Sprawdź nas też tutaj

Felieton

Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (1/3) – felieton

Mają miliony wyświetleń, deszcz streamów i naturalnie związek z Polską.

Opublikowany

 

niemieccy raperzy z polskimi korzeniami

Mieliśmy kiedyś w Polsce stronę internetową o niemieckim rapie, było to źródło muzycznej wiedzy, chłopcy tłumaczyli teksty, wrzucali newsy i nowe klipy. To był rok mniej więcej 2004, dość dawno. Byliśmy fanatykami zakochanymi w rapie zza Odry, patrzący na Aggro Berlin jak na jakieś astroidalne zjawisko. Przeciętny Kowalski z dumą hejtował, że język germański brzmi tragicznie i jak w ogóle tego można słuchać. Potem nastąpił przełom, czyli feat Sido z Donguralesko, który otworzył polskim słuchaczom uszy na niemiecką scenę. Niemiecki rap był na takim poziomie w tamtych czasach, że nikt z naszych rodzimych raperów nie był w stanie nawet tego liznąć. Wytwórnie z kapitałem, odjechane ciuchy, fury i imigranci stanowiący mocną część tej sceny.

Nasza polska krew potrafi wzburzyć się do granic możliwości, stymulując mózg dość mocno i gwałtownie. Jesteśmy zdolnymi i upartymi ludźmi, bo odnosimy globalne sukcesy w kreatywnych przemysłach. Podobnie jest i w Niemczech, gdzie parę oryginalnych postaci tworzy historię niemieckiego hip hopu. Jednym ze współzałożycieli najsłynniejszej bitwy rapowej w Niemczech zwanej „Rap am Mittwoch” jest mieszkający w Berlinie DJ Pete, który gotuje beaty dla Mopsa czy Winiego. Oczywiście perypetie Toonego i Sentino od dawna zaprzątają nam głowę, tak jak Malik Montana robiący tryumfalne rundki na milionowych wyświetleniach. Trzeba przyznać, że Mosa ma klucze do wielu drzwi w polskim rapie, i to on ma prawdziwy connect z międzynarodowymi artystami. Osiągnął z pewnością level europejskiego rapera.

Czas na creme de la creme, czyli na sylwetki, które dla Was wyselekcjonowałam. Jedne z nich są bardziej znane, drugie są dość świeżymi twarzami w hip hopowym światku. Okupują niemieckie chartsy, mają miliony wyświetleń, deszcz streamów, oddanych followersów w mediach społecznościowych i naturalnie związek z Polską!

Kronkel Dom

kronkel dom

Jego ksywa to kombinacja słowa z Afrikans i Dom od skrótu imienia. Urodził się w Brodnicy i mieszkał tam przez pierwszych 6 lat swojego życia. O Polsce wypowiada się z wielkim sentymentem oraz z sympatią. Co ciekawe, odwiedzając później swoje miasto, został w nim złapany przez policję za przywiezienie 0,5 grama suszu z Dortmundu. Tym samym dostał karę 2 lat w zawieszeniu i grzywnę. W pewnym momencie swojego życia nie mógł ani legalnie mieszkać, ani pracować w Niemczech. Podczas kręcenia klipu do „Perignon” doszło do kontroli policyjnej, aby uniknąć problemów Dom pożyczył dokumenty od swojego kolegi. Jak widać chłopak bazuje raczej na luźnym i zawadiackim stylu bycia. Natomiast deal z labelem Sony Epic pozwolił mu bardziej wrócić na odpowiednie tory. Na swoim koncie ma EP „Cuzi Allo!”, a „Cafe Kronkel” to album z 2020 roku, który jak sam mówi jest miksem nastrojów i ma wydźwięk wieloaspektowy. Dominik nie boi się szybkich beatów, housowego brzmienia, mocnego bassu w stylu holenderskiej sceny. Zdecydowanie potrafi rozbujać biodra i poderwać nogi. W pewnym wywiadzie wspomniał, że darzy sympatią raperów z SBM czy Quebonafide. 16 marca nawinął wspólnie z Oki, Kizo, CatchUp na remixie „Panamera” Gedza. Sprawdźcie konto na Insta @kronkeldom, gdzie możecie obejrzeć epizody z jego odwiedzin w Polsce.

Krime

krime

Zasila szeregi 385i, czyli jednego z najlepszych muzycznych labeli w Niemczech. Nawija razem z Celo & Abdi, Nimo czy Olexesh. Jako 21- latek może pochwalić się już kilkoma milionami wyświetleń na YT. Pojawił się także na ostatniej genialnej płycie Celo & Abdi „Mietwagentape2” w kawałku „385i Ist Die 1”. Jak sam mi powiedział, pochodzi z Fryburga 79! Nosi się na dresowo i zdecydowanie można powiedzieć, że wpasowuje się dość dobrze w uliczny vibe rapu. Swoim stylem nawijania uderzająco przypomina Olexesh. Jako dziecko mieszkał już w kilku miastach w Polsce, a potem trafił razem z rodziną do obozu dla uchodźców, natomiast jego ojciec mieszka w Warszawie. Na początku nagrywał swoje rapsy w osiedlowej kanciapie, która nie posiadała oszałamiających warunków i profesjonalnego sprzętu. Pewnego dnia kolega Krime wyświadczył mu wielką przysługę wysyłając wideo, na którym nawija do samego Hanybal. W skutek tego został prawdziwie doceniony i zaszczytnie przyjęty do wytwórni.

Stan

Stan reprezentujący północną stronę Berlina Märkisches Viertel, jest zdecydowanie znany pośród bloków na Wittenau jak utwór Sido „Mein Block” w naszych telefonach. To dokładnie ta sama dzielnia, po której Sido bujał się w metalowej czaszko-masce, co spowodowało, że zmienił wtedy historię niemieckiego hip hopu, a Markische Viertel stało się symbolem rapu w Niemczech.

Stan z pewnością może być zaliczany do ulicznej strony gatunku, która tak jak powinna, posiada prawdziwą historię za swoimi kulisami, czyli trochę gangsterki i odsiadki. Jak sam mówi „Ich bin schon kriminell seit Tag 1”(jestem kryminalistą od pierwszego dnia). Przelewa na papier, to co akurat ma do powiedzenia, bez fałszywego groźnego „rap look’u”, bo to po prostu jego osobowość. Wytatuował sobie także orzełka i często podkreśla swoje polskie pochodzenie. Ma na swoim koncie projekt „Lass Taten Sprechen” oraz album „Polonia”. Często kolaboruje ze składem dumnie reprezentującym dzielnice Marzahn.

Badmómzjay

„SnowBunny” ma już ponad 8 mln wyświetleń i zdecydowanie biseksualny wydźwięk. Jeśli masz dobre oko, zwłaszcza kiedy mieszkasz na obczyźnie, z pewnością rozpoznasz polskie rysy twarzy. Nie da się ukryć, że Polki wyróżniają się dość mocno pośród innych kobiet. Ta młoda i atrakcyjna osiemnastolatka z czerwonymi włosami nazywa się Josy Napieray (Niemcy często zmieniają polskie nazwiska, a zwłaszcza końcówki, bo odmiana -ski męska czy -ska damska tutaj nie istnieje). Kontrowersje wywołała swoim głośnym statement o byciu biseksualną i przynależnością do LGBT community. W jej przypadku nie chodzi tylko o look, który zdominował damski rap ( Katja Krasavice czy Shirin David). Natomiast Josy ma wersy, wszechstronne flow, charyzmę oraz odpowiedni hip hopowy attitude.

„Wszyscy mają fame, ale nikt nie ma rytmu” to tylko jeden krótki cyctat z „Zirkus”, gdzie Badmómzjay spittin fire. Ta dziewczyna ma dobrą lirykę, bragga, pewność siebie, a przy tym raperski wdzięk. Brzmi jak idealna kandydatka na rapową gwiazdę, nie tylko ja to zauważyłam, ale także Universal Music podchwycił hunt i szybko zaoferował jej kontrakt. To dość niespotykane, żeby tylko w ciągu roku zdobyć tak duży hype za sprawą swojej osoby, a nie wielkiego feata ze znanym raperem. Głośna kolaboracja wypłynęła jednak niedawno, w styczniu 2021 i stała się hitem na niemieckich charts. Kasimir1441 zaprosił ją bowiem do kawałka pod tytułem „Ohne Dich”. Berlińczycy wspięli się w styczniu na numer 1 listy przebojów i banglali na niej aż przez 4 tygodnie!

Kasimir1441 znany ze swojego „asozial” wizerunku i techniki rapowego krzykacza jest kolejnym złotym dzieckiem tej sceny. Dziewiętnastolatek pojawił się na licznych kolabo z 102Boyz, co dało mi do myślenia. Kasimir kojarzy mi się z Kazimirem, czyli brzmi całkiem polsko. Trochę to trwało zanim dostałam odpowiedź od Bek Records, ale Diloman zdementował moje wątpliwości o tym, że młody raper ma polskie korzenie. Może tylko non stop buja się z polskimi raperami i robi jeszcze feat z Josy. Dodatkowo wyprodukował wspólny album z Chapo 102 „Rotzlöffel” i zanosi się na part 2.

102 Boyz

102boyz

Płynnie wkraczamy w szeregi 102 BOYZ, a to jest dopiero skład! Dla tych, którzy trochę w niemieckim rapie siedzą wiedzą, że chłopaki mają polskie korzenie. Grali przecież koncerty w Polsce i zaliczyli kolaborację z Kobikiem czy Paluchem. 7 lutego 2021 ukazał się klip do obrazu Miszel ft. Major SPZ, Duke102 – GRY. Natomiast streetowym „Mon Cheri” jest feat z Bonusem RPK.

  • @kkuba102
  • @duke_102
  • @chapo102
  • @addikt102
  • @stx102
  • @skoob102

To nasza lista „asozial allstars”! Jako skład mają na swoim koncie 4 albumy i ponad 20/30 więcej singli, parę mixtapów oraz EP. Chłopaki definitywnie nie nudzą się i wypuszczają jak najwięcej materiału pod marką dobrej jakości. W końcu streaming i wizualna strona obrazu to najbardziej właściwy kierunek, w którym z resztą podąża obecnie przemysł muzyczny. Najświeższy numer ukazał się 10 lutego i zwie się „Plastik”, a bit wywołuje uśmiech na twarzy za sprawą sampla pochodzącego od odgłosów śmieciarki.

102 BOYZ to młode chłopaki, którzy bardzo silnie cenią swoje towarzystwo i wpasowują się w prawdziwą definicję bandy. Nie potrzebują pół nagich kobiet w klipach, żeby przykuć uwagę słuchacza. Lubią nawijać o alkoholu, dragach i asocjalnym, porytym stylu życia. Ich przekaz, image, styl jest bardzo wyrazisty. Może i wyglądają jak słowiańskie chłopaki z blokowiska, ale to daje słuchaczowi wrażenie, że to przecież „nasi” są. Często postują na social media jakieś polskie akcenty jak np. siatkę kiszonych ogórków, banalne, ale kochane.

Pusher & OSKA030

Genialny klip w przepięknych ogrodach Potsdamu, polskie laski, szybkie fury i uliczna tematyka. W tym przypadku nie mamy żadnych podejrzeń, co do ich pochodzenia. Rapują po polsku i dość szybko nabijają milionowe odsłony na YT. Pusher ma na swoim koncie parę solowych nawijek po niemiecku jak np. „Sorry” czy feat z Adrianem MTK Cartel do „Ghetto”. Wyraźnie widać, że pomysł pisania tekstów w rodzimym języku i połączenie sił z Oską przyniosły im szerszą rozpoznawalność, także poza Berlinem.

Panowie zgodzili się specjalnie dla abonentów Glamrap.pl odpowiedzieć na kilka moich pytań:

Goldie: Opowiedzcie nam trochę o Waszej historii. Skąd pochodzą Wasze korzenie i jak długo jesteście już w Berlinie?

Pusher: Pochodzimy z Polski, z Lubuskiego, a w Berlinie jesteśmy 22 lata.

Goldie: Dlaczego postanowiliście robić rapsy?

Pusher: Jesteśmy braćmi, i to Oska mój starszy brat zaraził mnie jako dziecko rapem.

Goldie: Jakie są Wasze plany wydawnicze na 2021?

Pusher: Do końca 2021 roku chcemy wydać Box/CD, który będzie się składać z naszych singli.

Goldie: Czy macie w planie kolaboracje z innymi raperami? Może jakiś feat z Kronkel Dom?

Pusher: Są plany też na kolaboracje. Z Kronkelem znamy się dobrze i rozumiemy, ale na razie dużo nie będziemy zdradzać.

Schwesta Ewa

Wszyscy obserwujemy tą Panią od wielu, lat. Myślę, że jako prawdziwy fanatyk niemieckiego rapu nie mogłam nie zauważyć takiej osobowości w Niemczech. Nie trzeba zresztą jej długo przedstawiać, bo Ewa Schwesta to jedna z najbardziej znanych i skandalicznych raperek na niemieckiej scenie. Swoje początki rapowe zawdzięcza SSIO (to jest dopiero ikona), który pomagał jej w pisaniu pierwszych tekstów i warsztacie. Przy okazji tego rapera muszę wspomnieć o tym, że współpracuje z bardzo kreatywnym reżyserem teledysków @macduke, który jest pół Polakiem, pół Nigeryjczykiem.

„Kurwa” za jej sprawą stało się dość popularne w rapowym slangu. Jej biografia to idealny materiał na film z wykwintnie rapową stylistyką. Kwintesencja ciężkiego hustlingu na obczyźnie, a przy tym przynależność do takiego labelu jak Alles oder Nix, daje jej status raperki z dużymi jajami. Z powodu kilku skandali nie schodziła nigdy z ust niemieckich i polskich mediów. Koszalinianka ma na swoim koncie 3 albumy, a ostatni „Aaliyah” wydany w styczniu 2020 roku.

Ewa jest autentyczna, mówi co myśli, bez zawahania śmiem stwierdzić, że to taki mały gangster w spódnicy. Sama w wywiadzie wspomniała: „używam cały czas photoshopa, bez photoshopa nie mogę żyć, spójrz na mnie teraz. Zawsze mówię, że możecie mnie tylko filmować od pasa w górę”. Jeśli ktoś tak jak ona w życiu przeszedł i widział wiele, bezpruderyjnie może podchodzić do życia z lekką nutą satyry. Nie ma co ukrywać, że dla nas Polaków nie jest zawsze łatwo w Niemczech. Często spotykamy się z dyskryminacją czy brakiem szacunku z powodu narodowości. Potrzebna jest nam taka charyzma jaką ma Ewa, że tak naprawdę to my nie damy sobie w kaszę dmuchać „kurwa” streetowy patriotyzm!

Ewa Malanda przez jakiś czas była z nami nieobecna za sprawą wyroku. Zarzuty o stręczycielstwo, pobicie prostytutek, oszustwa podatkowe, sutenerstwo i w międzyczasie narodziny jej córki, z którą później odbywała karę, to dość sporo ciosów na raz. Na szczęście w lutym tego roku wyszła na wolność, wyglądając przy tym oszołamiająco. Wróciła szybko do biznesu i muzyki nawijając barsy na feacie z Sami „Sie Wartet”

Polskie śledztwo, czyli inni niemieccy raperzy z polskim pochodzeniem

Wielu Niemców, którzy mają polskie nazwiska w Niemczech będą Wam z przekonaniem mówić, że oni Polakami w ogóle nie są. Smutne, ale prawdziwe. Przy okazji mojego małego śledztwa popytałam tam i ówdzie kolegów z branży. Doszły mnie plotki, że Fler posiada również polską krew. Patrick Losensky to jedna z największych ikon niemieckiej sceny rapowej. Niektórzy mówią, że „przecież to Polak”, on sam jednak na moje pytanie o swoich korzeniach nie odpowiedział nic, tylko odczytał wiadomość. Podobna historia toczy się z raperem Marvin Game, który w programie „Germania” dość nieklarownie omawia swoje pochodzenie. Pod materiałem widnieje wiele komentarzy, że przecież Marvin Maurice Trotzinski to słowiański chłopak. Wydał na dniach nowy album „Therapie im Hinterhof”. Oprócz muzyki zajmuje się dziennikarstwem i wywiadami z innymi raperami. Dla mnie to berliński odpowiednik Kaliego pod względem zamiłowania do zielarstwa i związanego z tym biznesu. Na swoim celowniku miałam też bardzo oryginalnego gościa, który jest jednym z najciekawszych i najbardziej charyzmatycznych twórców na tej scenie. Finch Asozial urodzony we Frankfurcie nad Odrą, miesza rap z techno, hardcore ze wschodnich Niemiec i wplata też schlaga (niemieckie disco polo). Satyryczny raper wygląda jak typ z lat 80-tych i jeździ obklejoną Fiestą w tuningowym stylu. Tak się składa, że mieszka koło mojej koleżanki na Lichtenbergu. Ostatnio spotkała go siedzącego na ławce i zaaferowana nawijała mu jak jej kumpela bardzo go lubi oraz chce z nim nawiązać kontakt… Niestety tą koleżanką byłam ja. Tylko, że chodziło mi o przygotowanie tego materiału. Niestety, odmówił nam wspólnego spaceru. Gość chyba się lekko wystraszył, bo przestał odpisywać na moje wiadomości po tym jak zapytałam go o jego pochodzenie. Nils Wiehowsky okupuje teraz szczyty charts swoim nowym albumem „Fliesentisch Romantik 2”. Czy jest on Polakiem tego nie udało mi się niestety ustalić. Zabawa w detektywa zakończyła się fiaskiem, Rutkowski definitywnie nie zatrudniłby mnie.

Polecam sprawdzić również chłopaków: @the.gracek i @czartermusic.

Autor: Amanda aka @goldiethebossy


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

 

Felieton

Cypryjski B-boy pokazał mi ich hip-hop – sonda dookoła świata

Cypryjski odpowiednik Rów Babicze i lokalny Eminem.

Opublikowany

 

abnormals
Grupa Abnormals

Skumajcie taką sytuację – jesteście sobie na wakacjach w bardzo hip-hopowym składzie. Jest jakieś miliard stopni, więc zachodzicie do polecanej przez lokalsów lodziarni, a na jej tyłach rozgrywają się… międzynarodowe zawody w breakdance. Gdzie zatem lepiej znaleźć respondentów do mojej sondy niż tam? Zapraszam do sprawdzenia rapu rodem ze słonecznego Cypru!

Zacznijmy od tego, że pierwsi ludzie, do których podbiłam, byli Polakami. Świat jest mały co? Później przekierowali mnie do DJa, a ten do ziomka prowadzącego cały event i mojego późniejszego wsparcia merytorycznego – D-Pranka. Jak się okazało, kolega odwiedził kiedyś nasz kraj i jego reakcją na nasze pochodzenie był wesoły okrzyk „Książęce Łagodne!”. Ale wracając do samej muzy – patrząc na to, że cały Cypr ma mniej mieszkańców niż Warszawa, popyt na raperów nie należy do największych. W całej kulturze mnóstwo jest napływów greckich, również w tej materii. Jednak mając takiego eksperta obok, udało mi się zebrać paru reprezentantów tej wyspy.

Najpopularniejszy cypryjski raper

Jako najbardziej znanego rapera mój rozmówca podał Julio Κομπολόι, dodając przy nim adnotacje, że jest to twórca bardzo zaangażowany politycznie. Jednak jeśli macie przed oczami kogoś pokroju Taco Hemingwaya czy Maty, wyprzedającego stadiony i lotniska, to muszę Was tutaj zaszokować. Najpopularniejszy cypryjski raper posiada 7 tysięcy subskrybentów na Youtube i lekko ponad 1200 miesięcznych słuchaczy na Spotify. Nawet nasze rodzime podziemie kręci większe liczby. Wracając jednak do samego artysty – mimo, że angielski jest jednym z języków urzędowych, raper wybrał nawijkę po grecku. Nie powiem Wam zatem, o czym nawija, ale brzmi to tak:

Chce zostać cypryjskim Eminemem

Kolejni zawodnicy to duet ΑΓΡΑΦΟΣ ΒΙΒΛΟΣ & CHOPO. Pierwszy hieroglif w wolnym tłumaczeniu oznacza „niezapisaną Biblię”. A Chopo to Chopo, kropka. Panowie wybierają bardziej klasyczne beaty, a jeden z nich stara się o miano cypryjskiego Eminema, wrzucając liczne przyspieszenia. Ich najbardziej znany numer ma niecałe 60 tysięcy wyświetleń i sami osądźcie czy zasługuje na więcej.

Do pobujania głową

A czymże byłoby środowisko hip-hopowe bez kolesiostwa? I tak zatem poleciały propsy dla ziomka mojego tancerza – Κρυπτογράφος (nawet nie próbuję tego przeczytać). Dostałam też komentarz, że często jego numery puszczane są w trakcie zawodów tanecznych – i nie powiem, głowa się buja.

Abnormals, czyli taki polski Rów Babicze

Wisienką na baklavie i zamykającą ten artykuł grupą będzie Abnormals, którzy śmiało mogą zostać nazwani cypryjskim odpowiednikiem Rów Babicze. Po samym klipie widać, że panowie nie należą do sztywniaków i bliżej im do nagrywania bekowych numerów niż takich zmieniających żywot. Trio miało swój peak w 2018 roku, a od czterech lat niestety nie są już aktywni. Ale dzięki nim możecie zobaczyć, jak wygląda lato na wyspie. (Jestem fanką sceny napadu, gdy to nabojami w pistoletach jest tutejszy alkohol czyli Zivanija).


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Pamiętajmy o live bandach – wywód niespełnionego muzyka

Doceniajmy żywe instrumenty nim staną się martwe.

Opublikowany

 

Białystok, pierwszy piątek czerwca. Jako wieloletnia fanka i od pewnego czasu dziennikarka hip-hopowa dostaję zaproszenie na koncert premierowy VBSa. Chociaż na Podlasie nie ciągnie mnie dosłownie nic, przy wydarzeniu pada magiczne określenie „+ live band”. Szybko zatem płacę całe 18,18 PLN (dziękujmy za zniżki studenckie), wsiadam w pociąg i jadę przeżyć jeden z tych magicznych momentów, dla których kocham hip-hop. A bardziej żywe instrumenty z hip-hopem. Po kolei.

Cofnijmy się do września 2020 roku. Albo nie – do lutego 2016. Wtedy to poznaje Pawbeatsa, przy okazji współpracy z Tau. Boże, ile tam jest dźwięków, instrumentów, dopieszczonych nut! Oczywiście idę dalej by parę dni później zakupić CD i poznać takie szlagiery jak „Widnokrąg” czy „Banicja”. Z drugiej strony kontrast w postaci Oxona czy Dwóch Sławów, ale to tylko pokazuje rozmach tego przedsięwzięcia. Orkiestra z hip-hopem – któż to słyszał? Chopin zrobiłby salto w grobie, ale ktoś już zabrał mu serducho. Więc czy w tym szaleństwie jest metoda? Patrząc na wyniki sprzedażowe (i płyt, i koncertów), wyświetlenia i popularność utworów – jak najbardziej.

Niech nie zmyli Was tytuł tego tekstu – nut nie znam (jedynie perkusyjne, ale o tym kiedy indziej), nie mam za sobą garażowej kapeli, a na pianinie potrafię jak Sokół zagrać jeden numer do połowy na dwóch palcach. Skąd zatem ta fascynacja usłyszenia gitary, skrzypiec czy innego instrumentu, którego nazwy nie znam? Z emocji. Moich, waszych, artystów. Kwintesencją tego połączenia energii zdecydowanie będzie poczucie zrozumienia czy pewnego rodzaju jedności słuchacza z autorem. A jeśli mamy do czynienia z postacią, która wie, jak wzbudzić w nas wzruszenie, radość czy nostalgię poprzez pociągnięcie odpowiedniej struny – czego możemy chcieć więcej?

A co stało się we wcześniej wspomnianym wrześniu 2020? Poznałam chłopów, co robią figaro jak Mozart tu nie znając nut czyli duet znany pod kryptonimem Lordofon. I chociaż panowie sięgają po syntezatory muzyczne i efekty, których nie da się odtworzyć, główną częścią ich twórczości zdecydowanie są żywe instrumenty. I to od ich występu w Kołobrzegu (zalany Sun Festival #pamiętamy) zaczynają się moje ogólnopolskie wycieczki za brzmieniem innym niż przycisk play w programie. Ciężko będzie wytłumaczyć mi osobie, która nigdy nie miała do czynienia z tego typu eventem, jakie jest to przeżycie, ale skoro powstaje ten tekst, musi zajść chociaż próba.

Spójrzcie na twarz muzyka w trakcie występu. Serio. Muzyk we własnym świecie to tak oderwane od rzeczywistości zjawisko, że samo przez się jest najlepszą definicją pasji i zaangażowania, a przede wszystkim więzi z instrumentem. Chociaż często są to grymasy szybciej zahaczające o miny niewyjściowe niż z pierwszych stron tabloidów. Ja jednak polecam i to bardzo.

Kogo zatem jeszcze możemy usłyszeć nie tylko w akompaniamencie DJa? Ano na przykład Bisza w obstawie potężnego B.O.K. Na ich koncert udałam się do Poznania gdzie w dziesięcioosobowym składzie wykonali najważniejsze numery w historii zespołu i samego rapera. Osoby czekające na oryginały „Pollocka” czy „Wilka Chodnikowego” mogły wyjść z lekkim niedosytem, słuchając nowej aranżacji jednak nie wykorzystać potencjału tak licznej grupy, byłoby nad wyraz smutne. Warto nadmienić, że Jarosław ma nie jeden skład gdyż w swoim wachlarzu ma jeszcze ekipę z Kosą i Radexem. Także będąc w swoim życiu na 4 koncertach mojego ulubionego Bydgoszczanina, za każdym razem słyszałam inny materiał. Nieźle, co?

W ostatnim akapicie za to skumuluje wszystkie powyższe, zahaczając o Bydgoszcz i koncert Pawbeats Orchestry. Moje pełne uzewnętrznienie na jego temat przeczytacie tutaj także pozwolę sobie się nie zapętlać. Ostatni przystanek – Białystok. VBS, który dał mi się poznać numerem „Uzależnienia” (Boże, ile to już lat minęło?). Pamiętam go jako powiew świeżości w QQ, a po latach nadal zaskakuje zaśpiewanym, pełnym emocji numerem, by zaraz potem nawinąć o wspólnej alkoholizacji jako idealnej randce. Chłopak wiecznie młody, z pasją i talentem, którego nie uciszyła szkoła muzyczna ani kościelne rytmy. Jeśli szukacie jeszcze czegoś, co poruszy zatwardziałość serc Waszych to jak najbardziej polecam przejść się na któreś wydarzenie sygnowane jego ksywką (mimo, że jest ich niewiele). Oczywiście, posiadanie live bandu to godziny prób, wybór aranży i przyszłościowe problemy z kręgosłupem pana perkusisty, ale czy warto? Skoro ten tekst trwa już tyle, nie może być innej możliwości!

PS. Oczywiście autorka ma świadomość takich inicjatyw jak koncerty Jimka czy RedBull Soundclash jednak nie miała okazji tego przeżyć (jeszcze). Uznajmy to za wywód w holistycznej formie doceniającej wszystkich tych, którym się chce!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Rapowe kompendium wiedzy medycznej vol.2

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

Jak sama nazwa wskazuje – ten minicykl (a właściwe podcykl) jest zebraniem w pigułkę (jak na medyczne rzeczy przystało) informacji ze świata chorób, zdrowia i medykamentów. Zatem nie mogło się skończyć po pierwszej części (a ją nadrobicie tutaj). Tym razem pochylimy się jedynie nad przypadłościami i schorzeniami, których doświadczają panowie raperzy. A są one bardzo różnorodne i nie takie oczywiste.

Frank – „Szkorbut”

Pod tą tajemniczą nazwą kryje się choroba wywołana niedoborem witaminy C. Reprezentant Hashashins rzucając wers „często objawy jak szkorbut przez rzadkie dobijanie głową do portu” nawiązuje tutaj do łatki przyklejonej temu problemowi. Przez lata był on nazywany dolegliwością marynarzy bądź żeglarzy gdyż lekarze twierdzili, że jej główną przyczyną jest brak dostępu do świeżych warzyw i owoców. Wracając jednak do samego działa – szkorbut atakuje liczne narządy stąd wśród objawów znaleźć możemy np. problemy z oczami czy dziąsłami, zmiany skórne lub anemię. Nie leczony może spowodować krwotoki, a w konsekwencji sepsę. Nie zapominajmy zatem o suplementacji kwasu askorbinowego. Fun fact – papryka ma kilkukrotnie więcej witaminy C niż cytryna czy inne cytrusy.

Mam zapaść, lekarz mnie pyta, co ćpałem / Sk*rwiel nie wierzy, że serce można zatrzymać żalem” – Rover w „Autobiografii”

W najbardziej znanym swoim numerze kielecki raper – jak sama nazwa wskazuje – opowiada własną historię, która jest „drogą od dna bólu do spełnienia marzeń”. Jedną z komplikacji była zapaść, która w medycznej terminologii określana jest jako „wstrząs”. Jest to stan nagłego zagrożenia życia, a dzieje się tak na wskutek niewystarczającego tlenu, krwi i składników odżywczych. Są nam znane cztery rodzaje wstrząsu, które zależnie od objawów mają różne sposoby leczenia. Nie trudno się jednak domyślić, że główną przyczyną będą wszelakie problemy kardiologiczne – od zbyt dużego rozszerzenia naczyń krwionośnych po następstwa zawału i dysfunkcji zastawek.

Przeliczam kabzę, trzy razy sprawdzę jak nerwica natręctw” – Książę Mazowiecki w „Rundzie”

Ten rodzaj nerwicy fachowo nazywamy zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi (stosowany też jest skrót OCD). To zaburzenie psychonerwicowe dotyka niecałych 3% populacji, ale mówi się o nim coraz więcej. Jest to pewnego rodzaju pętla bez wyjścia lub tylko z wyjściem tymczasowym. Dlaczego? W głowie osoby dotkniętej tym schorzeniem pominięcie jakiejś czynności budzi ogromny, czasem bezpodstawny lęk. Często parę razy sprawdza, czy na pewno zamknęła drzwi lub kilkukrotnie myje ręce by mieć pewność, że są czyste. No, albo sprawdza czy hajs się zgadza.

Mam astmę, czy możesz mi zabrać szluga?” – Taco Hemingway w „Abonent jest czasowo nieodstępny”

O tym, że osoby z astmą mają problemy z oddychaniem wie niemal każdy, ale podejdźmy do niej od bardziej medycznej strony. Jest to przewlekłe zapalenie dróg oddechowych, przez które dochodzi do nadmiernego kurczenia się oskrzeli. Charakterystyczne są napady duszności stąd wciąganie dodatkowych substancji do płuc może wspomóc bezdech. Ale o szkodliwości papierosów już niedługo będziecie mogli przeczytać nieco więcej (o ile obrazki miażdżycy na paczkach już Was nie odrzuciły).

Nie jestem z Marsa, a mam wątroby marskość” – O.S.T.R. w „We krwi (Since I Saw You)”

I kończymy najbardziej znanym utworem w tym zestawieniu i pewnego rodzaju hitem weterana sceny. O Ostrym i jego perypetiach zdrowotnych można by napisać osobną, obszerną publikację (albo płytę, a z historii wiemy, że stała się bestsellerem). Skupiając się jednak na jednym wątku – raper wspomina tutaj o marskości wątroby czyli chorobie najczęściej kojarzonej z nadużywaniem alkoholu. Choroba ta jest niezwykle niebezpieczna i jest 9. najczęstszą przyczyną śmierci. W jej trakcie, na wątrobie zaczynają pojawiać się liczne guzki stworzone z jej komórek (profesjonalnie – hepatocytów), które następnie są otaczane przez niszczącą je tkankę łączną. Dochodzi wtedy do autodestrukcji całego narządu i do zaprzestania jej działania. Nie za wesoło, a spójrzmy, że O.S.T.R. miał dużą przygodę z płucem i układem oddechowym. Zdrówka Adam!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Jak brzmią Pompeje? – sonda dookoła świata

Sprawdziłam kogo słuchają Włosi.

Opublikowany

 

sfera ebbasta quebonafide

Majówka 2024 jest już niestety tylko pięknym wspomnieniem, ale oprócz wyczekanego odpoczynku, mój pracoholizm popchnął mnie w stronę nowego projektu. Przechadzając się ulicami różnych miast i miasteczek we włoskiej Kampanii stwierdziłam, że chciałabym poznać ten region lepiej. A zdecydowanie lepiej poczuć klimat miejsca z lokalną muzyką niż tysięczny raz przesłuchując „Cytrynówkę” (pozdro V!). Czego zatem słucha się w Pompejach?

Zacznijmy od tego, jak wyglądały moje poszukiwania. Nauczona polskim podwórkiem za grupę docelową wybrałam młodych ludzi (na oko w zakresie wiekowym 16-30). Wniosek, który nasunął mi się po tym wszystkim był zaskakujący – rap we Włoszech nie jest aż tak popularny wśród młodzieży jak u nas. Kierując się jedynie moimi doświadczeniami (czego nie polecam) wychodzi na to, że częściej wybierane są bardziej melodyjne i śpiewane kierunki, co widać chociażby po topce utworów na Spotify (ale i tam znajdziemy często rapowane zwrotki).

Drugi wniosek jest taki, że Włosi niezbyt potrafią w angielski. Także moje językowe skille przydały się o wiele bardziej niż mi się wydawało. Kogo zatem słuchają mieszkańcy Pompejów? Zadawałam zazwyczaj dwa pytania – kto jest najpopularniejszy, a kto ich zdaniem najlepszy?

Patrząc na podsumowanie zeszłego roku na Spotify, najbardziej znanym włoskim raperem jest Sfera Ebbasta. Ta odpowiedź padła wśród moich ankietowanych cały… jeden raz. Zdecydowanie byłam nastawiona na wystąpienie tej postaci chociażby kilkukrotnie, a wielkimi nieobecnymi sondy zostali Rondodasosa, Shiva czy Ghali. Najczęściej wspominanym raperem był za to Geolier. Młody Włoch jest reprezentantem Neapolu, nie dziwi więc, że jest kochany w swoim regionie. Jego popularność wzrosła w ostatnim czasie dzięki zajęciu drugiego miejsca w prestiżowym konkursie Sanremo, gdzie zaprezentował numer „I P’ ME, TU P’ TE” (cokolwiek to znaczy).

Kolejną postacią często wspominaną przez respondentów był Capo Plaza i jest on kolejnym przykładem miłości do swoich ludzi. Włoch pochodzi z miejscowości Salerno, również leżącej w Kampanii (około godziny samochodem od Neapolu). Swój ostatni album wydał dwa lata temu, a zasłynął głównie dzięki temu numerowi:

Następny w kolejce jest Blanco – chociaż tutaj dyskutowałabym z tym, czy mamy do czynienia z raperem. W każdym razie artysta zasłynął głównie ze współpracy z Mahmoodem i ich przełomowym singlem „Brividi”, z którym wygrali wspomniane przeze mnie wcześniej Sanremo, a następnie pojechali na Eurowizję. W zeszłym roku zrobiło się o nim głośno jeszcze bardziej. W trakcie występu w konkursie jako gość specjalny, zaczął ze złości – spowodowanej niedziałającym odsłuchem – niszczyć przygotowaną scenografię. Maja rozmach skurczybyki.

Kończąc już powoli, wrzucam postacie, które padły, ale bez większego przekonania. Są to Gue Pequeno (trzy razy tłumaczono mi, jak się to czyta, a później okazało się, że gość skrócił swoją ksywę do Guè. I przyznam, że trafia do mnie najbardziej ze wszystkich wymienionych graczy), Marracash, Papa V oraz Vale Lambo. Dajcie znać w komentarzach, kogo Wy z włoskiej sceny słuchacie najczęściej. Arrivederci!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

Widzieli we mnie zawód, dziś mam zawód raper – czyli co było przed hip-hopem

Zawody raperów, zanim zostali muzykami.

Opublikowany

 

łona w czarnym ubraniu na fotelu

Pokolenie naszych dziadków rozpoczęłoby ten tekst hasłem – niech się święci pierwszy maja! A, że dzień święty należy święcić to przy okazji odpalenia majówkowego grilla i otwarcia browarka, zebraliśmy dla Was zestawienie zawodów, których podejmowali się panowie raperzy przed sławą, pieniędzmi i wielką karierą. Kronikarskim obowiązkiem przypomnę – Kękę był listonoszem, a ReTo pracował w Big Starze, ale o tym dziś nie przeczytacie. Artykuł powstał ku pokrzepieniu serc, także jeśli jeszcze nie żyjesz z muzyki to luz mordeczko, jest jeszcze nadzieja.

Zaczniemy od połączenia, które szokuje, ale w ten pozytywny spokój. Oprócz pracy w korpo, Filipek ma za sobą karierę… menadżera przedszkola. Imagine trenować w schowku do bitew freestylowych by potem małe szkraby uczyły się nowych słów o mamie kolegi. Uniwersum na jakie nie zasługujemy.

Marzenie znienawidzonej koleżanki twojej ciotki o treści „żebyś cudze dzieci uczył” spełnił Edzio (i nie mam tu na myśli działalności tiktokowej, jakkolwiek podpinając ją pod to zdanie). Piotrek był nauczycielem WFu w podstawówce, a następnie w liceum. W pokoju nauczycielskim pojawiał się również Astek z duetu Dwa Sławy. On jednak uczył dzieciaki angielskiego i stresował je odmianą słowa „być”.

A będąc przy językach obcych – karierę tłumacza ma za sobą Taco Hemingway, a w swoim portfolio ma: tysiące CV /Umowy, instrukcje obsługi, raporty, regulaminy /Dokumentacje medyczne i wnioski o hajs unijny /Konspekty prac inżynierskich, ulotki i magazyny /(Co jeszcze?) Reklamy leków, parówek i margaryny.

Zawodem poważnym i poważanym trudził i trudzi się Łona. Adam jest prawnikiem specjalizującym się w dziedzinie prawa własności intelektualnej. Także jeśli ktoś nie chce Was dopisać do creditsów, better call Łona. Przedstawicielem grupy robotniczej natomiast będzie Dedis. Jako dumny Ślązak przez kilka lat pracował jako górnik.

Kolejną postacią, która imała się różnych miejsc pracy jest Avi. Jak sam nawija w numerze „Królestwo”: „Byłem studentem, dziennikarzem i cieciem /I jak meldowałem gości, czekałem aż pojadą /Żeby w spokoju móc pisać sobie teksty za ladą” (recepcjoniści wszelkich hoteli – łączmy się!). Cieciem, przed zostaniem Twoim nowym idolem, był też Janusz Walczuk. Oprócz tego pracował na kasie w kinie (przypuszczenia śmią podejrzewać Cinema City).

Raperzy w gastronomii to rzecz częstsza niż nam się wydaje

Ten obszar usług jest tak szeroki, że musi powstać dla niego osobny segment. Niejednokrotnie pewnie słyszeliście o przeszłości Palucha, który pracował jako sushi master. Zostając w tematyce kuchni japońskiej, Miły ATZ był odpowiedzialny za pierwsze danie. Miłosz pracował w ramenowni, z czym wiąże się poniższa anegdotka:

  • Mieliśmy świeży gar bulionu do ramenu i przysięgam, przyszła burza i próbuję ten rosół – jest kwaśny. 15 litrów bulionu poszło się j*bać.

Także pamiętajcie by podczas burzy nie robić zupki. Wracając jednak do głównego wątku – w gastro pracował również Opał, którego cały album „Ćma” powstawał na zmywaku. W wywiadzie z Żurnalistą, raper opowiadał też historię o podwójnym zatrudnieniu przy roznoszeniu ulotek. By zarobić więcej przy minimalnej liczbie poświęconego czasu, brał ulotki z dwóch różnych firm i roznosił je równocześnie. Sposobem!

Ale gastro to nie tylko jedzenie, ale i procentowe trunki. Za barem przez długi czas można było spotkać Rado Radosnego z duetu Dwa Sławy. Ale jeśli ominął Was ten czas, a chcielibyście popijać drinki z palemką tworzone przez hip-hopowe głowy to mam dobrą wiadomość dla Krakowiaków. Aktywny w zawodzie jest Oxon, ale o dokładną lokalizację musicie już sami powalczyć.

O wielu zarobkowych inwestycjach z wiadomych względów nie możemy Wam opowiedzieć. Trzeba sobie radzić w życiu, a podwórka wiedzą swoje. Ale, żeby nie było tak groźnie i na wpółlegalnie, Kaz Bałaganhe „pracował dwa tygodnie w Orange i to tyle”, a Quebo „spał na kasie kiedy miał nockę w Carrefour”. Ciężka praca popłaca, walczcie o marzenia by później typiara z GlamRapu pisała do Was dmy z zapytaniami do artykułu. Zimnego browarka i karkówki z grilla wysmażonej medium rare!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Felieton

420 – święto marihuany w rapowym i medycznym aspekcie – felieton

Cykl rapowo-naukowy.

Opublikowany

 

belmondo marihuana

Chociaż różne rzeczy można podpiąć pod piąty niepisany element hip-hopu, jest pewna roślina, która bacznie konkuruje o to miano. Marihuana była, jest i zapewne będzie używką mocno utożsamianą z naszą kulturą. Z okazji dzisiejszego święta, podpytaliśmy o kilka kwestii Konopną Kliniką, by nieco przybliżyć Wam medyczne fakty dotyczące jarania blantów.

Sadzić, palić, zalegalizować – kto nie słyszał tego hasła, niech pierwszy rzuci kamieniem. Już od lat 80′ zeszłego wieku temat palenia tematu (to było silniejsze ode mnie) był głośny głównie za sprawą Liroya. Kto by pomyślał, że 40 lat później będzie on twarzą ruchu i konsultantem wszelkich ustaw walczących o depenalizację. Twórców pałających miłością i uzależnieniem do tej rośliny nie zliczę, a też nie prowadzimy spisu powszechnego. Zaczniemy więc od aktualnych norm prawnych byśmy wszyscy mogli spokojnie żyć sobie w oparach dymu.

Jak już wiemy na przykładzie Maty, aresztowanym można zostać za posiadanie 1,5 grama suszu konopnego. Wg obecnie panującego prawa, każda ilość marihuany jest nielegalna. ALE, że jesteśmy narodem kombinującym i potrafiącym wyjść z każdej sytuacji, również znaleźliśmy na to sposób. Jednak gdybyście przypadkowo wzięli ze sobą woreczek spod klubu Explosion i przypadkiem trafili w ręce mundurowych, Belmondawg wraz z prawnikiem-specjalistą nauczy w jaki sposób przedstawić sytuację.

Tak jak powiedział Młody G, oczywiście to w sytuacjach gdy nie macie przy sobie recepty. A co trzeba żeby taką zdobyć? Możecie zgłosić się do na przykład do Konopnej Kliniki, gdzie chętnie Wam pomogą i odpowiedzą na wszelkie pytania. Mnie chociażby pani Weronika Bystrzycka (współwłaścicielka podmiotu leczniczego Vedamed) wyjaśniła główną różnicę pomiędzy marihuaną przepisywaną przez lekarza, a tą kupioną w przypadkowym namiocie na festiwalu:

Różnice między medyczną a “nielegalną”, rekreacyjną marihuaną są znaczące. W przypadku medycznej marihuany, zawartość substancji aktywnych, takich jak np. THC i CBD, jest dokładnie określona i kontrolowana w każdej partii produktu. Tymczasem na czarnym rynku, zawartość tych kannabinoidów może być nieznana i niepewna. Co więcej, medyczna marihuana przechodzi rygorystyczne testy jakości, susz jest standaryzowany, a produkty niespełniające określonych norm nie trafiają do aptek. W przypadku kupowania suszu z czarnego rynku nigdy nie wiesz co dostajesz, czy susz nie był “psikany”, w jakich warunkach był przetrzymywany, jaka to odmiana itd.

Gdy już zdecydujemy się na receptę, mamy pewność, że inwestujemy w produkt lecznicy. Zostając przy Tonym Hawku tylko, że rapowym – miał on kiedyś podejrzenie ADHD, zaczął palić weed i teraz jest okej. Patrząc na badania, ma to zdecydowane potwierdzenie. Kannabinoidy są odpowiedzialne za zwiększenie produkcji dopaminy, co nawet w krótkotrwałym stopniu może zmniejszyć problemy z koncentracją czy bezsennością. Ale odwróćmy ten wątek na chwilę by nie było zbyt cukierkowo. Palenie marihuany podczas ciąży zwiększa ryzyko ADHD u potomstwa o 98%! Ale wiadomo – nie jest to jedyne zaburzenie, z którym możemy łączyć zioło. Z jakimi problemami najczęściej przychodzą pacjenci?

– Od początku prowadzenia naszego podmiotu, najwięcej pacjentów zgłasza się do nas z dolegliwościami bólowymi różnego pochodzenia, padaczką, parkinsonem, bezsennością. Pacjenci, szczególnie u których dolegliwości są przewlekłe, odczuwają ulgę, ich stan się poprawia.  

Ostatni przypadek pacjenta cierpiącego na padaczkę, któremu po ok. miesiącu od rozpoczęcia leczenia medyczną marihuaną znacząco zmniejszyły się ataki i wzrósł komfort życia daje realne nadzieje i naoczne efekty tego, jak medycyna naturalna może działać gdy zawodzą tradycyjne metody leczenia. Pacjent zgłosił się do nas mimo iż jego ówczesny lekarz prowadzący nie dawał mu szans na poprawę po wdrożeniu do leczenia medycznej marihuany. Inna pacjentka – cierpiąca na migreny z aurą; poprawa stanu nastąpiła po ok. 2 tygodniach i zmniejszyła się częstotliwość objawów oraz zostały mocno złagodzone. Marihuana ma głównie działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne, a dobrze dobrana odmiana i właściwe dawkowanie mogą przynieść efekt terapeutyczny w krótkim czasie. 

Na koniec nasza ekspertka wspomniała o odmianach. Jeśli chcecie się poczuć jak Wasz idol, parę ładnych lat temu zebraliśmy tutaj zestawienie ulubionych czasoumilaczy różnych graczy. Wracając jednak do aspektów medycznych. Nie ma róży bez kolców, a ten artykuł nie ma być pomnikiem pochwalnym. Nie zapominajmy, że wciąż mówimy o używce podpiętej pod grupę narkotyków. Z jakimi skutkami ubocznymi mogą borykać się palacze?

Jeśli chodzi o skutki uboczne to pojawiają się one bardzo rzadko. Jeśli już występują to są one łagodne i krótkotrwałe. Najczęstsze skutki uboczne obejmują: poczucie zmęczenia, zaburzenia pamięci krótkotrwałe i koncentracji, początkową pobudkę lub lęk, suchość w jamie ustnej czy zmiany nastroju. Natomiast rzadsze skutki uboczne mogą obejmować pogorszenie problemów psychiatrycznych, takich jak psychozy lub zaburzenia nastroju; problemy z oddychaniem (szczególnie u osób z istniejącymi schorzeniami płucnymi). U osób młodych, nadużywanie marihuany może wpływać na rozwój mózgu, co może prowadzić do problemów z pamięcią i funkcjami poznawczymi, dlatego marihuana medyczna zalecana jest powyżej 20 roku życia.

Tak więc – jaka dawka jest najlepsza by móc się zrelaksować i następnego dnia wciąż być clean czystym jak woda?

To zależy to od kilku czynników, takich jak stan zdrowia, wiek, tolerancja na substancje czynne oraz forma spożycia. Dawkowanie jest każdorazowo ustalane indywidualnie przez lekarza podczas konsultacji na podstawie potrzeb i odpowiedzi pacjenta na leczenie i nie można przyjąć żadnych uniwersalnych “widełek” co do rekomendowanej dziennej dawki. 

Jeśli jesteście ciekawi innych kwestii dotyczących medyczniaka, klikajcie tutaj, a eksperci powiedzą Wam co i jak. Dbajmy o swoje zdrówko, dobry przekaz niech się niesie i sto lat dla wszystkich świętujących!


Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Czytaj dalej

Popularne

Copyright © Łukasz Kazek dla GlamRap.pl 2011-2024.
(Ta strona może używać Cookies, przeglądanie jej to zgoda na ich używanie.)

error: