Wywiad
Enson: „Polski rap się zapętla tekstowo, ludzi cieszą wersy, które ktoś inny zarapował 10 lat temu” |WYWIAD
Wiele lat milczenia sprawiło, że niejeden słuchacz zapomniał lub w ogóle nie słyszało o Ensonie. Teraz wraca z płytą, a my w dodatku złapaliśmy go na krótką rozmowę.
Poniżej zapozancię się z przedpremierowym wywiadem, m.in. na temat płyty "Kan wa kan", której premiera odbędzie się 2 czerwca 2017 roku.
Osiem lat to sporo, czemu tyle zwlekałeś z wydaniem tego albumu?
Enson: Absolutnie nie jest tak, że ta płyta powstawała przez osiem lat i na dodatek działo się to z jakiejś jednej, określonej przyczyny. Myślę, że kluczowa dla mojego niebytu scenicznego była presja, która powstała z zauważalnych, sprecyzowanych oczekiwań w stosunku do mojej osoby. Taka sytuacja równie dobrze mogła zadziałać na mnie motywująco, ale stało się zupełnie inaczej. Przez długi czas byłem też nie do końca zadowolony ze swoich umiejętności i nagrywałem sporo rzeczy do szuflady, co poniekąd stawało sie nieprzyjemną rutyną zabijającą we mnie kreatywność. Do tego dorzuciłbym jeszcze klasyczne problemy pojawiające sie przy nagrywaniu płyty – aranże, gościnne zwrotki, poprawki w studio, ale to akurat działo się na przestrzeni ostatnich 2 lat.
To już powrót na stałe, czy wyłącznie próba zamknięcia pewnego, rozdrapanego tematu?
Enson: Trudno mi powiedzieć. Liczę na to, że wydarzy się coś, co podkręci moją zajawkę na nagrywanie. Poza tym mam jeszcze przynajmniej jeden cel płytowy do zrealizowania, ale życie jest nieprzewidywalne.
Branża bardzo szybko potrafi zapomnieć o kimś, jeżeli nie wydaje regularnie, a co dopiero gdy ktoś przestaje się udzielać w mass mediach i środowisku. Nie boisz się, że album przejdzie bez echa?
Enson: Oczywiście, że mam takie obawy, ale robię swoje. Nagrałem płytę w klimacie, który mi odpowiada i teraz, wraz z ekipą bliskich mi ludzi, staramy się, aby dotarło to do jak największej ilości słuchaczy. Nie robię nic wbrew sobie, zobaczymy co z tego będzie.
Typ słuchacza zmienił się, a twórczość młodych raperów jest monotematyczna i hedonistyczna. Styl i wizerunek są ważniejsze od składania dobrych zwrotek. Ty stoisz po drugiej stronie barykady. Co jest obecnie najbardziej irytującą rzeczą wśród młodych raperów?
Enson: Brakuje mi w rapie treści autobiograficznych, przekazywania poglądów. Dzisiaj możesz przesłuchać album ulubionego rapera i niczego się nie dowiesz o człowieku, który gada do ciebie z głośnika przez 15 utworów. Mam wrażenie, że kiedyś stawałeś przed mikrofonem z innego powodu niż dzisiaj. Poza tym, polski rap się zapętla tekstowo, ludzi cieszą wersy, które ktoś inny zarapował 10 lat temu. Pojawia się nowe pokolenie słuchaczy, które po prostu nie może pamiętać pewnych rzeczy. Ta muzyka ma dzisiaj po prostu nieco inne atuty.
To tak żeby zamknąć ten temat kontrowersji i obecnej kondycji rapu w Polsce. Kto w tym momencie jest najbardziej przereklamowanym raperem w kraju?
Enson: Już odpowiedź na poprzednie pytanie sugeruje, że nie czuję powoli klimatu sceny i zdecydowana większość raperów nie robi na mnie wrażenia. Zdarzają się goście, którzy naprawdę fajnie rapują, ale ogrom popularnych wykonawców, nie ma na koncie choćby jednej ciekawej linijki. Część z nich nigdy takiej nie napisze, bo nikt tego dzisiaj od nich nie wymaga. Nie dziwi mnie jednak ten stan rzeczy i nie irytuję się nim, bo dzieje się to od dłuższego czasu i zdołałem przywyknąć. Natomiast wyjątkowo szokujący jest nurt, który ostatnio znalazłem klikając za dużo razy w polecane utwory. Mianowicie chodzi o raperów nawijających pod klubowe podkłady. Chłopaki kręcą miliony na wybitnie nieciekawych artystycznie kawałkach. Pewnie nie takiej odpowiedzi oczekiwałeś, ale po prostu coraz trudniej mnie zadziwić dysproporcją między popularnością twórczości, a umiejętnościami. W opisanym przypadku byłem szczerze zaskoczony.
Teraz już o samej płycie. Kan Wa Kan – tytuł nawiązujący do arabskiej poezji. Skąd to blisko wschodnie zainteresowanie?
Enson: Tytuł jest zupełnie przypadkowy. Kiedyś studiowałem filologię polską i wertując słownik gatunków literackich natrafiłem na przyszły tytuł swojej płyty, oczywiście pisane było to nieco inaczej. Pomyślałem, że fajnie będzie wykorzystać słowa, które nie budzą w odbiorcy żadnych skojarzeń. Dla 99% słuchaczy Kan Wa Kan zawsze będzie tylko płytą Ensona.
Proces tworzenia był dość żmudny. Ciągłe niezadowolenie czy poszukiwanie niestandardowych rozwiązań?
Enson: Praca w studio trwała dwa lata, czyli tak naprawdę tylko przez ten czas moje pomysły nabierały formy zbliżonej do tego, co słuchacze dostają na płycie. Pozostałych sześciu nie nazwałbym pracą nad płytą. Nagrywałem może jakieś bety, ale trudno dzisiaj byłoby znaleźć w tym ważny element finalnych wersji utworów. Nie jest też tak, że przed pracą w studio nie pracowałem w jakiś sposób na ten album. Najpierw trzeba było ten krążek wymyślić, a jest on skonstruowany nieprzypadkowo. Sporo starych pomysłów znalazło się na Kan Wa Kan w nowym wydaniu. Najbardziej bolesnym okresem dla tej płyty było rozpoczęcie jej tworzenia, wdrażania w życie. Musiałem udowodnić sobie, że niemoc twórcza jest tylko moim wymysłem i musze po prostu wziąć się do roboty, a w końcu przyjdą oczekiwane efekty. Oczywiście gdzieś na górze rankingu najgorszych rzeczy przy robieniu albumu jest czekanie na pracę innych.
Osiem lat tworzyłeś Kan Wa Kan. To chyba wystarczająco długo by być zadowolonym w stu procentach z albumu?
Enson: Jestem bardzo zadowolony z płyty, oczywiście w chwili zamknięcia albumu już miałem ochotę zmieniać kilka rzeczy, ale mówię raczej o detalach, które są najprawdopodobniej nieistotne dla słuchacza.
Materiał jest mocno treściwy i emocjonalny. Wyczerpałeś go całkowicie czy jednak w czasie prac nad płytą zrezygnowałeś z pewnych petentów?
Enson: Pewne patenty ewoluowały. Przykładowo utwór "Kula" miał wyglądać inaczej, ale Golin i Eripe potraktowali temat po swojemu, rozwinęli pomysł, który im zaproponowałem. Golin miał być również w "Metrze 2017", natomiast sam utwór na naszej wspólnej płycie "Kot" w zamyśle miał iść na projekt producencki Donde i miał mieć zupełnie inną konstrukcję, i puentę. Większość utworów ma swoją historię, wiele z nich pierwotnie była nagrywana na innych bitach, kilku gości nie znalazło się na tym materiale. Generalnie, bardzo dużo się działo.
Myślisz, że płyta zainteresuje tzw. nowego słuchacza? Bo raczej tych, którzy znają twoją twórczość nie zawiedziesz.
Enson: Trudno mi powiedzieć, ale zadbałem o to, by było na niej trochę ciekawych brzmień i przede wszystkim sporo melodii, co ma prawo zainteresować nowych słuchaczy. Możliwe też, że ludzie nadal mają potrzebę słuchania rapu, który ma coś do przekazania. Za kilka miesięcy wszystko będzie wiadome.
Kan Wa Kan chyba zamyka pewien okres w twoim życiu i zarazem zaczyna nowy. Nie czas na płytę z Golinem?
Enson: Pewnie, że czas, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Mówi Ci coś skrót EEG?
Enson: Tak, tak, coś słyszałem.
Podobno grupa ma coś w planach.
Enson: Nic o tym nie wiem.
Wiesz, że w takim składzie stworzylibyście coś czego jeszcze polska kultura hip-hop nie widziała. Chyba warto zrobić coś przełomowego?
Enson: Jeśli mówisz o tym, o czym myślę to taki plan nie istnieje. Osoba trzecia coś mi o tym niedawno napomknęła, ale nic nie zrobiłem z tym pomysłem.
Odbiegając od tematu zespołu. Przewidujesz kolejne solo czy jednak czekasz, żeby słuchacze oswoili się z materiałem?
Enson: Tak jak mówiłem wcześniej – czekam na nowe bodźce. Liczę, że dojdzie do jakichś kolaboracji, które pozwolą mi inaczej spojrzeć na muzykę i zajarać się nią jeszcze bardziej. Wtedy pomyślę o nowym materiale. Wszystko musi przyjść naturalnie. Poza tym na Kan Wa Kan powiedziałem naprawdę dużo, więc nie wiem, czy miałbym zaraz po premierze o czym pisać.
W tym roku nie sądzę żebyś uraczył nas jeszcze czymś od siebie. Przewidujesz jakieś featy? Czas przypomnieć o sobie nie tylko solowym albumem.
Enson: Mam w tym momencie jakieś pojedyncze zaproszenia i możliwe, że coś z tego będzie, ale na wyskakiwanie z lodówki jeszcze się nie zanosi.
To chyba też dobry czas dla producentów. W końcu dałeś oznaki rapowego życia. Pewnie wylądujesz na jakimś producenckim albumie. Chyba, że już na jakimś jesteś, tylko słuchacze nic o tym nie wiedzą?
Enson: Tak. Będę między innymi na albumie producenckim, ale nie wiem, czy mogę o tym mówić w tym momencie.
No to na koniec pytanie o trasę koncertową. Prosto – gdzie i kiedy?
Enson: Cała moja ekipa jest jeszcze pochłonięta działaniami promującymi płytę. Kilka razy pojawił się temat jakiegoś większego koncertu z udziałem możliwie największej ilości gości z płyty. Natomiast do podawania konkretnych dat jest jeszcze daleko.
Dzięki za wywiad.
Enson: Dziękuję również.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
KoziKoza – zdolny Polak w wytwórni Summer Cem’a – wywiad (PL, DE)
„Obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki”.
KoziKoza (@kozikozamacht) to niemiecki raper polskiego pochodzenia, który ma w swoim dorobku artystycznym solidne tracki i bardzo przyjemne wizuale. Jego styl muzyczny jest nowoczesny oraz różnorodny. Mimo, że reprezentuje label Scorpion Gang, jest jeszcze moim zdaniem zaliczany do kategorii Underground Deutschrap. Mimo tego, portfolio Kozy jest już dość imponujące, ponieważ ma na swoim koncie współpracę z top producentami muzycznymi (europejskimi hit makers) i takimi raperami jak Summer Cem, Billa Joe czy Faroon.
Zapraszam na mój czat z sympatycznym raperem….
*Deustche Version unten
Goldie: Kiedy zacząłeś swoją przygodę z rapem?
Kozi: To niesamowicie długa historia. Myślę, że zaczęło się to w 3/4 klasie, tak około 2004 roku, kiedy kolega pokazał mi Aggro Berlin. To było dla mnie wtedy zupełnie coś nowego, że w piosenkach słyszy się przekleństwa i widzi muzyków, którzy wszędzie, gdzie to możliwe prowokują. Chciałem od razu to naśladować i nagrałem się za pomocą jednego z popularnych wówczas odtwarzaczy MP3, który był jednocześnie mikrofonem i pendrive’em. Potem pojawiło się stary Optik, German Dream. 2-3 lata jako nastolatek zajmowałem się tylko robieniem beatów, ale koniec końców okazało się, że jestem dobry w rapowaniu.
Jak zrodziła się twoja Twoja ksywka – KoziKoza?
Rapuję już ponad 20 lat i nigdy nie byłem zadowolony z mojego przydomka. Wielokrotnie zmieniałem ksywkę, tak samo jak mój styl muzyczny. Przez podpisanie dealu musiałem w końcu zdecydować, jak będę się nazywał, żeby to opatentować. Podczas rozkminek wpadły mi do głowy polskie słowa (co jest trudne, bo muszą być to wyrazy, które Niemcy mogą wymówić). W pewnym momencie po prostu się rzekło: Koza, czyli Goat. Krótkie, ale treściwe, a mówi wszystko, co musisz o mojej muzyce wiedzieć. Co ciekawe, najpierw nazywałem się Sowa.
Możesz nam więcej zdradzić o swoim pochodzeniu?
Moja rodzina pochodzi z małej wioski Poborszów, jakieś 15 minut drogi od Kędzierzyna-Koźle. Przypadkowo Koźle ma też coś wspólnego z moją ksywką.
Jak się dorastało w Niemczech będąc Polakiem?
Właściwie zupełnie normalnie. Jako Polak nie wyróżniasz się tak bardzo w Niemczech. Dużo łatwiej jest nam tu zaistnieć niż osobom mającym inne korzenie. Mieszkańcy Niemiec nie dostrzegają aż tak bardzo wizualnej różnicy między Polakami i Niemcami. Oczywiście, że jesteś trochę inny jako osoba, ale w sumie nigdy nie miałem poczucia, że nie pasuję tu, ani nic w tym stylu. Nigdy też nie miałem większych problemów ze znalezieniem tożsamości. Byłem Górnoślązakiem i Polakiem, który urodził się w Niemczech i w obu krajach czuję się jak w domu.
Czy mógłbyś opisać szczegółowo, jak wyglądała Twoja droga na scenę rapową?
Od około 10 lat próbuję zwrócić na siebie uwagę lub dotrzeć do kogoś na scenie rapowej, kto mógłby mnie dalej popchnąć i pomóc. Cieszę się, że się nigdy nie poddałem. W końcu stało się to dość nagle i bardzo szybko. Gennaro znałem z widzenia już bardzo długo, bo do szóstej klasy byliśmy na tym samym roku szkolnym. Potem przez wieki nie mieliśmy kontaktu. W pewnym momencie, około 2016 roku nawiązaliśmy znowu kontakt i coraz częściej zaczęliśmy ze sobą pracować. Potem w pewnym momencie on spotkał się z Cem, pokazał mu moją piosenkę. Cem się tym trackiem podjarał i tak trafiłem do Scorpion Gang.
W utworze “Made in Polonia’’ rapujesz też po polsku, co uważam za bardzo fajny pomysł. Masz w planie może nagrać track w całości po polsku?
Dziękuję! Właściwie mam 2-3 dema w całości po polsku, ale ponieważ urodziłem się i wychowałem tutaj, nie sądzę, że jestem wystarczająco biegły w języku polskim, aby stworzyć naprawdę mocną polską piosenkę. Zobaczmy, co przyniesie przyszłość. W każdym razie dema nie są złe.
“Flashbacks” to dynamiczny utwór, który brzmi bardzo smooth. Współpracowałeś wtedy z Geenaro, jednym z czołowych producentów niemieckiej sceny rapowej. Czy możesz opowiedzieć nam więcej o tej współpracy?
Jak już wspomniałem, znam Gennaro stosunkowo długo. Na szczęście mamy w labelu najlepszych producentów, co znacznie ułatwia nam dosłownie wszystko. Gennaro ma bardzo dobry słuch, umie dobrze oszacować co dobrze brzmi, a co nie. Mam do niego i innych producentów pełne zaufanie.
Osobiście odkryłam Ciebie w Champions Leak! Rapujesz w zwrotce, że otrzymałeś nowe możliwości. Co masz na myśli? Co się zmieniło?
Cóż, całe środowisko, w którym się teraz znajduję, otworzyło wiele kontaktów i możliwości. To jest bardzo ważne. 90% bycia raperem to budowanie i utrzymywanie kontaktów oraz relacji.
Jak nawiązałeś kontakt z Cem?
Przez Gennaro. Wciągnął mnie w label, bo pokazał Cemowi piosenkę.
Co oznacza dla Ciebie Scorpion Gang?
To dobre połączenie przyjaźni i biznesu. Razem chillujemy, wspólnie się śmiejemy, ale jednocześnie zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba, zachowujemy się profesjonalnie.
“Standalone” to bardzo dobry utwór, który wyprodukowali Geenaro i Ghana. Czy możesz powiedzieć coś więcej na temat tej współpracy?
Historia powstania była właściwie taka sama, jak każdej innej piosenki. Często siedzimy w studiu i robimy jedno demo za drugim. Niektóre piosenki są bardzo dobre, a inne nie. Nigdy nie wiadomo dokładnie, co zadzieje się w studiu. Często jest to połączenie skillu i przypadku.
W teledysku występuje także Summer Cem. W jaki sposób wspiera Twoją karierę?
Po pierwsze jest szefem naszej wytwórni. Cały projekt stoi lub upada wraz z nim. Oprócz tego służy też ogromną pomocą, jeśli chodzi o teksty i drugą opinię. Chociaż czasami jest to denerwujące, gdy mam już napisaną piosenkę w całości, a na koniec Cem daje wskazówki, co można zmienić. W końcu ma on bardzo dobrego nosa do hitów i ogólnie dobrych punchline’ów.
Dużo rapujesz o związkach. Czy jesteś bardziej “gościem co lubi romanse”, czy wolisz głębokie i poważne relacje?
Myślę, że nie ma nic ważniejszego niż bardzo głębokie relacje. Niestety, coś takiego jest obecnie trudne do znalezienia i trudne do zachowania. Oczywiście, że mogę się bawić bez żadnych uczuć, ale ostatecznie posiadanie partnera, takiego do Ride or Die, jest bezcenne.
Czy w dobie aplikacji randkowych trudno jest znaleźć dobry związek?
Myślę, że aplikacje randkowe nie mają z tym nic wspólnego. Może to po prostu dzisiejsze społeczeństwo. Wiele osób dzisiaj (przynajmniej w świecie zachodnim) nie cieszy się z tego co ma, bo może być coś, gdzieś lepszego. Nie mam tu na myśli tylko relacji, ale wszystkiego ogólnie. W Polsce moi rodzice i dziadkowie cieszyli się, gdy było mięso do jedzenia (tj. w czasach PRL-u). Cieszyli się każdą zabawką, każdym cukierkiem, każdym wydarzeniem, właściwie wszystkim. A my (na szczęście) urodziliśmy się w świecie, w którym możesz wybierać spośród tysięcy rzeczy. Kiedy od najmłodszych lat uczysz się, że prawie zawsze istnieje niezliczona ilość opcji, stajesz się wybredny i rezygnujesz z rzeczy, które nie sprawiają już przyjemności. Myślę, że ma to wiele wspólnego z faktem, że kiedy ludzie mają problemy w związku, natychmiast szukają czegoś nowego.
Czego jeszcze możemy się spodziewać po Kozie? Nad czym teraz pracujesz?
W tym roku i już niedługo (może nawet do czasu publikacji tego wywiadu) ukażą się nowe piosenki. Obiecuję ci to! W tym roku biorę udział w Rap la Rue, czyli swego rodzaju konkursie, w ramach którego regularnie będą pojawiać się utwory. A po Rap la Rue od razu kontynuujemy dalszą pracę.
Czy słuchasz polskiego rapu? Może znasz lub nawet lubisz kogoś?
Słucham naprawdę dużo, dużo polskiego rapu. Ponieważ cały czas robię nowe dema, obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki. Szczególnie celebruję Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik i Alberto.
W Polsce jest naprawdę wielu silnych raperów. Długo miałem wrażenie, że polscy raperzy nie sprawdzają wszystkich nowości, ale teraz wiele z nich jest na mega na dobrym poziomie.
Moje “klasyczne” pytanie: Twoje ulubione polskie jedzenie?
Trudno powiedzieć. Waham się pomiędzy bigosem i barszczem ze śmietaną, ale jest wiele rzeczy, które bardzo lubię. Pierogi, śląskie kluski znajdują się na szczycie listy.
*** Deustche Version ***
Goldie: Wann hast du mit Rap angefangen?
Kozi: Das ist eine unfassbar lange Geschichte. Ich glaube es fing in der 3./4. Klasse, also so 2004 an, weil mir ein Kumpel Aggro Berlin gezeigt hat. Für mich war das damals komplett neu, dass man Beleidigungen in Songs hört, und dass man Musiker sieht, die einfach provozieren, wo es nur geht. Ich wollte das direkt nachmachen und habe mich mit einem dieser damals beliebten MP3-Player, die auch Mikro und USB-Stick zugleich waren, aufgenommen. Kurz darauf kamen dann noch die alten Optik und German Dream Sachen. 2-3 Jahre als Teenager habe ich auch nur Beats gebaut, aber meine Stärke war am Ende doch das Rappen.
Wie bist du auf den Namen KoziKoza gekommen?
Ich rappe, wenn man alles zusammenrechnet fast schon 20 Jahre und war nie zufrieden mit meinem Künstlernamen. Ich habe ihn unzählige Male geändert, genauso wie meinen Stil. Irgendwann wurde es durch den Deal ernst und ich musste mich entscheiden, damit ich den Namen patentieren lassen kann. Ich habe ewig überlegt und irgendwann bin ich polnische Wörter durchgegangen (was sehr schwer ist, weil man ein Wort wählen muss, welches Leute aus Deutschland aussprechen und lesen können haha). Irgendwann kam es dann einfach: Koza, also Goat. Kurz und knapp und es sagt alles aus, was man über meine Musik wissen muss.
(Funfact: Beinahe hätte ich mich Sowa genannt.)
Woher kommen genau deine Wurzeln? Wo wohnst du jetzt?
Meine Familie ist aus Poborszów, ein kleines Dorf, 15mins von Kedzierzyń-Koźle entfernt. Lustiger Zufall, dass Koźle etwas mit meinem Namen zutun hat.
Wie war es hier in Deutschland für dich, mit polnischen Wurzeln aufzuwachsen?
Eigentlich komplett normal. Als Pole fällst du in Deutschland eigentlich nicht so auf. Für uns ist es schon deutlich leichter hier Fuß zu fassen, als für Leute, denen man es ansehen kann, dass sie ihre Wurzeln woanders haben. Leute aus Deutschland sehen den optischen Unterschied nicht so sehr zwischen Polen und Deutschen. Natürlich ist man menschlich etwas anders, aber alles in allem hatte ich nie das Gefühl, nicht dazuzugehören oder sowas.
Ich hatte auch nie großartige Probleme eine Identität zu finden. Ich war halt ein Oberschlesier und ein Pole, der in Deutschland geboren ist und sich in beiden Ländern heimisch fühlt.
Könntest du bitte genau schildern, wie dein Weg zur Rap-Szene verlaufen ist?
Ich habe wirklich locker 10 Jahre versucht irgendwie Aufmerksamkeit zu bekommen, oder an jemanden aus der Szene ranzukommen, der mich pushen könnte. Ich bin froh, dass ich nicht aufgegeben habe. Am Ende ging’s dann plötzlich ganz schnell. Ich kannte Gennaro so vom Sehen her schon sehr lange, weil wir bis zur 6. Klasse in einer Stufe waren. Danach habe ich ewig nichts von ihm gehört. Irgendwann so 2016 oder sowas hatten wir dann Kontakt und immer mehr zusammen gearbeitet. Dann kam er irgendwann zu Cem, hat ihm einen Song gezeigt und er fand’s krass und so kam ich dann zu Scorpiongang.
Im Video “Made in Polonia” rappst du auch auf Polnisch, das finde ich mega. Würdest du auch einen Track ganz auf Polnisch machen?
Danke dir! Ich habe tatsächlich 2-3 Demos komplett auf Polnisch, aber dadurch, dass ich hier geboren und aufgewachsen bin, bin ich meiner Meinung nach nicht fit genug in Polnisch für einen wirklich starken polnischen Song. Aber gucken, was die Zukunft bringt. Die Demos sind jedenfalls nicht schlecht.
“Flashbacks” ist ein dynamischer Track, der sehr smooth klingt. Du hast damals mit Geenaro zusammengearbeitet, einer der Top-Produzenten der deutschen Rap-Szene. Könntest du mehr über die Kollaboration erzählen?
Wie eben schon erwähnt, kenne ich Gennaro schon relativ lange. Generell haben wir zum Glück echt die besten Produzenten im Label und das macht alles ein wenig einfacher. Gennaro hat ein sehr gutes Gehör dafür, was am Ende gut klingt und was nicht. Da vertraue ich ihm und den anderen Produzenten komplett.
Ich habe dich persönlich in Champions Leak entdeckt! Da erzählst du, dass du jetzt neue Chancen bekommen hast. Was meinst du damit? Was hat sich geändert?
Naja, durch das ganze Umfeld, in dem ich jetzt bin, haben sich viele Kontakte und Möglichkeiten eröffnet. Das ist sehr wichtig. 90% vom Job als Rapper besteht darin, Kontakte und Freundschaften aufzubauen und sie zu pflegen.
Wie kam der Kontakt mit Cem zustande?
Durch Gennaro. Er hat mich halt dadurch reingeholt, weil er Cem einen Song gezeigt hat.
Was bedeutet für dich Scorpion Gang?
Es ist eine gute Mischung aus Freundschaft und Business. Wir chillen zusammen, lachen zusammen, aber sind gleichzeitig immer, wenn es nötig ist professionell.
“Standalone” ist ein sehr guter Track, den Geenaro & Ghana produziert haben. Könntest du mehr über diese Erfahrung berichten?
Danke dir! Die Entstehungsgeschichte ist eigentlich wie bei jedem anderen Song gewesen. Wir sitzen oft im Studio und machen eine Demo nach der anderen. Manche Songs werden fertiggemacht, weil sie krass sind, manche eben nicht. Man weiß nie genau, was heute wieder im Studio entsteht. Es ist oft eine Mischung aus Skill und Zufall.
Summer Cem ist auch im Video präsent. Wie unterstützt er deine Karriere?
Also zum einen ist er ja unser Labelchef. Mit ihm steht und fällt das ganze Projekt. Aber zusätzlich ist er auch eine sehr große Hilfe, wenn es um Texte und um eine zweite Meinung geht. Auch wenn es manchmal vielleicht nervig ist, wenn ich einen Song schon komplett geschrieben habe und Cem am Ende Tipps gibt, was man ändern könnte. Am Ende des Tages hat er einen sehr guten Riecher für Hits und allgemein für gute Punchlines.
Du rappst viel über Beziehungen? Was denkst du über Liebe? Bist du mehr ein “affair Man” oder magst du tiefe/ ernste Beziehungen?
Ich finde es gibt nichts wichtigeres als sehr deepe Beziehungen. Leider ist sowas heutzutage schwer zu finden und schwer zu erhalten. Klar kann ich auch Spaß haben ohne irgendwelche Gefühle. Aber am Ende einen Partner zu haben, der wirklich Ride or Die ist, ist unbezahlbar.
Ist es zur Zeit in der Dating App Ära schwer, eine gute Beziehung zu finen?
Ich denke Dating Apps haben damit nichts zu tun. Vielleicht ist es einfach die heutige Gesellschaft. Viele Menschen (zumindest in der westlichen Welt) haben heute die Möglichkeit sich nicht mit dem nächstenbesten zufrieden zu geben. Und damit meine ich nicht nur Beziehungen, sondern allgemein alles. Früher in Polen waren meine Eltern und Großeltern glücklich, wenn es mal Fleisch zu essen gab (also zu PRL-Zeiten). Die waren glücklich über jedes Spielzeug, über jede Süßigkeit, über jede Veranstaltung, wirklich über alles. Und wir sind (zum Glück) in eine Welt reingeboren, in der man sich entscheiden kann zwischen tausenden Sachen. Wenn man von klein auf lernt, dass es so gut wie immer unzählige Optionen gibt, wird man wählerisch und gibt Dinge direkt auf, wenn es mal nicht mehr Spaß macht. Ich denke das hat viel damit zutun, dass Leute bei Problemen in einer Beziehung direkt nach was neuem Ausschau halten.
Was können wir noch von Koza erwarten? Woran arbeitest du jetzt?
In diesem Jahr und auch schon sehr bald (vielleicht sogar schon, wenn dieses Interview draußen ist) werden neue Songs droppen. Das verspreche ich euch! Ich mache dieses Jahr bei Rap la Rue mit, das ist so ne Art Contest, durch den regelmäßig Songs droppen werden. Und nach Rap la Rue geht’s dann direkt weiter.
Hörst du polnischen Rap? Kennst du oder magst du jemanden?
Ich höre tatsächlich sehr, sehr viel polnischen Rap. Dadurch, dass ich ja selber die ganze Zeit neue Demos mache, habe ich aktuell mehr Spaß an polnischem Rap, als an deutschem.
Ich feiere vor allem Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik und Alberto. Es gibt wirklich viele starke Rapper in Polen. Eine lange Zeit hatte ich das Gefühl, dass polnische Rapper den ganzen neuen Stuff nicht checken, aber mittlerweile sind sehr viele sehr krass geworden.
Meine „Klassik” Frage: Dein beliebtestes polnisches Essen?
Schwer zu sagen. Ich schwanke zwischen Bigos und Barszcz mit Śmietana. Aber es gibt viele Sachen, die ich sehr mag. Pierogi, Schlesische Kluski sind auch sehr weit oben!
Rozmawiała: Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Spektakl „Adam” – losy ekscentrycznych bohaterów w świecie po katastrofie ekologicznej – wywiad
Rozmowa z Feno i Karoliną Czarnecką.
Warszawska publiczność muzyczna i teatralna już niebawem będzie mogła zobaczyć spektakl “Adam” w teatrze Bohema House. O swoich rolach w tej muzycznej produkcji mówią Feno (Artur Barbachen) i Karolina Czarnecka, którzy wcielili się w ekscentryczną parę bohaterów, szukających swojego miejsca w świecie po apokalipsie.
BH: Świat w spektaklu jest zniszczony. Nie wiadomo do końca co się stało, A Wy, jako aktorzy, jak sobie to wyobrażacie?
Feno: Doszło do katastrofy. Możemy przypuszczać, że to ludzka cywilizacja spowodowała zniszczenie środowiska. Przeżyła tylko garstka ludzi. Dookoła jest pustynna sceneria. Tak to sobie wizualizujemy
BH: Spektakl nawiązuje do kinowych produkcji science fiction. Ale nie ma w nim niezłomnych bohaterów, którzy stawiają czoła zagrożeniu, żeby uratować ludzkość.
Feno: No to prawda, nie ma w nim superbohaterów, nie ma Avengersów (śmiech).
BH: Większość postaci zmaga się z osobistymi dramatami, które ich przytłaczają. Na tym tle wyróżniają się Lola i Lolek – postacie grane przez Was. Sprawiają wrażenie, jakby katastrofa oznaczała dla nich tylko ciekawą zmianę scenerii. Utwór “Ruina”, który razem wykonujecie, to bardzo mocna i trochę straszna deklaracja euforii w obliczu zniszczenia.
Feno: Tak naprawdę myślę, że to są postacie tragiczne. No bo cały ten ich sposób bycia, cieszenie się z końca świata, to – ja to tak interpretuję – to jest taka histeria. To jest sposób na wyparcie tego wszystkiego. Sądzę, że to jest skutek traumy, którą przeżyli w związku z tym, co się wydarzyło. Pod wpływem tego po prostu ześwirowali.
Karolina Czarnecka: Myślę, że ten opis bardzo pasuje do Lolka. Lolek zareagował na sytuację w sposób rozpaczliwy i bardzo skrajny. Natomiast Lola jest bardziej racjonalna, szuka rozwiązania. Loli motywatorem jest znalezienie sposobu, żeby jakoś ocalić ludzkość, jakoś przetrwać, coś zrobić… Myślę, że to jest ta część idealistyczna, którą ja jej daję – to jest wspólna część moja i tej postaci. Ich dynamika związku jest taka, że jemu odwala, a ona musi trzymać pion, bo wie, że jeśli ona by się rozpadła, to już byłby koniec dla nich obojga. Przy czym oboje są rzeczywiście ekscentryczni, wariaccy, szaleni. Wyrazem tego jest też to, że towarzyszy im robot (grany na scenie przez prawdziwego robota – przyp. BH), który jest częścią rodziny. Widać to też w kostiumach: Lolek i Lola zbierają i noszą ze sobą resztki przedmiotów, które mogą się przydać do budowy czegoś, co poprawi los ludzkości. Pozostałe postaci przeważnie mają swój indywidualny dylemat czy dramat, tymczasem Lolek i Lola są skupieni na całym świecie, myślą o stu rzeczach na raz.
BH: Adam to spektakl muzyczny. Wszyscy aktorzy są artystami, śpiewają piosenki. Feno, ty jesteś jednym z twórców oprawy muzycznej. Mówi się o tym “musical rapowy”. Czy to jest spektakl dla fanów rapu?
Feno: Muzyka jest bardzo różnorodna. To wynika podejrzewam z mojego stylu i ze stylu Sebastiana Fabijańskiego, który jest reżyserem spektaklu, autorem scenariusza i tekstów utworów. Pracujemy razem już drugi rok i wypracowujemy własne, nowe kierunki muzyczne. W zasadzie ani ja, ani Sebastian nie jesteśmy chyba twórcami dla typowego fana rapu, tylko raczej jesteśmy gdzieś z boku tego wszystkiego. To, co robimy, jest trochę bardziej eklektyczne, bardziej artystyczne, trochę bardziej napompowane wszelakim oniryzmem. Ale myślę, że fan rapu też się tu odnajdzie. Przy czym nie jest to muzyka popularna, do tańca, na imprezę, tylko jest to wpisane w jakąś konwencję, więc dla fanów dobrej historii i ambitniejszego brzmienia, powiedziałbym.
BH: Jesteś zadowolony z tego, jak to wyszło?
Feno: Jestem bardzo zadowolony. Uważam, że świetną robotę wykonaliśmy. Tak jak mówiłem, słychać bardzo różnorodne brzmienia. Jest tam np. utwór, który wykonujemy wszyscy wspólnie i nie umiem określić, do jakiego należy gatunku muzycznego. Gra tam siedem oddzielnych harmonii, czyli aktorzy śpiewają na siedem głosów. Rap jest osią, za którą się trochę łapiemy. Ale wyszliśmy daleko poza ramy rapu. Po prostu bawimy się muzyką w jakiś ciekawy sposób. Poznaliśmy się z Sebastianem dlatego, że obaj trochę rapujemy, ale nie uważam, że jesteśmy raperami. I jestem mega zadowolony, bo te utwory naprawdę wyszły ciekawe. Bity, które dostarczył Mateusz Sumara (Ramzes) to są arcydzieła, a my jeszcze uzupełniliśmy to o kolejny stopień.
BH: Gracie spektakl w teatrze ekologicznym z przesłaniem dla ludzi, żeby szanowali swoje środowisko naturalne, z założenia z konkretnym przekazem. Może się więc pojawić pytanie…
Karolina Czarnecka: Czy nam jako aktorom nie przeszkadza ideologia?
BH: No… tak.
Karolina Czarnecka: Ja właściwie odkąd skończyłam szkołę, to byłam w teatrze, który był bardzo ideologiczny. Ja bym tutaj nie była, gdybym nie wierzyła w to, że trzeba ludziom o tym mówić. Interesują mnie rzeczy ważne. Ważne są dla mnie emocje – o nich mówię głównie w mojej autorskiej twórczości. Ale ważne są też te tematy, które poruszamy tutaj. Gdybym się ideologicznie nie zgadzała z tym przekazem, to nie brałabym udziału w tym projekcie.
Feno: Przekaz, misja, to jest centrum tego wszystkiego. Najpierw mamy przekaz, wokół tego budujemy fabułę, wokół tej fabuły tworzymy muzykę i w ten sposób powstaje takie szkatułkowe dzieło. Aczkolwiek ja znajduję się tu głównie z przyczyn artystycznych, a nie światopoglądowych i z tytułu tego, że uwielbiam pracować przy ambitnych projektach. To jest moim punktem wyjścia. A to, że robimy przy tym coś ładnego, idzie za tym jakaś fajna misja, jakiś przekaz, to mi się podoba. Nie jestem fanem wciskania ludziom jakiegoś przekazu, ale tutaj to jest podane subtelnie. Spektakl nie narzuca jakiejś narracji, tylko pozostawia odbiorcę z polem do własnej interpretacji i refleksji. I to jest super. Nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy mówić ludziom o tym, że powinniśmy z respektem traktować planetę, na której żyjemy.
Karolina Czarnecka: Poza tym teatr Bohema House gra w namiocie cyrkowym, co dla mnie stanowi dodatkową magię, bo zawsze miałam sentyment do wizji zżytej, trochę rodzinnej trupy cyrkowej. To było dla mnie jakoś ekscytujące. No i dajemy z siebie wszystko, żeby jak najlepiej wypaść muzycznie.
Feno: Myślę, że wyróżniającą cechą spektaklu jest to, iż można podejść do niego jak do koncertu. Oczywiście można oglądać go jak historię, którą uzupełniają piosenki – tak jak zwykle w musicalu. Ale można też podejść odwrotnie. Bo utwory zostały skomponowane w taki sposób, że nawet jeśli oderwiemy je od narracji, to one są samodzielnymi bytami. Wydaje mi się, że najciekawszym sposobem patrzenia na to, jest właśnie taki sposób, że przychodzę na koncert, wokół którego jeszcze jest historia. Więc nawet, gdyby ktoś przespał historię, to będzie ukontentowany jak po dobrym koncercie. A przestrzał muzyczny jest szeroki, mimo że wszystko jest spójne brzmieniowo, to gatunkowo mamy pełną różnorodność – w jednym miejscu śpiewamy chórem, w innym mamy rockowe mocniejsze uderzenie, a jeszcze gdzie indziej rap. Myślę, że nawet jeśli ktoś nie jest fanem teatru, a jest fanem fajnych wydarzeń muzycznych, to jak najbardziej warto.
Spektakl “Adam” będzie miał prapremiery 25 i 26 lipca oraz premierę 27 lipca w Teatrze Ekologicznym Bohema House. Występują w nim: Sebastian Fabijański, Feno, Pono, Karolina Czarnecka, Katarzyna Granecka, Magdalena Dąbkowska/Wiktoria Kostrzewa, Łukasz Gocławski, Arkadiusz Pyć. Muzykę skomponowali Ramzes i Feno. Bilety dostępne są na stronie teatru: https://www.bohemahouse.pl/wydarzenia/adam/
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Syn Młynarza: „Tedego bym usunął ze sceny rapowej i freestyle’owej” – wywiad
Czym warszawski raper zawinił freestyle’owcowi?
Z Synem Młynarza spotkaliśmy się przypadkowo na Bitwie o Wrocław. Spontaniczna rozmowa, która jest preludium do dłuższego wywiadu miała wiele zwrotów akcji, a freestyle’owiec ujawnił m.in., dlaczego usunąłby Tedego ze sceny.
– Tedego bym usunął ze sceny raperskiej. To na pewno, bo strasznie mnie naobrażał. Nie pozdrawiam tego człowieka i koniecznie proszę to puścić. Tedego usunąłbym też ze sceny freestyle’owej – mówi Syn Młynarza w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl. – Szkoda, że matka go nie usunęła jak się rodził – dodał.
Syna Młynarza zapytaliśmy m.in. o Grande Connection, a także dowiedzieliśmy się, jak doszło do bitwy z Bandurą podczas słynnego streamu z Kizo.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temu
Dziadek Peja. Raper pokazał, jak będzie wyglądał za 25 lat
-
News2 dni temu
Tomb ghostwriterem Modelek? „Świetnie pisało mi się ten album”
-
News4 dni temu
Alberto i Taazy pobili się na backstage’u
-
News3 dni temu
Polski raper prowadzi warsztaty muzyczne w Choroszczy
-
News4 dni temu
Kilkadziesiąt oszukanych osób – Grande zwraca się do Śliwy
-
News4 dni temu
Małpa osobiście zawiózł winyl zwycięzcy licytacji. Okazał się nim znany raper
-
News5 dni temu
Jakub Żulczyk wymienia 10 ulubionych raperów
-
News2 dni temu
Suja pokazał, do jakiej prędkości potrafi rozpędzić swój rower