Wywiad
GLOBTROTER: 5 lat w UK – Kuba Witek (Zaburzenia ex-Tusz Na Rękach)
Wyjazd to specyficzny moment. Bywa śmieszny, ciekawy, inspirujący, czasami niebezpieczny i samotny. Jednak za każdym razem daje adrenalinę i historię. Poznajcie Globtroter – cykl, w którym porozmawiamy z artystami o ich podróżach, wyjazdach i historiach o innym kraju.
Co spowodowało, że postanowiłeś wyjechać z Polski i rozpocząć „nowy etap” w swoim życiu?
Kuba: Był to dla mnie bardzo niestabilny okres. Dostałem się na filmoznawstwo na UJ, po kilku miesiącach stwierdziłem, że to nie to i zacząłem dziennikarstwo. Pech, bo uczelnia okazała się działać nielegalnie i pomimo jakiś tam wyjść z sytuacji, nie widziałem sensu, żeby to ciągnąć dalej. Wtedy dostałem propozycję wyjazdu do Anglii, na którą w zasadzie od razu się zdecydowałem.
Podjąłeś decyzję i co dalej? Co było dla Ciebie najtrudniejsze na kilka dni przed wyjazdem?
Kuba: Zaznaczyć trzeba, że zgodnie z początkowymi założeniami, wyjechać miałem na 2-3 miesiące, zarobić sobie trochę kasy i wrócić. Bardziej miał być to wyjazd na zasadzie przygody, niż poważnego myślenia o emigracji. Moja mama leciała pomóc w rozkręcaniu biznesu swojej koleżance, więc z racji, że aktualnie w Polsce nie miałem nic do roboty, poleciałem z nią. Żeby było śmieszniej, dokładnie w prima aprilis.
Wylądowałeś w UK, jaka była Twoja pierwsza myśl, kiedy poczułeś tamtejszy klimat?
Kuba: Lądowałem w Liverpoolu, który od razu zrobił na mnie ogromne wrażenie, szczególnie, że odbierał nas znajomy, który zaserwował nam szybką objazdówkę po centrum. Pierwszej myśli nie pamiętam, ale raczej się cieszyłem. Bardzo lubię wyzwania, nowe miejsca, podróżowanie. Czułem, że zaczynam nowy etap. Wspaniałe uczucie.
Jak wyglądało Twoje lokum, z czym musiałeś się zmagać, co Ci przeszkadzało, a co Cię pozytywnie zaskoczyło?
Kuba: Na początku był to pokój u znajomych mojej mamy. Pierwsze tygodnie to załatwienie formalności, urzędy, banki etc. Potem natomiast zbieranie aplikacji i ich wypełnianie, co zazwyczaj doprowadzało mnie do szewskiej pasji (śmiech) – ‘dlaczego chcesz pracować w naszym sklepie?’, ‘jakie są Twoje największe zalety?’, ‘co w niesiesz do naszej firmy’ itd. itd… Pozytywnie zaskoczyło mnie ile mogę kupić za pierwszą tygodniówkę (śmiech).

Zacząłeś studia w nowym kraju. Jak wyglądał proces rekrutacji, później nauka i życie studenckie?
Kuba: Początkowe trzy miesiące szybko zamieniły się w rok. Pracowałem w wielu różnych miejscach, od kina, przez super market po wózki widłowe. Z jednej strony zarabiałem tyle, żeby się samemu utrzymać, wynająć z dziewczyną mieszkanie, wyposażyć etc. Z drugiej natomiast życie za granicą jest trudne i specyficzne. Nie masz znajomych, ogólnie ciężko sobie zorganizować sprawy towarzyskie, więc w zasadzie koncentrujesz się na pracy i odpoczywaniu w przerwach. Oczywiście daje Ci ona kasę, ale ja szybko przestałem się z tej kasy cieszyć, bo co z tego, że wynajmowałem duże dwupoziomowe mieszkanie, jak ze znajomymi było kiepsko, więc nawet nie było tego jak wykorzystać. To samo się tyczy kupowania ciuchów, gadżetów etc. W pewnym momencie pieniądze przestały mi rekompensować pobyt za granicą. Wtedy zacząłem kombinować i szukać jakiegoś wyjścia, więc wpadłem na pomysł, żeby skończyć studia.
Proces rekrutacyjny w zasadzie w całości załatwia się online. Dopiero na koniec zaproszono mnie na rozmowę, która była już tylko formalnością. Dla uczelni najważniejszy był tzw. ‘commitment’, czyli moje zaangażowanie w kierunek i chęci jego skończenia. W moim przypadku nie było z tym problemu, bo muzyką zajmowałem się już od kilku ładnych lat.
Co do nauki, spróbuję maksymalnie streścić, bo to bardzo obszerne zagadnienie. Przede wszystkim studia w Anglii na kierunku ’Music Production’, to 80% praktyki, 20% teorii. Możliwość korzystania z super sprzętu, studia nagrań, kamer, pomieszczeń. Bardzo dużo ‘otwierania głowy’, przygotowywania do zawodu, pozyskiwania zleceń etc. Ja np. dzięki tym studiom, zająłem się filmowaniem i montażem. Na początku były to bardzo proste rzeczy, ale z racji, że w zasadzie każdy sprzęt można było bez problemu wypożyczyć do domu na 2-3 dni, starałem się korzystać ile mogę.
Żeby nie było, że piszę w samych superlatywach, najgorszą częścią tamtejszych studiów, były zaliczenia grupowe. Polegało to na tym, że wykładowcy, tworzyli grupy 3-4, czasami 5 osobowe, złożone zazwyczaj z jednej kompetentnej osoby, która wiedziała co robi i reszty, którą musiała ciągnąć. Ja miałem już swoje lata, więc podchodziłem do nauki i szansy jaką otrzymałem, bardzo świadomie, natomiast w większości sporo młodsi Anglicy, delikatnie mówiąc, raczej się nie przykładali do swojej edukacji. Oczywiście było nawet kilka osób starszych ode mnie, ale to właśnie ta garstka ciągnęła cały kierunek, bo uczelni ze względu na kosmiczne pieniądze jakie dostają rocznie za każdego studenta, zależało, żeby jak najwięcej osób przepchnąć. Przynajmniej przez pierwsze dwa lata.
Potem poza studiami – znów jakaś praca?
Kuba: Ja miałem ten komfort, że dostałem stypendium, a do tego wziąłem pożyczkę studencką, która jest w zasadzie bezzwrotna, dzięki czemu na upartego, mogłem nie pracować, choć oczywiście mimo to z pracy w całości nie zrezygnowałem.
Po ‘zwiedzaniu’ coraz różniejszych miejsc zatrudnienia, doszedłem do wniosku, że to co sprawia mi największy problem to nuda i udawanie, że coś się robi przez 8h. Gehenna, np. 8h w supermarkecie, gdzie pracy dziennie było może na 2h i trzeba sobie to było tak porozkładać, żeby potem nie stać i się nie stresować. Ja np. wtedy chodziłem po całym sklepie i zbierałem puste kartony, żeby wynieść je na tył i zgnieść w prasownicy (śmiech). Także szybko doszedłem do wniosku, że idealna dla mnie będzie praca w kuchni, bo w kuchni ciągle się przecież coś dzieje. W ten sposób prawie 3 lata przepracowałem we włoskiej restauracji, z młodą, międzynarodową ekipą i bardzo mile te czasy wspominam. Nawet 14 godzinne zmiany, bywało bardzo zabawnie.
Później pracowałem już ‘umysłowo’ w hotelu na recepcji, co było raczej nudnym zajęciem, ale przynajmniej przeczytałem kilka fajnych książek.
Przed samym wyjazdem zaczepiłem się jeszcze w tajskiej restauracji i też było to fajne doświadczenie, szczególnie, że Tajowie prawie nie mówili po angielsku i porozumiewaliśmy się na ‘pokazywanie’ co często prowadziło, do wielu śmiesznych sytuacji.

Wyjazdy do innego kraju kojarzą się tylko z ciągłą pracą. A jednak podróże też się zdarzają. Co zwiedziłeś, co zobaczyłeś i co byś polecił?
Kuba: Zaliczyłem kilka fajnych wyjazdów. Bliższych jak np. Szkocja i Edynburg, czy dalszych jak np. Porto gdzie zabrałem swoją ówczesną dziewczynę na jej urodziny. Mimo to najmilej wspominam swój samotny wyjazd do Brukseli, a potem Paryża. W Brukseli byłem 3 dni, w Paryżu chyba 10, potem miałem jeszcze lecieć do Mediolanu, ale byłem już tak zajechany, że zdecydowałem się wracać wcześniej. O tym wypadzie mógłbym napisać małe opowiadanie, tak wiele się działo. Dzisiaj pewnie bym już się nie wybrał w samotną podróż, ale cieszę się, że wtedy to zrobiłem, bo było to bardzo unikalne doświadczenie. Szczególnie, że dzień przed wylotem kupiłem nowy telefon komórkowy z dużą baterią, żeby mieć go w razie co i oczywiście, śpiesząc się na samolot, zapomniałem go wziąć z domu i poleciałem bez…
Także jeśli komuś przeszło przez głowę, żeby wybrać się gdzieś samemu, sprawdzić się i przeżyć coś innego, to gorąco polecam. Natomiast gdzie to już bardzo indywidualna kwestia.
Pięć lat poza krajem to trochę dużo. Czego najbardziej brakowało Ci, gdy myślałeś o Polsce?
Kuba: Takiego codziennego, zwyczajnego życia. Rodziny, znajomych, wpadania na siebie na mieście, rozmów, wspólnych wyjazdów. Mam świadomość, że sporo mnie ominęło, szczególnie, że wyjechałem jak miałem 23 lata, wróciłem jak miałem 28. W tym czasie większość moich rówieśników poznała swoje żony, założyła rodziny, firmy itp. Z drugiej strony absolutnie nie żałuję, bo chyba w Polsce bym się w tym czasie nie mógł tak rozwinąć i nabrać wiatru w skrzydła.
W tym czasie poznałeś mnóstwo nowych ludzi, pewnie przytrafiło Ci się też sporo ciekawych sytuacji. Wróć do wspomnień – co podczas wyjazdu sprawiło Ci największą frajdę?
Kuba: Niestety nie pamiętam już zbyt wiele, ale fajnie było np. wyjść z pracy o 1 w nocy i pójść z kumplem na piechotę kilkanaście km do jedynego nocnego sklepu, gadając o hip hopie, kupić tam butelkę Hennessy i wypić ja w drodze powrotnej. O! Secondhand shopy! Tego mi bardzo brakuje, że np. wchodzisz i kupujesz ‘Chronic’ Dre’a za 2-3 funty, wchodzisz za tydzień, patrzysz jest znowu, to kupujesz i tak, żeby komuś dać w Polsce, bo aż głupio nie wziąć za taką kasę. Uzbierałem w ten sposób setki płyt. 70% mojej kolekcji winyli, była kupiona za napiwki, które specjalnie na ten cel odkładałem pracując przez jakiś czas na zmywaku. Bardzo brakuje mi też tej multikulturowości, pomimo, której wszyscy żyją w symbiozie. I tego, że wszędzie się załatwia wszystko z uśmiechem! Bo nawet jeśli jest wyuczony czy sztuczny, to lepsze to niż gburowatości i chamstwo.
A co z muzyką? Poznałeś tamtejszy hip-hop?
Kuba: Tutaj akurat się nie wykazałem za bardzo. Lubię The Streets, Roots Manuvę, powiedzmy Dizzie Rascala, ale nie jaram się grime’em. Za to np. w UK odkryłem i bardzo polubiłem Katy B. Nie mówiąc już o mojej niespełnionej miłości do Amy Winehouse.

Z czym musi się zmagać osoba wyjeżdżająca do innego kraju i rozpoczynająca tam życie?
Kuba: Ciężko powiedzieć, bo każdy ma inny charakter i różne sytuacje mogą być dla danej osoby trudne, ale na pewno prędzej czy później samotność czy bardziej odosobnienie. To bardzo wiele uczy. Masz ciągle tę świadomość, że jesteś tysiące kilometrów od domu i w zasadzie możesz liczyć tylko na siebie. Początki oczywiście są trudne, ale to akurat wspominam bardzo miło, pierwszą tygodniówkę, pierwsze zakupy, pierwsze wynajęte mieszkanie.
Nie będzie to też nic odkrywczego, ale na pewno bardzo trzeba uważać na ludzi, ogólnie, nie tylko Polaków, Anglicy np. potrafią być naprawdę bardzo fałszywi, w stopniu do jakiego nie przywykliśmy w Polsce, gdzie mimo wszystko jesteśmy całkiem bezpośrednim społeczeństwem. Trzeba się nauczyć obcowania z zupełnie inną mentalnością.
No i co najważniejsze, wydaje mi się, że nigdy tam nie będziemy się czuć jak u siebie, bez względu na status. To był powód dla, którego ja zdecydowałem się wrócić.
Teraz znów jesteś w Polsce. Co Ci dał wyjazd i studia?
Kuba: Przede wszystkim dużo wiary w siebie. Otwartości o, którą w naszym kraju niestety ciężko. W jakiś sposób ten wyjazd mnie zresocjalizował, bo wtedy w Polsce nie miałem szansy, na to, żeby iść w Kielcach do pracy, zacząć zarabiać, samemu się utrzymywać czy wynająć mieszkanie. Zresztą myślę, że Anglia zresocjalizowała w ten sposób sporą część mojego pokolenia. Studia natomiast tak jak wspominałem, zajawka na filmowanie, a poza tym oczywiście kwestie muzyczne, to że sam sobie robię miksy, masteringi etc.
Powrót do kraju i rozpoczęcie życia „na starych śmieciach” po powrocie było trudne?
Kuba: Bardzo. Niby miałem wyższe wykształcenie zdobyte na Uniwersytecie w Anglii, dużo fajnych pozycji w CV, bo jeszcze przed wyjazdem do UK, brałem udział w wielu projektach młodzieżowych, wymianach. Udzielałem się w różnych stowarzyszenia itp. Wysyłałem Listy i CV w odpowiedzi na ogłoszenia, które były idealne i nie były to też jakieś kosmiczne pozycje, ale mimo to, nikt nie zapraszał mnie nawet na rozmowę. To było bardzo dołujące. Dopiero po jakimś czasie, ok. dwóch latach, zacząłem prowadzić własną działalność filmową, czym zajmuję się do dzisiaj.
Gdybyś ponownie miał okazję gdzieś wyjechać, jaka byłaby Twoja decyzja tym razem?
Kuba: Na pewno gdyby to miała być Anglia, wybrał bym jakieś ładne miejsce nad morzem. Np. Brighton bo chciałbym kiedyś spotkać Nick’a Cave’a (śmiech). Natomiast tak ogólnie, najbardziej chciałbym mieszkać w Berlinie, a jak nie Berlin to na pewno Skandynawia. Bardzo lubię te zimowe krainy.
Na koniec, co powiedziałbyś tym, którzy właśnie są przed swoim pierwszym wyjazdem?
Kuba: Najważniejsze jest chyba to, żebyście bez względu na to co i gdzie będziecie robić, nigdy nie dali się źle traktować. Zawsze bądźcie dumni z jakiego kraju pochodzicie i godnie go reprezentujcie.
Gość: Kuba Witek (Zaburzenia ex-Tusz Na Rękach)
Rozmawiała: Patrycja Janas
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mei: „Bonus RPK i Kali byli prawilniakami i poszli w taką stronę” – wywiad
„Nie zarabiam z rapu i nie muszę kalkulować”
We wrześniu, podczas wizyty w Neapolu przeprowadziliśmy rozmowę z Mei. Raperka nie gryzie się w język i bez problemu rzuca ksywkami, co jest rzadkością na scenie.
Mei wypowiedziała się m.in. na temat kawałka Bonusa RPK wymierzonego w hejterów „XD” z udziałem Oliwki Brazil, który wzbudził sporo emocji i został krytycznie oceniony przez słuchaczy, zdobywając przeważającą ilość łapek w dół.
– Uważam, że facet mega strzelił sobie w kolano. To, na co pracował wiele lat zaprzepaścił swoim głupim ruchem. I to absolutnie nie chodzi o Oliwkę Brazil i oto, że ona nawija o „k*tasach, c*pkach i braniu po same migdały”. Zupełnie nie mam z tym problemu, bo ma taki styl. Poza tym technicznie jest bardzo dobra. Natomiast w tym duecie gorzej wypadł Bonus. Wyszedł bardzo amatorsko. Wygląda to tak, jakby tekst napisał w 2 minuty na kolanie i wpierał wszystkim, że tak nie jest – mówi Mei w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Jest mi przykro, że osoby pokroju Bonusa, Kaliego, Dioxa idą w taką k*rwa stronę, a przez lata wpierali zasady i prawilność – dodaje.
„Tede, nie miałam na myśli Ciebie”
Mei odniosła się także do swojego wpisu na temat raperów, którzy poszli w disco-polo. Raperka nazwała to „muzyczną prostytucją”. Tede zacytował jej wpis, dodając emotkę „facepalm”.
– Mówiąc o tym, że ktoś romansuje z disco-polo – absolutnie nie miałam na myśli Tedego – wyjaśnia w rozmowie Mei. – Także Jacek, to nie było do ciebie. Po tobie się wszystkiego można spodziewać od zawsze. Ty nigdy nie grałeś prawilniaka czy kozaka. Byłeś zupełnie poza skalą, więc do ciebie nie piłam, ale akurat ty się odezwałeś. Myślałam o Kalim i Dioxie, bo bardzo szanuję ich warsztat i dokonania, ale jak usłyszałam kawałek Kaliego na prawie disco-polowym bicie i letniaczka Dioxa (…) wróć na dawne tory stary.
Poniżej wywiad, w którym także o: Mesie, Grande Connection, agencji Tomba, Liberze, Doniu, Fazim i nowej płycie „Synergia”.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
DJ Soina: „OKI to dla mnie polski Travis Scott – wywiad
Uznanie od weterana nie tylko oczami, ale też słowami.
DJ Soina szykuje się do premiery nowej płyty „Kręci Mnie Vinyl 5”, a my poznaliśmy listę gości, którą artysta ujawnił przed naszymi kamerami.
Okazało się także, że prawie doszło do współpracy Soiny z Okim i Guralem w jednym numerze. Reprezentant młodej fali nagrał nawet refren, ale nie był zadowolony z efektu i na razie zawiesił tę współpracę.
– Szanuję, że jest z Lubina i nie wybił się na niczyich plecach, a technicznie jest mordercą. Dla mnie to jest polski Travis Scott – powiedział o Okim DJ Soina.
W poniższym wywiadzie poznacie gości nowej płyty, a także historię jak Cyganie przejęli klub, w którym grał DJ Soina.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
News
Kobra z Poznania od 12 lat nie nagrywa. Zapytaliśmy go, co aktualnie robi
Nagrywał z Bezczelem i był managerem Peji. Po latach Kobra ruszył z nowym projektem.
Starsi słuchacze Kobrę mogą pamiętać ze składu Fataem, projektu z Bezczelem czy współpracy z Peją. 12 lat temu ukazał się jego ostatni album. Co dziś robi raper?
Odezwaliśmy się do Kobry, bo ten ruszył z całkiem nowym projektem. Postanowiliśmy go przy okazji podpytać, co robił przez ostatnie lata, jak nie nagrywał.
– Przez ostatnie 12 lat bywałem bardzo sporadycznie na scenie i w studio. Po „Golden Erze” przez długi czas czułem się wypalony artystycznie, a wypaleniu towarzyszył lekki zawód odbiorem ostatniego albumu oraz sporo zawirowań w życiu osobistym. Przez ten czas scena i trendy mocno się zmieniły i nie do końca czułbym się tam komfortowo. W latach 2014-2018 prowadziłem sklep ze streetwearem, a po zamknięciu, poza współpracą z Ryśkiem w charakterze managera, trafiłem do zupełnie innego sektora i jestem tam do dziś – mówi w rozmowie z GlamRap.pl.
Podcast „Co jest Rap”
Wczoraj w sieci zadebiutował nowy projekt Kobry – podcast „Co jest Rap”, który prowadzi z Binkiem. Skąd pomysł na taką formę?
– Pomysł podcastu pojawił się jakoś dwa, może trzy lata temu i nie była to moja inicjatywa, a Wojtka (Binka). Miał dość klarowną wizję tego, co chce zrobić, ale pomysł przeleżał w szufladzie. Ostatecznie, na początku roku rozpoczęły się konkretne działania, a pomoc otrzymaliśmy od naszych Ziomali – Igora i Siarki (realizacja), chłopaków z ZEROLOGO oraz Profesora Smoka. Początkowo prowadzących było trzech, zostało dwóch i w takiej formie można nas posłuchać. Żadnych ciężkich treści. Trochę hip-hopu, trochę humoru i jakieś real talki. Program nie ma stałego szablonu. Taki jest fajny, do kawki porannej – tłumaczy raper.
Kobra wróci do rapu?
Takie pytanie naturalnie paść musiało, ale nie mamy zbyt dobrych wiadomości.
– Uprzedzając ewentualne pytania i wątpliwości – nie ma planów na powrót do muzyki w pełnym wymiarze. Będzie kilka featów u kolegów i to tyle. Nie mówię „nigdy”, ale dziś skupiamy się na podcaście. To dla nas całkowicie nowa forma i tak naprawdę uczymy się od podstaw – mówi Kobra.
Przy okazji przypominamy nasz niedawny artykuł o innym raperze z Poznania – Rafim, który zawodowo jest kierowcą tira.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Yurkosky: „Usunąłbym Fagatę z rap sceny” – wywiad
Aktywista hip-hopowy jest od 11 lat w branży.
Na to pytanie nie wszyscy chcą odpowiadać, ale Yurkosky nie miał oporów, żeby stwierdzić, że według niego Fagata jest postacią szkodliwą i chętnie usunąłby ją ze sceny rapowej.
– Niech sobie robi co chce, ale uważam, że jej ruchy są szkodliwe. Nie chodzi mi o nawijanie, tylko całokształt. Niebieska platforma to dla mnie nowoczesna prostytucja – mówi w rozmowie z Danielem Szczerbakiem dla GlamRap.pl
Z Yurkoskym spotkaliśmy podczas festiwalu w Płocku. Hip-hopowy aktywista jest obecny na scenie od ponad 10 lat i teraz zajmuje się takimi projektami jak np. Under Twist czy managementem innych raperów.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pikers: „Nie uważam się za legendę” – wywiad
Pikers o Szpaku, Kukonie, Young Igim, VNM, Książulo, a także… o pierogach ruskich.
Do rozmowy z Pikersem podchodziliśmy kilkukrotnie, co wynika m.in. z tego, że raper stroni od mediów i niechętnie udziela tego typu rozmów. Po wielu turbulencjach w końcu udało się zarejestrować taki materiał, który otrzymał zielone światło.
Rapera zapytaliśmy m.in. czy uważa się za legendę polskiej sceny? – Takie rzeczy nie zależą ode mnie czy ludzie będą tak uważać. Nie odczuwam tego, żebym był jakąś legendą.
Tematy poruszone podczas rozmowy to m.in.:
- Sprzedaż bitów
- Płyta z Koneserem
- VNM.
- Kukon.
- Young Igi.
- Szpaku.
- Pikersa chcieli pobić?
- Fan chciał mu oddać dziewczynę na noc.
- Ciekawostka o pierogach ruskich.
- Polityka i Wybory 2025.
- Książulo i jedzeniowi eksperci.
9P „2” – nowy projekt Pikersa
Aktualnie raper skupia się na promocji nadchodzącego projektu 9P „2”. Dzisiaj do sieci trafił nowy singiel z udziałem Fidela i Melona „Diablisko”. Preorder krążka jest dostępny na stronie healthnature.pl
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temuZnany muzyk ujawnił mroczne kulisy śmierci Pona
-
News5 dni temuKto z ZIP Składu nagłośnił zbiórkę dla córki Pona? Odpowiedź zaskakuje
-
News3 dni temuPeja zaskakuje – zdjęcie z Pelsonem i Doniem. „Spotkanie po latach”
-
News5 dni temuDiddy zrobił obiad dla 1000 współwięźniów. Gangsterów zagonił do garów
-
Felieton4 dni temu„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton
-
News2 dni temuPrzemek Ferguson dissuje Filipka!
-
News1 dzień temuBezdomny Bastek dostał propozycję pracy. Jak zareagował?
-
News5 dni temuPo bójce z Żabsonem, Bedoes ma bliznę na głowie