Felieton
Malik Montana – der rewolucjonista
O polskim rapie w końcu usłyszą w Europie.

Po opublikowaniu felietonów „Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami” wszyscy spod byka zadawali mi pytanie, czy zapomniałam o Maliku Montanie? Halo?! Nie wiedziałam, czy traktować je na serio, więc odpowiadałam z uśmiechem na twarzy: easy. Byłam już wtedy pewna, że chciałabym zrobić małe case study na jego temat, bo zrewolucjonizowanie polskiej sceny muzycznej nie przeszło obok mnie obojętnie.
„Brudasem byłem, będę w oczach społeczeństwa, pewnie dlatego tak ich wk*rwia moja kariera”
W kulturze hip-hopowej pochodzenie, miejsce wychowania i perypetie za młodu mają zdecydowanie ważny punkt odniesienia podczas analizy osobowości oraz kariery. Malik Montana posiada polsko-afgańsko-greckie korzenie. Urodził się w Hamburgu oraz mieszkał tam do czternastego roku życia. W Niemczech nikogo nie dziwią mieszanki krwi. Multikulti w przeciwieństwie do Polski to żadne unikalne zjawisko. W Polsce niestety rasizm jest na dość powszechnym i dla mnie kompletnie niezrozumiałym poziomie. Kto z Was miał w latach 90-tych, w szkolnej klasie koleżankę czy kolegę mających inne niż polskie korzenie? Prawie nikt… no właśnie, tak wyglądały realia. Natomiast wielu miało jakoś zawsze dużo do powiedzenia na temat obcokrajowców już na długo przed falą słynnych wycieczek do Egiptu czy Dubaju. Każdy z nas zna słowo „ciapaty”, które tak naprawdę odnosi się do osób pochodzenia arabskiego, tureckiego, hinduskiego, afrykańskiego, romskiego, hiszpańskiego i nie mam pojęcia jeszcze, co ci ludzie klasyfikują w ten śmieszny box. Na pewno i dzisiaj znajdzie się ktoś, kto będzie miał problem z afgańsko-polsko-greckim pochodzeniem Malika. Raper już na starcie jako „odmieniec”, wykorzystał niezrozumiały dla ludzi o normalnych poglądach rasowych ten negatywizm społeczny „bycia ciapatym”. Hustler obrócił to w biznes i ku zdziwieniu innych na swoją korzyść, stając się międzynarodowym raperem wysokiej ligi. Mosa rozpoczął karierę w kraju, w którym przez dłuższy czas wszystko, co było inne niż nudny standard, było dziwne i rozumiane jako złe. Obecnie po części nadal tak jest, tylko nagle pojawił się typ, który otwarcie robi muzykę, której chcą słuchać w Niemczech czy innych krajach Europy. To, co za Odrą było normą i powszechnym trendem, który nabijał wyświetlenia oraz streamy, rozumiano u nas jako pruderyjną zabawę w „showbiznes”.

Swoje pierwsze kroki w branży muzycznej Malik rozpoczął dość nietuzinkowo, bo od nagrywek w języku angielskim, które niestety nie zyskały wiele popularności, ale brzmiały całkiem dobrze. Kolaboracja z Diho z 2015 roku była takim pierwszym stabilniejszym początkiem wydawania rapsów po polsku. Czasy Big Poppa (przyznajmy szczerze dość średni feat. z Tede) to jeszcze takie miotanie się naszym rynku. Znajdowaliśmy się nawet nie blisko, lecz bardzo daleko, za tym, co działo się np. we Francji i Niemczech. 2016-2018 – niemieccy raperzy, a zwłaszcza imigranci – muzycznie bardzo płodnie wykorzystali, miksując różnego rodzaju style i zwiększając tempo swoich numerów, czyniąc je lubianymi kawałkami w Shisha barach czy klubach, a rola Spotify zaczęła bardzo wzrastać.
Jeśli chodzi o tzw. open minded proces, muzycznie i psychologicznie trwał on w Polsce dłużej niż w innych krajach. Rozmawiamy o kraju, w którym w 2022 roku jest nielegalna aborcja. Anyway, zawczasu w środowisku było jakieś niespokojne poruszenie portfeli i gęsto sypały się teksty, kto się sprzedał, a kto nie, albo kto kogo nie porobił na siano. Prywaty było sporo już od początków niezależnego budowania polskiej hip-hopowej sceny opartej na relacjach z ziomkami, znajomymi i starych koneksji z lat 90. Trzeba przyznać, że nasz rynek to dość przykładowy hustle z piwnicy, stworzony między zajawkowiczami, którzy rozwinęli hip-hop z własnego budżetu przez Youtube, koncerty, marki odzieżowe i w następstwie social media. Radio nas nie chciało, więc weszliśmy nie drzwiami, tylko oknami, co praktykuje zresztą też sam bohater moich rozważań. Tak czy siak, lubiano się powszechnie w klasycznej formie rapu i hasłach „hip hop is dead?”. Oczywiście, znajdywali się i też tacy, co reprezentowali bardziej otwarte poglądy, bo słuchali amerykańskiego i europejskiego rapu i szli z duchem czasu. Trend trap i kawałki „clap clap”, czyli czasy „Jojo” to jeszcze nieśmiałe początki w Polsce wprowadzania wszech światowych trendów w dzień powszedni. Szeroko komentowana przez słuchaczy, ale dobitniej przez samych raperów kwestia otwartości i „sprzedajności” z czasem będzie absurdem, jak jedzenie berlińskiego kebaba z polską kiełbą, bo trzeba trzymać się tradycji, ale z drugiej strony każdy chce więcej sosu.
„Co ten Malik odpi*rdala, co za poj*b”
Mosa z pewnością siebie podjął się na serio zadania wniesienia trendów do polskiej gospodarki muzycznej, jednak nie od razu w najwyższej formie. Początki to nieustanna podróż, a utwór „Pelikan” nie był najbardziej udanym kawałkiem w jego karierze. Był to jeszcze okres szukania solidnego i własnego flow. Jeden patent, który gra bardzo istotną rolę w tworzeniu bangerów są beaty. Malikowskie miały zawsze moc i potencjał hitów, nawet jak nawijał na ostrym autotune np. w „Baby same przyjdą”. W tym też kawałku sam powiedział o sobie dość trafnie jako „w polskim rapie objawienie”. Jego świadomość twórcza była już na dość wysokim poziomie, brakowało tylko ugruntowania flow i zastanowienia się nad tym, jak ugryźć street rap po polsku.

Bardzo sensowym pomysłem była kolaboracja z Mr. Polską, który przez wiele lat trząsł holenderską sceną i był jednym z najbardziej popularnych tam raperów. „Jagodzianki” wniosły powiew świeżości i przemyciły specyficzny styl holenderskiej sceny na naszą ziemię. Malika stylówka prezentowała się już wtedy bardzo „imigrancko”, co wywoływało u mnie pozytywny uśmiech na twarzy. Naturalnie fajny look w dobie social mediów i wizualnego marketingu to bardzo silny element packaging’u. Kolejnym przełomowym i ważnym akcentem, który na stałe zapisze się w historii polskiego rapu, jest „750” z Milonairem i Bonezem MC. Bardzo ważny feat nie tylko ze względu na to, że raper zdecydowanie zaliczył spory progres oraz zaprosił naprawdę ważnych raperów z niemieckiej sceny. Ten feat jest bardzo spójny, nie przypomina kolaboracji typu: sławny zagraniczny raper i jakiś tam polski raper. Wiecie, czasem da się wyczuć, czy coś ma wspólny vibe czy nie.
„Czas i pieniądz zweryfikował przyjaźnie. Z uśmiechem po plecach klepią, a chcą widzieć na dnie”
Podczas mojej rozmowy w 2015 roku z królem afrobeat’u Wizkid’em dowiedziałam się od niego, że ten gatunek za rok, dwa zrewolucjonizuje świat. Zgodziłam się bez zastanowienia z jego statementem i pomyślałam po chwili: jak teraz anty imigrancki kraj jakim jest Polska zacznie banglać rapsy do afrobeatów? Naturalnie sprawy potoczyły się zgodnie z przepowiednią Nigeryjczyka. Kiedy zaczął być modny w Europie i na świecie afrobeat byłam bardzo ciekawa jakie powstaną w Polsce produkcje muzyczne. Nie było lepszego kandydata na spróbowanie tematu. Montana oczywiście starał się iść z duchem czasu i dość gładko poradził sobie z nim w „Mona Lisa” , gdzie znanym słowem refrenu jest ta słynna kokaina. Street rap para się tematyką gangsterki powiązanej z dragami, robieniem hajsu, trochę więziennych odwołań, samochodów i lasek niezależnie w jakim kraju się go robi. Kwestią jest tylko forma w jaką się go ubierze, doda więcej kunsztu i sensowniejszego zabarwienia. Rynek na świecie uległ komercjalizacji idącej w większą ilość śpiewu, autotune’a i nie zawsze bardzo głębokie przekazy ubrane w górnolotne metafory. Natomiast zaczęto bawić się w sarkastyczne, chwytliwe i humorystyczne frazy. W numerach typu „Za pasem” Mosa trenował sobie różnego rodzaju melodie reggaeton i chwytliwe refreny, co będzie jego mocną zaletą w przyszłości. W międzyczasie ogromną niespodziankę sprawił solidnym i klasycznym „Skorpionem” z rozwalającym głowę featem. Kto by pomyślał, że legendarny ojciec niemieckiego street rapu nawinie gościnkę u polskiego artysty. Mind blowing! Ta kolaboracja znaczyła dla mnie więcej niż wszystkie kawałki Ghwasiego razem wzięte. Czapki z głów za próbę otworzenia uszu nie tylko Polakom na zagraniczny rynek, ale także Niemcom, i pokazanie, że w 2019 roku w Polsce zaczynamy pomału dorastać do pięt reszcie Europy (np. w Albanii powstawały mega produkcje i dobre klipy).
„Wczoraj pusty w ryj, a dzisiaj szampan i stek, słowa w złoto zamieniłem a życie w sen, słowa nic nie znaczą jak nie potwierdza gest”
Od jakiegoś czasu mieszkam już w Berlinie i obracam się standardowo w środowisku hip- hopowym. Podczas wspólnych rozmów o rapie ze znajomymi artystami czy fanami tej muzyki, często oczywiście z jakimiś już tam wiadomo większymi oczekiwaniami pytano mnie o to, abym pokazała coś z Polski. Tak było też pewnej soboty. Przyjemna noc na Kreuzbergu spędzona w towarzystwie turecko, arabsko, niemieckim w Späti (to taki „pimp my spożywyczy”, w których właścicielami są często imigranci. Gra się chętnie hip-hop, można czasem usiąść na ławce przy stole pod sklepem, jak i pod barem i po prostu spędzić czas ze znajomymi.
Zakręciliśmy się pod pewnym głośnym Späti naszego arabskiego kolegi. Fajka, gadka, cola zero i w końcu padło pytanie: „Goldie, puść jakiś polski rap”. Ja man – powiedziałam i za chwilę w centrum Kotti poleciał „Jungle Boyz”, a ludzie dookoła na ulicy, i na flexie nucili z uśmiechem na twarzy „Gestern Hartz-IV, heute Rolex am Arm”. Mad! W tymże utworze Malik rapuje dość sporo po niemiecku i jak nietrudno się domyślić wychodzi mu to bardzo gładko. To potwierdza dobry odbiór tego kawałka w Berlinie, a co ciekawe, nie było wśród nas Polonii. Dla wyjaśnienia ekscytacji publiki ważny jest sam przekaz tego wersu. Kreuzberg to turecka dzielnica, która była kiedyś uważana za ghetto. To tu też narodziła się kultura hip-hop. Natomiast Harz-IV to zasiłek socjalny drugiego stopnia dla bezrobotnych. W tym wypadku w Niemczech państwo płaci za Twoje mieszkanie, daje tobie pieniądze na minimalne przeżycie i opłaca ubezpieczenie zdrowotne. Na Kreuzbergu bardzo dużo posiadaczy luksusowych najnowszych Meroli są Turcy czy Arabowie na Harz-IV…, ale robią swoje interesy na boku i wożą się w Rolex’ach tłustymi brykami. Ciekawie. Pomyślałam, że Malik dostaje propsy nawet w Berku… To utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten człowiek zmieni oblicze i image polskiej sceny. Jego starania w tym samym roku doceniono i zaproszono do bycia częścią soundtrack’u do filmu „Jak Zostałem Gangsterem”.
„Po tylu latach ciapaty numer jeden”!
2020 rok to zdecydowanie jeden z lepszych okresów w karierze rapera, który otworzył mu już oficjalnie kolejne furtki. Podczas wywiadów i rozmów nie krył swoich planów oraz powiązań z niemiecką sceną rapową, co uważam, dało mu możliwość przeniesienia zachodniej jakości na polski rynek. To również słychać w „Niedostępnym”, który jest wersją trendu Raf Camory.
Pewnego razu, podczas moich odwiedzin w 2020 roku w Poznaniu, siedziałam z kumplem w BMW z pancernymi szybami i nagle poleciały „Rundki”. Na początku track siadł mi dość średnio, potem obejrzałam klip… zobaczyłam featy, a potem uznałam go za ulubiony i przełomowy dla polskiej muzyki. Stary, byłam w Polsce, ale nie oglądałam typowo polskiego klipu. To było po prostu europejskie! Damn! W związku z kolejnym ruchem Montany w grze, który pozytywnie rozwalił głowę, było stworzenie już legit platformy, której szeregi zasilili artyści z różnymi etnicznie korzeniami na biało-czerwonym rynku rapowym. Mad ting! W mediach ukazał się news, że GM2L zasilili Alberto i Josef Bratan. Nie widziałam w Polsce jeszcze nigdy takiego multikulturowego labelu, nie było wcześniej także czarnoskórych raperów na naszym rynku, co dla wielu na pewno było sporym zdziwieniem. Polska nie jest państwem różnorodnym jak inne kraje europejskie pod względem etnicznym. Tego mi osobiście brakowało, osoby, która myśli poza box’em, kocha muzykę, a przy tym wie, jak dobrze ugryźć biznes. Wyśmienicie, że ten kraj zaczyna się w końcu normalizować i wzbogacać swoją scenę w coraz nowsze twarze oraz ludzi, którzy wiedzą, co to jest przemysł muzyczny.

Malik ma nosa do interesów i pływa sobie w tematyce marketingu jak bąbelki w szampanie. „GM2L nie kończy się tylko i wyłącznie na muzyce. Chcemy zbudować pewnego rodzaju movement, który będzie ludziom kojarzył się z całą kulturą miejską” –wyjaśnił podczas pewnego wywiadu raper. Umie dobrze zadbać o samego siebie, ale również wie, jak zrobić zdecydowany push nowych raperów w rynek. Jego podopieczni zostali wypromowani klasycznie, ale z budżetem. Malik przedstawił ich w swoich numerach i teledyskach. Bardzo korzystny i fair deal. Dobre plecy to zawsze podstawa. Pierwsze dostępne kawałki Alberto otrzymaliśmy w formie teledysków. Raper zaliczył także bardzo solidny i interesujący międzynarodowy feat z Mortel w „International”. Debiut Josefa Bratana można zaliczyć do równie dynamicznego i na petardzie. Bracia z afrykańskimi korzeniami szybko stanęli się twarzami polskiego drillu. Co nie ukrywajmy, jest przełamaniem też wszystkich dziwnych fobii obecnych w tym kraju.
Malik Montana stworzył bardzo silny Multikulti label z kolejnymi artystami jak: Kronkel Dom (Niemcy), Francuz Mordo (Francja) czy Bibič (pochodzenia bośniacko- tureckiego). Podczas gdy w Europie drill zaczęły tworzyć solidne ekipy jak np. Baby Gang z Włoch, Montana zaimportował do nas ten trend m.in. dzięki genialnemu „Wuwua” z Josefem Bratanem. Muszę tu osobiście przyznać, że tak jak znam polski rap, to najbardziej przełomowym rymem dla mnie, jako osoby, która nie ogarniała poglądowego ciemnogrodu w tym kraju był wers: „skurwysyny się patrzą, co to za bandyt fura, auto prowadzi murzyn, obok ziomek z podwórka…Wuwua”. Ciary! Oprócz pieczy nad labelem, w 2020 roku rozpoczęła się również era tłustych featów Malika Montany. „Mordo weź” z LX, członkiem słynnej nie tylko ze względu na muzykę, ale i poprzez kryminalne problemy 187 Strassenbande. Takie projekty pokazały, że Mosa posiada solidne kontakty i tworzy numery już z potencjałem światowego poziomu. Współpraca z Niemcem nie zakończyła się tylko na tym numerze, co słychać np. na „Es geht weiter”. Warto też wspomnieć o kolejnej międzynarodowej produkcji z Eight O „Kokain & Barbiepuppchen”.
„Pewne, że ważny jest sukces, ale ważniejszy jest honor. Dlatego możesz mnie nie lubić, ale ja i tak pozostanę sobą”
Pamiętamy wszyscy feat Palucha u Tovaritch’a, o wieści na temat tej kolaboracji byłam bardzo podekscytowana. Nie tylko dlatego, że uwielbiam robić trening siłowy podczas słuchania Tovaritch’a, ale ucieszył mnie fakt international kolabo. No i co, jakoś tak bezbarwnie to wyszło. Yuri, który prezentuje się bardzo solidnie gangstersko wbił do polski na klip, na którym widać było dość duży kontrast vibe’u między raperami. To po prostu nie siadło tak jak powinno. Niewykorzystany potencjał obrócił w sukces Malik. Klip nakręcony w „Artemis”, legendarnym klubie go go w Berlinie od razu przypadł nam do gustu. Sam beat od FRNKIE to majstersztyk. Raperzy do siebie pasują nie tylko wizualnie na klipie i mają naturalną chemię, bo obaj reprezentują to, o czym nawijają.
Na temat autentyczności raperów można napisać kolejną polemikę. Kto faktycznie kim jest czy tylko używa pewnego imagu, żeby robić muzykę, którą się jara to never ending story. W każdym razie moim zdaniem jest to jedna z najlepszych kolaboracji polsko-zagranicznych. Po prostu banger! Mosa w jednym z wywiadów wspomniał, że jara się bardzo francuską sceną i różnorakimi flow jakimi operują tam raperzy, no to czemu nie zrobić kolabo? Dobór gościa jakim był wszechstronnie utalentowany Sofian oddał pewnego rodzaju hołd francuskiej scenie. Owocem kolejnej kolaboracji jest polsko- francuskie „Click Clack Bang” ze świetnym Dossehem na feacie. Od momentu wydania „Rundek” nie tylko poleciały solidne gościnki, których mógłby pozazdrościć każdy polski raper. Ponadto Malik bardzo wysoko awansował pod względem swojego warsztatu i umiejętności, czego przykładem jest subtelny drillowy utwór „3 Telefony”, w którym wyraźnie bawi się flow. Pokazując znów wiele swoich twarzy, bez zawahania potwierdził swoją formę w bardzo egzotycznej kolaboracji.
Mata, Quebo i Malik – trzech muszkieterów, którzy są tak od siebie różni, ale tak spójni w swojej oryginalności, że razem skomponowali kolejny historyczny track „Papuga”. Malik nie zalicza już małych produkcyjnych wpadek jak na początku swojej kariery, tylko staje w szeregu z lirycznymi raperami, którzy nie reprezentują tej ulicznej strony hip-hopu i w dodatku promuje swój kolejny singiel w słynnej stacji JAM FM w berlińskim studio. Obserwuję naturalnie na Instagramie prowadzącą program Alishę Morgenstern i opadła mi kopara jak w jej story widziałam zapowiedź audycji z udziałem Malika Montany, który będzie promował swój singiel „Chodź” z Maxwellem (187 Strassenbande). Żaden polski raper nie wspiął się na szczyty promocji muzycznej na takim poziomie w Niemczech, umieszczając swoje nazwisko na bilbordzie w centrum Berlina przy okazji promocji „Brudasow” z wybitnym Farid Bangiem. Każdy ambitny człowiek, który ciężko pracuje na swój sukces lubi czasem zdobyć jakieś trofeum. Czas na udokumentowane rekordy, na które po ciężkim, wieloletnim hustlingu adekwatnie zasłużył. Po komercyjnym sukcesie Maty nikt nie spodziewał się, że to właśnie Malik pobije jego dokonanie, bo w ciągu doby „Jetlag” z DaChoyce odtworzono na Spotify 1 144 105 razy, jest to rekord polskojęzycznego utworu na tej platformie, który dotarł do top 50 na świecie. Teledysk nabił oczywiście wielomilionowe wyświetlenia i stał się medialnym sukcesem. Dobrą strategią Mosy jest to, że robi częste dropy. Pomiędzy pracą przy High League dopisał do swojego featuringowego menu współpracę ukraińsko-rosyjsko-niemiecką. Z Olexeshem kolaborował już kiedyś Paluch, natomiast kilka lat później to Olexesh zaprosił Malika na wspólny „Kurwas & Schaschlik”, które naliczyły satysfakcjonującą liczbę wyświetleń.
„Wiem, gdzie chcę iść, nie trzeba mi map, od zera na szczyt to brzmi dla mnie jak plan”
Malik Montana obrócił swoją „inność” w swoją złotą zaletę. Charyzmy przecież kupić się nie da. Sam wcielił w życie dewizę „Alles oder nix” . Dzięki wieloletniej styczności z niemiecką sceną rapową wiedział, jak robić muzykę, którą będą słuchać dilerzy z bramy, typy w samochodach, ludzie na imprezach i do czego dziewczyny będą trząść tyłkami w klubach. Jego wizje i sposób myślenia od początku wyprzedzały to, co działo się na polskiej scenie, a współpraca z Olkiem zapewniła mu produkcyjne wyżyny. Wypełnił lukę między ulicznym rapem, lirycznymi MC, a komercyjnym popytem. Jako jedyny posiada w swoim dorobku miażdżące głowę featuringi z międzynarodowymi raperami z pierwszych miejsc list przebojów, tworząc przy tym bezczelny street rap. To on sprowadził do Polski brzmienia z USA, Francji, Niemiec czy UK. Jeden z największych hustlerów polskiego rapu Malik Montana przytarł rogi nie tylko niedowiarkom, ale wszystkim rasistom, którzy nawet nim gardzili ze względu na jego pochodzenie. Nie każdy musi być fanem twórczości, ale nie da się go nie szanować. Jestem ciekawa, co przyniesie przyszłość. GO MALIK!
Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
Drugi koncert Quebonafide na Narodowym. Czy to jawne oszustwo? – felieton
Na pewno zachowanie nie po koleżeńsku.

Organizacja pożegnalnego koncertu Quebonafide przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na pewno jest brakiem poszanowania dla słuchaczy, którzy kupili bilet i właśnie się dowiedzieli, że ostatni koncert rapera będzie miał kilka dat.
Wyobraźmy sobie sytuację, że kupujemy limitowaną płytę artysty za 200 zł, który deklaruje, że nakład tysiąca sztuk nie będzie nigdy wznawiany. Tymczasem zamiast cieszyć się z „białego kruka” w domu dowiadujemy się jeszcze w dniu zakupu, że z powodu dużego zainteresowania płytą postanowiono dotłoczyć drugi tysiąc egzemplarzy. Podobne do tej sytuacje już się zdarzały, ale płyty były dotłaczane po kilku latach. Tym niemniej, mamy tu do czynienia ze złamaniem umowy między artystą a słuchaczem, czyli ze zwykłym oszustwem.
Pierwszy, drugi… i trzeci – „ostatni koncert” Quebonafide
Podobnie jest z koncertem Quebonafide. W przeciągu bardzo krótkiego czasu, słuchacze mogą czuć się oszukani i to aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy „Ostatni koncert Quebonafide” miał się odbyć online. Po kilku tygodniach, kiedy wykupiono bilety na wydarzenie, dowiedzieliśmy się, że wcale nie będzie to ostatni koncert, bo ostatni odbędzie się dzień później na PGE Narodowym. Kombinacje alpejskie, przesuwanie startu sprzedaży zakupu biletu to temat na zupełnie oddzielny wątek, ale to co się dzisiaj wydarzyło i jak zostały potraktowane osoby, które kupiły bilety na wydarzenie online powinno skończyć się co najmniej bojkotem ze strony odbiorców.
To jednak nie koniec kpin ze słuchaczy.

Oszustwo na drugi koncert?
W czwartek, w zaledwie parę godzin bilety na ostatni koncert Quebonafide na Narodowym zostały wyprzedane. Jeżeli ktoś miał szczęście, to po kilku godzinach walki z systemem bileterii i zacinającej się stronie kupił bilety. To nic, że będzie siedział gdzieś za przysłowiowym filarem, w ósmym rzędzie z daleka od sceny. Miał świadomość i satysfakcję, że warto było się pomęczyć, bo miało to być jedyne takie wydarzenie – unikalne, tak przynajmniej go zapewniano. Więc zamiast wcisnąć „Esc” postanowił wziąć nawet to najsłabsze miejsce, bo będzie częścią historii. Nic bardziej mylnego.
Po kilku godzinach ogłoszono, że „ostatni koncert” Quebonafide będzie miał jeszcze jedną datę. Dzień wcześniej raper zagra jeszcze jeden koncert. Dzień wcześniej! Przecież to brzmi jak absurd. Tuż po zakupie biletu, zmieniane są zasady gry i umowy między raperem a słuchaczem. Wygląda to jak celowe działanie i wprowadzenie kupującego bilety w błąd. Który koncert więc będzie tym ostatnim. Ten 27 czy 28 czerwca?
Quebonafide z ostatniego koncertu robi sobie trasę koncertową, choć przy zakupie biletu z nikim się na to nie umawiał. Ba, sugerował unikalne i jedyne tego typu wydarzenie. Tymczasem osoby, które walczyły dzisiaj o bilety będą musiały pocieszyć się zmęczonym artystą po występie dzień wcześniej i zleakowanym koncertem na TikToku.



Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Zaginiona córka Magika. Kamka z „Rap Generation” to przyszłość sceny? – felieton
Uczestniczka programu zdobyła uznanie jurorów i widzów.

Za nami dwa pierwsze odcinki programu „Rap Generation”, po którym sporo emocji budzi Kamka – skromna raperka z klasycznym sznytem.
Kamka „zaginiona córka Magika”
Kamka wykonała w programie utwór „To nie GTA”. Spodobał się on Pezetowi, Malikowi i Leosi. Pierwsze recenzje występu Kamki wśród widzów są bardzo, ale to bardzo pozytywne – mówi się już wprost o nowej świeżości na scenie. Nie tylko komentatorzy hip-hopowi są pełni optymizmu, ale także słuchacze. Pod nagraniami z Kamką pojawiają się prawie same propsy:
- Lepszego flow nie słyszałem w polskim rapie od lat.
- Vibe jak Paktofonika.
- Zaginiona córka Magika.
- Malik jest w szoku, że można tak rymować.
- Leosia w końcu usłyszała prawdziwy damski rap.
- Rzadko mam ciary od muzy, dzięki młoda za emocje.
Czy Kamka to przyszłość sceny?
Pojawienie się newschoolu i nowej fali raperów zrewolucjonizowało scenę, ale nie spowodowało, że weterani tworzący klasyczny odłam zaczęli zdychać z głodu. Po kilku latach tryumfu młodej fali, dinozaury sceny zaczynają brać coraz głębszy oddech. Młodzi wracają do oldschoolu, co widać chociażby po ilości koncertów starych wyjadaczy. To też bardzo dobra wiadomość dla Kamki, która dała się poznać z klasycznej strony.
Najpopularniejsze raperki w kraju to twórcy newschoolowi, balansujący na granicy rapu i popu. Kamka jest ich przeciwieństwem i z automatu zdobyła przychylność sporej części odbiorców, którzy – powiedzmy sobie szczerze – nie przepadają za rapem Bambi, Young Leosię czy Oliwki Brazil. Dobrze poprowadzona Kamka może stać się jedną z głównych sił na polskiej scenie rapowej. To idealny czas na kobiecy trueschool – słuchacze o to zabiegają jak nigdy dotąd, rzygając cukierkowością i zbyt przesadną wulgarnością.
Kim jest Kamka
Kamka, czyli Kamila Podziewska to 20-latka pochodząca z Suwałk, która obecnie mieszka w Warszawie. Swoje numery publikuje od 1.5 roku, chociaż pierwsze teksty zaczęła pisać już w szkole podstawowej. W ostatnim czasie publikuje coraz więcej muzyki i nie boi się eksperymentować z różnymi gatunkami. Raperka może liczyć na wsparcie mamy, siostry, ojczyma i babci. Z tatą nie utrzymuje kontaktu.
Łączy rap z wojskiem
Kamila od lat interesuje się wojskowością. To studentka Akademii Sztuk Wojennych. Przez ostatnie dwa lata służy w Wojskach Obrony Terytorialnej: wyjeżdża na granice, poligony i ćwiczenia.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Sentino spadł Truemanowi jak z nieba. Uwiarygadnia scamy – felieton
„Udawany milioner, największy pozer i scamer”.

Trueman został menagerem Sentino, pomógł wydać mu książkę, wypuścili razem płytę i przy jego medialności promuje swoje biznesy. Co najważniejsze – Sentino uwiarygadnia je, a ten może docierać do nowej grupy docelowej, którą łatwo scamować.
Trueman to postać pozująca na milionera, która uchodzi za płynnie poruszającego się po biznesach internetowych i kryptowalutowych. Za każdą z jego działalności ciągnie się jednak potężny smród, a na największych forach o zarabianiu w sieci jest określany przez użytkowników jako scamer, czyli oszust.
Sprzedawca ebooków
Początkowo internetowa działalność Truemana opierała się na tworzeniu filmów na temat innych twórców. Szybko jednak przeszedł do sprzedaży własnych ebooków. W 2020 roku ukazał się „Milioner 2021”. W ebooku obiecywał jak zarabiać setki złotych dziennie na afiliacji kont bankowych. Osoby, które dały się namówić na zakup magicznej wiedzy Truemana, twierdzą, że poradniki finansowego influencera to same ogólniki i oczywistości. Wszystko, co znajduje się w jego książkach, znajdziemy na pierwszym lepszym kanale o finansach.
I tak np. promowany przez niego projekt kryptowalutowy ScanDeFi okazał się być pump and dumpem, czyli oszustwem finansowym, który polega na sztucznym podbijaniu cen aktywów (w przypadku Truemana, cenę podbijały jego kontakty z influencerami), żeby potem na górce szybko je sprzedać, zostawiając innych inwestorów z bezwartościowymi udziałami. Na kryptowalucie zarobił oczywiście tylko Trueman, a straciły osoby, które mu uwierzyły, że zarobią. Z przekazów medialnych wiemy, że wzbogacił się na tym o ok. 180 tys. zł.
Punktem zwrotnym w jego karierze było podjęcie współpracy z Amadeuszem Ferrarim, który był idealnym uwiarygodnieniem działalności Truemana w sieci. Dzięki niemu mógł docierać do nowej grupy odbiorców i pomnażać na niej swój majątek. Jak sam mówił, w wieku 20 lat miał na koncie podobno 4 mln zł. Prowadził też rzekomo 12 firm. Jego nazwiska próżno jednak było szukać w KRS czy CEIDG, a jedyną działalność jaką miał, była ta otworzona w 2022 roku.

„Oscamował tyle ludzi. Łapią się na to dzieciaki”
Wśród społeczności skupionej wokół zarabiania w Internecie Trueman jest spalony, mając opinię scamera, z którym nie warto wchodzić w żadną współpracę.
„Ten gość opiera się tylko na farmazonach. Łapią się na to dzieciaki, które myślą, że jak kupią ebooka to będą robić kasę jak ich idole z Internetu. Tu nie ma żadnej wartości.”
„Gościu przecież tyle ludzi oscamował, czy to na fake krypto, bukmacherka czy kij wie co jeszcze. Tak jak wszystko inne, zapewne jego aktualna działalność opiera się na wyłudzeniu jak największej kasy i rozpoczęcie kolejnego „biznesu”.”

Sentino – uwiarygadniacz
Co więc można zrobić w sytuacji, kiedy branża nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Poszukać odbiorców w innej, robiąc biznes na tych, którzy cię jeszcze nie znają i próbować założyć własną społeczność. Pomóc w tym może ten, który ma już wierną grupę fanów, czyli w tym przypadku Sentino.
Obecnie Trueman działa jako menager Sentino. Pomógł wydać mu książkę, razem również wydali płytę „BNP”. Współpraca z raperem otworzyła mu nowe możliwości i dotarcie do całkiem innej grupy odbiorców i to liczonej w setkach tysięcy. Bazując na stałej grupie słuchaczy Sentino i jego muzyki, Trueman chce spieniężyć swoją współpracę z raperem kolejnym biznesem – BNP.Global. To społeczność, która ma zrzeszać „scammerów, finesserów oraz hustlerów”.

Sentino wydaje się być do tego idealną postacią, która od lat polaryzuje środowisko rapowe, ale ma też zaufane grono fanów. Panowie zaczęli właśnie promować nowy biznes, oczywiście pokazując jak bardzo są zarobieni, bo nic nie działa tak na wyobraźnię, jak kupno bransoletki za 20 tys. zł czy okularów za 5 tys. zł

– Idziemy jeszcze po najdroższą torbę, która jest w Louis Vuitton dostępna, która jest w cenie samochodu polskiego rapera – mówi Sentino w pierwszym vlogu reklamowym, którego zadaniem jest napędzić jak największą ilość osób do zakupu dostępu do nowej platformy Truemana.
Niestety, po komentarzach widać, że współpraca Treumana z Sentino jest strzałem w dziesiątkę. Tylko nieliczni dopatrują się w ich biznesie czegoś niepokojącego. Dodatkowo jakiś czas temu pojawiła się informacja o pogodzeniu się Sentino z Malikiem i ich spotkaniu w Paryżu, do czego miał doprowadzić sam Trueman. Czy szef GM2L będzie kolejną osobą, która ma uwiarygadniać szemrane biznesy, czas pokaże.

Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Lacazette ratuje niemiecki rap – felieton
Młodego rapera propsują m.in. Capital Bra, Celo, Abdi, Loredana i Kolja Goldstein.

Niemiecki rap od pewnego czasu nie ma zbyt wiele do zaoferowania i to samo zdanie podziela raperka Loredana. Ciężko robi się na sercu słuchaczy, nie ma co ściemniać, że niemiecka scena była po francuskiej jedną z najmocniejszych w Europie, a tu ledwie kilku artystów nadaje się do konsumpcji. Obecnie albumy wpadają w jedno ucho i tak samo szybko wylatują drugim. Treści oraz teksty nie trenują mózgu, nie bawią, ani nie intrygują. Jadąc w Sbahnie grzebiesz coś na telefonie i nawet nie wiesz, czego słuchasz. Do czasu aż pojawił się Lacazette, który zmusza odbiorcę do poświęcenia mu inkluzywnej uwagi.
„LID” – album roku 2024
Nazywa siebie samego ratunkiem niemieckiego rapu i raczej nie będzie musiał składać od tego apelacji. Nikt nie zarzuci mu niekompetencji albo ghostwritingu. Jego album “LID” bardzo szybko po premierze usytuował się na 5 miejscu top albumów. Muzyk nie był żadną wielką figurą undergroundu. Zrobiło się o nim bardziej głośno, kiedy kawałek “H&K” puszczał w samochodzie Capital Bra, co w pewnym stopniu pomogło newcomerowi na uzyskanie pierwszego rozgłosu. Typ pojawił się tak naprawdę znikąd i nie wiemy o nim zbyt dużo. Od początku wspierają go Gringo i Kalazh44, którzy propsują ciężką pracę chłopaka związanego z Labelem Baklava Music. Celo i Abdi w jednym z wywiadów również przychylnie odnieśli się do berlińczyka. Ten duet obok Haftiego, to ojcowie Straßenrap w Niemczech.

Milion euro zysku
Pochodzący ze Steglitz- Zehlendorf raper nie postawił na typową ścieżkę kariery. Zazwyczaj jako newbie robisz drop dwóch kawałków i czekasz po dobrze przyjętej premierze na deal z Universal albo Sony. Lacazette natomiast, nagrał aż 13 klipów w bardzo podobnej, ulicznej, zimnej stylistyce mrocznego Berlina, które na YouTube przyniosły mu ok. 1 miliona euro zysku. Estetyka dość już znana, ale przedstawiona w innej, ciekawej perspektywie, owiana tajemnicą i zawadiackim spojrzeniem muzyka.
Inteligentny uliczny rap
Lucky sprawił, że niemiecki rap dostarcza słuchaczowi i szerokiej grupie wiekowej odbiorców, dużej przyjemności. Streetrap doczekał się w końcu chwytliwych i inteligentnych wersów, przeplatanych ironicznym humorem. Grek lubi czasem znikąd wypuścić zaskakujący, humorystyczny punchline jak: “Dostawca jest Niemcem, ale biega jak Hakimi” (“Läufer ist Deutscher doch rennt wie Hakimi”) czy “Przyjdę do Twojego akwarium Cię wyłowić” (“Ich komm’ in dein Aquarium, dich rausfischen”), “Bycie mądrym jest niebezpieczne, niebezpieczne nie jest mądre” ( “Schlau sein ist gefährlich, gefährlich ist nicht schlau”).
Trafnych fraz posiada on tak wiele, że musiałabym zrobić dla was jakąś best of listę. Dykcja Lacazette jest wybitnie on point, dlatego myślę, że ze spokojem zrozumiecie jego teksty, nawet jeśli Wasz niemiecki nie jest na wygórowanym poziomie.

Wyróżnia się na monotonnej scenie niemieckiego rapu
Wallah! Na albumie nie znajdziecie autotune, za to solidne beaty w klasycznej stylistyce, uwaga to nie jest codeinowy rap, afrobeat albo hiphopop. Fabuła traktuje o dealowaniu i używkach, zarabianiu hajsu, refleksjach oraz demonach. Mimo to raper ugryzł ten temat w inny, swój sposób, bez monotonnych adlibów o double cup czy fat ass. Lucky postawił na dobrze napisane teksty, przekaz i porządny warsztat, co słychać przez to jak buduje zdania czy zgrabnie łączy rymy. W kunsztowny sposób akcentuje słowa, wyróżniając go tym pośród monotonnej sceny niemieckiego rapu. Po pierwszym odsłuchu jego twórczości byłam pewna, że to jakiś streetowo doświadczony, grubo po 30-tce typ. Bity są bardzo klasyczne jak na obecne czasy i trendy. Obecnie wielu niemieckich artystów, takich jak Loredana wrzucają na Instagram jego utwory. Respekt oddał mu także sam wielki Kolja Goldstein, który koleguje się z managerem Lacazette.

210 mln streamów
Zawadiacki i charyzmatyczny raper, który nazywa swoich słuchaczy Matrosen ma w sobie pewną aurę, która spodobała się szerszemu gronu odbiorców, dając mu 210 milionów streamów albumu na Spotify. Przywraca to wiarę w to, że ludzie są głodni dobrej muzyki, a album Luckiego leci non stop on repeat!
Beaty wyprodukowali min: jroc, 808swerve, Sam4prod, yung.rox, jaydon6jam, goldfinger030, murdsdrum, maccrazy1.
Lacazette „LID” – odsłuch albumu
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Ile Bonus RPK zapłacił za zwrotkę ziomka Eminema?
Napisaliśmy do amerykańskiego rapera w sprawie dogrania się na płytę.

W tym tygodniu gruchnęła wiadomość, że Bonus RPK zaprosił na płytę amerykańskiego rapera. To niecodzienne zjawisko, bo warszawiak lubi pracować zazwyczaj z lokalnymi ulicznikami. Ile kosztuje taka zwrotka?
Bonus RPK ma na feacie ziomka Eminema
Bonus RPK ujawnił tracklistę albumu „Kreator żywota”. W numerze „Odbijam” pojawił się amerykański raper Bizarre. Dla niewtajemniczonych, to członek nieaktywnej ekipy D12, której przewodzi Eminem. Pozostałymi gośćmi na krążku szefa Ciemnej Strefy są m.in. Słoń, Ero, Białas, Aleshen i Pezet.
Ile kosztuje zwrotka Bizarre z D12
Topowi amerykańscy raperzy biorą za zwrotkę ok. 100 tys. dolarów. Nie są to dane oficjalne, ale krążące zakulisowo. Łatwiej poznać stawki niezbyt popularnych artystów, trochę zapomnianych czy dinozaurów sceny. Tutaj szesnastki można kupić już za ok. 400-500 dolarów. Ile bierze Bizarre, którego usłyszmy na płycie Bonusa?
Żeby Bizarre dograł się komuś na płytę wystarczy do niego napisać… i zapłacić. Nic więcej. Raper w żaden sposób nie kryje się z tym, że sprzedaje swoje zwrotki zawodowo po całym świecie. W krótkim opisie na jego Instagramie w oczy rzuca się komunikat: „Kontakt w sprawie featuringów: bizarresworld@gmail.com”.
Napisałem do niego krótkiego meila: „Jestem popularnym raperem z Polski. Chciałbym, żebyś dograł mi się do kawałka. Ile za to bierzesz?” i załączyłem link do Spotify. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, bo w niecałą minutę (!). Była konkretna, bez żadnych dodatkowych pytań:
– 1500 hundred – napisał Bizarre.
Nie czepiając się gramatyki, zwrotka Bizarre kosztuje 1500 dolarów, czyli ok. 6 tys. zł. Tyle trzeba zapłacić, żeby mieć na płycie amerykańskiego rapera, który jest ziomkiem Eminema. Chociaż podobno Bizarre to także legenda, jak Mafia Pruszkowska. Przynajmniej tak ktoś mu podpowiedział, żeby zarapował w numerze Bonusa.
Członek D12 był już na płycie polskiego rapera
Bonus RPK to nie pierwszy polski raper, który ma na feacie Bizarre. W 2008 roku udzielił się on na albumie „Kontrawersja” kaliskiego rapera Gorzkiego i to w obecności Stanisława Soyki. Gorzki to postać, której młodsi słuchacze mogą nie pamiętać, ale to prawdziwy weteran jeżeli chodzi o zagraniczne współprace. Na tej samej płycie pojawili się m.in. Akon, JT Bigga Figga, Killarmy czy Craig G.
Obecnie Gorzki udziela się bardziej charytatywnie, zapraszając często do współpracy zagranicznych weteranów rapu m.in. na imprezy, które organizuje z fundacją Pomaganie Jest Trendy.
Ile obecnie słuchaczy ma Bizarre
Do Bizarre mamy sentyment głównie przez jego udział w D12. Solowo nie osiągnął zbyt dużego sukcesu, ale cały czas nagrywa. Jego nowe numery oscylują w granicach 50 tys. streamów. W październiku wydał nawet nowy album „HGG4”. Miesięczna ilość jego słuchaczy na Spotify to 80 tys.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News2 dni temu
Zdjęcie 150 polskich raperów ujawnione. Nie jest to jednak zdjęcie 150 raperów
-
News4 dni temu
Fu został bohaterem wieczoru na premierze filmu o Liroyu
-
News3 dni temu
Sokół skasował kultowe zdjęcie. Przerosły go komentarze?
-
News3 dni temu
Eminem okradziony z własnych utworów. FBI znalazło sprawcę
-
teledysk3 dni temu
Bonus RPK u Kizo: „Czułem, że masz talent. W CS dałem ci szansę”
-
News1 dzień temu
Zdjęcie 150 raperów to nic. HIBHOBXD pokazało zdjęcie 5000 polskich raperów
-
News2 dni temu
Kogo zabrakło na zdjęciu 150 polskich raperów
-
News2 dni temu
Małolat K2 kłamie – twierdzi eskortka Josefa Bratana