Felieton
Grime – głos brytyjskich ulic
Gatunek, który wyparł w Anglii klasyczny hip-hop.
Koniec poprzedniego stulecia to okres rozkwitu UK garage, jungle, dancehall, drum and bass, ragga, house czy rapu. Style te cieszyły się ogromną popularnością i rządziły na większości brytyjskich podwórek. Wszystko zmieniło się na początku XXI wieku, kiedy to paru nastolatków ze wschodniego Londynu postanowiło połączyć wszystkie te gatunki muzyczne i stworzyć jeden niepowtarzalny i najbardziej oryginalny – grime, który dziś opanował brytyjski rynek muzyczny i praktycznie całkowicie wyparł z niego klasyczny hip-hop. To właśnie ze względu na grime początek poprzedniej dekady jest uznawany za najbardziej kreatywny czas dla współczesnej brytyjskiej muzyki.
Wszystko zaczęło się na londyńskich osiedlach komunalnych w Bow, niedaleko Stratford i Canary Wharf. To właśnie tam w 2002 roku paru uczniów na prymitywnych komputerach komponowało pierwsze grime’owe utwory, które na początku polegały głównie na pozbawionych wokali instrumentalach. Z czasem coraz częściej w numerach grime’owych zaczęli pojawiać się wokaliści, powszechnie nazywani MC. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych cech tego gatunku było szybkie tempo ok. 140 bpm, które stawiało przed wykonawcami wysoko zawieszoną poprzeczkę, ponieważ wymagało od nich dużych umiejętności i techniki . Dla porównania w oldschoolowym rapie jest to ok. 80 bpm.
Scena grime’owa promowała się w niszowych, pirackich stacjach radiowych. Artyści puszczali tam swoje utwory, starając się docierać do jak największej liczby odbiorców. Nieodłączną częścią ramówek stały się freestyle, podczas których MC szlifowali swoją technikę i podnosili umiejętności. Z biegiem czasu gatunek ten opanował większość klubów w stolicy Anglii, co stało się przede wszystkim za sprawą Dj-ów, którzy prowadząc imprezy, często rapowali pod muzykę imprezową. W ten sposób Grime zyskiwał coraz większą popularność wśród młodzieży z najbiedniejszych dzielnic Londynu, będącej na marginesie społeczeństwa.
Jednym z prekursorów grime’u jest Wiley, nazywany przez niektórych ojcem chrzestnym tego gatunku. Ostatnio zrobiło się o nim głośno przy okazji beefu ze Skeptą, w którym udowodnił, że mimo lat na karku nadal należy do czołowych MC na scenie. Jego debiutancki album „Trenddin’ on Thin ice” znalazł się w pierwszej 50 najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii, jednak największy sukces komercyjny zawdzięcza wydanej w 2008 roku płycie „See Clear Now”. Singiel „Wearing My Rolex” osiągnął status platyny i na długo zagościł na listach przebojów czołowych stacji takich jak BBC Radio 1 czy MTV. Warto zauważyć, że utwór ten jest typowym połączeniem mocnego, charakternego rapu z muzyką imprezową, stanowi więc kwintesencje grime’u. W 2017 roku Wiley wydał płytę „Godfather”, która znalazła się na 9 miejscu na liście sprzedażowej i tym samym została najwyżej notowanym albumem muzyka w karierze. Wraz z premierą Brytyjczyk zapowiedział powstanie trylogii o tym samym tytule i już rok później wypuścił „Godfathera II”, który jednak nie powtórzył sukcesu swojej poprzednika. Wiley należy do bardzo twórczych raperów, jak na razie wydał 12 longplay’ów, a w przyszłym roku możemy spodziewać się kolejnego, zwieńczającego trylogię.
Grime’em szybko zainteresowały się media, a stało się to za sprawą Dizzee Rascala, który w 2003 roku jako pierwszy reprezentant tego gatunku został odznaczony najbardziej prestiżową nagrodą muzyczną w kraju-Mercury Music Prize. Na uwagę zasługuje fakt, że miał wtedy zaledwie osiemnaście lat. Jego album „Boy in da corner” sprzedał się w liczbie 250 tysięcy egzemplarzy i wprowadził grime do ścisłego mainstreamu. Co najważniejsze młodemu raperowi udało się udowodnić, że istnieje coś takiego jak muzyka uliczna, wcześniej krytycy z przymrużeniem oka patrzyli na artystów z niższych klas społecznych. Rascal był też pierwszym brytyjskim raperem, który osiągnął status gwiazdy międzynarodowej. Do dziś gra koncerty zarówno na wyspach, jak i w USA, Australii czy w Niemczech. Przez długi czas żadnemu innemu muzykowi grime nie udało się powtórzyć jego sukcesu. Dopiero ponad dekadę później zrobił to Skepta swoim albumem „Konnichiwa”.
Grime nie zyskał jednak uznania wśród władz Londynu, które wypowiedziały wojnę artystom i fanom tego gatunku. Jednym z jej przejawów było wprowadzenie kontrowersyjnego prawa, pozwalającego policji kończyć imprezy w grime’owych klubach bez okazania konkretnych powodów. Co więcej, stacje radiowe dostały zakaz puszczania niektórych utworów na antenie ze względu na ich agresywne treści. Na zakazanej liście był między innymi „Bow” Lethal’a Bizzle, który nie mógł być grany w żadnej radiostacji ani klubie na terenie Wielkiej Brytanii. Dyskryminujące regulacje, dotyczące imprez grime’owych obowiązywały aż do 2009 roku, kiedy wreszcie udało się wpłynąć na władzę i wykreślić ten przepis. Do dziś jednak przytrafiają się przypadki policjantów, powołujących się na to prawo przy aresztowaniach muzyków.
Przełomowym momentem w historii muzyki grime był występ Kanye West’a podczas gali „Brit Awards” w lutym 2015 roku. Amerykanin zagrał utwór „All Day”, a razem z nim wystąpiła cała armia brytyjskich MC, wśród których byli między innymi Stormzy czy Skepta. Nie wiadomo, w jakim celu Kanye zaprosił ich na scenę, ale pewne jest, że wpłynęło to bardzo na popularność grime’u za granicą. Dla wielu było to największe święto tego gatunku muzycznego w historii. Sceptycy pisali, że Brytyjczycy byli w cieniu amerykańskiej gwiazdy i stanowili jedynie tło występu, jednak sam fakt wystąpienia reprezentantów tych dwóch pokrewnych gatunków, jakimi są grime i rap, na tak ważnej gali był czymś wyjątkowym i wcześniej niespotykanym.
Mimo że grime wywodzi się wielu gatunków muzycznych, dziś kojarzy się głównie z rapem. Obecnie granica między nimi jest bardzo rozmazana. W muzyce grime artyści bardziej dbają o technikę i budowanie tekstu, można też zaobserwować większy szacunek do producentów, którzy w klasycznym hip-hopie nadal są bagatelizowani. Tutaj beatmakerzy są stawiani na równi z MC, którzy często zaczynali swoje kariery, tworząc podkłady muzyczne.
Główną cechą wyróżniającą grime jest szybkie tempo, sprawiające, że mało który raper spoza Wielkiej Brytanii sobie z nim radzi. Wyjątkowe pozostaje też to, że gatunek ten istnieje praktycznie tylko w krajach anglosaskich. W Polsce mieliśmy paru jego samozwańczych reprezentantów takich jak Wuzet czy Starku, jednak nie podbili oni sceny ani nie wpłynęli za bardzo na promocję tego gatunku w naszej ojczyźnie.
Za ogromny skok popularności grime’u w ostatnim czasie odpowiedzialni są przede wszystkim Stormzy i Skepta, którzy regularnie grają koncerty na całym świecie. Ich płyty „Gangs Signs & Prayer” (Stormzy), „Konnichiwa” i „Ignorance is Bliss” (Skepta) zostały sprzedane w ogromnych nakładach w Stanach Zjednoczonych i w kontynetalnej Europie, w tym także w Polsce. Stormzy stał się jeszcze bardziej rozpoznawalny po tym, jak udzielił gościnnej zwrotki na płycie Ed’a Sheeran’a w utworze „Take me back to London”. W remiksie tego singla wystąpili inni grime’owi artyści – Aitch oraz Jaykae. Mniej znanym faktem jest to, że Sheeran już wcześniej współpracował z innym MC-Devlinem.
Devlin to białoskóry MC, udowadniający, że grime nie jest zarezerwowany tylko dla afrobrytyjczyków. W swoich utworach, tak jak inni reprezentanci tego gatunku, opowiada o życiu w najbiedniejszych dzielnicach Londynu, z których się wywodzi. Na uwagę zasługuje przede wszystkim utwór „Community Outcast” , mówiący o codzienności ludzi z najniższej warstwy społecznej. Devlina nie wyróżnia tylko kolor skóry, ale także niezwykła charyzma i szczerość.
W najbliższym czasie możemy się spodziewać jeszcze większego wzrostu zainteresowania grime’em. Na scenę wchodzą coraz młodsi muzycy jak na przykład AJ Tracey czy Aitch, mający potencjał na podbicie nie tylko rynku brytyjskiego, ale i światowego. Przed nami także nowy projekt od Stormzy’ego oraz trasa koncertowa, w ramach której pojawi się między innymi w Warszawie.
źródła: „The Guardian”, www.capitalxtra.com, kanał „Vox” na Youtube
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton
Wspomniana wytwórnia istnieje, jest z Polski i ma pół miliona słuchaczy.
Kilka dni temu Kuqe 2115 opublikował żartobliwy film, w którym mówi, że odchodzi z 2115 Label na rzecz nowej wytwórni „Kutas Records”. Pośmialiśmy się z rzekomo czerstwego żartu, który tak naprawdę nie do końca był żartem. Jak sprawdziliśmy, wytwórnia „Kutas Records” istnieje, jest z Polski i podbija Spotify.
„Kutas Records” – o co w tym chodzi?
Na Youtube powstał kanał zatytułowany „Kutas Records”. Uśmiech na twarzy może budzić nie tylko nazwa kanału, ale także współgrające logo z plemnikiem. Od razu więc mamy jasny komunikat, że mamy do czynienia z trollingiem. Tylko ten żart powoli wymyka się spod kontroli, bo jest całkiem sprawnie zarządzany.
Kawałki, które pojawiają się na kanale mają zawsze podtekst erotyczny i są w pełni wygenerowane przez skrypt AI. Ich treść jest dość wulgarna, ale dla młodszych odbiorców może być interesująca i zabawna. Każdy kawałek jest dobrze opisany i ma wygenerowaną unikalną okładkę. Tytuły numerów, podobnie jak ich treść jest nacechowana seksualnie.
Oto kilka przykładów:
- Dariusz Jebadło – Podziemny Drąg
- Gejtos – Bóg Morza
- Cwelgar – Gejowski Łowca Potworów
- Johnny Cwel – NNN (Nie Orzech Listopad)
- Homo Erectus – Gejowski Jaskiniowiec II (prod. Kutas Records)

W ciągu roku, odkąd istnieje „wytwórnia” na Youtube wygenerowano 163 utwory, które łącznie mają ponad 4 mln wyświetleń.
Spotify podbite przez „Kutas Records”
Jeszcze większe cyfry żartobliwa wytwórnia wykręca na Spotify. Przed kilkoma dniami doszło do sytuacji, kiedy na pierwszych 15 miejsc najbardziej viralujących numerów aż 8 pochodziło z labelu „Kutas Records”. Na pierwszym miejscu mogliśmy zobaczyć „Antycznego Napaleńca”, który przebił już barierę 1 mln streamów.

Wytwórnia AI ma już blisko pół miliona słuchaczy na Spotify. To więcej niż Belmondo (300 tys.), Liroy (160 tys.) czy Ten Typ Mes (240 tys.). Niewiele więcej od żartownisiów ma np. O.S.T.R. (580 tys.), który jest w ciągu wydawniczym od ponad 25 lat.

Co więcej, kawałki wygenerowane przez AI zaczynają trafiać też do TOP 50 Polska. Wspomniany „Napaleniec” jest obecnie na 8. pozycji, wyprzedzając m.in. Malika Montanę, Kaza Bałagane czy Pezeta.

AI w muzyce – mamy problem
Sztucznie generowane kawałki i całe „wirtualne wytwórnie” oparte na AI to coraz większe wyzwanie dla branży muzycznej. Z jednej strony zalew tanich, żartobliwych produkcji obniża próg wejścia, ale z drugiej – rozmywa granice między twórczością a automatem.
To jest też problem dla słuchaczy, bo coraz częściej mają oni problem z odróżnieniem prawdziwej muzyki od algorytmicznej masówki. Branża stoi więc przed pytaniem, jak chronić kreatywność i unikalność w czasach, gdy muzykę można „wyklikać” w kilka sekund.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Eminem ma polskie korzenie? Dokumenty wskazują na wieś pod Strzegomiem
„Pradziadek rapera wpisywał w dokumentach narodowość polską”.
Brzmi absurdalnie? Z dokumentów wynika, że jeden z największych raperów świata ma rodzinne powiązania z Polską. Według badań genealogicznych część przodków Eminema pochodzi z Dolnego Śląska.
Od lat w mediach powraca temat polskich korzeni Marshalla Mathersa. Wiele portali pisze wprost – pradziadek Eminema był Polakiem. Choć historia ta nigdy nie zyskała takiej popularności jak internetowe plotki o jego rzekomej niechęci do Polski, fakty wskazują, że raper rzeczywiście może mieć polskie pochodzenie.

Polskie korzenie Eminema
Jak ustalono, jeden z pradziadków Eminema od strony matki – Georg A. Scheinert – urodził się 29 stycznia 1851 roku we wsi Kostrza, znajdującej się dziś w gminie Strzegom (woj. dolnośląskie).
Miejscowość ta, znana z wydobycia granitu, należała wówczas do Prus i nosiła nazwę Häslicht. Przodkowie Eminema mieli być z nią związani od pokoleń. W dokumentach pojawiają się nazwiska Joseph Scheinert (ur. ok. 1825) i Ewa Wasuzki (1827–1901) – rodzice wspomnianego Georga. To właśnie nazwisko Wasuzki, zapisane błędnie przez amerykańskich urzędników imigracyjnych, może sugerować polskie pochodzenie matki przodka rapera.

Przodkowie rapera – „Ger Polish”
Sprawą zainteresował się Janusz Andrasz, autor bloga „Genealogiczne śledztwo”, który odnalazł szereg dokumentów potwierdzających ten trop. Jak wskazuje, część aktów metrykalnych nie zachowała się, jednak dostępne źródła sugerują, że przodkowie rapera rzeczywiście mogli pochodzić z terenów dzisiejszej Polski.
Co więcej, w amerykańskich spisach ludności z początku XX wieku pojawia się przy rodzinie Scheinert określenie „Ger Polish”, co tłumaczone jest jako narodowość polska, kraj pochodzenia – Niemcy.
– Znalazłem zagadkowo brzmiący wpis w spisie mieszkańców USA z 1910 r., gdzie w przypadku jednej z córek Georga (wspomnianego 3x pradziadka Eminema) – Marcie Scheinert, po mężu Roesch, w rubryce „Miejsce urodzenia ojca”, znajduje się zapis „Ger Polish”. Potem znalazłem analogiczną kartę ze spisu, dotyczącego samego Josepha Scheinerta, czyli jej ojca. I tu również pada określenie „Ger Polish„, które znalazło się zarówno w rubryce jego matki, czego można byłoby się spodziewać, mając na uwadze jej polsko brzmiące nazwisko Wasuzki, jak i w rubryce podającej pochodzenie ojca Georga – Josepha Scheinerta! – pisze badacz.

W Eminemie płynie polska krew?
Wnioski z przeprowadzonego śledztwa odnośnie „polskości Eminema” są niejednoznaczne, ale coś ewidentnie jest na rzeczy.
– Skoro urodzony w 1851 roku w pruskim Häslicht Georg Scheinert, mieszkając w USA już od 46 lat, wpisuje w roku 1910 jako swoją narodowość polską, to coś jednak na rzeczy musi być. Niestety, bez dostępu do metryk tej tajemnicy wyjaśnić się nie da. Przyznam, że na początku tego genealogicznego śledztwa myślałem, iż wzmianka o polskich korzeniach Eminema była pomyłką. Teraz jednak widzę, że to raczej tajemnica, która wciąż czeka na swoje rozwiązanie.
Choć metryki z XIX-wiecznej Kostrzy nie są dostępne online, odkryte zapisy pozwalają przypuszczać, że w żyłach Eminema rzeczywiście może płynąć kropla polskiej krwi.
Fakty kontra plotki
W przeciwieństwie do dawnych, nieprawdziwych historii o rzekomym spaleniu polskiej flagi przez Eminema czy jego niechęci do występów w Polsce, informacje o polskim pochodzeniu rapera mają częściowo podstawy w dostępnych dokumentach.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Schwesta Ewa i Loredana – jedna z najbardziej wyczekiwanych kolaboracji od lat! – felieton
Polsko-niemiecko-albański mix, który może podbić rynek naszych zachodnich sąsiadów.
Fani komentują nieustannie sociale, upominając się o wyczekiwaną kolaborację dwóch kluczowych artystek w Niemczech. Kilka miesięcy temu pojawiły się filmiki jak Loredana czekała na Schwesta Ewę, przetrzymywaną dłużej przez celników na lotnisku. Wtedy pojawiły się pierwsze plotki na temat ich współpracy.
Takiego koktajlu nikt się jednak nie spodziewał. Można powiedzieć, że to muzyczne kamikadze przyprawiające o skoki ciśnienia. Jak mówi mój znajomy z Albanii: „Nie ma nic niebezpieczniejszego niż polsko-albański mix”. I chyba coś w tym jest.
Schwesta Ewa od dłuższego nie wypuściła żadnego nowego projektu i mocno ucichła w social mediach, zwłaszcza po tragicznej śmierci Xatar’a. Dużo osób oczekiwało od niej publicznego statementu, jednak ona przeżywała żałobę prywatnie.
Naturalnie, każdy z nas miał ochotę na nowe projekty jednej z najbardziej kontrowersyjnych raperek w Niemczech. W połowie października ukazała się świetna, nowa płyta rapera SSIO, wypromowana z resztą z wielkim sarkazmem, komizmem, rozmachem oraz zabawnymi i politycznymi reels, które viralowo latały w socialach. Niemiecki rynek nie widział jeszcze czegoś takiego, współtwórcą wizuali był jeden z najbardziej utalentowanych video makerów Mac Duke, który jest w połowie Polakiem. Raper zaprosił naszą rodaczkę m.in. na „Bitte keine Anzeige machen”, gdzie Ewa nawija do bardzo chilloutowego beatu:
Prześlizgam się przez system sprawiedliwości w szpilkach Versace
Wyślij laskę – Sandy do inspektora
Nancy do sędziego, gdzie uprawia seks na pieska
Albo duplikat Rolexa jako
akt wdzięczności za utracone dokumenty.
Fakt, że Ewa nie przebiera w słowach czyni ją jedną z najbardziej autentycznych postaci na niemieckiej scenie muzycznej. Do tematu bycia real odniosła się ostatnio Albanka, która w “Privileg” mocno krytykowała inne raperki i ich wizerunek, zarzucając im poniekąd kopiowanie jej osoby oraz wiele sztuczności. Loredana ma od wielu lat status gwiazdy, wybijając się typowymi chartowymi hitami. Już na początku kariery zyskała szybko popularność i uznanie. Niemcy potrzebowali nowej ikony damskiego rapu, kogoś kto nie tylko dobrze wygląda, ale potrafi faktycznie nawijać.
Jej burzliwy związek z raperem Mozzim, turbulentne sytuację życiowe, przeobraziły Albankę w artystkę, która odcięła się od starego brzmienia. King Lori mówi wprost, że ma dosyć robienia muzyki typowo pod label. Jej ostatni projekt jest osobisty, dlatego tak dobry. Prawda jest taka, że mimo komercyjnych początków Loredana jako jedna z nielicznych, autentycznie odzwierciedla wizerunek i definicję Hip-Hopu. Co ciekawe, nie pokazuje się w głębokich dekoltach czy kusych sukienkach, nie twerkuje na klipach, co jest w obecnych czasach dość unikalne.
Dwie silne kobiety – połączenie albańskiego i polskiego temperamentu to jedna z najbardziej ekscytujących kolaboracji od lat na niemieckim rynku muzycznym! Loredana i Schwesta Ewa w „Ihr möchtegern”.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Koniec kariery Quebonafide to farsa. Jego fani to „Psikutasy”, ale bez „s” – felieton
Opluj, zdepcz, ale na koniec przeproś.
Każdy element końca rapowej kariery Quebonafide miał wtopę i jest szeroko krytykowany nawet przez jego fanów. Od wydarzenia online, przez koncert na Narodowym, po wysyłkę płyt.
Z polskimi raperami jest dokładnie tak, jak z polskimi politykami. Mogą odpi*rdolić największą kaszanę, a i tak za chwilę wszyscy o tym zapomną. Tak jest teraz chociażby z Popkiem, który po kilku miesiącach od afery z psem wrócił do mainstreamowych mediów, a Kuba Wojewódzki przywitał go jak króla. To samo dzieje się z Januszem Palikotem, który jest w trakcie ocieplania swojego wizerunku w mediach. Komentatorzy zastanawiają się np. ile kosztuje wybielenie się u Żurnalisty, u którego był ostatnio pseudo biznesmen z Biłgoraja.
Jeszcze inaczej jest z Quebonafide, bo fani rapu są jeszcze bardziej podatni na dymanie i można to robić długofalowo – spokojnie – oni wybaczą wszystko, bo mają wyjątkowo silną psychikę. Takie Psikutasy, ale bez „s” na końcu.
Zakończenie rapowej kariery Quebonafide poszło jak krew z nosa – wyjątkowo dużego nosa. Większość pewnie już nie pamięta, ale budowanie napięcia przed ostatnim koncertem trwało naprawdę długo, a balonik był napuchnięty jak konserwa po surstrommingu. Media i fani robili „ochy i achy” na każde pierdnięcie rapera, a Krętacz z Ciechanowa to sprytnie wykorzystywał. Kiedy jednak przyszedł moment, żeby powiedzieć „sprawdzam”. Po stronie artysty tego nie udźwignięto.
Wydarzenie online reklamowane jako coś ekskluzywnego, i żeby to obejrzeć wiele osób musiało się zwalniać z pracy – ma być za chwilę dostępne online w każdej chwili dla każdego – kiedy tylko będziesz miał na to czas. Awesome! To tak się da? Da, no chyba, że chciało się włączyć tryb dymania, to się nie dało, ale teraz już się będzie dało, bo Canal+ rzucił kilka monet.
Koncert na Narodowym był pokazem chciwości i braku szacunku dla fanów. Kupiłeś bilet na ostatni koncert, a tu bach! Dzień wcześniej 60 tys. osób zobaczy ten sam koncert – szybciej niż ty – wierny fan, który kupując bilet był przekonany o wyjątkowości ostatniego koncertu. Znów zwolniłeś się z roboty, żeby klikać F5 na stronie, próbując załapać się na wejściówkę. Jakby tego było mało, piątkowi koncertowicze zleakują go w sieci – tysiące TikToków i artykułów prasowych i brak efektu pierwszeństwa – znów zostałeś przegrywem, ale mimo wszystko dalej czujesz się kimś elitarnym. No tak, elitarnym przegrywem też można być.
To oczywiście nie wszystko, bo z boxem „Północ/Południe” jest jeszcze większa wtopa. Preorderowicze mieli dostać zakupione boxy pod koniec sierpnia. Mamy tydzień do listopada… i oświadczenie Dawida Szynola, że na boxy jeszcze…. poczekacie. Kilka tygodni.
Koniec, bo szkoda strzępić ryja. Ha tfu!

Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Dawid Obserwator, na litość boską! „Nie miałem co jeść, mama robiła mi obiady” – felieton
Były raper dziękuje Bajorsonowi, a potem Bogu.
Dawid Obserwator to idealny przykład, jak swoim karczemnym zachowaniem można zaprzepaścić i tak ledwo funkcjonującą karierę rapera, by potem żalić się, że mama musiała mu gotować obiady, bo ten ma dwie lewe ręce i nie może iść do normalnej pracy.
Dawid Obserwator od zawsze był 3-ligowcem z przebłyskami wyświetleniowymi, bez perspektyw na większy zarobek z rapu, bo sprzedaż jego płyt oscylowała wokół błędu statystycznego, a koncerty można było policzyć na palcach jednej ręki. W przypadku ulicznych raperów trzeba być naprawdę topką, żeby mieć booking koncertowy, z którego można utrzymać się na poziomie. Nawet Peja, który jest weteranem przez lata był pomijany w line’upach największych hip-hopowych festiwali, bo według organizatorów uliczny rap nie nadawał się na taką imprezę i wprowadzał negatywny klimat.
„Boję się, że w rapie nie osiągnę więcej” – rapował w maju 2022 roku były zawodnik Step Records. Trzy miesiące później okazało się, że młody Dawid Obserwator próbował zrobić karierę polityczną w strukturach PiSu. Był jednym z twórców młodzieżówki tej partii w Wałbrzychu. Gryzło się to trochę z jego późniejszą karierę ulicznika, ale wciąż to było do przełknięcia przez jego garstkę fanów. Wystarczyło się przyznać, obrócić w żart, zrobić cokolwiek innego niż kłamać. Tymczasem Dawid postanowił brnąć w fejki, że nic takiego nie miało miejsca i tak właściwie znalazł się tam przypadkiem i było to jednorazowe, więc nie ma tematu. Większy reserach sprawił, że pojawiły zdjęcia Obserwatora z prominentnymi działaczami PiSu, a także wyszły na jaw dokumenty, że raper z ramienia partii Jarosława Kaczyńskiego zasiadał w komisjach obwodowych.
Ledwo zipiąca rapowa kariera Dawida załamała się na amen, bo nie był już wiarygodny dla swoich słuchaczy. Na odchodne zdissował GlamRap.pl bo opisał jego przeszłość polityczną i wytknął kłamstwa. A prawdziwy uliczny raper przecież taki nie jest, bo to nieskazitelny gracz i dobry chłopak, który zawsze dorzuci się do rakiety.
Wałbrzyski raper po załamaniu kariery bynajmniej nie poszedł do pracy. Wynika to z jego najnowszych statementów, bo teraz żali się, że nie miał co jeść i obiady musiała mu gotować mama. To kolejna bezczelna zagrywka byłego rapera, czyli branie ludzi na litość i jednoczesne chwalenie się wynikami w branży disco-polo. To trochę tak jakby ksiądz zrzucił sutannę, został najbardziej aktywnym ze Świadków Jehowy i odtrąbił sukces, żaląc się na brak gosposi.
– Chciałem podziękować wam z całego serca, ekipie siemano soprano i Bogu, i też przede wszystkim sobie kochani, bo jak mam mówić szczerze to rok temu byłem na dnie nie miałem co jeść mama mi przynosiła obiady. Zobaczcie, ile zrobiłem w rok. I to nie chodzi o to, że chcę się chwalić, ale skoro taki wulkanizator z Wałbrzycha może to wy też.
To zabawne jak szybko można przemianować się z rapera na disco-polowca. W którym momencie w głowie zachodzi ten proces, że zamiast sztywnym chłopakiem z ulicy jesteś zabawnym grajkiem do kotleta z narkotycznymi refrenami, którym do tej pory twoje środowisko gardziło. Money is bitch.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temuZnany muzyk ujawnił mroczne kulisy śmierci Pona
-
News5 dni temuKto z ZIP Składu nagłośnił zbiórkę dla córki Pona? Odpowiedź zaskakuje
-
News3 dni temuPeja zaskakuje – zdjęcie z Pelsonem i Doniem. „Spotkanie po latach”
-
News5 dni temuDiddy zrobił obiad dla 1000 współwięźniów. Gangsterów zagonił do garów
-
Felieton4 dni temu„Kutas Records” – żart Kuqe 2115 to tak naprawdę spory problem – felieton
-
News2 dni temuPrzemek Ferguson dissuje Filipka!
-
News1 dzień temuBezdomny Bastek dostał propozycję pracy. Jak zareagował?
-
News5 dni temuPo bójce z Żabsonem, Bedoes ma bliznę na głowie