Wywiad
Voskovy: „W trzy lata zmieniliśmy wszystko o 180 stopni” |WYWIAD
Jak już rozmawiamy o płytach to ostatnio przeglądałem kolekcje i we wkładce do „Prosto przed siebie” Miuosh’a jest napisane, że beatmaker to osoba często aspołeczna. Zgodzicie się?
Filip: Beatmaker to nie jest koleś, który siedzi 24 godziny na dobę przed sprzętem i robi bity. Żeby tworzyć muzykę trzeba złapać jakąś inspirację, a ciężko to zrobić siedząc w domu.
Patryk: Na pewno jest to czasochłonne i niektórzy zamykają się w domach i tłuką te bity, ale chyba nie o to chodzi. Robienie muzyki przecież nie na tym polega.
Filip: Tu dochodzi jeszcze taka kwestia, że na swojej drodze przecierasz się z innymi ludźmi, którzy robią muzykę i to nie są tylko beatmakerzy, a wszelakiej maści wokaliści – łącznie z raperami – więc będąc osobą aspołeczną ciężko byłoby cokolwiek przekuć w jakiś projekt.
Patryk: My chyba tego nie rozumiemy, bo tacy nie jesteśmy więc się z tym nie zgadzamy (śmiech).
W takim razie ile Wy czasu poświęcacie na tworzenie muzyki?
Filip: Ja i Patryk poświęcamy na to prawie cały swój wolny czas. A jeżeli pytasz o to ile czasu poświęcamy na jeden bit to z tym różnie bywa. Z reguły od rozpoczęcia sesji zajmuje nam to kilka godzin, cały dzień, lub całą noc. Generalnie nie jesteśmy jakoś bardzo produktywni, bo już na pierwszym etapie odrzucamy dużo podkładów, więc robimy relatywnie mało, ale tylko fajnie.
Wasz pierwszy większy projekt z Tuszem Na Rękach – nie chcę wracać do tego albumu, bardziej mnie interesuje jakie są dziś wasze relacje z Kubą i czy śledzicie to co teraz robi?
Patryk: Relacji nie mamy żadnych, dawno ze sobą nie gadaliśmy. Ja nawet nie śledzę co teraz wydaje. Ten projekt był tak dawno zrobiony, że nawet go dokładnie nie pamiętam.
Idąc dalej – jak wspominacie „Pięć złotych zasad” i które się z czasem zdewaluowały?
Patryk: Mi się wydaję, że wszystkie, bo tę płytę traktowaliśmy trochę jak demo i próbkę naszych możliwości. Szczerze mówiąc dawno tego albumu nie słuchałem. Dużo się zmieniło u nas w kwestii brzmienia i stawiamy na kompletnie inne rzeczy.
Filip: Używki się zwielokrotniły (śmiech). Mniej lub bardziej są one aktualne.
Płyta była wydana w Gopside, wytwórni która swoją siedzibę miała na Śląsku. Wy stacjonujecie we Wrocławiu. Jak doszło do współpracy?
Patryk: Spotkaliśmy się z chłopakami w trakcie nagrywania i stwierdziliśmy, że zostawimy ten projekt tam, bo zaproponowali nam wydanie. W tamtym okresie myśleliśmy, że to jest sensowne. Na dzień dzisiejszy bym się tego nie podjął. Zrobilibyśmy to na pewno inaczej.
Filip: Nie lataliśmy po wytwórniach, nie zajmowaliśmy się takimi sprawami, a pojawił się ktoś kto chciał to wydać więc się zgodziliśmy.
Za wami pracowity 2015 rok – „Second Hand” i „Złe towarzystwo”. Jak na chłodno ocenicie wszystko związane z tym pierwszym?
Patryk: Na chłodno ten projekt robiliśmy za długo, ale w trakcie robienia bardzo dużo się nauczyliśmy, zmieniliśmy sprzęt, oprogramowanie. W trakcie trzech lat zmieniliśmy o 180 stopni wszystko to co było związane z naszą muzyką. Mieliśmy taki okres, w którym zaczęliśmy bardzo kombinować, szukać nowych rozwiązań dlatego na płycie znajdują się numery, które były robione na nowo.
W recenzjach raczej byliście chwaleni za album…
Patryk: Myślę, że odzew był okej i w recenzjach i od słuchaczy. Ci, którzy się interesują tematem na pewno sprawdzili ten projekt. Oczywiście mogło się to bardziej ponieść, ale my „Second handem” w pewien sposób ugruntowaliśmy sobie pozycję na rynku. Przede wszystkim sami sobie udowodniliśmy, że jesteśmy konsekwentni i uparci w działaniach.
Celem był ugruntowanie pozycji, o której mówisz?
Patryk: W zasadzie tak wyszło w praniu, bo za bardzo przeciągnęliśmy to w czasie z przyczyn niezależnych od nas. Musieliśmy czekać na gości, trzeba było dużo rzeczy zaplanować logistycznie – z większością osób nagrywaliśmy osobiście.
2015 rok to także Epka z Weną i Sariusem. Z tego co można wyczytać w Internecie to bardzo spontaniczny projekt. Jak doszło do waszej współpracy?
Filip: Stało się tak, bo to studio współdzielimy z Michałem, a z Sariusem złapaliśmy kontakt w trakcie nagrywek na „Second hand”. W międzyczasie planowaliśmy zabranie się za kolejną płytę producencką, tyle że w innej formie niż dotychczas. W każdym numerze miał być więcej niż jeden gość. Pierwszą planowaną kolaboracją był Wena z Sariusem – tak to dobrze i sprawnie poszło, że zostało to pociągnięte do małego projektu. Bardzo spontanicznego, bo wszystko powstało na przełomie kilkunastu dni. Nie było tu zbędnych konceptów, planów itd.
Jakbyście zdefiniowali to co przygotowaliście na „Złe towarzystwo”?
Patryk: Od zawsze definiowanie mojej twórczości mi sprawia trudność i nie potrafię tego robić.
Bo wydaje mi się, że Epka ma swój klimat, a „Myślę tylko o tym czego nie wiesz” jest nieco oderwany od niego. Z założenia miało tak być?
Filip: Nie było żadnych założeń. Porobiliśmy kilka bitów w trakcie weekendu z czego zostało wybranych pięć. Nie sugerowaliśmy się żadnymi wytycznymi, wyselekcjonowaliśmy te pięć które nam wszystkim się podobały. Gdyby podobały nam się dwa to też pewnie byśmy to nagrali tyle, że wrzucilibyśmy to do Internetu bez ubierania tego w mini album.
Jesteście jakoś zaangażowani w promocję? Bo na początku projekt miał być wrzucony tylko do Internetu. Summa summarum wyszło tak, że będzie tłoczony. Kto był osobą decyzyjną w tej sprawie?
Filip: Nie wydaje mi się, żeby „Złe towarzystwo” było jakoś bardzo promowane. Nikt z nas nawet się nad tym za bardzo nie skupia. Wrzuciliśmy to na youtube, a że odbiło się to na tyle dużym echem i jest zapotrzebowanie na wersje fizyczną to wspólnie podjęliśmy decyzję, że to wytłoczymy. Jakoś niespecjalnie robimy to z przyczyn ekonomicznych, bo generalnie to jest taki mały nakład, że to są śmieszne pieniądze.
Patryk: Wszyscy podjęliśmy tę decyzję zgodnie z zasadą jest popyt jest podaż. Promocji jako takiej nie ma, bo powstał tylko jeden klip, który zresztą ogarnęliśmy sami z pomocą naszych znajomych. Począwszy od Janka Wygi, który nakręcił nam ten klip, skończywszy na Irku, który pożyczył nam auto. W ogóle on jest kolekcjonerem starych samochodów i to on jest właścicielem tego cadillaca, którym na klipie jeździmy. Dzięki!
Obecnie chcecie się skupić na kolejnym albumie producenckim, czy podrzucaniem paczek z bitami?
Patryk: Nigdy nie podrzucaliśmy paczek z bitami. Nie planujemy puszczania materiałów producenckich, bo na dzień dzisiejszy pochłonęłoby na to za dużo czasu. Po prostu włożona praca nie jest adekwatna do efektów. Zbyt długo to trwa, a my chcielibyśmy robić więcej rzeczy na świeżo. Chcemy się uwolnić od bycia zależnym od innych ludzi i ogarniać więcej rzeczy samemu.
Filip: Zrobienie płyty producenckiej nie jest takie proste, bo wymaga zaangażowania wielu ludzi. Im więcej ludzi tym więcej jest problemów. Teraz popatrz. Jeżeli jakiś uznany producent robi płytę producencką to jest mu trochę łatwiej – co wcale nie oznacza, że łatwo – to wszystko spiąć, namówić ludzi do współpracy i ich zmobilizować niż nam. My jesteśmy na takim etapie, na którym dopiero się rozpędzamy. Może kiedyś zrobimy jeszcze płytę producencką, ale na pewno nie teraz. Chyba, że na takiej zasadzie jak „Złe towarzystwo”. Ze znajomymi, w miarę szybko – to jest dobra zajawka. My wolelibyśmy się teraz skupić na tym, żeby współpracować z konkretnymi ludźmi, czyli wyprodukować komuś płytę od A do Z.
W zrobieniu płyty producenckiej trudniejsze jest znalezienie pomysłu, czy spięcie organizacyjne i poganianie raperów telefonami?
Filip: Na pewno niezwykle trudne jest to żeby zmobilizować ludzi do pracy. Gdy robisz trochę poważniejszą płytę producencką, stoi za tobą wytwórnia i pieniądze, którymi możesz zmobilizować ludzi – wtedy jest Ci łatwiej. Nawet nie chodzi o oferowanie konkretnej sumy za dogranie się, a o wymierne korzyści z tego płynące, czyli na przykład za zrobienie klipu z konkretną ekipą.
Kogo realizujecie w Dobre Ucho Studio?
Patryk: Na dzień dzisiejszy studio przeznaczone jest w głównej mierze dla nas, jesteśmy w trakcie realizowania kilku projektów muzycznych i nie tylko. Realizujemy swoje jazdy wraz z naszymi przyjaciółmi.
Patrzę na piękną kolekcję winyli i gdzieś tam na dole widzę „Lot 2011”. Które z takich pojedynczych współprac miło wspominacie?
Patryk: Dla Teta zrobiliśmy tytułowy „Lot 2011” i singlowe „Trzeba żyć”. Fajnie, że o nim wspomniałeś, bo akurat z Adamem współpracę wspominamy bardzo miło. Przede wszystkim jest gościem, którym się dobrze dogadujemy i jest mega konkretny.
Filip: Te-Tris jest o tyle konkretnym gościem, że nie tylko dużo mówi, ale dużo robi.
Gdzie chcielibyście się zobaczyć za 5 lat?
Patryk: Bardzo trudne pytanie, bo u nas dużo rzeczy bardzo szybko się zmienia. Na pewno chcielibyśmy się cały czas rozwijać. Szlifować brzmienie, stosować nowe patenty w produkcji, szukać nowych rozwiązań. Ciągła praca nad sobą na pewno zaprocentuje.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Rabo: „Wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół” – wywiad
Rozmawiamy z raperem, który nagrał płytę inspirowaną znanymi bajkami.
W ubiegłą sobotę ukazał się album Rabo „Życie to nie bajka”. To twórca znanego kanału związanego z filmami animowanymi Disneya, Pixara i DreamWorks. Mieliśmy okazję porozmawiać z byłym dziennikarzem programu „Uwaga!” na temat jego projektu.
Polećmy klasykiem na początek – jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Cóż… okres, gdy miałem 9 lat i kolega przyniósł do szkoły Grupę Operacyjną pozwolę sobie pominąć (śmiech). Oficjalnie wszystko zaczęło się rok później, gdy ojczym pożyczył mi swoją empetrójkę, bym się nie nudził w autokarze podczas wycieczki szkolnej. Znajdowała się tam „Droga” od Hemp Gru, którą momentalnie się zachwyciłem. Potem już poszło. Ogólnie jestem z pokolenia dzieciaków, dla których rap był jak łyk świeżego powietrza w świecie przepełnionym smogiem. Gdybym na pewnym etapie nastoletniego życia nie usłyszał, że „Damy radę”, to nie wiem, czy bym dał. Gdybym nie podśpiewywał sobie, że „Bierzemy sprawy w swoje ręce” albo że „Każdą porażkę obracam w sukces”, to też pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bez powodu czasem żartuję sobie, że wychowali mnie mama, tata i Wojtek Sokół (śmiech). I coś w tym jest.
A skąd pomysł, by samemu zacząć rapować?
Od zawsze marzyłem, by być częścią tej kultury. Przez wiele lat prowadziłem kanał na YouTube, gdzie opowiadałem o różnych ciekawostkach, szokujących teoriach i absurdach związanych z filmami animowanymi, głównie ze stajni Disneya, Pixara i DreamWorks i gdy przekroczyłem magiczną barierę 100 000 subów, chciałem przygotować dla widzów coś specjalnego. Uznałem wtedy, że to dobra okazja, by zadebiutować i tak powstał utwór „Sto tysięcy powodów”. Odbiór był pozytywny, więc zacząłem doskonalić swój warsztat i dziś, po 5 latach od tamtego wydarzenia, myślę, że rozwinąłem się już na tyle, by przedstawić się szerszemu gronu słuchaczy.
No właśnie, niedawno do sieci trafiła Twoja EPka „Życie to nie bajka”, oparta na ciekawym patencie. Opowiedz o tym.
Od jakiegoś czasu kiełkował mi w głowie pomysł na płytę związaną z tym, czym zajmowałem się na co dzień. W końcu postanowiłem się za to zabrać i efektem tego jest album inspirowany znanymi animacjami, takimi jak „Toy Story”, „Auta” czy „Król Lew”. Bajki te stanowiły jednak jedynie punkt wyjścia do opowiadanych historii, dzięki czemu mogłem zgrabnie połączyć moje osobiste przeżycia z fabułą wspomnianych filmów. Przykładowo w utworze „Simba” opowiedziałem o swojej drodze do sukcesu, która ciągle trwa, niestety (śmiech). Refren oparłem na słynnej frazie Mufasy „Kiedyś to wszystko będzie Twoje”, którą kojarzy niemal każdy, a której, co ciekawe, Mufasa nigdy do Simby nie wypowiedział. Taki bajkowy efekt Mandeli.
Tu, gdzie jestem, konsekwentnie rządzi prawo dżungli
Walczę mężnie, bo lwie serce w mojej piersi dudni
Wygram ze złem, wsparcie wielkie mam od wiernych kumpli
Dzieło zwieńczę happy endem, będą ze mnie dumni!
Zanim jednak zdecydowałeś się wrócić do ksywki Rabo, wydałeś dwie EP-ki pod innym pseudonimem na osobnym kanale, którego prawie nikt nie zna.
I całe szczęście (śmiech). Faktycznie, w 2020 roku postanowiłem wypuścić pierwszą EP-kę, ale czułem podskórnie, że mimo iż teraz wydaje mi się to cudowne, to za parę lat zapewne będę wolał o tym zapomnieć. I faktycznie – dziś, gdy patrzę na swoje poprzednie projekty, na czele z tym starszym, to widzę, jak wiele rzeczy mógłbym zrobić lepiej. Ale cóż – chyba właśnie na tym polega rozwój. Ostatecznie dobrze mi zrobiło te parę lat w takim klasycznym podziemiu – miałem czas, by spokojnie progresować, a jednocześnie mało kto musiał być tego świadkiem (śmiech).
To teraz trochę z innej beczki – jak YouTuber trafia do redakcji Uwagi! TVN?
Faktycznie, jest to historia dość oryginalna. Niecałe 2 lata temu przechodziłem najgorszy okres mojego życia. To było chwilę po wypuszczeniu EPki „To The Ground”, która zresztą odzwierciedla ówczesny stan mojej psychiki. Z przyczyn niezależnych ode mnie, musiałem odejść jakiś czas wcześniej z YouTube’a, co wywróciło moje życie do góry nogami. Moim planem ₿ na życie był wtedy rynek kryptowalut, który jednak dał mi wielką lekcję pokory i plany bycia kryptomilionerem musiałem odłożyć na później. Ostatecznie znalazłem się w sytuacji, w której byłem bezrobotny, samotny i bez perspektyw. Wysłałem CV do wielu firm, by zaczepić się gdziekolwiek. Odpowiedziały mi dwie – jakieś Call Center i… McDonald’s (śmiech). Wybrałem pracę na słuchawce i – jak się potem okazało – ta jedna decyzja odmieniła moje życie.
Dlaczego? I jak to się łączy z pracą dziennikarza?
Już tłumaczę. W wielkim skrócie firma, w której zacząłem pracować, okazała się być jedną wielką kuźnią oszustów i prężnie działającą machiną okradającą starszych i schorowanych ludzi na grube miliony złotych. Gdy tylko zrozumiałem, w czym biorę udział, chciałem się zwolnić, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Uznałem, że więcej zdziałam, jeśli zostanę tam przez pewien czas, przemęczę się i zdobędę jak najwięcej dowodów na to, co tam się wyprawia. Ostatecznie wyszło lepiej, niż przypuszczałem. Odezwałem się do redakcji Uwagi! opisując całą sprawę i dostarczając im materiały. Podjęli temat i wspólnie zrealizowaliśmy 5-częściowy cykl reportaży o tytule „Szatańska Loża VIP”. Efekt był taki, że po pierwsze – złodziejska firma upadła, po drugie – wielu osobom odpowiedzialnym za ten niemoralny proceder postawiono zarzuty, a po trzecie – dostrzeżono we mnie potencjał i zaproszono do redakcji na staż. Reszta jest już historią. Szaloną, jak całe moje życie.
W takim razie gratuluję, dobra robota.
Dzięki. Swoją drogą na mojej najnowszej EP-ce nawiązuję do tych zdarzeń w kawałku „Pinokio”. Utwór ogólnie opowiada o poczuciu wyobcowania wśród rówieśników, o byciu niepasującym elementem układanki, ale także o potrzebie osiągnięcia wielkiego sukcesu, by mój Gepetto był ze mnie dumny i by nigdy mu niczego nie zabrakło. Myślę, że metafora jest zrozumiała dla wszystkich. Za to sama końcówka drugiej zwrotki jest właśnie o wspomnianej chwilę wcześniej historii. Pamiętam, że wszyscy przestrzegali mnie, bym się w to nie pakował, bo może stać mi się krzywda. Ja jednak miałem przekonanie, że w takich sytuacjach należy działać, nie bacząc na konsekwencje. I tak też zrobiłem. Na razie wszystko ze mną w porządku i mam nadzieję, że tak zostanie. A jeśli nie, to przynajmniej pozostanie po mnie muzyka.
Będę bronił starszych oraz kobiet, cóż
Nawet jak przypłacę to niejedną blizną
Nie chcę być prawdziwym chłopcem już
Od kiedy zostałem prawdziwym mężczyzną
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Małpa: „Moja żona ma tatuaż z okładką płyty Łony” – wywiad
W rozmowie z Małpą padają także ksywki Otschodzi i Lil Konona.
Z okazji pojawienia się na rynku winylowej wersji kultowego albumu „Kilka numerów o czymś”, spotkaliśmy się z Małpą z Warszawie, żeby porozmawiać o jego debiucie, który w większości został napisany we Włoszech.
Chociaż Małpa nigdy tego nie ujawniał, nasza redakcyjna koleżanka opowiedziała podczas rozmowy pewną anegdotę związaną z żoną rapera, która posiada tatuaż z Łoną. – Ma kilka rapowych tatuaży – przyznał raper w rozmowie z Luizą Di Felici. Więcej na ten temat w poniższej rozmowie.
Poruszone wątki w wywiadzie:
- „Kilka numerów o czymś” powstało we Włoszech na Erasmusie.
- Czy Małpa inspirował się włoskimi artystami?
- Lil Konon i jego zakola
- Otsochodzi kupuje winyl za 12 tys. zł
- Praca na stacji benzynowej
- Dlaczego Małpa zniknął na 6 lat?
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Feno: „Young Leosia i Bambi to grzeczna muzyka, która trafia do dzieci” – wywiad
Jak i kiedy modli się Edzio, Pikers GOAT, Grande Connection i monetyzacja konfliktów freakfightami.
Nasza rozmowa z Feno to przede wszystkim tematy rapowe. Czy kobiecy rap w Polsce jest dobry? Tutaj raper wspomina o Bambi, Young Leosi i Oliwce Brazil.
– Mamy Young Leosię i Bambi. To są takie najpotężniejsze postacie. To jest taka grzeczna muzyka, która trafia do dzieci. Sanah i Julka Żugaj to ten sam case – mówi Feno w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
– Mi rap się kojarzy z lekkim sk***ysyństwem. I takiej damskiej postaci jak Cardi B nie ma. No jest Oliwka i ma te skillsy, ale ewidentnie też jakieś problemy wizerunkowe. Żyjemy w post katolickim kraju, w którym nie ma akceptacji na jakieś jechanie w stylu Oliwki Brazil i obciąganie ku**sów – dodaje.
W rozmowie ponadto:
- Feno spotyka dwie małe dziewczynki, które są fankami Bambi
- Co myśli o Grande Connection
- Jak i kiedy modli się Edzio
- Kacper HTA i monetyzacja konfliktu freakfightami
- 10 tys. pomysłów Sebastiana Fabijańskiego
- Pikers to GOAT
- Najbardziej klimatyczny festiwal rapowy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News3 dni temu
Gangster, który pobił Wilka z Hemp Gru, opowiedział o tym przed kamerą
-
News1 dzień temu
Ostatni koncert Quebonafide – wyciekła dokładna data
-
teledysk3 dni temu
Oliwka Brazil: „Dziewczyny z branży mają chcice jak zwierzęta”
-
News4 dni temu
Dlaczego Suja nie pracuje? Znamy odpowiedź
-
News3 dni temu
Bambi w dwa lata została rap superstar. Przegoniła nawet swoją szefową
-
News4 dni temu
Onet pisze o Jongmenie ukrywającym się w Dubaju przed polską policją
-
News4 dni temu
„Hip-hop umarł” – twierdzi znany polski producent
-
News2 dni temu
Bonus RPK: „Na tym mikrofonie Gabi nagrała diss na Chadę”