Wywiad
Kobik: „Zawsze lubiłem działać niestandardowo |WYWIAD
Zaraz po premierze Sygnatury udało nam się przepytać Kobika.
Materiał jest mocny i na pewno odbije się szerokim echem w środowisku. Jednak reprezentant Krakowa nie ma zamiaru zwalniać. W rozmowie zostały poruszone tematy nie tylko związane z premierowym materiałem – zachęcamy do sprawdzenia.
Na Małopolskich kazałeś czekać 4 lata. Sygnaturę dostaliśmy już rok po debiucie. Czyżby legal spowodował, że będziesz atakował z corocznym wydawnictwem?
Kobik: Wiele czynników wpłynęło na to, że Małopolscy "zaliczyli" taką obsuwę. Mimo, że tyle to trwało byłem i nadal jestem zadowolony. Obecnie mam mega zajawę na to co robię. Teraz będzie zupełnie inaczej. Może nawet częściej niż co rok (smiech).
Sygnatura jest w dużej mierze inna niż debiut, nie każdemu taka maniera może przypaść do gustu, przyzwyczaiłeś słuchaczy do pewnego stylu, a Małopolscy to przecież pewien wyznacznik.
Kobik: Nie wiem czy wyznacznik. Ja zawsze lubiłem działać niestandardowo. Robię muzykę taką, którą się jaram w danym momencie. Dla mnie jest to świeże i "jakieś". Na polskiej scenie nie ma wielu rzeczy w klimacie, w którym ja działam.
W przypadku Małopolskich tytuł był dwuznaczny. Jak jest tym razem? Sygnatura to identyfikacja postaci Kobika czy może jeszcze jakiś ukryty przekaz?
Kobik: W tytule nie ma żadnego ukrytego przekazu. Jesteśmy tak płytcy i głupi, że nie umiemy wymyślić nic ambitnego (śmiech). Tak na poważnie, to stu procentowy hip-hop.
Na albumie wspomaga Cię trzech innych raperów? Paluch mnie nie dziwi, ale stylistycznie wszyscy znajdują się na innych biegunach, skąd ten dobór?
Kobik: Tak jak powiedziałem w poprzednim wywiadzie, nie uważam, że Paluch i Kuba klimatycznie są gdzieś daleko ode mnie. Może Rip – on ma swoją drogę, swoją jazdę, którą podąża, ale poglądowo bardzo się zgadzamy. Myślę, że wszystko się klei i każdy z nich pasuje do materiału.
Miał się jeszcze ktoś pojawić na albumie czy 3 gości to sprawdzony patent z poprzedniej płyty?
Kobik: Miał być numer z paroma moimi ziomkami z Krakowa, jednak nie chciałem by na albumie było zbyt dużo gości. Miał też się pojawić Arab, aczkolwiek nie zdecydowałem się na bit, który mieliśmy rozkminiony pod wspólny numer.
Co z honorowym członkostwem w NoLimit, nie planowałeś zaprosić nikogo ze Stanów na swój album?
Kobik: Miałem w planach jednego gościa z USA, nie był to Master P. Trochę rozbiegło się to w czasie, gdyż z nimi kontakt jest bardzo ciężki, mamy totalnie inny lifestyle. Nie chciałem zwlekać z wypuszczeniem materiału, więc porzuciłem ten pomysł. W przyszłościmam nadzieję, że coś się ukaże.
Promocyjnie zaatakowaliście dość konkretnie, chwilę przed albumem puściłeś 4 teledyski. Po premierze możemy spodziewać się kolejnych?
Kobik: Zaraz po premierze wyjdzie kolejny klip, który prawdopodobnie będzie ostatnim promującym płytę, aczkolwiek może zdecyduję się na jeszcze jedno wideo.
NVMND to pierwszy teledysk, dostaliśmy go jeszcze w 2016 i miał być zapowiedzią albumu. Finalnie nie znalazł się na płycie. Dlaczego?
Kobik: Nevermind nigdy nie miał wejść na płytę. Tak jak jest napisane pod kawałkiem jest on zapowiedzią płyty, lecz nie jest singlem. Jest to luźny numer, mimo iż nie można powiedzieć, że w żadnym stopniu nie promuje płyty.
Dosłownie kilka dni przed premierą wrzuciłeś mocny singiel. W dodatku padły tam dwuznaczne wersy dotyczące SB Maffiji. Niepotrzebna afera czy jednak coś więcej?
Kobik: Dla mnie ten wers w ogóle nie jest dwuznaczny i nie widzę w nim nic "aferanckiego". To dzieciaki doszukują się afer wszędzie gdzie popadnie. Ten wers jest prostym follow up'em dotyczącym ich dżingla − "Sb Maffija- gonimy sny z ulicy" i odniesieniem do kawałka Nas'a "Street Dreams".
Nie podoba Ci się to co obecnie robią Solar z Białasem? Oczywiście w kontekście ich wytwórni.
Kobik: Wytwórnia działa jak pierdolona maszyna i mega szacunek za to w jak szybkim tempie to się rozwija, dają zajebisty przykład dzieciakom, że naprawdę można gonić swoje "uliczne sny". To bardzo motywuje do działania. Kawał dobrej roboty. Co do muzyki − bardziej podobały mi się starsze kawałki, jednak i tak wiadomo, że chłopaki (Solar i Białas) to ścisły TOP na polskiej scenie.
Przejdźmy do samej treści płyty. Powiem Ci, że zaskoczyłeś, muzycznie zupełnie inny klimat niż na debiucie. Skąd pomysł na tak właśnie brzmiący album?
Kobik: Nie wiem czy jest aż tak zupełnie inny, chociaż różnice są widoczne. Brzmienie jest bardziej nowoczesne, europejskie. Bardzo dużo słucham niemieckiego rapu, o wiele więcej niż francuskiego, którym wszyscy się tak jarają. Stąd tak, a nie inaczej brzmiący album.
Śpiewane refreny, autotune, a nie ma screw. Chcesz iść bardziej w mainstream czy zabiegi te miały na celu ubarwić numer, żeby lepiej się tego słuchało, a może to próba dorównania Paluchowi, któremu podśpiewywanie całkiem fajnie wychodzi?
Kobik: Są elementy screw na płycie. Żałuję bardzo, że na debiucie nie podśpiewałem – nie wiem dlaczego. Jak sprawdzisz sobie moje numery przed "Małopolskimi", to tych tracków gdzie zahaczam o śpiew jest na prawdę sporo. Od zawsze lubiłem to robić i nie wiem jak to się stało, że na moim debiucie nie urozmaicałem o to numerów. Stwierdziłem, że na Sygnaturze musi być go więcej. Nigdy nie byłem wrogiem autotune'a, podoba mi się ta stylistyka. Odnośnie Palucha, to dzieje się równolegle, broń boże nie staram się go naśladować, co mam nadzieje słychać. Obaj przemycamy nowocześniejsze rzeczy do Polski. Myślę, że jest to wspólny punkt. Łukasz robi to bardziej delikatnie niż ja. Wiadomo nie od dzisiaj, że Paluch lubi sobie podśpiewać. Cała ta myśl tyczy się oczywiście konwencji autotune'a.
Wiesz, że w drugiej części refrenu Za mną bardzo przypominasz mi Sponsa z MHM. Na autotune'ie macie podobną manierę głosu, przez to nawet jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że duchowo czuwał nad Tobą, a nawet był koordynatorem w czasie pisania go.
Kobik: Spons nie jest moim koordynatorem (śmiech), ale na pewno nade mną czuwa i trzyma za mnie kciuki i Ja za niego też. Refren do tego kawałka to pierwsza rzecz jaką napisałem na płytę, zresztą ten numer jest remakiem pewnego traku którym bardzo się jaram. Ja nie mam najniższego głosu, Spons raczej też więc możesz mieć takie skojarzenia. Co do Miami Hit Music muszę jeszcze wspomnieć, że całym mixem i masterem zajmował się Zdrowus. On też dał dużo od siebie, bez niego pewnie ta płyta by tak nie brzmiała.
Płyta jest nowoczesna, jednak jest jeden rodzynek B.A.R.S z cut'ami DJ Taek'a. Mimo twojego południowego sznytu, nawijka na klasyku wychodzi Ci bardzo dobrze. Track to jeden z headlinerów Sygnatury. Był to jednorazowy powrót na sampel?
Kobik: Masz rację, "B.A.R.S" to klasyczny kawałek, na klasycznym tempie, na klasycznym samplu. Jednak, jeżeli spojrzeć od strony klasyki to jest on naprawdę świeżym numerem. To nie jest bit z 95, nie jest to moja droga w którą chciałbym iść dalej. Co nie zmienia faktu, że odnajduję się na takich brzmieniach i od czasu do czasu numery w takiej konwencji będą się ode mnie pojawiać.
Album mimo odmienności stylistycznej z poprzednim wydawnictwem jest pełen odniesień do rodzinnego miasta. Można powiedzieć, że Jestem u siebie to kontynuacja Still 012. Kraków to chyba główna inspiracja Twojego rapu?
Kobik: Można tak powiedzieć. Dużo piszę o swoim mieście, jestem bardzo z nim związany. Nie planuję z niego wyjeżdżać, tak jak wielu sugeruje, nawet do Poznania (śmiech). Nie jest on główną inspiracją mojego rapu, jednak obserwuję co się dzieje tutaj i ma to duży wpływ na to o czym rapuję. Mam też dużą lokalną jazdę tak jak raperzy w Stanach, którzy zaznaczają teren jako miejsce pochodzenia, w 95% numerów ten temat potrafi się przewinąć. Przychodzi to naturalnie, nie zastanawiam się nad tym dlaczego tak jest.
Na albumie brakuje mi numerów podobnych do Teflonu czy Kitchen Coke. Wiadomo, że klimat jest inny niż na debiucie. Liczyłem, że Double Tap będzie swoistym rozliczeniem ze środowiskiem. Wiem, że został on prześmiewczo napisany i nawiązuje do instagramowych serduszek. Kiedy pojawi się ten ten prawdziwy double Tap skoro nawijasz, że masz go nie tylko na Instagramie?
Kobik: Na albumie może nie ma tak ciężkich numerów jak Teflon. Był on po części dziełem przypadku i nigdy nie chciałem, żebym był kojarzony tylko z takimi brzmieniami. Podobnie jak Kitchen Coke, oba te bity zrobił MLD. Klimat jest inny niż na debiucie, nie rozliczam środowiska, bo tak jak mówiłem wcześniej ta płyta jest bardziej refleksyjna i zawiera mniej buńczuczności i tego całego gówna. Kiedyś w numerze z Klebanem rapowałem, że nigdy nie nawinę ksyw w kawałku jeżeli chodzi o rozliczanie ludzi. Na razie nie czuję takiej potrzeby żeby to robić, może w przyszłości się ona pojawi. Wszystkie beefy i mocne słowa powinny mieć za sobą argumenty. Beef musi być poparty czymś, a nie może być to tylko czczę gadanie.
Na Małopolskich nawijałeś "Interesuje mnie kasa tak jak Belmondziaka", na Sygnaturze "Co tam kurwo szczekasz, jak Bałagane nie rozumiem nic". Chyba niedługo możemy się spodziewać wspólnego numeru z tymi dwoma panami?
Kobik: Z Bałagane mieliśmy mieć wspólny numer na płycie Tomba. Nie wiadomo czy ta płyta w ogóle wyjdzie (śmiech), jest to ciężki temat. Jako ciekawostkę dodam, że Kazek miał się pojawić na "Małopolskich" w numerze "Real Talk", który był singlem. Nawet tę zwrotkę nagrał, ale finalnie gdzieś tam nie dogadaliśmy się do końca i numer został solowy. Co do Belmondziaka, jest to mój znajomy z dawnych czasów, poznaliśmy się na Woodcampie. Ostatni raz rozmawiałem z nim jak grali wspólnie z Kazkiem w Krakowie, ale dosłownie dwie minuty. Ogólnie, co do featuringów jako takich, nie mam na nie jakiegoś większego parcia, współpracuję z tymi, którzy są mi w jakiś sposób bliscy, lub mamy podobną jazdę.
Dzięki za wywiad i życzę sukcesów związanych z płytą.
Kobik: Ja również dziękuje, pozdrawiam.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Mamy dość technicznego rapu? Koro: „Eripe, Tomb czy Golin wyczerpali tę formułę” – wywiad
Koro mówi o Young Leosi, Bambi, Grande Connection, Szpaku, White Widow i Taazym.
Podczas naszej rozmowy z Koro poruszyliśmy ciekawy wątek kalkulacji i warsztatu w polskim rapie. Czy w dzisiejszych czasach odbiorcy nie chcą słuchać już przekminionych wersów czy liczyć podwójnych i potrójnych rymów?
Koro „To nie rap się zmienia”
Jak twierdzi Koro, to nie rap się zmienia. – To raperzy zaczęli robić inny rodzaj muzyki. To nie chodzi o to, że rap się rozwija, bo on ma proste korzenie i prostą definicję, tylko ludzie otwierają się na coraz więcej rzeczy. W każdą stronę ta granica się przesuwa – mówi Koro w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl.
Nie chcemy już słuchać rapu dobrego warsztatowo?
W większości wypadków rap odbił w stronę popu, śpiewanych refrenów i autotune’a. Bardzo nieliczni robią jeszcze rap stawiający na technikę.
– Dzisiaj młodzi raperzy nie muszą być dobrzy warsztatowo. Tacy gracze jak Eripe, Tomb, Quebo, Golin i jeszcze mógłbym wymienić parę ksywek, wyczerpali na tyle tę formułę, że ludzie mają dość. Żyjemy w takich czasach TikTokowych i przebodźcowanych, że ta muzyka ma być takim głaskaniem psychiki, żeby się wyluzować, a nie rozkminiać o co chodziło – twierdzi Koro. Czy to dobrze czy źle? Wśród fanów możemy dostrzec dwa główne obozy. Pierwszy, który krytykuje większość rzeczy wychodzących od młodych twórców i drugi, który jest zafascynowany każdym kawałkiem, którego głównym zadaniem jest wpaść w viral i największą rotację.
W poniższej rozmowie poruszyliśmy takie wątki jak: Young Leosia i Bambi nagrywają w szafie, działalność Grande Connection, dissy i beefy się nie kalkulują, konflikt Szpaka i White Widow, Taazy objawieniem freakfightów, co z walką na Fame MMA, a także, kiedy nowa płyta.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Pueblos (Bitwa o Południe): „Żyję z freestyle’u, to moje główne źródło utrzymania” – wywiad
Rozmawiamy z organizatorem Bitwy o Południe.
Wybraliśmy się na BOP9, gdzie mieliśmy zrobić relacje z wydarzenia, ale jak to z freestylem – zamiast relacji przeprowadziliśmy kilka mocnych wywiadów. Na pierwszy ogień rozmowa z Pueblosem – organizatorem Bitwy o Południe.
– Randomowi ludzie boją się BOP-u i boją się wystąpić. Wiedzą, że można się bardzo łatwo zbłaźnić, jak np. wchodzący teraz bez koszulki Syn Młynarza z flagą Kiribati – mówi w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl Pueblos.
Organizator Bitwy o Południe ujawnił przed naszymi kamerami m.in., że jako jedna z nielicznych osób, a może nawet jedyna utrzymuje się z organizowania bitew freestyle’owych. – To moje główne źródło utrzymania – przyznaje.
Z Pueblosem porozmawialiśmy m.in. o aktualnej sytuacji BOP-u i WBW i najbardziej przyszłościowych zawodnikach, którzy jeszcze namieszają we freestyle’u.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Tym razem przed naszymi kamerami zasiadł Sarius, z którym w ponad godzinnym wywiadzie poruszyliśmy mnóstwo tematów, także ten jeden z najbardziej grzejących, czyli niesnaski z Żabsonem.
Kilka tygodni temu między Sariusem z Żabsonem doszło do małego konfliktu, który miał zostać nie do końca zrozumiany przez słuchaczy. Sarius zdecydował się szczegółowo opisać, o co chodziło i dlaczego Żabson miał u niego dług.
Ponadto szef Antihype ujawnił, czy żałuje, że sytuacja z Gibbsem lub Deysem tak się potoczyły.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
KoziKoza – zdolny Polak w wytwórni Summer Cem’a – wywiad (PL, DE)
„Obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki”.
KoziKoza (@kozikozamacht) to niemiecki raper polskiego pochodzenia, który ma w swoim dorobku artystycznym solidne tracki i bardzo przyjemne wizuale. Jego styl muzyczny jest nowoczesny oraz różnorodny. Mimo, że reprezentuje label Scorpion Gang, jest jeszcze moim zdaniem zaliczany do kategorii Underground Deutschrap. Mimo tego, portfolio Kozy jest już dość imponujące, ponieważ ma na swoim koncie współpracę z top producentami muzycznymi (europejskimi hit makers) i takimi raperami jak Summer Cem, Billa Joe czy Faroon.
Zapraszam na mój czat z sympatycznym raperem….
*Deustche Version unten
Goldie: Kiedy zacząłeś swoją przygodę z rapem?
Kozi: To niesamowicie długa historia. Myślę, że zaczęło się to w 3/4 klasie, tak około 2004 roku, kiedy kolega pokazał mi Aggro Berlin. To było dla mnie wtedy zupełnie coś nowego, że w piosenkach słyszy się przekleństwa i widzi muzyków, którzy wszędzie, gdzie to możliwe prowokują. Chciałem od razu to naśladować i nagrałem się za pomocą jednego z popularnych wówczas odtwarzaczy MP3, który był jednocześnie mikrofonem i pendrive’em. Potem pojawiło się stary Optik, German Dream. 2-3 lata jako nastolatek zajmowałem się tylko robieniem beatów, ale koniec końców okazało się, że jestem dobry w rapowaniu.
Jak zrodziła się twoja Twoja ksywka – KoziKoza?
Rapuję już ponad 20 lat i nigdy nie byłem zadowolony z mojego przydomka. Wielokrotnie zmieniałem ksywkę, tak samo jak mój styl muzyczny. Przez podpisanie dealu musiałem w końcu zdecydować, jak będę się nazywał, żeby to opatentować. Podczas rozkminek wpadły mi do głowy polskie słowa (co jest trudne, bo muszą być to wyrazy, które Niemcy mogą wymówić). W pewnym momencie po prostu się rzekło: Koza, czyli Goat. Krótkie, ale treściwe, a mówi wszystko, co musisz o mojej muzyce wiedzieć. Co ciekawe, najpierw nazywałem się Sowa.
Możesz nam więcej zdradzić o swoim pochodzeniu?
Moja rodzina pochodzi z małej wioski Poborszów, jakieś 15 minut drogi od Kędzierzyna-Koźle. Przypadkowo Koźle ma też coś wspólnego z moją ksywką.
Jak się dorastało w Niemczech będąc Polakiem?
Właściwie zupełnie normalnie. Jako Polak nie wyróżniasz się tak bardzo w Niemczech. Dużo łatwiej jest nam tu zaistnieć niż osobom mającym inne korzenie. Mieszkańcy Niemiec nie dostrzegają aż tak bardzo wizualnej różnicy między Polakami i Niemcami. Oczywiście, że jesteś trochę inny jako osoba, ale w sumie nigdy nie miałem poczucia, że nie pasuję tu, ani nic w tym stylu. Nigdy też nie miałem większych problemów ze znalezieniem tożsamości. Byłem Górnoślązakiem i Polakiem, który urodził się w Niemczech i w obu krajach czuję się jak w domu.
Czy mógłbyś opisać szczegółowo, jak wyglądała Twoja droga na scenę rapową?
Od około 10 lat próbuję zwrócić na siebie uwagę lub dotrzeć do kogoś na scenie rapowej, kto mógłby mnie dalej popchnąć i pomóc. Cieszę się, że się nigdy nie poddałem. W końcu stało się to dość nagle i bardzo szybko. Gennaro znałem z widzenia już bardzo długo, bo do szóstej klasy byliśmy na tym samym roku szkolnym. Potem przez wieki nie mieliśmy kontaktu. W pewnym momencie, około 2016 roku nawiązaliśmy znowu kontakt i coraz częściej zaczęliśmy ze sobą pracować. Potem w pewnym momencie on spotkał się z Cem, pokazał mu moją piosenkę. Cem się tym trackiem podjarał i tak trafiłem do Scorpion Gang.
W utworze “Made in Polonia’’ rapujesz też po polsku, co uważam za bardzo fajny pomysł. Masz w planie może nagrać track w całości po polsku?
Dziękuję! Właściwie mam 2-3 dema w całości po polsku, ale ponieważ urodziłem się i wychowałem tutaj, nie sądzę, że jestem wystarczająco biegły w języku polskim, aby stworzyć naprawdę mocną polską piosenkę. Zobaczmy, co przyniesie przyszłość. W każdym razie dema nie są złe.
“Flashbacks” to dynamiczny utwór, który brzmi bardzo smooth. Współpracowałeś wtedy z Geenaro, jednym z czołowych producentów niemieckiej sceny rapowej. Czy możesz opowiedzieć nam więcej o tej współpracy?
Jak już wspomniałem, znam Gennaro stosunkowo długo. Na szczęście mamy w labelu najlepszych producentów, co znacznie ułatwia nam dosłownie wszystko. Gennaro ma bardzo dobry słuch, umie dobrze oszacować co dobrze brzmi, a co nie. Mam do niego i innych producentów pełne zaufanie.
Osobiście odkryłam Ciebie w Champions Leak! Rapujesz w zwrotce, że otrzymałeś nowe możliwości. Co masz na myśli? Co się zmieniło?
Cóż, całe środowisko, w którym się teraz znajduję, otworzyło wiele kontaktów i możliwości. To jest bardzo ważne. 90% bycia raperem to budowanie i utrzymywanie kontaktów oraz relacji.
Jak nawiązałeś kontakt z Cem?
Przez Gennaro. Wciągnął mnie w label, bo pokazał Cemowi piosenkę.
Co oznacza dla Ciebie Scorpion Gang?
To dobre połączenie przyjaźni i biznesu. Razem chillujemy, wspólnie się śmiejemy, ale jednocześnie zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba, zachowujemy się profesjonalnie.
“Standalone” to bardzo dobry utwór, który wyprodukowali Geenaro i Ghana. Czy możesz powiedzieć coś więcej na temat tej współpracy?
Historia powstania była właściwie taka sama, jak każdej innej piosenki. Często siedzimy w studiu i robimy jedno demo za drugim. Niektóre piosenki są bardzo dobre, a inne nie. Nigdy nie wiadomo dokładnie, co zadzieje się w studiu. Często jest to połączenie skillu i przypadku.
W teledysku występuje także Summer Cem. W jaki sposób wspiera Twoją karierę?
Po pierwsze jest szefem naszej wytwórni. Cały projekt stoi lub upada wraz z nim. Oprócz tego służy też ogromną pomocą, jeśli chodzi o teksty i drugą opinię. Chociaż czasami jest to denerwujące, gdy mam już napisaną piosenkę w całości, a na koniec Cem daje wskazówki, co można zmienić. W końcu ma on bardzo dobrego nosa do hitów i ogólnie dobrych punchline’ów.
Dużo rapujesz o związkach. Czy jesteś bardziej “gościem co lubi romanse”, czy wolisz głębokie i poważne relacje?
Myślę, że nie ma nic ważniejszego niż bardzo głębokie relacje. Niestety, coś takiego jest obecnie trudne do znalezienia i trudne do zachowania. Oczywiście, że mogę się bawić bez żadnych uczuć, ale ostatecznie posiadanie partnera, takiego do Ride or Die, jest bezcenne.
Czy w dobie aplikacji randkowych trudno jest znaleźć dobry związek?
Myślę, że aplikacje randkowe nie mają z tym nic wspólnego. Może to po prostu dzisiejsze społeczeństwo. Wiele osób dzisiaj (przynajmniej w świecie zachodnim) nie cieszy się z tego co ma, bo może być coś, gdzieś lepszego. Nie mam tu na myśli tylko relacji, ale wszystkiego ogólnie. W Polsce moi rodzice i dziadkowie cieszyli się, gdy było mięso do jedzenia (tj. w czasach PRL-u). Cieszyli się każdą zabawką, każdym cukierkiem, każdym wydarzeniem, właściwie wszystkim. A my (na szczęście) urodziliśmy się w świecie, w którym możesz wybierać spośród tysięcy rzeczy. Kiedy od najmłodszych lat uczysz się, że prawie zawsze istnieje niezliczona ilość opcji, stajesz się wybredny i rezygnujesz z rzeczy, które nie sprawiają już przyjemności. Myślę, że ma to wiele wspólnego z faktem, że kiedy ludzie mają problemy w związku, natychmiast szukają czegoś nowego.
Czego jeszcze możemy się spodziewać po Kozie? Nad czym teraz pracujesz?
W tym roku i już niedługo (może nawet do czasu publikacji tego wywiadu) ukażą się nowe piosenki. Obiecuję ci to! W tym roku biorę udział w Rap la Rue, czyli swego rodzaju konkursie, w ramach którego regularnie będą pojawiać się utwory. A po Rap la Rue od razu kontynuujemy dalszą pracę.
Czy słuchasz polskiego rapu? Może znasz lub nawet lubisz kogoś?
Słucham naprawdę dużo, dużo polskiego rapu. Ponieważ cały czas robię nowe dema, obecnie bardziej podoba mi się polski rap niż niemiecki. Szczególnie celebruję Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik i Alberto.
W Polsce jest naprawdę wielu silnych raperów. Długo miałem wrażenie, że polscy raperzy nie sprawdzają wszystkich nowości, ale teraz wiele z nich jest na mega na dobrym poziomie.
Moje “klasyczne” pytanie: Twoje ulubione polskie jedzenie?
Trudno powiedzieć. Waham się pomiędzy bigosem i barszczem ze śmietaną, ale jest wiele rzeczy, które bardzo lubię. Pierogi, śląskie kluski znajdują się na szczycie listy.
*** Deustche Version ***
Goldie: Wann hast du mit Rap angefangen?
Kozi: Das ist eine unfassbar lange Geschichte. Ich glaube es fing in der 3./4. Klasse, also so 2004 an, weil mir ein Kumpel Aggro Berlin gezeigt hat. Für mich war das damals komplett neu, dass man Beleidigungen in Songs hört, und dass man Musiker sieht, die einfach provozieren, wo es nur geht. Ich wollte das direkt nachmachen und habe mich mit einem dieser damals beliebten MP3-Player, die auch Mikro und USB-Stick zugleich waren, aufgenommen. Kurz darauf kamen dann noch die alten Optik und German Dream Sachen. 2-3 Jahre als Teenager habe ich auch nur Beats gebaut, aber meine Stärke war am Ende doch das Rappen.
Wie bist du auf den Namen KoziKoza gekommen?
Ich rappe, wenn man alles zusammenrechnet fast schon 20 Jahre und war nie zufrieden mit meinem Künstlernamen. Ich habe ihn unzählige Male geändert, genauso wie meinen Stil. Irgendwann wurde es durch den Deal ernst und ich musste mich entscheiden, damit ich den Namen patentieren lassen kann. Ich habe ewig überlegt und irgendwann bin ich polnische Wörter durchgegangen (was sehr schwer ist, weil man ein Wort wählen muss, welches Leute aus Deutschland aussprechen und lesen können haha). Irgendwann kam es dann einfach: Koza, also Goat. Kurz und knapp und es sagt alles aus, was man über meine Musik wissen muss.
(Funfact: Beinahe hätte ich mich Sowa genannt.)
Woher kommen genau deine Wurzeln? Wo wohnst du jetzt?
Meine Familie ist aus Poborszów, ein kleines Dorf, 15mins von Kedzierzyń-Koźle entfernt. Lustiger Zufall, dass Koźle etwas mit meinem Namen zutun hat.
Wie war es hier in Deutschland für dich, mit polnischen Wurzeln aufzuwachsen?
Eigentlich komplett normal. Als Pole fällst du in Deutschland eigentlich nicht so auf. Für uns ist es schon deutlich leichter hier Fuß zu fassen, als für Leute, denen man es ansehen kann, dass sie ihre Wurzeln woanders haben. Leute aus Deutschland sehen den optischen Unterschied nicht so sehr zwischen Polen und Deutschen. Natürlich ist man menschlich etwas anders, aber alles in allem hatte ich nie das Gefühl, nicht dazuzugehören oder sowas.
Ich hatte auch nie großartige Probleme eine Identität zu finden. Ich war halt ein Oberschlesier und ein Pole, der in Deutschland geboren ist und sich in beiden Ländern heimisch fühlt.
Könntest du bitte genau schildern, wie dein Weg zur Rap-Szene verlaufen ist?
Ich habe wirklich locker 10 Jahre versucht irgendwie Aufmerksamkeit zu bekommen, oder an jemanden aus der Szene ranzukommen, der mich pushen könnte. Ich bin froh, dass ich nicht aufgegeben habe. Am Ende ging’s dann plötzlich ganz schnell. Ich kannte Gennaro so vom Sehen her schon sehr lange, weil wir bis zur 6. Klasse in einer Stufe waren. Danach habe ich ewig nichts von ihm gehört. Irgendwann so 2016 oder sowas hatten wir dann Kontakt und immer mehr zusammen gearbeitet. Dann kam er irgendwann zu Cem, hat ihm einen Song gezeigt und er fand’s krass und so kam ich dann zu Scorpiongang.
Im Video “Made in Polonia” rappst du auch auf Polnisch, das finde ich mega. Würdest du auch einen Track ganz auf Polnisch machen?
Danke dir! Ich habe tatsächlich 2-3 Demos komplett auf Polnisch, aber dadurch, dass ich hier geboren und aufgewachsen bin, bin ich meiner Meinung nach nicht fit genug in Polnisch für einen wirklich starken polnischen Song. Aber gucken, was die Zukunft bringt. Die Demos sind jedenfalls nicht schlecht.
“Flashbacks” ist ein dynamischer Track, der sehr smooth klingt. Du hast damals mit Geenaro zusammengearbeitet, einer der Top-Produzenten der deutschen Rap-Szene. Könntest du mehr über die Kollaboration erzählen?
Wie eben schon erwähnt, kenne ich Gennaro schon relativ lange. Generell haben wir zum Glück echt die besten Produzenten im Label und das macht alles ein wenig einfacher. Gennaro hat ein sehr gutes Gehör dafür, was am Ende gut klingt und was nicht. Da vertraue ich ihm und den anderen Produzenten komplett.
Ich habe dich persönlich in Champions Leak entdeckt! Da erzählst du, dass du jetzt neue Chancen bekommen hast. Was meinst du damit? Was hat sich geändert?
Naja, durch das ganze Umfeld, in dem ich jetzt bin, haben sich viele Kontakte und Möglichkeiten eröffnet. Das ist sehr wichtig. 90% vom Job als Rapper besteht darin, Kontakte und Freundschaften aufzubauen und sie zu pflegen.
Wie kam der Kontakt mit Cem zustande?
Durch Gennaro. Er hat mich halt dadurch reingeholt, weil er Cem einen Song gezeigt hat.
Was bedeutet für dich Scorpion Gang?
Es ist eine gute Mischung aus Freundschaft und Business. Wir chillen zusammen, lachen zusammen, aber sind gleichzeitig immer, wenn es nötig ist professionell.
“Standalone” ist ein sehr guter Track, den Geenaro & Ghana produziert haben. Könntest du mehr über diese Erfahrung berichten?
Danke dir! Die Entstehungsgeschichte ist eigentlich wie bei jedem anderen Song gewesen. Wir sitzen oft im Studio und machen eine Demo nach der anderen. Manche Songs werden fertiggemacht, weil sie krass sind, manche eben nicht. Man weiß nie genau, was heute wieder im Studio entsteht. Es ist oft eine Mischung aus Skill und Zufall.
Summer Cem ist auch im Video präsent. Wie unterstützt er deine Karriere?
Also zum einen ist er ja unser Labelchef. Mit ihm steht und fällt das ganze Projekt. Aber zusätzlich ist er auch eine sehr große Hilfe, wenn es um Texte und um eine zweite Meinung geht. Auch wenn es manchmal vielleicht nervig ist, wenn ich einen Song schon komplett geschrieben habe und Cem am Ende Tipps gibt, was man ändern könnte. Am Ende des Tages hat er einen sehr guten Riecher für Hits und allgemein für gute Punchlines.
Du rappst viel über Beziehungen? Was denkst du über Liebe? Bist du mehr ein “affair Man” oder magst du tiefe/ ernste Beziehungen?
Ich finde es gibt nichts wichtigeres als sehr deepe Beziehungen. Leider ist sowas heutzutage schwer zu finden und schwer zu erhalten. Klar kann ich auch Spaß haben ohne irgendwelche Gefühle. Aber am Ende einen Partner zu haben, der wirklich Ride or Die ist, ist unbezahlbar.
Ist es zur Zeit in der Dating App Ära schwer, eine gute Beziehung zu finen?
Ich denke Dating Apps haben damit nichts zu tun. Vielleicht ist es einfach die heutige Gesellschaft. Viele Menschen (zumindest in der westlichen Welt) haben heute die Möglichkeit sich nicht mit dem nächstenbesten zufrieden zu geben. Und damit meine ich nicht nur Beziehungen, sondern allgemein alles. Früher in Polen waren meine Eltern und Großeltern glücklich, wenn es mal Fleisch zu essen gab (also zu PRL-Zeiten). Die waren glücklich über jedes Spielzeug, über jede Süßigkeit, über jede Veranstaltung, wirklich über alles. Und wir sind (zum Glück) in eine Welt reingeboren, in der man sich entscheiden kann zwischen tausenden Sachen. Wenn man von klein auf lernt, dass es so gut wie immer unzählige Optionen gibt, wird man wählerisch und gibt Dinge direkt auf, wenn es mal nicht mehr Spaß macht. Ich denke das hat viel damit zutun, dass Leute bei Problemen in einer Beziehung direkt nach was neuem Ausschau halten.
Was können wir noch von Koza erwarten? Woran arbeitest du jetzt?
In diesem Jahr und auch schon sehr bald (vielleicht sogar schon, wenn dieses Interview draußen ist) werden neue Songs droppen. Das verspreche ich euch! Ich mache dieses Jahr bei Rap la Rue mit, das ist so ne Art Contest, durch den regelmäßig Songs droppen werden. Und nach Rap la Rue geht’s dann direkt weiter.
Hörst du polnischen Rap? Kennst du oder magst du jemanden?
Ich höre tatsächlich sehr, sehr viel polnischen Rap. Dadurch, dass ich ja selber die ganze Zeit neue Demos mache, habe ich aktuell mehr Spaß an polnischem Rap, als an deutschem.
Ich feiere vor allem Young Igi, Sobel, Siles, Vkie, Rusina, Oki, Hodak, Smolasty, 730Huncho, Mr. Polska, Malik und Alberto. Es gibt wirklich viele starke Rapper in Polen. Eine lange Zeit hatte ich das Gefühl, dass polnische Rapper den ganzen neuen Stuff nicht checken, aber mittlerweile sind sehr viele sehr krass geworden.
Meine „Klassik” Frage: Dein beliebtestes polnisches Essen?
Schwer zu sagen. Ich schwanke zwischen Bigos und Barszcz mit Śmietana. Aber es gibt viele Sachen, die ich sehr mag. Pierogi, Schlesische Kluski sind auch sehr weit oben!
Rozmawiała: Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Spektakl „Adam” – losy ekscentrycznych bohaterów w świecie po katastrofie ekologicznej – wywiad
Rozmowa z Feno i Karoliną Czarnecką.
Warszawska publiczność muzyczna i teatralna już niebawem będzie mogła zobaczyć spektakl “Adam” w teatrze Bohema House. O swoich rolach w tej muzycznej produkcji mówią Feno (Artur Barbachen) i Karolina Czarnecka, którzy wcielili się w ekscentryczną parę bohaterów, szukających swojego miejsca w świecie po apokalipsie.
BH: Świat w spektaklu jest zniszczony. Nie wiadomo do końca co się stało, A Wy, jako aktorzy, jak sobie to wyobrażacie?
Feno: Doszło do katastrofy. Możemy przypuszczać, że to ludzka cywilizacja spowodowała zniszczenie środowiska. Przeżyła tylko garstka ludzi. Dookoła jest pustynna sceneria. Tak to sobie wizualizujemy
BH: Spektakl nawiązuje do kinowych produkcji science fiction. Ale nie ma w nim niezłomnych bohaterów, którzy stawiają czoła zagrożeniu, żeby uratować ludzkość.
Feno: No to prawda, nie ma w nim superbohaterów, nie ma Avengersów (śmiech).
BH: Większość postaci zmaga się z osobistymi dramatami, które ich przytłaczają. Na tym tle wyróżniają się Lola i Lolek – postacie grane przez Was. Sprawiają wrażenie, jakby katastrofa oznaczała dla nich tylko ciekawą zmianę scenerii. Utwór “Ruina”, który razem wykonujecie, to bardzo mocna i trochę straszna deklaracja euforii w obliczu zniszczenia.
Feno: Tak naprawdę myślę, że to są postacie tragiczne. No bo cały ten ich sposób bycia, cieszenie się z końca świata, to – ja to tak interpretuję – to jest taka histeria. To jest sposób na wyparcie tego wszystkiego. Sądzę, że to jest skutek traumy, którą przeżyli w związku z tym, co się wydarzyło. Pod wpływem tego po prostu ześwirowali.
Karolina Czarnecka: Myślę, że ten opis bardzo pasuje do Lolka. Lolek zareagował na sytuację w sposób rozpaczliwy i bardzo skrajny. Natomiast Lola jest bardziej racjonalna, szuka rozwiązania. Loli motywatorem jest znalezienie sposobu, żeby jakoś ocalić ludzkość, jakoś przetrwać, coś zrobić… Myślę, że to jest ta część idealistyczna, którą ja jej daję – to jest wspólna część moja i tej postaci. Ich dynamika związku jest taka, że jemu odwala, a ona musi trzymać pion, bo wie, że jeśli ona by się rozpadła, to już byłby koniec dla nich obojga. Przy czym oboje są rzeczywiście ekscentryczni, wariaccy, szaleni. Wyrazem tego jest też to, że towarzyszy im robot (grany na scenie przez prawdziwego robota – przyp. BH), który jest częścią rodziny. Widać to też w kostiumach: Lolek i Lola zbierają i noszą ze sobą resztki przedmiotów, które mogą się przydać do budowy czegoś, co poprawi los ludzkości. Pozostałe postaci przeważnie mają swój indywidualny dylemat czy dramat, tymczasem Lolek i Lola są skupieni na całym świecie, myślą o stu rzeczach na raz.
BH: Adam to spektakl muzyczny. Wszyscy aktorzy są artystami, śpiewają piosenki. Feno, ty jesteś jednym z twórców oprawy muzycznej. Mówi się o tym “musical rapowy”. Czy to jest spektakl dla fanów rapu?
Feno: Muzyka jest bardzo różnorodna. To wynika podejrzewam z mojego stylu i ze stylu Sebastiana Fabijańskiego, który jest reżyserem spektaklu, autorem scenariusza i tekstów utworów. Pracujemy razem już drugi rok i wypracowujemy własne, nowe kierunki muzyczne. W zasadzie ani ja, ani Sebastian nie jesteśmy chyba twórcami dla typowego fana rapu, tylko raczej jesteśmy gdzieś z boku tego wszystkiego. To, co robimy, jest trochę bardziej eklektyczne, bardziej artystyczne, trochę bardziej napompowane wszelakim oniryzmem. Ale myślę, że fan rapu też się tu odnajdzie. Przy czym nie jest to muzyka popularna, do tańca, na imprezę, tylko jest to wpisane w jakąś konwencję, więc dla fanów dobrej historii i ambitniejszego brzmienia, powiedziałbym.
BH: Jesteś zadowolony z tego, jak to wyszło?
Feno: Jestem bardzo zadowolony. Uważam, że świetną robotę wykonaliśmy. Tak jak mówiłem, słychać bardzo różnorodne brzmienia. Jest tam np. utwór, który wykonujemy wszyscy wspólnie i nie umiem określić, do jakiego należy gatunku muzycznego. Gra tam siedem oddzielnych harmonii, czyli aktorzy śpiewają na siedem głosów. Rap jest osią, za którą się trochę łapiemy. Ale wyszliśmy daleko poza ramy rapu. Po prostu bawimy się muzyką w jakiś ciekawy sposób. Poznaliśmy się z Sebastianem dlatego, że obaj trochę rapujemy, ale nie uważam, że jesteśmy raperami. I jestem mega zadowolony, bo te utwory naprawdę wyszły ciekawe. Bity, które dostarczył Mateusz Sumara (Ramzes) to są arcydzieła, a my jeszcze uzupełniliśmy to o kolejny stopień.
BH: Gracie spektakl w teatrze ekologicznym z przesłaniem dla ludzi, żeby szanowali swoje środowisko naturalne, z założenia z konkretnym przekazem. Może się więc pojawić pytanie…
Karolina Czarnecka: Czy nam jako aktorom nie przeszkadza ideologia?
BH: No… tak.
Karolina Czarnecka: Ja właściwie odkąd skończyłam szkołę, to byłam w teatrze, który był bardzo ideologiczny. Ja bym tutaj nie była, gdybym nie wierzyła w to, że trzeba ludziom o tym mówić. Interesują mnie rzeczy ważne. Ważne są dla mnie emocje – o nich mówię głównie w mojej autorskiej twórczości. Ale ważne są też te tematy, które poruszamy tutaj. Gdybym się ideologicznie nie zgadzała z tym przekazem, to nie brałabym udziału w tym projekcie.
Feno: Przekaz, misja, to jest centrum tego wszystkiego. Najpierw mamy przekaz, wokół tego budujemy fabułę, wokół tej fabuły tworzymy muzykę i w ten sposób powstaje takie szkatułkowe dzieło. Aczkolwiek ja znajduję się tu głównie z przyczyn artystycznych, a nie światopoglądowych i z tytułu tego, że uwielbiam pracować przy ambitnych projektach. To jest moim punktem wyjścia. A to, że robimy przy tym coś ładnego, idzie za tym jakaś fajna misja, jakiś przekaz, to mi się podoba. Nie jestem fanem wciskania ludziom jakiegoś przekazu, ale tutaj to jest podane subtelnie. Spektakl nie narzuca jakiejś narracji, tylko pozostawia odbiorcę z polem do własnej interpretacji i refleksji. I to jest super. Nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy mówić ludziom o tym, że powinniśmy z respektem traktować planetę, na której żyjemy.
Karolina Czarnecka: Poza tym teatr Bohema House gra w namiocie cyrkowym, co dla mnie stanowi dodatkową magię, bo zawsze miałam sentyment do wizji zżytej, trochę rodzinnej trupy cyrkowej. To było dla mnie jakoś ekscytujące. No i dajemy z siebie wszystko, żeby jak najlepiej wypaść muzycznie.
Feno: Myślę, że wyróżniającą cechą spektaklu jest to, iż można podejść do niego jak do koncertu. Oczywiście można oglądać go jak historię, którą uzupełniają piosenki – tak jak zwykle w musicalu. Ale można też podejść odwrotnie. Bo utwory zostały skomponowane w taki sposób, że nawet jeśli oderwiemy je od narracji, to one są samodzielnymi bytami. Wydaje mi się, że najciekawszym sposobem patrzenia na to, jest właśnie taki sposób, że przychodzę na koncert, wokół którego jeszcze jest historia. Więc nawet, gdyby ktoś przespał historię, to będzie ukontentowany jak po dobrym koncercie. A przestrzał muzyczny jest szeroki, mimo że wszystko jest spójne brzmieniowo, to gatunkowo mamy pełną różnorodność – w jednym miejscu śpiewamy chórem, w innym mamy rockowe mocniejsze uderzenie, a jeszcze gdzie indziej rap. Myślę, że nawet jeśli ktoś nie jest fanem teatru, a jest fanem fajnych wydarzeń muzycznych, to jak najbardziej warto.
Spektakl “Adam” będzie miał prapremiery 25 i 26 lipca oraz premierę 27 lipca w Teatrze Ekologicznym Bohema House. Występują w nim: Sebastian Fabijański, Feno, Pono, Karolina Czarnecka, Katarzyna Granecka, Magdalena Dąbkowska/Wiktoria Kostrzewa, Łukasz Gocławski, Arkadiusz Pyć. Muzykę skomponowali Ramzes i Feno. Bilety dostępne są na stronie teatru: https://www.bohemahouse.pl/wydarzenia/adam/
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Wywiad
Syn Młynarza: „Tedego bym usunął ze sceny rapowej i freestyle’owej” – wywiad
Czym warszawski raper zawinił freestyle’owcowi?
Z Synem Młynarza spotkaliśmy się przypadkowo na Bitwie o Wrocław. Spontaniczna rozmowa, która jest preludium do dłuższego wywiadu miała wiele zwrotów akcji, a freestyle’owiec ujawnił m.in., dlaczego usunąłby Tedego ze sceny.
– Tedego bym usunął ze sceny raperskiej. To na pewno, bo strasznie mnie naobrażał. Nie pozdrawiam tego człowieka i koniecznie proszę to puścić. Tedego usunąłbym też ze sceny freestyle’owej – mówi Syn Młynarza w rozmowie z Oskarem Brzostowskim dla GlamRap.pl. – Szkoda, że matka go nie usunęła jak się rodził – dodał.
Syna Młynarza zapytaliśmy m.in. o Grande Connection, a także dowiedzieliśmy się, jak doszło do bitwy z Bandurą podczas słynnego streamu z Kizo.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News4 dni temu
Dziadek Peja. Raper pokazał, jak będzie wyglądał za 25 lat
-
News2 dni temu
Tomb ghostwriterem Modelek? „Świetnie pisało mi się ten album”
-
News4 dni temu
Alberto i Taazy pobili się na backstage’u
-
News3 dni temu
Polski raper prowadzi warsztaty muzyczne w Choroszczy
-
News4 dni temu
Kilkadziesiąt oszukanych osób – Grande zwraca się do Śliwy
-
News4 dni temu
Małpa osobiście zawiózł winyl zwycięzcy licytacji. Okazał się nim znany raper
-
News5 dni temu
Jakub Żulczyk wymienia 10 ulubionych raperów
-
News2 dni temu
Suja pokazał, do jakiej prędkości potrafi rozpędzić swój rower