Felieton
Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (3/3) – felieton
Raperzy z Niemiec, którzy mają związek z Polską.
- Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (1/3)
- Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (2/3)
- Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (3/3)
Nie sądziłam, że dożyję czasów kiedy w Berlinie dojdzie do lokalnego biało-czerwonego beefu. To wskazuje tylko na to, że polska emigracja jest dość aktywna albo na to tylko, że Sentino jest ostatnio bardzo zdenerwowany i atakuje raperów jak przyczajony pieróg lub ukryty gołąbek. Flerowi w ostatnim czasie też się oberwało. Obydwaj panowie dzielą wspólną historię i obaj mają opinię awanturników, więc to dla nich ptasie mleczko w gębie. Losenkiemu wyrwało się ukradkiem, że Senti „jest chory na schizofrenię”. Jeżeli chcecie zagłębić się bardziej w berlińską aferkę, to polecam artykuł badawczy. Natomiast z okazji Wielkanocnego Jajka, Sentino poświęcił nie tylko koszyczek, ale również i Majka. Sam nagrał świąteczny „smakołyk”, czyli track, w którym obraża Oska030. Niestety, Sebastian nie miał ochoty odpowiedzieć na moje pytania, dlatego czy to tłusta śląska albo lekka biała, zostawiam Wam do przetrawienia.
12 kwietnia 2022 roku ukazał się „Triumf”, gdzie Sentino nawija: „Każde lelum polelum, teraz ma zero trzy zero. A z Berlinem do czynienia co Sero El Mero (patrz). Jesteś pusty jak głowy blogerek. Więc jak mówisz, że masz białe to twój towar jest serem, od nowa. Chodzisz na siłkę, pozujesz z bronią na klipie. Ale masz z psami do czynienia jak sklep zoologiczny”. Jak na razie nie doczekaliśmy się żadnego kontrataku ani statementu od Oska030. Każdy fan rapu, który sięga pamięcią, karmił się chętnie beefami, bo każdy konflikt tworzy aferkę, szum medialny, ale warto zostawić sobie miejsce na danie główne, czyli dobrą muzykę, którą teraz się zajmiemy w kolejnej odsłonie cyklu: Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami.
Die Orsons @orsonsdie
Die Orsons znani są dobrze milenialsom, którzy mieli w telewizorze niemiecką VIVĘ, MTV czy szperali za młodu godzinami po niemieckich kanałach na Youtube, w poszukiwaniu nowych dawek rapu. Pamiętam, jak za młodu dobiegła mnie informacja od ziomków z jednego z najstarszych forów hip-hopowych w Polsce, iż Kaas z Die Orsons jest Polakiem. Był on wtedy pierwszą, najbardziej rozpoznawalną postacią z polskimi korzeniami na niemieckim rynku. Dzięki temu, wielu rapowych ziomków zaczęło przesyłać sobie widea Kaas’a i jego popularność u nas wzrosła. Musicie wiedzieć, że kiedyś Youtube nie działał na takich zasadach jak obecnie, a Internet ładował czasem jeden film dłużej niż trwało zrobienie herbaty. Dużo fanów rapu zza Odry zaczęło się bardziej interesować Die Orsons, ponieważ dwóch z nich miało polskie korzenie, a dodatkowo Stoprocent wtrąciło swoje trzy grosze.
Na rynku muzycznym działają od 2007 roku i znani są ze swojego poczucia humoru oraz ironicznego attitude. Bez ogródek pasuje do nich określenie: ekscentryzm. Barwne i ciekawe artystycznie wideoklipy tworzą wizerunek artystów, którzy konsumują rap w sposób teatralny. W swoim dorobku mają sześć albumów. Ich pierwszy krążek bazujący na humorystycznych tekstach przyjął się bardzo dobrze na niemieckim rynku. Miksują wiele gatunków muzycznych od dubstepu po R&B. Szczerość, dystans do świata, muzykalność, absurd, cynizm i inteligencja tak można pokrótce nakreślić ich vibe. Ostatni album „Tourlife4life” ukazał się w 2020 roku. Poniżej najnowszy klip ekipy.
Kaas @kaas_von_die_orsons
Kaas, czyli Lukas Michalczyk urodził się w Katowicach, ale w wieku 2 lat zamieszkał w Niemczech, a swoje dzieciństwo spędził w Reutlingen. Nieśmiały chłopak nie miał w szkole zbyt łatwego życia. Przygodę z muzyką zaczął jako DJ. Natomiast w wieku 14 lat zaczął skrobać pierwsze teksty rapowe, które nie opowiadały o laskach i pieniądzach tylko o problemach, które spotykają na co dzień każdego z nas. Zdołał wydać 6 albumów i 2 EP. W jego karierze pomógł mu deal z wytwórnią Kool Savas Optik Camp, którą potem zmienił na Chimperator Productions. Sprawdźcie jeden z najstarszych jego numerów „Halt Die Fresse” prosto z dawnego sklepu Stoprocent w Berlinie.
Bardzo irytują go blokady twórcze i wprowadza go to w złość, kiedy przeżywa taki stan. Ma artystyczną, wolną duszę, lubi także filozofować, dlatego razem z Bartkiem prowadzili swój podcast. Obecnie balansuje pomiędzy wydawaniem albumów Die Orsons, a prywatnymi projektami. Po pewnym czasie nieobecności solowej Kaas powraca z nowym materiałem.
Goldie: Co sprawia Ci największą przyjemność w tworzeniu muzyki?
Kaas: Kiedy człowiek wejdzie w fazę flow i przechodzi w pewien stan. Taką enklawę, że czujesz, że kawałek sam się pisze.
Ostatnio jesteś zajęty karierą zespołu. Masz w planie solo album?
Właśnie jestem zajęty produkcją mojego trzeciego solowego albumu.
Czy słuchasz czasem polskiej muzyki, jeśli tak to jakiej?
Tak słucham. Lubię Zbigniewa Preisner’a. Jego album „Glosy” to jedna z najlepszych produkcji jakie słyszałem.
Urodziłeś się w Polsce. Czy czujesz się Polakiem czy Niemcem? Znalazłeś może w swojej osobowości jakieś polskie cechy?
Nie czuję się ani Polakiem, ani Niemcem. Moją kulturą jest Hip-Hop, międzynarodowo.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni, nie żałuj sobie.
Pierogi z kapustą i grzybami.
Bartek @plinchkopf
Bartek Nikodemski, znany jest też jako Plan B. Urodził się we Wrocławiu. Razem z rodzicami przeprowadził się do Stuttgartu, gdzie spotkał swoich rapowych kamratów. Solowo wydał 3 EP-ki oraz kilka projektów jako duet Maeckesh & Plan B. Znany jest ze swojego zamiłowania do literatury, która daje mu wiele inspiracji życiowych. W 2013 roku zdecydował się zmienić swoje imię artystyczne na Bartek z powodu rosnącej popularności składu Plan B z UK. Raper ostatnimi czasy jest zajęty promowaniem pierwszego solowego albumu „Knäul”, który ukazał się 15 października 2021 roku. Projekt opisuje jako pełen polskiej melancholii. Wydanie jest bardzo melodyjne i bogate wokalnie. Klip do „Oben” zawiera polskie napisy, które są zupełnie innym tekstem, niezgodnym z niemieckimi słowami piosenki. Wyjawił mi, że są po prostu zamieszczone tam dla śmiechu.
Po wydaniu tylu różnorodnych projektów dojrzali artyści, tacy jak Bartek bawią się gatunkami, melodiami, konceptami i wychodzi im to bardzo ciekawie.
Co sprawia Ci największą przyjemność w tworzeniu muzyki?
Najbardziej podoba mi się to, że z niczego nagle powstaje melodia, tekst i beat. Wskakiwanie do zimnej wody i pływanie w niej sprawia największą frajdę.
W 2021 roku ukazał się solowy album „Knäul”. Co było Twoją największą inspiracją?
Bon Iver, Frank Ocean, Choker, Reiner Maria Rilke, spacery po lesie, praca intuicyjna.
Czy słuchasz czasem polskiej muzyki np. rapu?
Nie słucham polskiego rapu, natomiast lubię bardzo album „Bankiet” Jacka Kaczmarskiego.
Urodziłeś się w Polsce. Czy czujesz się Polakiem czy Niemcem? Znalazłeś może w swojej osobowości jakieś polskie cechy?
Czuję się Niemcem, ale na pewno mam polską dusze. Z Polaka mam w sobie gościnność i towarzyskość, ma to też wpływ na mój rodzaj humoru. Polski kabaret wywarł na mnie duży wpływ.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni, nie żałuj sobie.
Zacząłbym od pierogów. Do tego sałatka i bigos.
Fruchtmax @fruchtmax
Max reprezentuje dzielnice Kreuzberg, która miała i ma wielki wpływ na kulturę hip-hop w Niemczech. Wschodnia dzielnica Berlina jest bowiem miejscem, gdzie narodził się w latach 70- tych ruch graffiti. Punki i imigranci tureccy zaczęli z czasem osiągać tak wysoki poziom swoich umiejętności (np. SO36), że tagowanie miasta i malowanie stało się już nierozłącznym elementem Berlina, aż do dziś.
Urodzony w Berlinie w 1992 roku, Max uczęszczał do szkoły katolickiej, gdzie miał możliwość nauki języka polskiego. Obecnie posługuje się nim biegle, co jest dość wyjątkowe, ponieważ sporo osób urodzonych w Niemczech z polskimi korzeniami mówi po polsku w sposób bardzo łamany. – Nie czuję się ani Polakiem, ani Niemcem – powiedział w wywiadzie dla Rbb Fritz’s i podkreślił, że nie wierzy w jakąś kategorię przynależności narodowej. W rap zaangażował się za młodu w lokalnym centrum młodzieżowym. Uczestniczył wtedy w warsztatach muzycznych, które zorganizowali członkowie rapowego składu K.I.Z. i dzięki temu nauczył się techniki pisania tekstów. W latach młodzieńczych nie był typem, który jarał fajki i wlewał w siebie litry wódki. Tutaj napotykamy ciekawy kontrast, bowiem jego Mukke (niemiecki slang: muzyka) charakteryzuje dość mocno tematyka dragów, imprez, przedawkowań i hustle lifestyle.
Jego początki przygody rapowej można opisać jako trappowa zajawka. Tematyka trap house, czyli dope, sprzedaż substancji, dziewczyny i generalnie melanżowe stany ducha, przyjęły się dość pozytywnie. Max związany był również z wytwórnią Frauenarzt’a, która znana jest z niecenzurowanego erotycznego vibe’u i to miało wpływ na jego twórczość w tamtym czasie.
Grzechem byłoby zapomnieć o polskim akcencie, czyli kolaboracji Skoob102 & KKuba102 z 102 Boyz w tracku „Hab Amigos” w 2018 roku. Fruchtmax featurował także z Nura, KDM Shy, Opti Mane, Hugo Nameless jako duet. Ostatnimi czasy prężnie działa razem z producentem YuPanther @yupanther_. W tym roku ukazał się projekt „Knaller Vol. 1”.
Co przynosi Ci największą przyjemność w robieniu muzyki?
Największą frajdę sprawia mi wywoływanie równych emocji u ludzi. Na przykład rozśmieszenie ich czy pobudzenie do tańca, kiedy oczywiście czują moją muzę.
Ostatnio ukazał się Twój nowy projekt „Knaller Vol.1”. Czym był on inspirowany, co było największym wyzwaniem oraz, co miało wpływ na jego vibe?
„Knaller Vol.1” jest kompilacją piosenek, które YuPanter miał na swoim laptopie, ale nie były one wcześniej przeznaczone jako single. Tracki są różnorodne i wynikają z różnych stanów świadomości.
Czy słuchasz jakichś polskich wykonawców muzycznych, może jakiś polski rap?
Oprócz Sentino nie słucham polskiego rapu.
Jaki vibe daje Ci Berlin jako człowiekowi i w jakich kierunkach Cię kształtuje?
Kreuzberg to mój dom i daje mi bardzo swojski klimat. Ukształtował mnie jako człowieka i uformował do postaci, którą obecnie jestem.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni?
Kotlety mielone, pierogi i rosół mojej kochanej babci.
Freshpolakke
Patryk urodził się we Wrocławiu, a w wieku 7 lat zamieszkał w Niemczech i wychował się w Staaken na Spandau w Berlinie. To bardzo polska dzielnica nazywana przez nas małą Polską. W szkole wyzywano go od „głupiego Polaka” albo „brudnego Polaka”. Jak sam przyznaje, musiał trochę o siebie i swoją godność walczyć, bo jak wspomniał w pewnym wywiadzie, przypinano mu łatkę złodzieja. Rapowy rozgłos zyskał dzięki występom w legendarnej bitwie freestylowej, o której wspominałam w pierwszej części mojego cyklu – „Rap am Mittwoch”.
Słowo „k*rwa” to jego znak firmowy. MC dorobił się sporo finałów bitew freestylowych i był znaną postacią w środowisku hip-hopowym. Na swoim koncie ma też kolaboracje „Niesiemy prawdę” ft. Zeus, Donguralesko i John Mojo. W 2019 roku wydał klip do „Autotüren”, a w 2020 na kanale Step Records ukazało się jego „Hot16challange” oraz track „Kocie Ruchy” z Dedisem i Dawidem Obserwatorem.
Polski Bandyta @polski_bandyta
Znani wam już Pusher i Oska030 postanowili wziąć pod swoje skrzydła nowego artystę. Raper wypromował się klipem do „Ewenement”, w którym na zmianę rapuje po niemiecku i po polsku. 21-latek pochodzi z Bydgoszczy i inspiruje się drill’em i street rapem. Chciałam, żeby słuchacze poznali trochę bardziej jego osobowości, dlatego kusiłam go, chociażby tymi moimi niewinnymi pięcioma pytaniami, ale jak mi powiedział: – Chcę zostać tajemniczy, żeby było czuć lekki niedosyt. Niezbadany typ.
W lipcu ukazał się singiel „Narco Taxi” Pushera i Oska030, gdzie swoje wersy wrzucił też Bandyta. Trzeba tutaj pochwalić Jaypee za solidny bicior, który dobrze lata w aucie podczas jazdy po Berlinie.
Trio znowu skumało się w tracku „SQP”, który osiągnął ponad 5 milionów wyświetleń. Równie dobrze przyjął się „Dealer”. W ostatni dzień marca trio wydało klip do „Marrakesh”, który jest mocno inspirowany klimatem 187 Strassenbande. Natomiast wczoraj ukazał się klip „Problemy Luxusowe”.
Plem @plem.official
Maciej urodził się w Elblągu, a w wieku 4 lat wyemigrował do Niemiec i dorastał w Bielefeld. Przygodę z hip-hopem rozpoczął od malowania graffiti. Obecnie mieszkający w dzielnicy, z której pochodzi Capital Bra – Hohenschönhausen w Berlinie Wschodnim. W swojej muzyce stawia na pierwotną formę rapu, skupiającą się na dobrym warsztacie technicznym i lirycznym przekazie oraz bitach bujających głową. Raper lubi bawić się różnymi formami dźwięków oraz gatunkami hip-hopu. W wieku 18 lat zaczął produkować pierwsze beaty. Motywacją do skrobania tekstów był polskojęzyczny album grupy Konsulat, która pochodzi z Bielefeld. Maciej w ramach Polskiego Represent wydał „Freestyle Tape”. Kolejnym projektem pod ksywą PlemPlem był Mixtape „Doppelt hält besser”. Pod koniec 2021 roku ukazał się najnowszy album Plem „XIX”.
Co przynosi Ci największą przyjemność w robieniu muzyki?
Aktualnie to produkowanie bitów. Muzyka pozwala mi za każdym razem tworzyć coś nowego. Jestem #stoprocent selfmade, a że pracuje w mediach mam możliwość wszystko zrobić sam. I robię. Nigdy się nie nudzę.
Ostatnio ukazał się Twój nowy projekt „XIX”. Czym był on inspirowany? Co miało wpływ na jego ostateczny vibe?
Pierwszy Lockdown w Niemczech dał mi możliwość skupić się na muzyce. W tym czasie znalazłem własny klucz do sukcesu, jeśli chodzi o produkcję. Miałem wtedy na myśli, że jak to będzie koniec świata, to muszę zrobić tę EP-kę. 19-nastka zawsze była obecna, ale tym razem dla mnie to był znak, żeby zacząć robotę. Vibe jest Black to Gold.
Czy słuchasz jakiś polskich wykonawców muzycznych, może jakiś polski rap?
Kocham vibe Perfektu, jechałem ostatnim razem 600 km na koncert. Dzisiaj SBM Label to jest ogień. Młody Matczak jest geniuszem. #matafuckinggeniusz. Kawałek Eisa „Polski sen”, który miał rerelease w ostatnim roku, jest dla mnie klasykiem.
Jaki vibe daje Ci Berlin jako człowiekowi i w jakich kierunkach Cię kształtuje?
W Berlinie jest wszystko możliwe. Jest wielokulturowy. Tutaj Turek z Niemcem piję kawę w kiosku. Wychowałem się z ludźmi z Polski, Azerbejdżanu, Uzbekistanu, Rosji, Turcji i Niemiec… normalka.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni?
Uwielbiam bigos, babkę ziemniaczaną, wszystkie zupy, a najbardziej flaczki. Zapiekanki i pierogi każdego rodzaju.
Jak widzicie, w Niemczech nagrywa wielu utalentowanych muzyków z polskimi korzeniami. Ostatnio na salonach usłyszałam także plotkę, że Osama ma w sobie polską krew, jednak label moje spekulacje zdementował. Nie myślcie sobie, że brak Malika Montany tutaj to przypadek. Nic z tych rzeczy. Niemiecka scena dzięki Malikowi Montanie i jego miażdżącymi featami z największymi niemieckimi raperami, także zdała sobie sprawę, że posiadamy w Polsce utalentowanych graczy na międzynarodowym poziomie. Co przyniesie przyszłość, tego jestem bardzo ciekawa. Stay Tuned.
Tschüs! Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Nie ma co ukrywać – jesteśmy największym portalem hip-hopowym w Polsce. A, że miarą sukcesu jest liczba twoich wrogów, to zgromadziliśmy ich setki, jak nie tysiące. Ponad dekada w branży również miała na to spory wpływ (a przypomnę, że stawialiśmy pierwsze kroki gdy Okekel na chleb mówił 'pep’). Można nas nienawidzić, można cisnąć z nas bekę (a w to też potrafimy), ale na koniec dnia usłyszycie o nas w numerze ulubionego rapera. Przykłady? Bardzo proszę.
Tylko po kolei, żeby nikt dwa razy wspomniany nie został. Białas nawinął, że nie wie co piszemy, jak i wspomniał inne konkurencyjne portale. Jeden już nie istnieje, a w drugim dał jeden z nielicznych wywiadów. Z nami Beezy ma tyle wspólnego, co średniej jakości skrybowie z królem kraju punchlinem płynącym. A nie, czekaj…
W temacie bójek też coś tam wiemy. A przekazał nam to Adam Sławny vel Sarius. „Skandale na GlamRapie nie dotyczyły mnie, chociaż lubiłem się tłuc„. Jedynie to te storieski o 2 w nocy, ale to już mamy wyjaśnione. Mariusz dobry chłopak czy coś. Także niedługo zobaczycie jak sobie pogadaliśmy.
Kolejna postać, lekko już zapomniana na tym hip-hopowym padole, to białostocka techniczna bestia znana szerzej pod kryptonimem Hukos. Cytuję – „Na GlamRapie nazwą łakiem chociaż używam piętnastu flow„. Nie no Panie Raperze, tutaj akuart się lubimy. Nasze archiwa też mówią, że bardziej props niż hejt. Największą hejterką będzie moja mama, która z przerażeniem patrzyła jak jej 12-letnie dziecko mija CDki Taylor Swift i wybiera taki z maluchem przytulającym klamkę. Ale lepsze to niż dz*wki, dragi, lasery (ROGAL WRÓĆ). A i nie mam już 12 lat, tak dla formalności.
Skoro legenda została już wywołana do tablicy, to też musimy ją zacytować. Pokuszę się nawet na więcej niż jeden wers. „Zbierasz na mnie haki? Puścisz to w Glamrapy? I kto komu bardziej teraz robi tu reklamy? Popkillery podłapują, widać poziom #Pudelek„. Ej, co jak co, ale niemal dekada w tej branży mocno umocniła nas jako portal plotkarski i nie oddamy tego tak łatwo! Natali, musisz postarać się bardziej (i w końcu odpisać mi na maila, plis).
A jak mówimy o starociach – patrzcie, co odkopałam. Czy ktoś jeszcze pamięta jak Opał robił horrorcore? Taki hardcore, że też musieliśmy się tam znaleźć. „Jak sprawdzam co w rapie na tym ich GlamRapie, to jestem na nie, zdecydowanie„. Ja tu wyczuwam lekką nutkę goryczy bo coś tam piszemy o Tobie, ale tak nie do końca. Jakoś freak fighty klikają się bardziej niż emocjonalne, liryczne numery. Potrzebna na to przestrzeń. No, ale przecież Kizo, Tede czy Aleshen to nie hip-hop, proszę Was.
Z drugiej mańki, mamy nowość w postaci Floral Bugs, który „nie odbiera na Snapchacie, na Whatsappie, na GlamRapie.” Mordko, ale to Ty dzwonisz… Prawie jak Kazek i Diho na „Facetime”. Ależ smooth zrobiłam to przejście. Pan reprezentujący GM2L, wrzucił nas między tak niesamowity zlepek wydarzeń, że zostawię Was z tym w cichości mojego serca.
„Karmię te d*py jak gęsi na foie gras, potem se wchodzę na GlamRap
Bo w nocy i za dnia mam w domu afery jak Doda i Majdan
Zakładam jej jaja na oczy jak Rayban i palę se wiadra
Najpierw por*cham a potem to nagram i za to kupuję kajdan„.
Nie znajdę lepszych słów zakończenia niż wstęp do numeru „Zamknij ryj” Sapiego Tha King. Leci to w taki sposób: „Ty myślisz, że nas to boli stary? Naprawdę? Że Ty napiszesz komentarz pod postem Popkillera albo GlamRapu?„. Dokładnie, my biedni redaktorzy nie robimy w życiu nic pożytecznego tylko uzewnętrzniamy się i piszemy paszkwile na hib hob. Obrażeni, smutni, jedzący wczorajszą pizzę na wersalce. Niech ktoś mnie zrzuci z tego stołka, błagam.
Tekst powstał w celach humorystycznych i jedyną osobę jaką miał obrazić jest Najniższa Polska Dziennikarka.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Po krótkiej przerwie wracamy do cyklu, w którym przybliżam Wam medycynę, farmację i inne rzeczy ze zdrowiem związane. To, że wielu raperów korzysta z aptek nieotwartych dla przeciętnego Kowalskiego, jest wszelako wiadome. Ale, że też są ludźmi, wybiorą się czasem do tej klasycznej. Parę różnych nazw leków już w hip-hopie usłyszałam także opowiem Wam, co kto bierze i po co. (*Zostawiamy benzo i xanax bo ile można*)
„Dobrze, że na Escapelle niepotrzebna jest recepta” – Kaz Bałagane w „Smak życia”.
Zaczynamy od przezornego króla stolicy i jego momentu ulgi. Wymieniony przez niego specyfik to tzw. tabletka „dzień po”. Jednak Książulo Nieporządas wprowadza tutaj słuchaczy w błąd – ten lek antykoncepcyjny jest dostępny jedynie na receptę i w nagłych przypadkach.
„Leki NDRI, pocałunki śmierci” – Quebonafide w „Refren trochę jak Lana Del Ray”
Autor nie ma tutaj na myśli jednego preparatu tylko grupę „selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego noradrenaliny i dopaminy”. Po ludzku – są to leki zwiększające stężenie w organizmie dwóch wspomnianych przed chwilą neuroprzekaźników. Stosuje się je u osób z depresją, ADHD, narkolepsją czy chorobą Parkinsona.
„Przestałem palić i pić, niepotrzebny esperal” – VNM w „Hope for the best” // „Ja to nie Disulfiram” – Białas w „To jest hip-hop”
A tutaj połączyłam te dwa wersy nie bez przyczyny. Esperal to handlowa nazwa środka posiadającego disulfiram. Jeśli nic Wam nie mówią te dwie nazwy, już tłumaczę – jest to tzw. „wszywka alkoholowa”. Także jeśli Wasz ziomal z osiedla poszedł się zaszyć to ma w sobie substancję, która po połączeniu z alkoholem może prowadzić od wymiotów czy zawrotów głowy, do zawału, utraty przytomności czy niewydolności krążenia. Fun fact – mimo, że jest to tabletka, nie spożywa się jej klasycznie doustnie. Nazwa „wszywka” nie wzięła się znikąd gdyż chirurg nacina skórę pod łopatką lub na pośladku i tam zostawia pastylki.
„Makatussin, zero presji” – Młody West – „Up”
Nie mogło zabraknąć ulubionego syropu drillowców (a bardziej zaczynu do fioletowego płynu). Lek wspomniany przez Westa nie jest dostępny w polskich aptekach. Zawiera on kodeinę, która jako opioid, jest silnie uzależniająca. Docelowo jednak Makatussin to krople na kaszel łagodzące podrażenienia gardła.
Kukon – „Adderall„
A ten numer biłgorajskiego rapera to jeden z najbardziej znanych leków na ADHD. Stworzony jest z 4 różnych soli amfetaminy, które mają stymulować ośrodkowy układ nerwowy. Czy jest stosowany zgodnie z zaleceniami? Nie wiem, ale się domyślam.
„Albo kocham ją, albo bym Prozac wziął” – Jan-rapowanie w „Branoc”
Ah te baby, same problemy z nimi. Chociaż Janek jest z Krakowa, nie ma tutaj na myśli znanego na całą Polskę klubu, a antydepresant. Zwiększa on stężenie serotoniny w układzie nerwowym. Parę lat temu został jednak wycofany z aptek.
„Gdzie moja pregabalina?” – Chivas w „5 milionów influencerek”
Pod tą nazwą kryje się lek o działaniu przeciwpadaczkowym, ale skrywa też pewne tajemnice. Stosuje się go również w leczeniu bólu neuropatycznego i przy zaburzeniach lękowych u dorosłych. Patrząc na twórczość Chivasa, moge strzelać że korzysta z niego w kontekście ostatniego z wymienionych, ale mogę się mylić. W każdym razie – zdrówka Krystian!
„Nie wiem, co słychać w liceach, u mnie teraz Elicea” – Szpaku w „Byłem młody” // „Venlectine pod pigułkę” // „Afobam pod tatara” – Szpaku w „Potwór”
Ależ tu mamy hattrick proszę Państwa! Niestety szef nieistniejącego już GUGU lekko mówiąc – w życiu nie miał lekko. Każdy słuchacz zna niejedną przykrą historię, a że Mateusz ma dopiero 30 lat – potrzebował pomocy farmakologicznej. Zatem wszystkie trzy leki wymienione powyżej to antydepresanty. Co ciekawe, pierwsze dwa należą do wcześniej wspomnianej przeze mnie grupy czyli NDRI. Ostatni zaś stosowany jest przy krótkotrwałym leczeniu zaburzeń lękowych.
„Puszczają nam te oczka jak Maxiluten” – VBS w „Nad rozlanym Danielsem”
Ależ gra słów panie Wiktorze – mnie rozbawiła. A dlaczego? Bo wspomniany suplement jest bogaty w luteinę, która wspomaga jakość widzenia. Fun fact – hormon ten to inaczej „progesteron” czyli, znany wszystkim po rozszerzeniu z biologii, hormon odpowiedzialny za rozwój płodu w trakcie ciąży.
„Potem zarzucam grocha, a ty znów zarzucisz Prostanol” – Kaz Bałagane w „Ogony”
Rozpoczęliśmy od Bedogie, skończymy na Bedogie. Tym razem to podmiot liryczny w postaci mężczyzny sięgnie po tabletki, a dokładnie po suplement pomagający przy przeroście prostaty i przewlekłym zapaleniu gruczołu krokowego. Tutaj też wkradła się mała dezinformacja – prawidłowa nazwa to Prostamol. Tak się kończy za długie siedzenie na zimnie, Mili Państwo.
PS. Tekst powstał pod okiem technika farmacji i w pierwszym terminie zdał legit check ;).
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Cypryjski B-boy pokazał mi ich hip-hop – sonda dookoła świata
Cypryjski odpowiednik Rów Babicze i lokalny Eminem.
Skumajcie taką sytuację – jesteście sobie na wakacjach w bardzo hip-hopowym składzie. Jest jakieś miliard stopni, więc zachodzicie do polecanej przez lokalsów lodziarni, a na jej tyłach rozgrywają się… międzynarodowe zawody w breakdance. Gdzie zatem lepiej znaleźć respondentów do mojej sondy niż tam? Zapraszam do sprawdzenia rapu rodem ze słonecznego Cypru!
Zacznijmy od tego, że pierwsi ludzie, do których podbiłam, byli Polakami. Świat jest mały co? Później przekierowali mnie do DJa, a ten do ziomka prowadzącego cały event i mojego późniejszego wsparcia merytorycznego – D-Pranka. Jak się okazało, kolega odwiedził kiedyś nasz kraj i jego reakcją na nasze pochodzenie był wesoły okrzyk „Książęce Łagodne!”. Ale wracając do samej muzy – patrząc na to, że cały Cypr ma mniej mieszkańców niż Warszawa, popyt na raperów nie należy do największych. W całej kulturze mnóstwo jest napływów greckich, również w tej materii. Jednak mając takiego eksperta obok, udało mi się zebrać paru reprezentantów tej wyspy.
Najpopularniejszy cypryjski raper
Jako najbardziej znanego rapera mój rozmówca podał Julio Κομπολόι, dodając przy nim adnotacje, że jest to twórca bardzo zaangażowany politycznie. Jednak jeśli macie przed oczami kogoś pokroju Taco Hemingwaya czy Maty, wyprzedającego stadiony i lotniska, to muszę Was tutaj zaszokować. Najpopularniejszy cypryjski raper posiada 7 tysięcy subskrybentów na Youtube i lekko ponad 1200 miesięcznych słuchaczy na Spotify. Nawet nasze rodzime podziemie kręci większe liczby. Wracając jednak do samego artysty – mimo, że angielski jest jednym z języków urzędowych, raper wybrał nawijkę po grecku. Nie powiem Wam zatem, o czym nawija, ale brzmi to tak:
Chce zostać cypryjskim Eminemem
Kolejni zawodnicy to duet ΑΓΡΑΦΟΣ ΒΙΒΛΟΣ & CHOPO. Pierwszy hieroglif w wolnym tłumaczeniu oznacza „niezapisaną Biblię”. A Chopo to Chopo, kropka. Panowie wybierają bardziej klasyczne beaty, a jeden z nich stara się o miano cypryjskiego Eminema, wrzucając liczne przyspieszenia. Ich najbardziej znany numer ma niecałe 60 tysięcy wyświetleń i sami osądźcie czy zasługuje na więcej.
Do pobujania głową
A czymże byłoby środowisko hip-hopowe bez kolesiostwa? I tak zatem poleciały propsy dla ziomka mojego tancerza – Κρυπτογράφος (nawet nie próbuję tego przeczytać). Dostałam też komentarz, że często jego numery puszczane są w trakcie zawodów tanecznych – i nie powiem, głowa się buja.
Abnormals, czyli taki polski Rów Babicze
Wisienką na baklavie i zamykającą ten artykuł grupą będzie Abnormals, którzy śmiało mogą zostać nazwani cypryjskim odpowiednikiem Rów Babicze. Po samym klipie widać, że panowie nie należą do sztywniaków i bliżej im do nagrywania bekowych numerów niż takich zmieniających żywot. Trio miało swój peak w 2018 roku, a od czterech lat niestety nie są już aktywni. Ale dzięki nim możecie zobaczyć, jak wygląda lato na wyspie. (Jestem fanką sceny napadu, gdy to nabojami w pistoletach jest tutejszy alkohol czyli Zivanija).
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Pamiętajmy o live bandach – wywód niespełnionego muzyka
Doceniajmy żywe instrumenty nim staną się martwe.
Białystok, pierwszy piątek czerwca. Jako wieloletnia fanka i od pewnego czasu dziennikarka hip-hopowa dostaję zaproszenie na koncert premierowy VBSa. Chociaż na Podlasie nie ciągnie mnie dosłownie nic, przy wydarzeniu pada magiczne określenie „+ live band”. Szybko zatem płacę całe 18,18 PLN (dziękujmy za zniżki studenckie), wsiadam w pociąg i jadę przeżyć jeden z tych magicznych momentów, dla których kocham hip-hop. A bardziej żywe instrumenty z hip-hopem. Po kolei.
Cofnijmy się do września 2020 roku. Albo nie – do lutego 2016. Wtedy to poznaje Pawbeatsa, przy okazji współpracy z Tau. Boże, ile tam jest dźwięków, instrumentów, dopieszczonych nut! Oczywiście idę dalej by parę dni później zakupić CD i poznać takie szlagiery jak „Widnokrąg” czy „Banicja”. Z drugiej strony kontrast w postaci Oxona czy Dwóch Sławów, ale to tylko pokazuje rozmach tego przedsięwzięcia. Orkiestra z hip-hopem – któż to słyszał? Chopin zrobiłby salto w grobie, ale ktoś już zabrał mu serducho. Więc czy w tym szaleństwie jest metoda? Patrząc na wyniki sprzedażowe (i płyt, i koncertów), wyświetlenia i popularność utworów – jak najbardziej.
Niech nie zmyli Was tytuł tego tekstu – nut nie znam (jedynie perkusyjne, ale o tym kiedy indziej), nie mam za sobą garażowej kapeli, a na pianinie potrafię jak Sokół zagrać jeden numer do połowy na dwóch palcach. Skąd zatem ta fascynacja usłyszenia gitary, skrzypiec czy innego instrumentu, którego nazwy nie znam? Z emocji. Moich, waszych, artystów. Kwintesencją tego połączenia energii zdecydowanie będzie poczucie zrozumienia czy pewnego rodzaju jedności słuchacza z autorem. A jeśli mamy do czynienia z postacią, która wie, jak wzbudzić w nas wzruszenie, radość czy nostalgię poprzez pociągnięcie odpowiedniej struny – czego możemy chcieć więcej?
A co stało się we wcześniej wspomnianym wrześniu 2020? Poznałam chłopów, co robią figaro jak Mozart tu nie znając nut czyli duet znany pod kryptonimem Lordofon. I chociaż panowie sięgają po syntezatory muzyczne i efekty, których nie da się odtworzyć, główną częścią ich twórczości zdecydowanie są żywe instrumenty. I to od ich występu w Kołobrzegu (zalany Sun Festival #pamiętamy) zaczynają się moje ogólnopolskie wycieczki za brzmieniem innym niż przycisk play w programie. Ciężko będzie wytłumaczyć mi osobie, która nigdy nie miała do czynienia z tego typu eventem, jakie jest to przeżycie, ale skoro powstaje ten tekst, musi zajść chociaż próba.
Spójrzcie na twarz muzyka w trakcie występu. Serio. Muzyk we własnym świecie to tak oderwane od rzeczywistości zjawisko, że samo przez się jest najlepszą definicją pasji i zaangażowania, a przede wszystkim więzi z instrumentem. Chociaż często są to grymasy szybciej zahaczające o miny niewyjściowe niż z pierwszych stron tabloidów. Ja jednak polecam i to bardzo.
Kogo zatem jeszcze możemy usłyszeć nie tylko w akompaniamencie DJa? Ano na przykład Bisza w obstawie potężnego B.O.K. Na ich koncert udałam się do Poznania gdzie w dziesięcioosobowym składzie wykonali najważniejsze numery w historii zespołu i samego rapera. Osoby czekające na oryginały „Pollocka” czy „Wilka Chodnikowego” mogły wyjść z lekkim niedosytem, słuchając nowej aranżacji jednak nie wykorzystać potencjału tak licznej grupy, byłoby nad wyraz smutne. Warto nadmienić, że Jarosław ma nie jeden skład gdyż w swoim wachlarzu ma jeszcze ekipę z Kosą i Radexem. Także będąc w swoim życiu na 4 koncertach mojego ulubionego Bydgoszczanina, za każdym razem słyszałam inny materiał. Nieźle, co?
W ostatnim akapicie za to skumuluje wszystkie powyższe, zahaczając o Bydgoszcz i koncert Pawbeats Orchestry. Moje pełne uzewnętrznienie na jego temat przeczytacie tutaj także pozwolę sobie się nie zapętlać. Ostatni przystanek – Białystok. VBS, który dał mi się poznać numerem „Uzależnienia” (Boże, ile to już lat minęło?). Pamiętam go jako powiew świeżości w QQ, a po latach nadal zaskakuje zaśpiewanym, pełnym emocji numerem, by zaraz potem nawinąć o wspólnej alkoholizacji jako idealnej randce. Chłopak wiecznie młody, z pasją i talentem, którego nie uciszyła szkoła muzyczna ani kościelne rytmy. Jeśli szukacie jeszcze czegoś, co poruszy zatwardziałość serc Waszych to jak najbardziej polecam przejść się na któreś wydarzenie sygnowane jego ksywką (mimo, że jest ich niewiele). Oczywiście, posiadanie live bandu to godziny prób, wybór aranży i przyszłościowe problemy z kręgosłupem pana perkusisty, ale czy warto? Skoro ten tekst trwa już tyle, nie może być innej możliwości!
PS. Oczywiście autorka ma świadomość takich inicjatyw jak koncerty Jimka czy RedBull Soundclash jednak nie miała okazji tego przeżyć (jeszcze). Uznajmy to za wywód w holistycznej formie doceniającej wszystkich tych, którym się chce!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Jak sama nazwa wskazuje – ten minicykl (a właściwe podcykl) jest zebraniem w pigułkę (jak na medyczne rzeczy przystało) informacji ze świata chorób, zdrowia i medykamentów. Zatem nie mogło się skończyć po pierwszej części (a ją nadrobicie tutaj). Tym razem pochylimy się jedynie nad przypadłościami i schorzeniami, których doświadczają panowie raperzy. A są one bardzo różnorodne i nie takie oczywiste.
Frank – „Szkorbut”
Pod tą tajemniczą nazwą kryje się choroba wywołana niedoborem witaminy C. Reprezentant Hashashins rzucając wers „często objawy jak szkorbut przez rzadkie dobijanie głową do portu” nawiązuje tutaj do łatki przyklejonej temu problemowi. Przez lata był on nazywany dolegliwością marynarzy bądź żeglarzy gdyż lekarze twierdzili, że jej główną przyczyną jest brak dostępu do świeżych warzyw i owoców. Wracając jednak do samego działa – szkorbut atakuje liczne narządy stąd wśród objawów znaleźć możemy np. problemy z oczami czy dziąsłami, zmiany skórne lub anemię. Nie leczony może spowodować krwotoki, a w konsekwencji sepsę. Nie zapominajmy zatem o suplementacji kwasu askorbinowego. Fun fact – papryka ma kilkukrotnie więcej witaminy C niż cytryna czy inne cytrusy.
„Mam zapaść, lekarz mnie pyta, co ćpałem / Sk*rwiel nie wierzy, że serce można zatrzymać żalem” – Rover w „Autobiografii”
W najbardziej znanym swoim numerze kielecki raper – jak sama nazwa wskazuje – opowiada własną historię, która jest „drogą od dna bólu do spełnienia marzeń”. Jedną z komplikacji była zapaść, która w medycznej terminologii określana jest jako „wstrząs”. Jest to stan nagłego zagrożenia życia, a dzieje się tak na wskutek niewystarczającego tlenu, krwi i składników odżywczych. Są nam znane cztery rodzaje wstrząsu, które zależnie od objawów mają różne sposoby leczenia. Nie trudno się jednak domyślić, że główną przyczyną będą wszelakie problemy kardiologiczne – od zbyt dużego rozszerzenia naczyń krwionośnych po następstwa zawału i dysfunkcji zastawek.
„Przeliczam kabzę, trzy razy sprawdzę jak nerwica natręctw” – Książę Mazowiecki w „Rundzie”
Ten rodzaj nerwicy fachowo nazywamy zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi (stosowany też jest skrót OCD). To zaburzenie psychonerwicowe dotyka niecałych 3% populacji, ale mówi się o nim coraz więcej. Jest to pewnego rodzaju pętla bez wyjścia lub tylko z wyjściem tymczasowym. Dlaczego? W głowie osoby dotkniętej tym schorzeniem pominięcie jakiejś czynności budzi ogromny, czasem bezpodstawny lęk. Często parę razy sprawdza, czy na pewno zamknęła drzwi lub kilkukrotnie myje ręce by mieć pewność, że są czyste. No, albo sprawdza czy hajs się zgadza.
„Mam astmę, czy możesz mi zabrać szluga?” – Taco Hemingway w „Abonent jest czasowo nieodstępny”
O tym, że osoby z astmą mają problemy z oddychaniem wie niemal każdy, ale podejdźmy do niej od bardziej medycznej strony. Jest to przewlekłe zapalenie dróg oddechowych, przez które dochodzi do nadmiernego kurczenia się oskrzeli. Charakterystyczne są napady duszności stąd wciąganie dodatkowych substancji do płuc może wspomóc bezdech. Ale o szkodliwości papierosów już niedługo będziecie mogli przeczytać nieco więcej (o ile obrazki miażdżycy na paczkach już Was nie odrzuciły).
„Nie jestem z Marsa, a mam wątroby marskość” – O.S.T.R. w „We krwi (Since I Saw You)”
I kończymy najbardziej znanym utworem w tym zestawieniu i pewnego rodzaju hitem weterana sceny. O Ostrym i jego perypetiach zdrowotnych można by napisać osobną, obszerną publikację (albo płytę, a z historii wiemy, że stała się bestsellerem). Skupiając się jednak na jednym wątku – raper wspomina tutaj o marskości wątroby czyli chorobie najczęściej kojarzonej z nadużywaniem alkoholu. Choroba ta jest niezwykle niebezpieczna i jest 9. najczęstszą przyczyną śmierci. W jej trakcie, na wątrobie zaczynają pojawiać się liczne guzki stworzone z jej komórek (profesjonalnie – hepatocytów), które następnie są otaczane przez niszczącą je tkankę łączną. Dochodzi wtedy do autodestrukcji całego narządu i do zaprzestania jej działania. Nie za wesoło, a spójrzmy, że O.S.T.R. miał dużą przygodę z płucem i układem oddechowym. Zdrówka Adam!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Majówka 2024 jest już niestety tylko pięknym wspomnieniem, ale oprócz wyczekanego odpoczynku, mój pracoholizm popchnął mnie w stronę nowego projektu. Przechadzając się ulicami różnych miast i miasteczek we włoskiej Kampanii stwierdziłam, że chciałabym poznać ten region lepiej. A zdecydowanie lepiej poczuć klimat miejsca z lokalną muzyką niż tysięczny raz przesłuchując „Cytrynówkę” (pozdro V!). Czego zatem słucha się w Pompejach?
Zacznijmy od tego, jak wyglądały moje poszukiwania. Nauczona polskim podwórkiem za grupę docelową wybrałam młodych ludzi (na oko w zakresie wiekowym 16-30). Wniosek, który nasunął mi się po tym wszystkim był zaskakujący – rap we Włoszech nie jest aż tak popularny wśród młodzieży jak u nas. Kierując się jedynie moimi doświadczeniami (czego nie polecam) wychodzi na to, że częściej wybierane są bardziej melodyjne i śpiewane kierunki, co widać chociażby po topce utworów na Spotify (ale i tam znajdziemy często rapowane zwrotki).
Drugi wniosek jest taki, że Włosi niezbyt potrafią w angielski. Także moje językowe skille przydały się o wiele bardziej niż mi się wydawało. Kogo zatem słuchają mieszkańcy Pompejów? Zadawałam zazwyczaj dwa pytania – kto jest najpopularniejszy, a kto ich zdaniem najlepszy?
Patrząc na podsumowanie zeszłego roku na Spotify, najbardziej znanym włoskim raperem jest Sfera Ebbasta. Ta odpowiedź padła wśród moich ankietowanych cały… jeden raz. Zdecydowanie byłam nastawiona na wystąpienie tej postaci chociażby kilkukrotnie, a wielkimi nieobecnymi sondy zostali Rondodasosa, Shiva czy Ghali. Najczęściej wspominanym raperem był za to Geolier. Młody Włoch jest reprezentantem Neapolu, nie dziwi więc, że jest kochany w swoim regionie. Jego popularność wzrosła w ostatnim czasie dzięki zajęciu drugiego miejsca w prestiżowym konkursie Sanremo, gdzie zaprezentował numer „I P’ ME, TU P’ TE” (cokolwiek to znaczy).
Kolejną postacią często wspominaną przez respondentów był Capo Plaza i jest on kolejnym przykładem miłości do swoich ludzi. Włoch pochodzi z miejscowości Salerno, również leżącej w Kampanii (około godziny samochodem od Neapolu). Swój ostatni album wydał dwa lata temu, a zasłynął głównie dzięki temu numerowi:
Następny w kolejce jest Blanco – chociaż tutaj dyskutowałabym z tym, czy mamy do czynienia z raperem. W każdym razie artysta zasłynął głównie ze współpracy z Mahmoodem i ich przełomowym singlem „Brividi”, z którym wygrali wspomniane przeze mnie wcześniej Sanremo, a następnie pojechali na Eurowizję. W zeszłym roku zrobiło się o nim głośno jeszcze bardziej. W trakcie występu w konkursie jako gość specjalny, zaczął ze złości – spowodowanej niedziałającym odsłuchem – niszczyć przygotowaną scenografię. Maja rozmach skurczybyki.
Kończąc już powoli, wrzucam postacie, które padły, ale bez większego przekonania. Są to Gue Pequeno (trzy razy tłumaczono mi, jak się to czyta, a później okazało się, że gość skrócił swoją ksywę do Guè. I przyznam, że trafia do mnie najbardziej ze wszystkich wymienionych graczy), Marracash, Papa V oraz Vale Lambo. Dajcie znać w komentarzach, kogo Wy z włoskiej sceny słuchacie najczęściej. Arrivederci!
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News3 dni temu
Jędker wspomina rocznicę wydania „Chleba powszedniego” po wyrzuceniu go z ZIP Składu
-
News4 dni temu
Mieszkanie za jedną zwrotkę – KęKę odrzucił propozycję
-
News4 dni temu
Bambi w aplikacji McDonald’s
-
News20 godzin temu
Sobel ma problemy z zamówieniem zestawu Bambi w Maku
-
News3 dni temu
Manager Smolastego zarzuca organizatorom kłamstwa
-
News3 dni temu
Ceny zestawów Bambi w McDonald’s i koncert na dachu Maka
-
News20 godzin temu
Young Leosia i Bambi pokazały, jak śpiewają bez autotune’a
-
News2 dni temu
Organizatorzy koncertu Smolastego odpowiadają jego managerowi