Recenzja
RECENZJA: Mioush – ”Pan z Katowic”

Na nowe solowe wydawnictwo Miuosha czekać trzeba było dwa lata. W ubiegłym roku ukazał się długogrający efekt jego kooperacji z Onarem – ''Nowe Światło'', który to album pomimo naprawdę kiepskiego poziomu niestety odniósł duży sukces marketingowy. Czuć było spadek formy rapera od czasu wydania rok wcześniej platynowego ''Prosto Przed Siebie'', i pytanie o to, czy na kolejnym albumie da radę, było coraz bardziej nurtujące. Minęło trochę czasu, zanim wyplątałem się z kilku wyśmienitych albumów które ukazały się na rynku w ciągu ostatnich miesięcy, i zabrałem za przesłuchanie ''Pana z Katowic''. Usłyszawszy, że płyta trafiła na pierwsze miejsce OLiS-u, wyprzedzając nawet starego mistrza Leonarda Cohena z jego ''Popular Problems'', trochę się napaliłem, nie powiem. Chociaż bowiem sukcesu komercyjnego muzyki od dawien dawna nie postrzegam już jako wyznacznika jakości, to wiedziałem, że Miuosha stać na to, żeby po prostu dać czadu.
Nie będę ukrywał, że psychofanem rapu Miousha nigdy nie byłem, nawet pomimo kilku ciekawych, rzeczowych rozmów z ludźmi lubującymi się w nim. Początek sesji z jego nowym dziełem jawił mi się jednak jako wielce obiecujący – urzekło mnie zmęczenie w głosie rapera, którym wyrażał swój ból, jakby chcąc sprawdzić to, czy krańcowe wyznanie go może być najlepszym na niego lekarstwem. Przez pierwsze pięć utworów rozkoszowałem się falami dźwiękowymi rozbijającymi się o mnie orzeźwiająco, ale czar minął, kiedy zorientowałem się, że gorzkie żale ciągnąć się będą groteskowo przez wszystkie utwory. I tak też było w istocie – smęcenia rapera o tym, co go boli, po kilku pierwszych numerach zupełnie nie chce się słuchać. Wątpię, żeby komukolwiek chciało się chłonąć takie pierdolamento po całym męczącym dniu spędzonym w pracy lub szkole. Nie jest to bowiem nawet smutek z rodzaju i w wydaniu z tych, których łaknie się jesienią, a zrzędzenie jałowe, nudne, chwilami nawet mocno naciągane a i przy tym często dukane niezrozumiale, jak z łaski. Na pocieszenie można nam chociaż założyć, że dobrze, że raper ulżył sobie pisząc w tak znacznym stopniu pesymistyczną lirykę na album, gdyż może dzięki temu kolejne jego wydawnictwo będzie utrzymane w tonie mniej męczącym i smętnym. Bo w przypadku ''Pana z Katowic'' to, że Mioush tworzy muzykę, w którą stracił wiarę, czuć od pełnego goryczy początku albumu do jego jeszcze bardziej gorzkiego końca.
Nie da się ukryć, że odbiór muzyki danego rapera w dużej mierze zależy od jego głosu. Muzyka jest muzyką, rządzi się swoimi prawami i jej moc zależy między innymi od tego właśnie, jak człowiek operujący wokalem oddaje nim swe – opisane w tekście utworu – uczucia, czy wokalizując czyni to czysto, czy nie, itd. Dziwi mnie dość mocno fakt, że w rapie często bagatelizuje się potencjał wokalny na rzecz tekstowego i muzycznego, zwracając uwagę tylko na to, czy raper prawidłowo wpasowuje się w bit. Najlepsi z MC's potrafią rapować tak, że nawet ktoś nie rozumiejącego ich języka jest w stanie powiedzieć z grubsza, o czym dany utwór traktuje, ponieważ emocje rozumie się w każdym języku. Pod kątem zaangażowania emocjonalnego w rapowane przez siebie wersy Miuosh co prawda sobie poradził, ale też przecież nie jest rzeczą nad wyraz trudną niemal nieustanne smęcenie o tym, jak bardzo jest się niezadowolonym, smutnym, czy rozżalonym, tym bardziej, kiedy jest się Polakiem z krwi i kości. Ubóstwo emocji zaprezentowane w tekstach piosenek na albumie nie wymagało po prostu od ich autora wypluwania z siebie płuc, czy nadzwyczajnie subtelnych zmian w emisji głosu, akcentowaniu, itd. Mało tego – chociaż w najlepszym interesie rapera leży zaserwowanie słuchaczowi tego, co ma do powiedzenia w sposób w pełni zrozumiały od strony wokalnej, Miuosh nie zachwyca dykcją, ba, często wręcz bełkocze męcząco, zniechęcając do angażowania zmysłu słuchu w to, co ma do powiedzenia, tym bardziej, że czyniąc to ma się odgórną świadomość kryjącego się za jego gadką nużącego lamentu. Trzeba wspomnieć jeszcze o tym, że pomimo naprawdę kilku bardzo ciekawych bitów Miuosh nie brzmi wcale tak, jakby wydostał się z muzycznej klatki, i wreszcie miał okazje wyszaleć się na podkładach. Snuje się po nich jak po opustoszałym cmentarzu, podczas kiedy te przypominają muzyczny skate park i stwarzają dla rapera możliwości takie, jak ten dla deskorolkowców. Płynie po nich prawidłowo, ale tylko tyle. Z uwagi na wyżej wymienione mankamenty, po pierwszym odsłuchu albumu nie potrafiłem powiedzieć, o czym właściwie traktuje część składających się na niego utworów. Przy drugim i trzecim zrozumiałem więcej, z czego jednak wcale nie byłem jakoś wyjątkowo zadowolony, by przy czwartej sesji stwierdzić, że wrzucę na luz i nawet nie będę wczuwał się w to, co raper ma do przekazania. Niech mówi sobie, co chce, byleby nie wypadał z podkładu, a ja pokiwam sobie rytmicznie głową, tudzież nóżką, i ten właśnie odsłuch okazał się najlepszy. ''Pan z Katowic'' przynajmniej dla mnie nadaje się najlepiej na nienarzucające się tło do sprzątania mieszkania, i basta.
Na albumie udziela się zaledwie trójka gości, w dodatku wyłącznie w refrenach, przez co ich wkład jest właściwie nieistotny – są, bo są, ale równie dobrze wszystkich ich mogłoby nie być. W zasadzie nie ma co komentować tychże skromnych featuringów, wypada jedynie nadmienić, że niesmak budzi udział w kawałku ''Krawędź'' jawnie podrabiającego Bisza Mam na Imię Aleksander. Szkoda, że Mioush zrezygnował ze wsparcia kumpli po mikrofonie, gdyż ''Pan z Katowic'' prosi się aż o jakieś tchnienie życia kogoś ''z zewnątrz''. To, które wydał z siebie gospodarz, zionie bowiem zimnem mauzoleum.
''Pan z Katowic'' to w moim odczuciu album, którego warto posłuchać w większej mierze z uwagi na muzykę, niż na teksty, chociaż i ta nie jest lotów najwyższych z tych, którą słyszałem. Podkłady chociaż posiadają gęste i głębokie brzmienie, bogactwo udanie komponujących się w nich ze sobą motywów, chwilami naprawdę imponują, ale też ich przyjazność, przystępność jest tak duża, że po kilku odsłuchach może zacząć nieco drażnić. Za mało w nich brudu jak na rap, za mało surowości. Bity są nostalgiczne, ale przy tym czasami tak grzeczne, że byłyby w stanie odebrać się wyrazu nawet naprawdę niezłym tekstom. Na pochwałę zasługują za to zmiany ich dynamiki w trakcie refrenów, które raperowi udaje się świetnie wykorzystać w kilku przypadkach. Wszelakich przejść w innych miejscach utworów – podczas zwrotek – jest jednak zbyt wiele, przez co daje się we znaki trudny do ogarnięcia chaos. Muszę również przyznać, że serwowana w tak dużej ilości leniwa perkusja męczy niemiłosiernie. Warto jednak odnotować, że chociaż bity na albumie są dziełem czterech producentów – Fouxa, Fleczera, Sherl0cka oraz Lenzy'ego – zachowują miłą spójność. Skoro jesteśmy przy omawianiu brzmienia, warto odnotować, że jest obecnych w utworach kilka zagrań mających nadać im większej nastrojowości. Chór w tle otwierającego album numeru ''Jerycho'' nadaje utworowi charakteru niemal mistycznego, ale już diabolicznie brzmiące recytacje w ''Kaznodziei'' brzmi tandetnie.
Fenomen sprzedaży albumu ''Pana z Katowic'' jest dla mnie rzeczą smutną, jeśli wziąć pod uwagę to, jak wielu znacznie lepszych MC's nie ma szansy na tak duży sukces właśnie z uwagi na fakt, że ich twórczość jest choćby nieco tylko ambitniejsza. Są bowiem raperzy, których tekstów nie tylko uwielbiam wysłuchiwać w postaci rapowanej, ale których nawet lektura sprawia mi nie lada przyjemność; są też producenci, których podkładów mogę bez znużenia wysłuchiwać w wersjach instrumentalnych, bo to muzyka świetna sama w sobie. W przypadku ''Pana z Katowic'' nie wchodzi w grę ani pierwsza, ani druga opcja. Nie jest to po prostu najwyższa klasa ani pod kątem produkcji, ani nawijki. 13 utworów składających się na album w przypadku wielu MC's pozostawiałoby trudne do zniesienia uczucie niedosytu, jednak gdy za ich autorstwem stoi Mioush okazuje się, że po pierwszym przesłuchaniu większości z nich ma się po dziurki w uszach. Są na ''Panu z Katowic'' zarówno kompozycje, w które wsiąkłem na nieco dłużej, jak i takie, które nie zrobiły na mnie albo niemal żadnego wrażenia, albo zniesmaczyły mnie stężeniem w nich smętności, ale muzyki na dobre i złe tu nie uświadczyłem. Jakby nie było, lepsza połowa utworów na albumie żyje własnym życiem, poza nim jako całością, i chociaż to można zaliczyć na plus. Nie tylko z uwagi na wady o których już wspomniałem album męczy – jest jeszcze jedna rzecz: fakt, że nie jest to muzyka ambitna, ale sprawia wrażenie usilnie stylizowanej na taką. Czuć po prostu rozbieżność pomiędzy tym, za kogo Miuosh zuchwale się uważa, za kogo chce być postrzegany, a kim jest – przeciętnym MC. On sam nawija o sobie w tytułowym utworze, że nie jest już chłopcem, a Panem, ale ja tego nie czuję. Nie powiedziałbym jednak, że raper dał krok do tyłu, a że pochopnie zrobił kilka kroków do przodu w złym kierunku. Twierdzi, że wydoroślał, ale jego muzyka zdecydowanie zdaje się być adresowana teraz do odbiorców młodszych niż wcześniej, co kłóci się z jego mniemaniem. Przynajmniej mi znacznie bardziej przypadł mi do gustu Mioush ze starych albumów, niż ten, którym okazał się na swoim nowym dziele. Ciekaw jestem bardzo tego, co zaprezentuje na swojej następnej solówce. Ocena: 3/6.

-
News5 dni temu
Szpaku skazany za pobicie – raper usłyszał wyrok
-
News4 dni temu
Wielki powrót Tadka z Firmy
-
News2 dni temu
Syn Ghostface’a Killaha: „Jesteś martwy dla wszystkich swoich dzieci”
-
News4 dni temu
Josef Bratan wyskoczył z rękami do Koro: „Zaj*bię ci”
-
News4 dni temu
Josef Bratan nie zgadza się z tezą, że bez Malika nie istnieje. Czy słusznie?
-
News18 godzin temu
Alberto i Josef Bratan byli blisko deportacji do Angoli
-
Singiel2 dni temu
Diho: „Brakuje jeszcze trochę, będę walił denaturat”
-
News4 dni temu
Mata nie dostarczy fanom płyty w terminie. „Proszę nie gniewaj się jeszcze”
☺ ☻
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=hLhN__oEHaw[/youtube]
OSTATNI
[img]https://i1.ujarani.com/3/6/6bcvlk.gif[/img]
Moja recenzja jego płyty w skrócie:
GÓWNO.
MOJA RECENZJA
uwaga spoiler:
płyta słaba jak 95% polskich
OCENA 3/6?! BUAHAHAHAHA,O 3 ZA DUZO
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=k8iBo2q-FQM[/youtube]
[quote name=”JBMNT”]OSTATNI
https://i1.ujarani.com/3/6/6bcvlk.gif%5B/quote%5D
ZA SUCHA, YO。
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=eQhnNuBzTbM[/youtube]
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=eQhnNuBzTbM[/youtube]
NAJCHUJOWSZA PŁYTA TEGO ROKU. BRAWO MIŁOSZ-GIMBOSZ
ODWOŁUJĄ
[img]https://images.rapgenius.com/7d215a429a611ec7af3695dafeb19624.1000x563x1.jpg[/img]
HAHAHAHAHAHA „Na albumie udziela się zaledwie trójka gości, w dodatku wyłącznie w refrenach, przez co ich wkład jest właściwie nieistotny – są, bo są, ale równie dobrze wszystkich ich mogłoby nie być.”
JA PIERDOLE, JAKI DEBIL…AHAHAHAHA, LEZE I PLACZE ZE SMIECHU…:D
AHAHAHAHAHAHAHAH, JAKI BARAN!
„ale czar minął, kiedy zorientowałem się, że gorzkie żale ciągnąć się będą groteskowo przez wszystkie utwory. I tak też było w istocie – smęcenia rapera o tym, co go boli, po kilku pierwszych numerach zupełnie nie chce się słuchać” – NAPISAL TYP, KTORY JEST NAJWIEKSZA SMUTNA CIPA W POLSCE, KTORY POL ZYCIA POSWIECIL NA SMUTNE TEMATY, KTORY ROZMAWIA Z SAMOBOJCAMI INTERNETOWYMI I SLUZY RADA:D JA PIERDOLE, NAJLEPSZE JEST TO, ZE RZUCILEM OKIEM NA KILKA ZDAN I W KAZDYM ZNAJDUJE KOPALNIE BEKI. BEDE PRACOWAC PRO BONO ALE DAJCIE MI ZRECENZOWAC WASZE JAKZE AMBITNE I OBIEKTYWNE RECENZJE…HAHAHA, LEZE, POWAZNIE, LEZE I PISZE TO STOPAMI…:D
[quote name=”HAHAHAHAHAHAHA”]HAHAHAHAHAHA „Na albumie udziela się zaledwie trójka gości, w dodatku wyłącznie w refrenach, przez co ich wkład jest właściwie nieistotny – są, bo są, ale równie dobrze wszystkich ich mogłoby nie być.”
JA PIERDOLE, JAKI DEBIL…AHAHAHAHA, LEZE I PLACZE ZE SMIECHU…:D
AHAHAHAHAHAHAHAH, JAKI BARAN![/quote]
CYTUJE SAM SIEBIE ALE TO ZDANIE MNIE ROZKURWILO…”SA BO SA, ALE ROWNIE DOBRZE WSZYSTKICH ICH MOGLOBY NIE BYC”…AAAAAAAAAAAAAAAAAHAHAHAHHAHAHAHA, JESTEM ZAPLAKANY, JAKI POZIOM…:D NIE MOGE KURWA…:D CO ZA MLOT:D
[quote name=”JBMNT”]OSTATNI
[img]https://i1.ujarani.com/3/6/6bcvlk.gif[/img][/quote]
NAKARMCIE JĄ!
[quote name=”Wyypierdalaj”]ZA SUCHA, YO。[/quote]
Dobra jest