Sprawdź nas też tutaj

News

TEN TYP MES PISZE: KULKA, KOCYK, KIJEK

Opublikowany

 

Kolejny felieton Tego Typa dla portalu T-mobile.


Dziś o kuriozach. Napędzanych konsumpcjonizmem „what-the-fuckach?” – nazwę je tak, bo tym właśnie zwrotem reaguję zwykle na bezzasadny nabytek. Nie chodzi o piętnowanie zakupoholizmu, a o z pozoru niewinne przedmioty, których samo istnienie zdaje się być pomysłem szaleńca. A raczej przebiegłego cwaniury.


Pepsi float – kto był w Pizza Hut, ten wie. Koktajl smakuje naprawdę spoko, ale skąd cena? 5,90 zł za Pepsi z kulką lodów? Taką sieciówkę gazowana, brunatna ciecz kosztuje grosze. Albo miligrosze, bo Pizza Hut chyba należy do PepsiCo. Gała lodów to też nie kawior czy trufle, więc nadal nie przekraczamy złotówki. Kunszt kulinarny? Jedno PLOP!, które wyjdzie nawet pięciolatkowi.
Typ, co wymyślił Pepsi float musiał dostać lepszy awans w korporacji: „Panie prezesie! Oto człowiek, który połączył dwa obecne w naszych restauracjach produkty, warte funt kłaków i wmówił klientom, że powinni płacić za nie czternaście razy więcej”.

Czy podobny dialog przeprowadzono przed uruchomieniem produkcji motorowerów?
– Siema, robię rowery…
– Siema, a ja robię motocykle. No i co?
– Jak to co!? Pomyśl tylko… moto… ROWER! Zbijemy fortunę!

 

Jest jednak pewien powód, dla którego swój sarkazm muszę przytemperować. Będąc ostatnio w Pizza Hut zamówiłem Pepsi float i delektowałem się tym mleczno-kofeinowym kombosem. Wiedziałem dokładnie co kupuję, ale nie wpadłem na to, by poprosić kelnerkę o kulkę lodów waniliowych i szklankę coli (ew. „wielką dolewkę”, na której oszczędziłbym grubiej). Shame on me.

 

 

Snuggie, czyli koc z rękawami. Trafiłem na to przypadkiem w Media Markcie, a może w Euro AGD? Nie pamiętam, ale było to miejsce, w którym kupowałem czyste płyty CD i obecność kocyka zaskoczyła mnie równie mocno, jak jego cena – 173 zł (oczywiście na Allegro są wersje tańsze, z cieńszej bawełny). Znalazłem wśród swoich przyjaciół, naprawdę lotnych umysłów, kilkoro zwolenników tego badziewia. WTF?! Mówili coś w stylu: „Co się czepiasz, Piotrek, przecież to musi być miło tak leżeć, nie wyjmować rąk spod koca, czytać książkę, chillować w łóżku, wciąż będąc przykrytym”…

Być może. Ja jednak jestem w stanie osiągnąć dokładnie te same beneficja kupując  s z l a f r o k. Masz chęć na więcej warstw opatulającego cię materiału? OK, to spraw sobie szlafrok XXXL. Koco-kombinezon ma też poważniejszy feler – w szlafroku można się odlać, bez zdejmowania go! Dlatego mężczyźni od wieków śmigają po domach w szlafrokach, zamiast dziurawić koce. Czy tylko ja tak to widzę!?
Na pewno nie zgodzi się ze mną Bruno „Sram-wspak” Mars, autor wersu „I’ll be lying on the couch just chillin’ in my snuggie”, pochodzącego z ultranaiwnego hitu „The Lazy Song”. Ale z Brunem, obstawiam, nie zgadzamy się w większości kwestii wszelakich.

 

 

Nordic walking – od czego zacząć? Czy od pobłażliwości dla ludzi, którzy potrzebują pretekstu? Pretekstu, by trenować wśród innych (na siłowniach, z tymi ich karnetami na dwa lata i dojeżdżaniem, parkowaniem, etc.), by chodzić, ale dopiero ze specjalnymi kijkami? Mogę to zaakceptować, ale trudno mi to zrozumieć. Specjalne kijki, specjalne buty, specjalne trasy – po to by ŁAZIĆ.

Wtrącę istotne pytanie: kto jest zwykle bardziej do**bany? Wasz ziomek, który wykupił pół roku temu karnet na siłownię i przychodził tam, choć oczywiście zdarzało mu się, że kac/życie szkolne/zawodowe/rodzinne sprawiały, że opuszczał „sesje”? Czy koleżka, który właśnie powrócił po sześciu miesiącach z zakładu karnego, gdzie zamiast błyszczących hantli i wygodnych ławeczek miał butle z wodą lub połączone łóżka? Jasne, że ten drugi. Siła woli + dyscyplina! Nie kijki, nie karnety, nie atlasy. Oczywiście piszę to pełen pokory i podziwu zarówno dla tych, którzy ćwiczą za setki złotych, jak i dla skromniejszych graczy. Mój poziom dyscypliny zatrzymał się na trzeciej klasie podstawówki i zazdroszczę wszystkim ludziom, których stać na systematyczność.

Wracając do nordyckiego spacerowania. Robiąc research znalazłem charakterystykę idealnych drągów do chodzenia – winny być „w jednym kawałku (bez regulowanej wysokości – wtedy są mocniejsze)”. Użytkownik musi też uważać, by „nie kupować kijków narciarskich lub trekkingowych!”, choć zagrożenia wynikające z tak karygodnego błędu nie zostały opisane… Obiecuję, że jeśli zobaczę na ulicy seniorkę, która odstawia nordic walking z kijkami od szczotki/mopa/dwiema gałęziami, wręczę jej kwiaty za to, że nie dała sobie wcisnąć kitu o „niezbędnym sprzęcie sportowym”.

 

Sos tysiąca wysp – brzmi naprawdę intrygująco, szóstka za nazwę. Jednak, choć w przepisach kulinarnych mistrzów odnajdujemy wytyczne dotyczące użycia m.in. warzyw i octu, w knajpach, jak Polska długa i szeroka, mało kto bierze to na serio. Próżno szukać grudek papryki czy płatków pietruszki. Wysp może było i tysiąc, gdy wymyślano sos, ale składniki są zazwyczaj dwa – majonez i ketchup vel keczup. To tak, jakby ktoś wziął pieprz i sól, i nazwał tę mieszankę „przyprawą tuzina mórz” lub „szczyptą siedmiu zmysłów”. Co kto lubi, ja tylko ostrzegam nieświadomych.

 

 

Woda mineralna – moja niechęć do butelkowanej wody jest znana, nadgryzłem już temat w utworze „Żywioły”. Naraziłem się kilku kumplom, szczególnie tym, którzy  z a w s z e  mają przy sobie butelkę korpo-wody, a ja bezczelnie sępię (mimo rozbieżnych poglądów) od nich łyki. Przeczytałem w „Przekroju” (kilka redaktorów naczelnych temu), że do produkcji jednego litra wody mineralnej potrzeba niemało ropy. Ropy, którą zużywają samochody transportujące ujarzmioną w plastiku wodę – pomiędzy miejscami, gdzie pitna wersja H2O jest powszechnie dostępna. Nie między jeziorem Mamry, a Etiopią.
Czy nie widzicie nic perwersyjnego w tym, że dla śladowych ilości minerałów zawartych w litrze mineralnej (choćbyś wyselekcjonował minerały z pięciu butelek i wciągnął je nosem, nie będziesz nawet odrobinę zdrowszy/odporniejszy), zużywamy ropę i produkujemy plastik, choć ropy brakuje, a plastikiem zarastamy? Zwykle ziewam przy eko-gadkach, ale moda/wprowadzenie zwyczaju płacenia za wodę jest swoistym ewenementem. Wychowaliśmy się w epoce powszechnej dostępności wody pitnej. Jednak tylko nieliczni przelewają wodę do butelki przed wyjściem z domu, a miliony wolą wydać pieniądze i stracić czas kupując mineralną na mieście.

Zresztą kij z oszczędzaniem pieniędzy, bo to podjeżdża hipokryzją – jestem dość rozrzutny i pouczanki o oszczędzaniu to nie powinna być moja działka – chodzi o skuteczne wprowadzenie nowego, nielogicznego trendu w konsumpcji i utrzymanie przez lata! Ach, gdyby tak ten tajemniczy spryciarz od mineralnej wkręcił ludziom modę na płacenie za muzykę i filmy…

 

 

Jakkolwiek lista jest otwarta, nie wątpię, że znajdą się czytelnicy, celnie punktujący: „Typie, a czemu nie wspomniałeś o…?”. Wtedy może powstanie part 2.
A na razie Wasze zdrowie: whisky + woda z czajnika!

 

źródło: T-mobile.



Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

News

Sentino, Avi i Kaz Bałagane zagrają na jednej scenie

Sentino wraca do koncertowania po 3-letniej przerwie.

Opublikowany

 

Przez

sentino avi kaz

Przyszły rok zweryfikuje plany Sentino odnośnie jego powrotu do koncertowania. Zapowiedziano już kilka koncertów z udziałem rapera, ale niczego nie możemy być pewni.

Autor serii albumów „Zabójstwo liryczne” przyzwyczaił nas do odwoływania koncertów w ostatniej chwili i podawania absurdalnych wymówek. W 2022 roku tuż przed występem w Krakowie nagrał film, w którym mówi, że jest 80 km od klubu, ale musi wracać do Warszawy, „bo pies ugryzł matkę w dłoń”.

Jak będzie tym razem czas zweryfikuje, bo kolejne wydarzenia z udziałem Sentino są promowane w sieci. Po styczniowych występach w klubach Energy 2000, raper ma się pojawić w Strefie 57 w Przytkowicach. Na scenie mają być obecni tego dnia również Kaz Bałagane i Avi. Kolejni raperzy mają zostać ogłoszeni wkrótce.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Waco pokazał imponującą formę. Mógłby podbić freak-fighty?

Producent mocno przypakował.

Opublikowany

 

waco

Waco odsunął się medialnie na bok w ostatnich miesiącach, czym zawiedzeni są fani bezkompromisowych wywiadów. Jednak wiemy na pewno, że w tym czasie nie zasypywał on gruszek w popiele pod względem formy i pochwalił się efektami na Instagramie.

Waco przyzwyczaił, że nie bierze jeńców, gdy wraca wspomnieniami do starych czasów. Legendarny producent słynie z niespotykanej na scenie szczerości, przez co zyskał sympatię wielu słuchaczy, znużonych ciągłym strzelaniem w powietrze reprezentantów środowiska rapowego. Można zakładać w ciemno, że gdyby tylko chciał, pionier mógłby ujawnić jeszcze wiele ciekawych historii, zwłaszcza z czasu początków istnienia Prosto.

Predyspozycje charakteru Waco, potęgowane tym, że jego potencjał twórczy jest znacznie większy niż pieniądze, które zarobił na muzyce, są łakomym kąskiem dla wszystkich, którzy dają mu medialny głos. Właśnie przekonaliśmy się też, że talent producencki idzie w parze z jego formą fizyczną. Widać, że Waco nie przespał ostatnich kilkunastu miesięcy, więc czy miałby jeszcze szansę zwojować freaki? – Dawaj do Fame MMA, roz***dol kilku na raz – czytamy jeden z komentarzy pod postem. Pytanie, czy multiinstrumentalista podjąłby się wyzwania, gdyby padła propozycja walki?

@waco_producer NIE SAMĄ MUZYKĄ CZŁOWIEK ŻYJE #sport #box #gym #waco #trening ♬ Smooth Strut (Syn) – Ah2


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Słoń i Sheller byli źli, że ludzie wpisywali sobie na FB, że uczęszczają do „WSRH”

„Nagle się okazało, że słucha nas sporo przysłowiowych czternastolatek”.

Opublikowany

 

wsrh słoń sheller

Akronim WSRH nie miał być żadnym „ruchem masowym”, a skończył jako żart, który realnie rozlał się po Polsce. W pewnym momencie setki osób miały na Facebooku wpisane, że „uczęszczają” do Wyższej Szkoły Robienia Hałasu. Słoń i Shellerini nie byli z tego zadowoleni.

Obecnie to zjawisko jest już dużo mniej popularne, ale był taki moment, że mnóstwo osób miało wpisane na FB: „Uczęszczał do: Wyższa Szkoła Robienia Hałasu”.

– Jak zdaliśmy sobie sprawę z tego, co się dzieje, to początkowo byliśmy z Shellerinim bardzo niezadowoleni. Po czasie zrozumiałem jednak, że tak jest ze wszystkim. Dla przykładu: otwiera się nowy klub. Klub jest niszowy i przychodzi do niego sto osób, które są z towarzystwa. Nie wpada tam nikt przypadkowy. Po czym bywalcy klubu zaczynają mówić o nowym miejscu swoim znajomym, przekonując, że grają tam najlepsi DJ-e i w ogóle jest super; klub nie musi wydać złamanego grosza na reklamę. Nagle się okazuje, że po dwóch miesiącach ze stu osób zrobiło się tysiąc, a po roku – trzy tysiące. To, co było alternatywne, staje się totalnym mainstreamem, a ci, co pamiętają początki klubu, narzekają: „Kiedyś było zaj*biście, a teraz wszyscy tu walą – mówił Słoń w rozmowie z Jackiem Balińskim w książce „To nie jest hip-hop. Rozmowy IV”.

WSRH przeszło dokładnie tę samą drogę: od podziemnego hasła, które rozumieli wtajemniczeni, do brandu kojarzonego szerzej niż samo środowisko, z którego wyszli. Nagle okazało się, że słuchają ich też osoby kompletnie spoza tej bańki.

– Byliśmy hardcore’owymi raperami z podziemia, aż nagle się okazało, że słucha nas sporo przysłowiowych czternastolatek, które w dodatku kupują nasze ciuchy, a ci, co mieli w tych bluzach chodzić, mówili, że nie chcą się z tym identyfikować. I… w sumie mnie to nie dziwi. Jak wychodziły najbardziej znane płyty Mobb Deepów, byłem chory na ten zespół; nie mogłem go słuchać, bo wszyscy słuchali Mobb Deepów. Płytę „Hell On Earth” pierwszy raz przesłuchałem w 2010 roku. Nie ściemniam. Historia zatoczyła koło”.

WSRH stało się przykładem tej samej historii, którą rap przerabiał już setki razy – tylko tu wyszło to szczególnie wyraźnie, bo mem z „uczęszczaniem” do fikcyjnej uczelni był u ludzi w profilach jak twarz pomazana markerem po dobrym melanżu.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Hirek Wrona o Tau i jego dissie na Taco: „Argumenty rodem z piaskownicy”

Dziennikarzowi nie podoba się zachowanie kieleckiego rapera.

Opublikowany

 

Przez

Hirek Wrona w koszulce Stoprocent

Tau skrytykował Taco Hemingwaya, że jego nowa płyta jest zbyt mroczna i negatywna. Legendarny dziennikarz muzyczny Hirek Wrona nie podziela opinii kieleckiego gracza.

Hirek Wrona uważa, że Tau niepotrzebnie nagrał numer uderzający w Wąsacza i według niego mogło chodzić tylko o podbicie sobie popualrności.

– Pojawił się Tau i jego diss na Taco Hemingway. Zrobiło mi się smutno, że tak zdolny raper i producent jak Piotrek (Tau) sięgnął po argumenty rodem z piaskownicy, chyba tylko po to by podbić sobie klikalność… Trudno byłoby Taco zrozumieć kieleckie klimaty i nawijać o nich ponieważ tam nie mieszka i nie zna ich. Tak jak trudno jest zrozumieć Tau klimaty warszawskich osiedli, klubów i ogólnie stolicy ponieważ w WWA bywa, a nie stacjonuje na stałe. Każdy człowiek ma swoją drogę. Niekiedy łatwiejszą, innym razem jest na niej więcej zakrętów. Trzeba jednak z nadzieją patrzeć przed siebie, a nie wylewać publicznie żalu o coś tam. Siłę człowiek buduje na pokorze wobec innych i pracy z innymi. Tau ma swoich słuchaczy – Taco swoich. Nie zmusimy wilka do weganizmu. Nie ruszajmy natury. Niech sobie rozkwita i płynie własnym nurtem. Nie rozumiem po co powstał ten utwór. Choć ogólnie wiadomo, że „śpiewać każdy może, raz lepiej raz gorzej”. Nie sądzę by Taco Hemingway zareagował na tę pieśń – napisał dziennikarz.


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

News

Taco Hemingway: 130 tys. biletów sprzedanych w 5 godzin

Co sekundę raper sprzedawał 90 wejściówek.

Opublikowany

 

taco
fot. Karol Grygoruk (Shootme)

Końcówka roku należy do Taco Hemingwaya. Za sprawą wydanej z zaskoczenia płyty “Latarnie wszędzie dawno zgasły” Fifi, jako pierwszy polski artysta, zaliczył właśnie 1. miejsce w rankingu Spotify Debut Global. Oznacza to najczęściej streamowany album na świecie. Taco w rekordowym tempie wyprzedał też komplet biletów na zapowiedzianą na maj trasę koncertową 2026 †††OUR. I to pomimo ogłoszenia drugich dat we Wrocławiu, Trójmieście i Krakowie.

Spektakularne wrażenie robi liczba cyfrowych odsłuchów “Latarnie wszędzie dawno zgasły”. W zaledwie dobę od premiery Taco zdominował ranking Spotify Polska TOP50, gdzie wprowadził jednocześnie aż 16 piosenek na sam początek listy oraz wygenerował 7 mln odsłuchów. Natomiast już w kilka dni po premierze sam artysta – jako pierwszy Polak – znalazł się na 1. miejscu globalnego zestawienia Spotify Debut Global!

Imponujące statystyki odsłuchowe idą w parze z podwójnie wyprzedaną trasą 2026 †††OUR. Większość biletów na ogłoszone w sobotę daty wyprzedała się jeszcze w pre-sale’u. I nawet po zdublowaniu dat na Wrocław, Trójmiasto i Kraków po weekendzie był już pełny SOLD OUT. A to oznacza, że w ciągu 5 godzin do fanów trafiło 130 000 biletów. Wedle statystyk eBilet.pl co sekundę sprzedawało się ich aż 90, a liczba wejść na stronę bileterii przekroczyła zainteresowanie niedawnymi koncertami Taylor Swift w Polsce. Na chwilę obecną harmonogram 2026 †††OUR przedstawia się więc następująco:

▪️ Hala Stulecia | Wrocław, 08.05 | SOLD OUT
▪️ Hala Stulecia | Wrocław, 09.05 | SOLD OUT
▪️ ERGO ARENA | Gdańsk, 15.05 | SOLD OUT
▪️ ERGO ARENA | Gdańsk, 16.05 | SOLD OUT
▪️ PGE Narodowy | Warszawa, 23.05 | SOLD OUT
▪️ TAURON Arena Kraków | Kraków, 30.05 | SOLD OUT
▪️ TAURON Arena Kraków | Kraków, 31.05 | SOLD OUT


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2025.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: