Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Płyty, które się nie ukazały, a powinny |CZ.4

Opublikowany

 

Piąty, niemal nieodłączny element hip hopu? No cóż, obsuwa dobiera się do wielu muzycznych przedsięwzięć, a w rapie zjawisko to otrzymało niemal kultową rangę.

Oczywiście większość zapowiadanych albumów, których tworzenie i zbieranie do kupy – delikatnie mówiąc – zajęło nieco więcej czasu niż pierwotnie zakładano doczekało swojej premiery, jednak niestety (lub stety) część projektów nie została sfinalizowana, a okazuje się, że czas nie był łaskawy dla wielu ciekawych albumów. Sprawdźcie więc trzecią część naszego zestawienia.

 

Części poprzednie: część 1 | część 2 | część 3

 

Donatan

Może tylko nieliczni pamiętają, że po premierze "Równonocy", a przed ogłoszeniem albumu z Cleo, Donatan zapowiedział, że rozpoczął prace nad nowym i zupełnie innym projektem, który rzekomo zamykać miał dyskografię producenta. Witold na wstępie wypalił, że mamy bynajmniej nie spodziewać się z jego strony tanich zagrywek w postaci kontynuacji wątków Słowian (lub raczej wątku melanżowego na słowiańsko brzmiących bitach) i zamierza skręcić w zupełnie inną stronę, a sam określał go jako "mroczny, chropowaty i socjologiczny", a także mało komercyjny, co można było wywnioskować z jego wypowiedzi, gdy żartował, że po tym albumie, Eska raczej go na wywiad nie zaprosi. Producent zapewniał, że pracuje nad albumem każdego dnia, a efekt finalny będzie jego rozrachunkiem muzycznym, sumą obserwacji, sukcesów i rozczarowań. Czyli tak naprawdę wiadomo o nim tyle co nic, bo określenia, którymi rzucał Donatan nic konkretnego ze sobą nie niosą. Ach, no może poza tym, że na tymże krążku pojawią się gości, których CV nie dostało angażu do "Równonocy".

Szanse na ukazanie się: "może powstawać dwa lata, może pięć albo i sześć".

 

Red i Spinache – "9 Rano" / "Red i Spinache"

Panowie kilkukrotnie próbowali podejść do tematu trzeciego wspólnego krążka, jednak przy każdym niepowodzeniu, które im towarzyszyło pojawiał się jeden i ten sam argument – "nie chcemy nagrywać płyty słabszej niż poprzednie". Cóż, oczywiście ciężko odmówić raperom racji, zwłaszcza, że już do poziomu "8 Rano" mieli oni pewne zastrzeżenia, a ich plany nie zakładały nagrania materiału stojącego niżej niż wspólny debiut. Po nagraniu części utworów na "9 Rano", a nawet wypuszczeniu w 2008 roku pierwszego singla "Biegnij", Red i Spinache nagle postanowili zawiesić swoją współpracę… na zawsze. Jak się później okazało, raperzy słowni ni byli, bo w 2013 roku reaktywowali swój projekt i ponownie spotkali się w studio. No i w zasadzie do pewnego momentu wszystko wyglądało w porządku – Panowie podpisali kontrakt ze Stepem, słodzili w wywiadach jak to świetnie się stało, że sprawami wydawniczymi zajmą się tacy ludzie jak opolscy magnaci, nieśmiało ujawniali, że powstające kawałki nijak mają się do klimatu dwóch pierwszych krążków i zamiast ciepłych, funkowych brzmień w studio szykuje się coś bardziej nowoczesnego. I faktycznie – Panowie zaatakowali świetnym i niesamowicie klimatycznym numerem "Podpalamy Noc" no i niestety to było na tyle. Jakiś czas później doszła do nas informacja, że album roboczo zatytułowany po prostu "Red i Spinache" nie ukaże jednak w Stepie, a bardzo krótka współpraca zakończy się zaledwie remixem singlowego numeru. Żeby tego było mało, to kilka miesięcy później sami zainteresowani stwierdzili, że razem także nie będą nagrywać. Powód? Tego można się tylko domyślać, a zapytany o przyczyny Spinache dość mało konkretnie odparł: "Tego jak my ze sobą żyliśmy, spotykaliśmy się i dzieliliśmy różne pasje – tego nic nie zmieni i to zostaje, bo przeżyliśmy masę szalonych sytuacji. Jak w każdej relacji kiedyś jest koniec i trzeba sobie powiedzieć "done, nie udajemy, że jest dalej fajnie". Nie musimy się na siłę szczepiać."

Szanse na ukazanie się: Do trzech razy sztuka…?

 

SoDrumatic – "Good Times"

Gdy zabieramy się za wyliczenie najlepszych producentów z naszego pięknego kraju, to nie wolno zapominać o SoDrumaticu, znany zapewne wszem i wobec dzięki swoim produkcjom, z których każda albo dany numer ratuje albo podnosi o 16 poziomów wyżej. No w każdym razie chłop hejterów chyba nie posiada. Po ugruntowaniu swojej pozycji i zakorzenieniu się w świadomości słuchaczy dzięku współpracy z Sokołem, Paluchem, Mesem i płytom z VNM-em czy Kobrą i Bezczelem, Wojtek zasiadł do prac nad swoim własnym albumem, którym wydaniem miało zająć się Prosto. Miało, bo niemal dwa lata po premierze pierwszego, instrumentalnego singla "Who Got The Funk", ale o krążku "Good Times" na razie cisza jak makiem zasiał. Można się tylko domyślać czy album kiedykolwiek się ukaże, a jeśli tak to kiedy i czego można się po nim spodziewać. )arówno sam singiel, jak i rzeczy, wypuszczane w ostatnim czasie przez SoDrumatica sugerują, że typowo rapowego projektu nie ma się co spodziewać – i bardzo dobrze. Wojtek wygląda na zbyt ambitnego producenta, by zajmować się takimi pierdołami jak uganianie się za przeciętnymi zwrotkami przeciętnych raperów z Polski.

Szanse na ukazanie się: Nie wiem jak to będzie ziom.

 

Matheo

Przez wiele lat uważany za bezprzecznie najlepszego, zostawiającego rodzimą konkurencję w tyle, a z czasem szykowany także na podbój rynku zagranicznego i mimo, że w międzyczasie pojawiło się sporo ciekawych i równie dobrych producentów, to nadal na pytanie "jacy są najlepsi bitmejkerzy w Polsce?" wielu bez dłuższego zastanawiania się odpowiada wprost: Matheo. Mateusz najbardziej lub chyba zaskakiwać i udzielać się w nie do końca typowych projektach, a jednym z najciekawszych, jeśli nie najciekawszym były słowiańskie klimaty przeniesione na scenę rapową, więc właśnie na tym koncepcie miała być oparta jego pierwsza, w pełni solowa, producencka płyta. Pomysł jak najbardziej właściwy, gdyby nie to, że pomysł postanowił nie kto inny, jak Donatan. Co prawda, Matheo planował całe brzmienie nieco zmodyfikować, łącząc to z nurtami elektronicznymi, a konkretnie z trapem, ale powiedzmy sobie szczerze – po tak ogromnej medialnej burzy jaką wywołał Donatan nikt na kolejną dawkę słowiańskich brzmień serwowanych przez hiphopowego producenta nie miał już chyba najmniejszej ochoty. Mimo tego, Matheo zaprezentował nam pierwszy singiel "Little Moon" który brzmiał… hmm, no brzmiał dobrze, naprawdę dobrze, ale wielkiego szału nie zrobił. Na tym numerze pomysł z albumem producenckim członka Stoprocent obecnie stoi pod znakiem zapytania – Matheo jak to Matheo – pracoholizm daje mu się we znaki i angażuje się w projekt za projektem, klepie wspólne albumy z raperami lub obsługuje ich regularnie swoimi produkcjami, więc i nad krążkiem nie ma kiedy przysiąść. Wydaje mi się, że prędzej, czy później materiał i tak w końcu powstanie, ale szkoda tylko jednego – że to nie Matheo, jako jeden z pomysłodawców łączenia folku z hip hopem nie zebrał za ten pomysł największych laurów.

Szanse na powstanie: Obstawiam, że album całkowicie nie upadł, więc kiedyś na pewno go usłyszymy.

 

Popek – "Monster 3"

Jeszcze do niedawna, kiedy Popek przesiadywał w Anglii, nowe numery wypuszczał w zasadzie taśmowo. Wpadł mu do głowy remix popularnego utworu? No to szybka wizyta w studio, nagrywka i za moment nowy numer wisiał na kanale Króla Albanii. ) wizytą przyjechał akurat Matheo? Chłop nie zdążył pewnie rozpakować walizek, a Popek już wgrywał nowy track do internetu. Niestety miało to swój jeden podstawowy minus – za nowościami od rapera nie szło zwyczajnie nadążyć, a konia z rzędem temu, kto zdążył zapoznać się ze wszystkimi wypuszczonymi trackami i zwrotkami od momentu rozpoczęcia "bumu" na byłego członka Firmy. Kolejnych albumów także raper nie szczędził i mimo wielu premier, to zapowiedzianych projektów było pewnie i ze trzy razy tyle, a słynne 11 płyt, które nagranych zostało w 5 miesięcy tylko czeka na premierę. Wśród nich na wydostanie się na sklepowe półki czeka cierpliwie "Monster 3". Album miał się ukazać już kilka lat temu, dat przez Popka serwowanych było przynajmniej kilka a spojlery co do tego, co miało się na materiale znaleźć działały nieco na wyobraźnię i podkręcały atmosferę. Obie części "Monsterów" były przepełnione gościnnymi występami, a pojawiający się w pierwszej odsłonie Hijack ze zwrotek dogranych na album mógłby pewnie złożyć własną EPkę. No właśnie – goście to tak naprawdę jedna z większych ozdób na albumach Popka, który nie uznaje żadnych limitów i potrafił ściągnąć na płytę poważnych graczy jak weteran i gwiazda angielskiej sceny Wiley, znany z konflików i oryginalnej stylówy Stitches czy naturalnie The Game. Na "Monster 3" także mieli pojawić się goście z zagranicy, a ksywkami, które miały zasilić płytę były Kool G Rap, KRS One, Sean Price (R.I.P.) oraz jeden z członków Wu-Tang Clanu. Oczywiście, można sobie pierdolić, że to podstarzałe gwiazdy, nieco zapomniane przez obecnie funkcjonujący rynek, ale oczywiście to tylko pierdolenie. Nagrywka z takim nazwiskiem jak wyżej jest sporym wydarzeniem, a sam Popek ma przecież dostęp do bardziej znanych raperów. O trzeciej części "Monstera" od dłuższego czasu cisza, a przez inne projekty, jak Gang Albanii, krążek z Matheo czy wspólna płyta z Sobotą pewnie nieprędko się ukaże. Sam Popek zdaje sobie sprawę, że z biznesowego punktu widzenia hurtowe wypuszczanie muzyki nie jest do końca opłacalne, więc zamierza bardziej rozważnie publikować nowe rzeczy.

Szanse na ukazanie się: "….a niedługo Monster 3!"


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?

„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Opublikowany

 

tede young leosia

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.

Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi

Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.

Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Statystyki klipu

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi

Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:

  • Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
  • Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
  • Najlepiej brzmi wyciszone.
  • Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
  • Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
  • nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
  • Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.

Propsów jest niewiele

Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:

  • Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
  • Tede xYL jest Moc. banger. banger.
  • Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
  • Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.

Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków

Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.

Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.

Statystyki kooperacji Bambi i Tedego

Czytaj dalej

Felieton

Dwa Sławy – czy dobrze już było? – felieton

Zabawa formą vs wielowymiarowe metafory.

Opublikowany

 

dwa sławy

Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.

Kryzys wieku średniego?

Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.

Zabawa formą

A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.

Najwyżej będzie stójka lub parter

Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.

Czytaj dalej

Felieton

Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton

Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Opublikowany

 

quebonafide

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.

Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.

Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.

To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Pierwszy, drugi i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Oszustwo na drugi koncert?

W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.

Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?

Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.

Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy

Czytaj dalej

Felieton

Zaginiona córka Magika. Kamka z „Rap Generation” to przyszłość sceny? – felieton

Uczestniczka programu zdobyła uznanie jurorów i widzów.

Opublikowany

 

kamka

Za nami dwa pierwsze odcinki programu „Rap Generation”, po którym sporo emocji budzi Kamka – skromna raperka z klasycznym sznytem.

Kamka „zaginiona córka Magika”

Kamka wykonała w programie utwór „To nie GTA”. Spodobał się on Pezetowi, Malikowi i Leosi. Pierwsze recenzje występu Kamki wśród widzów są bardzo, ale to bardzo pozytywne – mówi się już wprost o nowej świeżości na scenie. Nie tylko komentatorzy hip-hopowi są pełni optymizmu, ale także słuchacze. Pod nagraniami z Kamką pojawiają się prawie same propsy:

  • Lepszego flow nie słyszałem w polskim rapie od lat.
  • Vibe jak Paktofonika.
  • Zaginiona córka Magika.
  • Malik jest w szoku, że można tak rymować.
  • Leosia w końcu usłyszała prawdziwy damski rap.
  • Rzadko mam ciary od muzy, dzięki młoda za emocje.

Czy Kamka to przyszłość sceny?

Pojawienie się newschoolu i nowej fali raperów zrewolucjonizowało scenę, ale nie spowodowało, że weterani tworzący klasyczny odłam zaczęli zdychać z głodu. Po kilku latach tryumfu młodej fali, dinozaury sceny zaczynają brać coraz głębszy oddech. Młodzi wracają do oldschoolu, co widać chociażby po ilości koncertów starych wyjadaczy. To też bardzo dobra wiadomość dla Kamki, która dała się poznać z klasycznej strony.

Najpopularniejsze raperki w kraju to twórcy newschoolowi, balansujący na granicy rapu i popu. Kamka jest ich przeciwieństwem i z automatu zdobyła przychylność sporej części odbiorców, którzy – powiedzmy sobie szczerze – nie przepadają za rapem Bambi, Young Leosię czy Oliwki Brazil. Dobrze poprowadzona Kamka może stać się jedną z głównych sił na polskiej scenie rapowej. To idealny czas na kobiecy trueschool – słuchacze o to zabiegają jak nigdy dotąd, rzygając cukierkowością i zbyt przesadną wulgarnością.

Kim jest Kamka

Kamka, czyli Kamila Podziewska to 20-latka pochodząca z Suwałk, która obecnie mieszka w Warszawie. Swoje numery publikuje od 1.5 roku, chociaż pierwsze teksty zaczęła pisać już w szkole podstawowej. W ostatnim czasie publikuje coraz więcej muzyki i nie boi się eksperymentować z różnymi gatunkami. Raperka może liczyć na wsparcie mamy, siostry, ojczyma i babci. Z tatą nie utrzymuje kontaktu.

Łączy rap z wojskiem

Kamila od lat interesuje się wojskowością. To studentka Akademii Sztuk Wojennych. Przez ostatnie dwa lata służy w Wojskach Obrony Terytorialnej: wyjeżdża na granice, poligony i ćwiczenia.

Czytaj dalej

Felieton

Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton

„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Opublikowany

 

trueman sentino
fot. kadr z wideo yt/TrueMan

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.

Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.

Sprzedawca ebooków

Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.

I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.

Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

Trueman o sobie

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”

Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.

„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”

„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Opinie o Truemanie na make-cash.pl

Sentino – uwiarygadniacz

Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.

Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Nowy biznes Truemana i Sentino

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

Oferta BNP Global to zero konkretów i same ogólniki. Osoba, która zarabia na jakimś biznesie nie ujawnia swoich metod zarobków, chyba, że metodą na zarabianie jest sprzedawanie takich właśnie ebooków.

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.

Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

Odbiorcami Truemana są teraz najwierniejsi fani Sebastiana

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: