje od 1.5 roku, chociaż pierwsze teksty zaczęła pisać już w szkole podstawowej. W ostatnim czasie publikuje coraz więcej muzyki i nie boi się eksperymentować z różnymi gatunkami. Raperka może liczyć na wsparcie mamy, siostry, ojczyma i babci. Z tatą nie utrzymuje kontaktu.

Łączy rap z wojskiem

Kamila od lat interesuje się wojskowością. To studentka Akademii Sztuk Wojennych. Przez ostatnie dwa lata służy w Wojskach Obrony Terytorialnej: wyjeżdża na granice, poligony i ćwiczenia.

Czytaj dalej

Felieton

Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton

„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Opublikowany

 

trueman sentino
fot. kadr z wideo yt/TrueMan

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.

Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.

Sprzedawca ebooków

Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.

I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.

Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

Trueman o sobie

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”

Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.

„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”

„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Opinie o Truemanie na make-cash.pl

Sentino – uwiarygadniacz

Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.

Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Nowy biznes Truemana i Sentino

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

Oferta BNP Global to zero konkretów i same ogólniki. Osoba, która zarabia na jakimś biznesie nie ujawnia swoich metod zarobków, chyba, że metodą na zarabianie jest sprzedawanie takich właśnie ebooków.

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.

Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

Odbiorcami Truemana są teraz najwierniejsi fani Sebastiana

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: