Jest chujowo, ale stabilnie.

W ostatnim czasie zauważyłem, że zaczęły się pojawiać również recenzje fizycznych wydań od innych osób. To miłe, że coś co osobiście zapoczątkowałem w tym środowisku dzięki serwisowi Glamrap, się przyjęło i inni także wyrażają swoja opinię na temat jakości hiphopowych wydawnictw.

Na warsztat wziąłem tym razem najnowszą solówkę Tuszu Na Rekach „W Brzuchu bestii”. Dlaczego chujowo? Bo digipack. Dlaczego stabilnie? Bo okładka ratuje to wydawnictwo. Trójskrzydełkowy kawałek kartoniku, tylko tyle można powiedzieć na temat tego matowego digipacka z elementami śliskimi (tylko czcionka).

Okładka jest prosta, ale pomysłowa i można powiedzieć dwuznaczna. Z jednej strony nawiązuje do tytułu płyty „W brzuchu bestii”. Tusz jest cały upaciany jakąś czerwoną substancją (sztuczna krew?) z drugiej strony mi się też kojarzy z ksywką tego rapera Tusz Na Rękach. Bo kto powiedział, że nie może mi się to z tym kojarzyć? Słaba dedukcja, wiem, ale co raper miał na myśli? – Miasto jest bestią, a my żyjemy w jej brzuchu – mówi o płycie Tusz. Stabilna dwójeczka dla tego wydania. Plus za krótkie słowo do słuchaczy „Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą i wspierają mnie w moich działaniach. Bez Was nie ma mnie”. Pod tego plusa podłączam także tył albumu, gdzie widoczna jest tracklista – przyzwoicie się to prezentuje. Podumowując: projekt graficzny jest jakiś, wywołuje emocje i jest oryginalny.

BTW: Na jednym ze zdjęć widać, że TNR ma krzywą dolną jedynkę. Jednak patrząc na uzębienie reszty naszej sceny, jest i tak nieźle.

Wykonawca: Tusz Na Rękach
Tytuł: „W brzuchu bestii”
Cena: 30 zł
Premiera: 25.10.2013
Forma wydania: Digipack

Jakość wydania: 2,5/5 (kliknij na zdjęcie – powiększy się).