Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Taśmy RRX. Co na nich jest i komu mogą zaszkodzić? |FELIETON

Opublikowany

 

– Kiedyś potrafiłem z Tede wąchać przez osiem miesięcy codziennie koks, palić jointy i pić wódkę za płytę "Nastukafszy".

Dyskusja na temat szalonych czasów RRX'u powraca co kilka lat jak bumerang, tym razem jednak jest to powrót w kontekście realnej możliwości publikacji archiwalnych nagrań z czasów, kiedy dzisiejsza czołówka polskich raperów przesiadywała razem w kultowym studiu Schron. Czy takie materiały mają jednak realną szansę komuś zaszkodzić, a jak tak, to komu?

 

Okrzyknięte terminem "szalonych czasów RRX'u" – tak o tamtych latach wypowiada się m.in. Krzysztof Kozak nie miały nic wspólnego z tym, co obserwujemy dzisiaj. Mało kto myślał na początku lat 90-tych o podpisywaniu umów, choć i to się czasem zdarzało. Wszystko raczej było dogadywane na tzw. gębę, mimo, że w grę wchodziły duże pieniądze, które często były głównym powodem do konfliktów.

 

Początkiem końca wielkiej rodziny Kozanostry – tak często o Krzysztofie Kozaku wypowiadali się jego podopieczeni, którzy swojego wydawcę traktowali bardziej jako kumpla niż szefa, był początek lat dwutysięcznych. Z Desantu zaczęło odchodzić coraz więcej artystów. Warto też przypomnieć kto tworzył tę rodzinę, a byli to: Born Juices, Slums Attack, Tede, Pih, Wzgórze Ya-Pa 3, V.E.T.O. czy DJ 600V. Tak tamte wydarzenia relacjonuje sam Krzysztof Kozak w rozmowie z magazynem Klan w 2003 roku. – Tamtego roku zapłaciłem wykonawcom łącznie dwa i pól miliarda złotych, oczywiście na stare (250 tys. nowych zł – przyp. red.). Znajdź kogoś, kto zapłacil tyle wykonawcom. Tede dostał osiemset baniek za płytę, Volt dostal pięćset. Człowieku, były takie pieniądze wypłacone w zeszłym roku, że sie w głowie nie miesci. A Tede odchodzi ode mnie, zachował się tak, jak się zachował. Wszystko to skupilo się wtedy, kiedy miałem ten wypadek. Z wielu kolesi, którzy byli przy mnie, kiedy miałem hajs i stawiałem dragi i wódkę, wyklarowała się mała grupka, która jest ze mną do tej pory. Wiesz, są tacy, co tylko na hajs patrzą, a przyjaciół poznaje się w biedzie. Reszta to jakieś pogłoski, zawsze są różne ploty. Gdyby nie było plotek, to ludzie by nie mieli o czym gadać. Jak największe kurwy, którzy łapią jednym uchem, a puszczają dalej. Kiedyś powiedziałem, jak chcesz sprawdzić, jak trzymają wszyscy język za zębami, to puść w obieg wkrętkę i zobaczysz, co się będzie działo.

 

Jeszcze wtedy Kozanostra nie wiedział, że to jest już koniec i za rok jego legendarna wytwórnia zakończy działalność. Po odejściu Tedego, Kozak miał jednak jeszcze w rękawie Piha, jednak okres zapaści na rynku muzycznym nie pozwolił mu się już podnieść z kolan. – To jest ostry hardcore, on jest moim czarnym koniem, terrorystą, który zawsze będzie miał i osiągał to co chce, po prostu niszczy wszystko – mówił Kozak w tym samym wywiadzie. – Ja sobie poradzę, mam paru takich typów, którzy mogą być tak samo dobrzy. Mam dobrą rękę do takich rzeczy. Za co się łapię to jest sukces, może oprócz Gana, ale zawsze się zdarza jakiś niewypał. Ale jak widzę jakiś potencjal u kogoś, to potrafię go rozwinąć. Zawsze, mimo że moje nośniki mają gorszą promocję. Teraz jest gorszy okres, przyszedł krach gospodarczy i nie ma już tyle szmalu, to wszystko. Kiedyś potrafiłem z Tede wąchać przez osiem miesięcy codziennie koks, palić jointy i pić wódkę za płytę "Nastukafszy". Przepierdolilem wtedy sume porównywalną do wartosci kawalerki w Warszawie. Teraz szanuję każdą złotówkę.

Uderz w stół…

Historie związane z wytwórnią RRX urosły już do rangi legendy, ale często mówi się o nich jako o "szalonych czasach RRX'u", czego dowodem są niektóre przecieki archiwalnych materiałów do sieci na przestrzeni ostatnich lat. Temat tym razem powrócił jednak za sprawą Tedego, byłego podopiecznego Kozaka, który w Desancie wydał album "Nastukafszy…" i "S.P.O.R.T.". Warszawiak karmi nas od kilku dni zdjęciami i fragmentami nagrań sprzed dwóch dekad, jednak okazuje się, że tego typu materiały posiadają także inni artyści.

 

Tede pochwalił się w mediach społecznościowych, że posiada "taśmy prawdy RRX'u". – Wiele wskazuje na to, że to ja mam te sławne taśmy RRX'u. Pozdrawiam zainteresowanych – poinformował raper i opublikował kilka fragmentów ze swojej kolekcji.

 

Kozanostra, który miał okazję kilka tygodni wcześniej spotkać się z TDF'em na jednym z koncertów w bardzo przyjaznej atmosferze, od razu skomentował te rewelacje i bez żadnego przejęcia ujawnił, że podobne materiały są również w rękach Wojtasa ze Wzgórza Yapa 3. Gdyby tego było mało, do dyskusji dołączył Maupa Praga Północ ogłaszając, że również i on jest w posiadaniu starych nagrań, na których możemy zobaczyć podobno bawiących się razem Tedego, Borixona i Kozaka w sylwestra. Póki co opublikował on jedynie fragment, w którym KNT stwierdza, że wydaje płytę WSP na złość Sokołowi i Vieniowi.

Co jest na taśmach?

Sypiący się koks, hektolitry wódki, trawka i akcje, których nie powstydziłby się Popek ze swoim Gangiem. W 2013 roku, szef RRX'u rozpoczął publikację swoich archiwalnych materiałów pod cyklem "Z  Archiwum RRX". W kilkudziesięciu minutowych odcinkach mogliśmy zobaczyć jak w RRX'ie rodzą się rapowe diamenty m.in. Pih, Chada i Borixon. W sumie opublikowano cztery odcinki "kolumbijskiej sagi" i chociaż były to materiały mocno ciekawe, próżno było na nich szukać odjazdowych i szalonych akcji, o których tak wiele się mówiło.

 

Mówił o nich m.in. Pih w poniższym nagraniu, popijający wódkę z gwinta. – Może powiemy nasz epizod jak w sześciu zapinaliśmy kurwę – mówi do Kozaka białostocki gracz. Te słowa Piha cytowane są do dzisiaj, zresztą jak pokazują późniejsze wydarzenia, dorobił się on jeszcze wielu podobnych kultowych wypowiedzi.

 

Co zatem może znajdować się na taśmach RRX'u? Głos ponownie oddajemy Kozakowi. –  Nie biorąc narkotyków przez sześć miesięcy mam w ogóle inną jazdę na wszystko. Czasem patrzę na ludzi dookoła i myślę, co wy kurwa robicie? Ale nie żałuję tego, co było, bo przeżylem tyle historii, że niejeden film o tym będzie. Wszystkie te hardcore'owe akcje, z policją, z dziwkami, z innymi rzeczami. Borixon śpiewał o takiej akcji w "Białym gońcu" z Wkurwionych bitów, wyciągaliśmy ich wtedy z aresztu z Krakowa, rozbili wtedy samochód, przyjebali w stację gazową. Po pijaku było tyle wycieczek samochodowych, że to się musiało źle skończyc. Teraz zabieram kluczyki Zajce, jak wypije za dużo. Nie żałuje nic, co w życiu robiłem, ale teraz mogę na to patrzeć z innej perspektywy, robić to lepiej.

 

Nie zaszkodzą nikomu.

Odgrzebany przed kilkoma laty nieudolny freestyle Eldoki, oprócz tego, że wzbogacił sieć o liczne-bekowe przeróbki, w żadnym stopniu nie przysporzył raperowi kłopotów, załamania kariery itp. Może poza głupimi pytaniami w wywiadach. Z perspektywy czasu możemy nawet powiedzieć, że przyniosło mu to popularność. W 2014 roku Eldo ze złotym albumem "Chi" znalazł się na szczycie listy OLiS, co pewnie zrobiłby także bez wszechobecnej w tym czasie beki ze starego freestyle'u. Podobnie może być ze starymi nagraniami RRX'u, które nie dorobią się niczego innego, niż serii cytatów czy memów, które kolejne pokolenie słuchaczy będzie namiętnie powtarzać na forach i w mediach społecznościowych.

 


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Tede i Young Leosia – kolaboracja, która się nie udała?

„Najlepiej brzmi wyciszone” – brzmi jeden z wielu krytycznych komentarzy.

Opublikowany

 

tede young leosia

Tede postanowił na nową płytę „Vox Veritatis” zaprosić same kobiety, wśród których usłyszymy Bambi, Modelki i Young Leosię. Singiel z tą ostatnią ukazał się kilka dni temu i już możemy go podsumować, a właściwie zrobili to słuchacze.

Zarzuty w stronę Tedego i Young Leosi

Zazwyczaj, gdzie się nie pojawi Young Leosia, tam mamy murowany hit z repeat value. Niestety, nie w tym przypadku. Po trzech dniach kawałek z Tede „Więcej miejsca” ma skromne jak na taki duet niecałe 50 tys. wyświetleń klipu. Wynik kiepski i trzeba to otwarcie przyznać. Widać to też po odbiorze: 2 tys. łapek w górę i 400 w dół daje pogląd na to, że coś jest na rzeczy. Po wejściu w komentarze już jest wszystko jasne.

Słuchacze zarzucają Tedemu i Leosi, że nie wykorzystali potencjału współpracy. Numer nie buja tak jak powinien, trudno jest cokolwiek zrozumieć. Pojawiają też wątpliwości co do dobrze zrealizowanego numeru pod względem technicznym, w szczególności do mixu. Teledysk także się większości nie spodobał.

Statystyki klipu

Krytyka w kierunku „Możesz więcej” Tedego i Leosi

Oto kilka najczęściej lajkowanych komentarzy pod wspólnym singlem Tedego i Sary. Duet raczej nie będzie z nich zadowolony:

  • Szczerze, ale to jest chu**we, klip to już żenada całkowita.
  • Stary chłop i nie potrafi nagrać ani jednego kawałka bez wspomnienia o wyimaginowanych hejterach. Rent free.
  • Najlepiej brzmi wyciszone.
  • Szkoda zmarnowanego potencjału na kolabo, jakoś bez wyrazu ten kawałek. Taki po prostu poprawny. Bit też nudny. Z sentymentu włączyłem sobie „Szpanpan” dla porównania i realizacyjnie, dykcyjnie, tekstowo, bitowo – przepaść.
  • Mimo najszczerszych chęci, niewiele rozumiem z części Tedego. Mix w tym kawałku oraz w TSTMF położony. Zapowiada się interesujący album z nawet niezłym replay value, ale niestety niedopracowany technicznie.
  • nie rozumiem ani jednego słowa z tego utworu poza refrenem
  • Kawałek na max dwa przesłuchania. Tedzik top1 dla mnie ale niektóre jego ostatnie kawałki to wielkie iks de.

Propsów jest niewiele

Pozytywnych wpisów na temat kawałka jest niewiele i są to raczej pojedyncze pozycje, które nie cieszą się zbyt dużą popularnością:

  • Ale ta różnica w skillach to jest przepaść.
  • Tede xYL jest Moc. banger. banger.
  • Moja ulubiona piosenka musi być hitem.
  • Super. zajebiste. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam TDF-a jeden z ”NIELICZNYCH” Polskich Raperów, których na co dzień słucham.

Z Bambi poszło lepiej, ale też bez fajerwerków

Niedawno sporych echem odbiło się przekazanie przez Tedego „dziedzictwa melanżu” Bambi, czego efektem było nagranie przez tę dwójkę remixu kultowego numeru „Drin za drinem”. Ta wiadomość poszła szeroko w środowisku i spolaryzowała słuchaczy. Kiedy później ukazał się już wspomniany kawałek na kanale Baila Ella, nie wykręcił on jednak spektakularnych liczb. Ponownie obyło się bez viralowości, chociaż potencjał był duży.

Jak zauważył ktoś w komentarzach, to sympatyczne, że nowe pokolenie słuchaczy będzie bawiło się pod ten sam bit, co wiele pokoleń wstecz. Brakuje jednak tych szczytów list przebojów.

Statystyki kooperacji Bambi i Tedego

Czytaj dalej

Felieton

Dwa Sławy – czy dobrze już było? – felieton

Zabawa formą vs wielowymiarowe metafory.

Opublikowany

 

dwa sławy

Od premiery najnowszej płyty Dwóch Sławów minęły już dwa miesiące. Zdążyłam się z nią solidnie osłuchać i dowiedzieć, co dobrze by było opisać. Opinie o projekcie – wprost mówiąc – nie są najlepsze, co duet wziął już na klatę. Moje zdanie jest jednak nieco inne więc zapraszam na łyżkę miodu w beczce dziegciu.

Kryzys wieku średniego?

Zacznę prosto z mostu – uwielbiam ten duet. Na ich wielowymiarowe metafory trzeba kupić drukarkę 3D. Zabawa słowem, luz i humor to cechy, które niewątpliwie muszę im przypisać i wcale nie muszą nikogo do tego przekonywać. Ale, co w sytuacji, gdy masz za sobą dziesięć lat punchline’ów, wszechobecnej beki i hashtagów, a fani czekają? Jasne, możesz zrobić kolejny taki sam album, który i tak nie ma podjazdu do debiutu. Stąd najnowszy projekt Astka i Rada jest totalnie zrozumiały – dajmy im działać i się rozwijać. Kryzys wieku średniego i te sprawy.

Zabawa formą

A tak serio – spodziewaliście się kiedyś, że łódzki duet mógłby zagrać swoje numery na imprezie Świętego Bassu albo zrobi manifest polityczny, który będziecie podśpiewywać pod prysznicem? Chcecie starych Sławów – włączcie „Ludzi Sztosów”, proste. I oczywiście – jak większość z Was – analizowałam ten album na Genusie, łapiąc się za głowę po wytłumaczeniu kolejnego wersu. Jednak… to było dekadę temu. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że przyszedł u panów czas na zabawę formą, poniekąd wyniesioną z projektu club2020.

Najwyżej będzie stójka lub parter

Czy „Dobrze by było” jest krążkiem bez treści? Złośliwi powiedzieliby, że tak. Ale obiektywnie patrząc – numery „Myślałem, że będzie gorzej” czy wcześniej wspomniany bez nazwy „To nie jest kraj dla kabrioletów”, mają to, co tygryski lubią najbardziej. Jest więcej śpiewów, autotune’ów i wtyczek niż kiedykolwiek. I dobrze by było trochę odpuścić, wychillować i zaakceptować ten wytwór, spięty słuchaczu. A, że krążek buja i na żywo miałam okazję sama się przekonać na trasie – a jakże! – „Dobrze by było Tour”. Już 4 kwietnia w ich mothership (czytaj w Łodzi) zagrają finałowy koncert więc jeśli w domowym zaciszu denerwują Cię te chłopy, daj im szansę. Najwyżej będzie stójka lub parter.

Czytaj dalej

Felieton

Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton

Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Opublikowany

 

quebonafide

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.

Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.

Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.

To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Pierwszy, drugi i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide

Oszustwo na drugi koncert?

W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.

Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?

Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.

Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy
Opinie słuchaczy

Czytaj dalej

Felieton

Zaginiona córka Magika. Kamka z „Rap Generation” to przyszłość sceny? – felieton

Uczestniczka programu zdobyła uznanie jurorów i widzów.

Opublikowany

 

kamka

Za nami dwa pierwsze odcinki programu „Rap Generation”, po którym sporo emocji budzi Kamka – skromna raperka z klasycznym sznytem.

Kamka „zaginiona córka Magika”

Kamka wykonała w programie utwór „To nie GTA”. Spodobał się on Pezetowi, Malikowi i Leosi. Pierwsze recenzje występu Kamki wśród widzów są bardzo, ale to bardzo pozytywne – mówi się już wprost o nowej świeżości na scenie. Nie tylko komentatorzy hip-hopowi są pełni optymizmu, ale także słuchacze. Pod nagraniami z Kamką pojawiają się prawie same propsy:

  • Lepszego flow nie słyszałem w polskim rapie od lat.
  • Vibe jak Paktofonika.
  • Zaginiona córka Magika.
  • Malik jest w szoku, że można tak rymować.
  • Leosia w końcu usłyszała prawdziwy damski rap.
  • Rzadko mam ciary od muzy, dzięki młoda za emocje.

Czy Kamka to przyszłość sceny?

Pojawienie się newschoolu i nowej fali raperów zrewolucjonizowało scenę, ale nie spowodowało, że weterani tworzący klasyczny odłam zaczęli zdychać z głodu. Po kilku latach tryumfu młodej fali, dinozaury sceny zaczynają brać coraz głębszy oddech. Młodzi wracają do oldschoolu, co widać chociażby po ilości koncertów starych wyjadaczy. To też bardzo dobra wiadomość dla Kamki, która dała się poznać z klasycznej strony.

Najpopularniejsze raperki w kraju to twórcy newschoolowi, balansujący na granicy rapu i popu. Kamka jest ich przeciwieństwem i z automatu zdobyła przychylność sporej części odbiorców, którzy – powiedzmy sobie szczerze – nie przepadają za rapem Bambi, Young Leosię czy Oliwki Brazil. Dobrze poprowadzona Kamka może stać się jedną z głównych sił na polskiej scenie rapowej. To idealny czas na kobiecy trueschool – słuchacze o to zabiegają jak nigdy dotąd, rzygając cukierkowością i zbyt przesadną wulgarnością.

Kim jest Kamka

Kamka, czyli Kamila Podziewska to 20-latka pochodząca z Suwałk, która obecnie mieszka w Warszawie. Swoje numery publikuje od 1.5 roku, chociaż pierwsze teksty zaczęła pisać już w szkole podstawowej. W ostatnim czasie publikuje coraz więcej muzyki i nie boi się eksperymentować z różnymi gatunkami. Raperka może liczyć na wsparcie mamy, siostry, ojczyma i babci. Z tatą nie utrzymuje kontaktu.

Łączy rap z wojskiem

Kamila od lat interesuje się wojskowością. To studentka Akademii Sztuk Wojennych. Przez ostatnie dwa lata służy w Wojskach Obrony Terytorialnej: wyjeżdża na granice, poligony i ćwiczenia.

Czytaj dalej

Felieton

Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton

„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Opublikowany

 

trueman sentino
fot. kadr z wideo yt/TrueMan

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.

Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.

Sprzedawca ebooków

Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.

I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.

Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

Trueman o sobie

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”

Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.

„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”

„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Opinie o Truemanie na make-cash.pl

Sentino – uwiarygadniacz

Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.

Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Nowy biznes Truemana i Sentino

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

Oferta BNP Global to zero konkretów i same ogólniki. Osoba, która zarabia na jakimś biznesie nie ujawnia swoich metod zarobków, chyba, że metodą na zarabianie jest sprzedawanie takich właśnie ebooków.

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.

Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

Odbiorcami Truemana są teraz najwierniejsi fani Sebastiana

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: