Felieton
GSP wyjaśnia: moda na rap i produkty wytwórni – felieton
„Słuchacze jak zaczarowani dają sobie wciskać sam kit”.

Dzisiejszy rap w dużej mierze został zasypany natłokiem komercji i nieszczerości. Wielu świetnych artystów starej sceny pokochało pieniądze zamiast hip-hopu. Jestem w stanie częściowo zrozumieć ich motywację i to, że wielu z nich widząc, co się dzieje na scenie, poddało się i nie chce już z tym walczyć. Natomiast nie rozumiem kompletnie słuchaczy, którzy jak zaczarowani dają sobie wciskać ten sam kit, a są nim produkty dużych wytwórni, raperzy bez oryginalności skrojeni pod potrzeby rynku.
Wystarczy spojrzeć choćby na podopiecznych wytwórni Step, takich jak Dawid Obserwator czy Intruz. Pierwszy z nich syn prominentnego działacza PiS, który dzięki układom z władzą dostaje intratną posadę na PKP oraz mieszkanie, które sfinansowano z krwawicy zwykłych obywateli. Drugi, pozbawiony nawet krztyny talentu chłopak z gminu przygarnięty zapewne spod sklepu przez Pawełka ze Stepów, nieumiejący składać wersów z choćby szczyptą własnego stylu. Obaj trzymają się starych wałkowanych przez dziesiątki lat linii melodycznych oraz schematów, które w świecie nowoczesnej muzyki są od dawna passé. Czemu więc to właśnie oni zostali wybrani na reprezentantów tak dużej wytwórni, a nie jeden z utalentowanych undergroundowych artystów z sercem do rapu? Odpowiedź jest prosta: Dlatego, że łatwo ich kontrolować! Dawid, bananowy chłopak, który chodząc na wiece partyjne PiS, zawsze marzył, by być ulicznikiem. Dostaje szansę, by zmienić swój wizerunek społecznika, wiecznie kopanego przez tych, co systemu nie popierają. Trzeba mu przyznać, że nauczył się przynajmniej podstaw składania wersów… w przeciwieństwie do kolegi, który dorastając (tak jak i ja) w biedzie i patologii najwidoczniej takiej umiejętności nie wyrobił. Dla Intruza wytwórnia była szansą, żeby się z tej biedy odbić i przestać leżeć pijanym na osiedlowej ławce. Śmiało więc można powiedzieć, że uratowało mu to życie, lecz oprócz ślepej lojalności do ludzi, którzy myślą tylko o kasie nie zdobył nic, bo talentu nie da się kupić, a wielu lat treningów zastąpić gadaniem o swojej smutnej historii.
Myślę, że warto by tu wymienić również jednego z zawodników wytwórni GM2L. Alberto, który całe życie latał po Sulejówku, patrząc co tu wynieść na złom i usilnie starając się zacząć być „kimś” w świecie metropolii, jaką jest Warszawa, do momentu, kiedy to ktoś postanowił władować w niego dużą kasę. Dlaczego on? Zapytacie. Odpowiedź jest równie prosta, co logiczna. Ponieważ na polskiej scenie były dwie nisze. Pierwszą było to, że dawno przewidziany, chociażby przez Alcomindz, Oyche Doniza czy Young Multiego drill zaczął zdobywać zagraniczne sceny, drugą natomiast, że na polskiej scenie rapowej brakowało naprawdę czarnego artysty. Alberto pasował idealnie, a że przy tym nie pochodził z bogatej rodziny i nie był za mądry, w łatwy sposób dał się kształtować w kierunku udawanego pseudo brytyjskiego gangsta drillu z odrobiną sztucznego luksusu i strzelania z broni na kapiszony.
Wszystkich ich łączy to, że gdy przychodzi co do czego i trzeba pokazać rapowy pazur, zasłaniając się swoją wielką sławą oraz wyższością nad innymi raperami – unikają wszelkiej konfrontacji, która mogłaby zepsuć w oczach fanów ich wyidealizowany obraz rodem z kina lat 90’tych. Brakuje im obycia wśród ludzi związanych z tą kulturą, które pozwala w niej przetrwać na dłużej. Na szczęście dla nas i nieszczęście dla nich, prawdziwy rap to prawdziwe historie oraz emocje. Nasze życie, wzloty upadki i błędy – nie produkt, który ma stać na półce jak figurki z Wojny Klonów, pozbawione oryginalności, smutno bezbarwnie jednakowe. Nie mówię tu oczywiście o tym, że rap ma być pozbawiony fikcji literackiej, bo to utopia, a jak wiemy z twórczości Orwella, nie jest to nic dobrego. Chodzi mi tutaj o postać, którą jest taki raper. O to, że nie powinna być to rola narzucona przez koniunkturę tylko prawdziwe odbicie duszy artysty i niezależnie od pochodzenia, koloru skóry czy religii, a nawet poglądów powinna być szczera.
Dlaczego, zapytacie? Po co być prawdziwym? Powiecie, że to się nie opłaca. A ja odpowiem wam w imieniu swoim i każdego, kto kocha rap. Dlatego że sława, choćby największa bardzo szybko może przerodzić się w niesławę. Czar może prysnąć, wytwórnie znaleźć nowych frontlinerów, a szacunek słuchaczy zniknąć jak kamfora.
Wszystko idzie do przodu, czasy się zmieniają, ale na scenie od początku do końca zostają tylko ci, którzy prawdziwie kochają rap i potrafią o to walczyć. Spójrzcie choćby na takiego Peję lub Tedego. Obaj są z innych środowisk, przez co niosą ze sobą całkowicie odwrotny przekaz, trafiający do zupełnie innych ludzi. Każdy z nich miał swoje wzloty i upadki, ale jednak na scenie pozostali i z niej nie znikną. Nawet mimo ostatniej nagonki na Peję, z resztą nie pierwszej – jest oczywistym fakt, że jest to ktoś, kto budował tę kulturę i wciąż zostanie z nim niemałe grono oddanych słuchaczy. Niezależnie od nagłówków w rapowych magazynach.
Wracając do wytworów koniunktury, jako kontrast do Tedego i Peji – odwiecznych adwersarzy, którzy są na scenie od 25 lat, postawię Filipa Fergusona, który pojawił się na scenie znikąd, zrobił kilka wątpliwych hitów, a zanim człowiek zdążył go jakkolwiek poznać, przehulał zaliczkę od wytwórni i szybko obrócił przeciw sobie słuchaczy oraz scenę.
Pamiętam jak dziś, festiwal w Czaplinku gdzie grał „koncert wieczoru”, a ja grałem tuż przed nim. Działo się to wtedy, kiedy jego czar już rozpływał w bezmiarze pogardy, a ja dawno poświęciłem się bardziej krucjacie przeciw światu niż graniu. Postanowiliśmy wraz z chłopakami z 81 dać z siebie wszystko. Przygotowaliśmy świetny materiał. Stroje w stylu żołnierzy z kartelu, kamizelki kuloodporne i maczety przywieszone na paskach. Na nasze show zebrało się wtedy grubo ponad 400 osób. Były bisy i dodatkowe numery. Czasu było sporo, ponieważ jak to często bywa, niektóre supporty nie dojechały. W momencie, gdy schodziliśmy ze sceny i dawałem mu mikrofon, publika była rozkręcona na maksa i bawiła się świetnie. Wystarczyło, że zagrał jeden kawałek, a 90 procent ludzi widząc różnice w jakości wykonania, zwyczajnie wyszła. Natomiast ci, którzy zostali, poszli do stoisk z alkoholem czy jedzeniem albo usiedli gdzieś na drugim krańcu pola, żeby nie słyszeć z bliska tego smutnego występu. Pamiętam, że zostałem tam z chłopakami posłuchać go do końca, kiedy już nikt nie został przy scenie, bo było mi go żal, bo widziałem, że on już zrozumiał, że przegrał, zanim naprawdę zaczął rozgrywkę. Organizatorzy po wszystkim przeprosili nas (z resztą niepotrzebnie), że to nasz występ nie był tym głównym i dorzucili trochę ekstra siana za dobrze wykonaną robotę. Ja wciąż pamiętam jednak Filipa, jak tam stoi na scenie ze swoim hypemanem, nawijając do pustej widowni. To jest też przykład, jak duże wytwórnie często traktują artystów, kiedy ktoś przestaje być opłacalny i modny – zostawiają na pastwę losu takie produkty, jednocześnie bardzo często wiążąc ich kontraktami. W sytuacji, w której nie mogą zarabiać bez nich i z nimi już też nie – zawieszają ich w próżni twórczej bez możliwości samodzielnej rehabilitacji.
Wiem, że mój felieton nie jest w stanie zatrzymać tego, co dzieje się z dzisiejszym rapem, raperami i słuchaczami, że nie da się nacisnąć przycisku replay, żeby cofnąć czas i zacząć wszystko od nowa. Jednak wiem też, że wciąż zostało wielu takich, którzy rozumieją, czym jest ta kultura, jej korzenie i pochodzenie, i że, co by się nie działo, zostaną przy niej, nawet gdy ulotna moda się skończy.
Jeśli moje słowa otworzą oczy choć jednemu z młodych, znaczy, że nie były one płonne.
Na zakończenie chcę wam dać małą pracę domową z klasyk. Mianowicie kawałek WWO z 2002 roku „Moda”, który znajdziecie na dole. Track ten już wiele lat temu poruszał zagadnienia, które dziś omawialiśmy, choć w trochę innym kontekście. Moim zdaniem pozostał aktualny mimo zmian, które przetasowały siły na naszej scenie już niejednokrotnie.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Felieton
Kukon chwali się, że przeleje 100 tys. zł najbiedniejszym – felieton
Przekombinowana działalność charytatywna?

Kukon chce przekazać 100 tysięcy zotych potrzebującym rodzinom, by te spędziły godnie święta Bożego Narodzenia. Jednocześnie raper podkreśla, że nie zamierza przekazywać tej kwoty żadnej instytucji, tylko sam rozdysponuje ją wśród potrzebujących, którzy się do niego zgłoszą.
Na początku roku, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie Kukon poinformował, że może wysłać kilka busów na granicę, żeby pomóc uchodźcom (jego brat ma firmę transportową). Jego wpis spotkał się z ogromnym feedbackiem w mediach i wśród słuchaczy, a raper stał się automatycznie bohaterem. Dalsza część tej historii nie jest znana i próżno szukać w sieci informacji czy ogłaszane busy faktycznie zostały wysłane.
Teraz Kukon rusza z kolejną charytatywną pomocą. Chce on przekazać 100 tysięcy złotych na pomoc najuboższym w okresie świąt: – Z racji tego, że kolejny raz mi zaufaliście i wszystko wskazuje, że preorder płyty ogrody Mixtape 3 niedługo się wyprzeda, chciałbym się odzwięczyć (…) Ze zgromadzonych pieniędzy z muzyki (które zarobiłem dzięki wam) chciałbym przeznaczyć 100.000 zł na pomoc rodzinom, które nie są w stanie przeżyć w godnych warunkach tego okresu. Nie dofinansuje żadnej agencji, wolontariatu, ani zbiórki, raz ze nie do końca ufam takim akcjom, dwa że chciałbym mieć realny pogląd sytuacji ludzi, do których trafi nasza pomoc – poinformował artysta, zakładając też skrzynkę ogrody.santaclaus@gmail.com, na którą mogą zgłaszać się potrzebujący.
Chęć niesienia pomocy najuboższym to szczytny cel i za każdym razem godny naśladowania. Przy wpisie Kukona pojawia się jednak lampka ostrzegawcza, czy jego intencje są takie, jakie zakładamy. Raper w pierwszej kolejności zareklamował swój mixtape, którego preorder… wciąż można kupić. Dalszą część wpisu możemy odebrać jako grę na emocjach ludźmi najuboższymi, którzy w dobie kryzysu nie mogą związać końca z końcem. Następnie pojawia się póki co TYLKO DEKLARACJA wsparcia, a nie faktyczna pomoc. Na koniec raper informuje, że nie ufa instytucjom i sam zmierza rozdysponować zadeklarowane środki wśród osób, które się do niego zgłoszą.
– Odpaliłem skrzynkę pocztową, na którą możesz zgłosić się, nie ujawnimy twoich danych, ani żadnych screenów, nikt może nie dowiedzieć się, że prosisz o pomoc, chyba że jesteś patusem, co próbuje nas naciągnąć na alkohol i narkotyki, takie sytuacje potrafimy przechwycić – informuje artysta.
W czasie promocji nowej płyty i za chwilę wzmożonej pracy przy wysyłce preorderów Kukon zamierza czytać tysiące zgłoszeń i je weryfikować, żeby jeszcze przed świętami rozdać 100 000 zł najbiedniejszym? Brzmi to na razie niestety jak komiks Marvela, nawet jeżeli ma on za sobą sztab ludzi, którzy mu w tym pomogą.
W przypadku Kukona drugą kwestią jest rozliczenie się z tej deklaracji przed odbiorcami. W jaki sposób udowodnić, że deklarowane pieniądze faktycznie zostały przekazane na cel charytatywny, jeżeli artysta na samym początku deklaruje, że nie będzie udostepniał żadnych screenów? Zdecydowanie brakuje tu transparentności. Wpis Kukona na dobrą sprawę mógłby brzmieć: „Jeżeli znacie potrzebujące rodziny, zgłoście się pod adres meilowy xxx”. Nikt wtedy nie miałby wątpliwości, jakie faktycznie intencje ma raper.
Sytuacja analogiczna do tej z wysłaniem busów na Ukrainę. Nikt jeszcze nic nie dostał, a media i słuchacze bezrefleksyjnie robią z artystę prawie bohatera narodowego (co nie jest oczywiście jego winą). Chwalenie się pomocą charytatywną to grząski temat. Tym bardziej, kiedy jeszcze nikt nic nie dostał.
Jeżeli już osoby znane chcą się pochwalić działalnością charytatywną, warto to zrobić z głową. Za przykład może tu posłużyć KęKę. Zachęcił on fanów do wsparcia szpitala w swoim rodzinnym mieście, podając nr konta i informując, że on sam przelał na ten cel 100 tysięcy złotych. Prosto, szybko, charytatywnie i przede wszystkim transparentnie.
Powyższe rozważania to jedynie spojrzenie z drugiej strony na wpis Kukona, w którym zdecydowanie brakuje przejrzystości działań, a chęć niesienia pomocy najuboższym wydaje się być w jego przypadku mocno przekombinowana. Świadomie czy nieświadomie, każdy niech oceni sam.

Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

“Hucpa to mój ostatni album” – zarzekał sie w listopadzie 2020 roku Marcin Kamil Gutkowski. Nie żebym oczekiwał od polskiego rapera prawdomówności, ale gdzieś trzeba zacząć ten felieton. Już wtedy moi redakcyjni koledzy poddawali wątpliwości to jakże majestatyczne ogłoszenie. Sam przeszedłem obok tej informacji dosyć obojętnie. Oczywiste jest, że skończy się w końcu zainteresowanie jego osobą, a tym samym jego koncertami i masą akcesoriów sygnowanych logo Ganja Mafii. Saldo zacznie topnieć, a raper znów nabierze weny twórczej. Klasyk i temat niewart sam w sobie uwagi. Jednak był to nieoczekiwany początek końca. Dla wielu słuchaczy końca szacunku budowanego przez 20 lat działalności na scenie. Dzisiaj przeanalizujemy sobie jak, pomimo pokaźnej ilości złotych płyt i uznanych za klasyki materiałów, w prosty sposób można stracić uznanie w oczach środowiska.
Mija parę dni od ogłoszenia końca kariery muzycznej. W grudniu ukazuje się wydawnictwo „To nie jest hip-hop. Rozmowy III”. Tym razem jednym z rozmówców okazuje się Kali… który to przyznaje się do bycia oszustem i złodziejem. Na pozór to nic, o czym słuchacz by nie wiedział. Tyle, że padają konkrety. Myślicie, że był to wyczyn przeciwko złej władzy? Polski Robin Hood, co zabierze tym nieuczciwym rządzącym i rozda wykorzystywanej klasie robotniczej? Nic bardziej mylnego. Raper udawał dilera. Udawał, bo towaru albo nie przynosił, albo dostarczał podpuchę w postaci majeranku lub pociętych gazet. Daleko mi do promowania lub potępiania narkomanii, jestem dziennikarzem muzycznym i to nie moja rola. Natomiast warto zauważyć z jakiego środowiska wywodzi się sam raper Kali. Wystarczy przesłuchać pierwszych materiałów jego autorstwa. Co z nich będzie wynikać? Kali oszukiwał ludzi z jego własnego środowiska. Ten sam człowiek, który rapował niegdyś, iż „Szacunek dla ludzi, których domem zakłady karne”. Ten sam człowiek robił taki biznes. Wielki mi szacunek. No dobra, ale zaraz ktoś wyskoczy z tekstem, że był on wtedy małolatem i każdy popełnia błędy. Tylko, że Kali się nie zmienił.
Po zakończeniu działalności stricte muzycznej Kali miał zamiar wydać dwie książki i jedną ekranizację filmową. Jak możecie się domyślać, nic takiego nie miało miejsca, a samego rapera bardzo szybko odsunęli nawet od pracy przy filmie, na podstawie jego własnej powieści. Ktoś tu nie patrzył co podpisywał. Podobnie jak w przypadku firmy produkującej breloczki, które wchodziły w skład preorderu albumu „Hucpa”. Pojawiło się niewzbudzające przekonania tłumaczenie zwalające winę na podwykonawcę. Skontaktowałem się z dwójką moich znajomych – Senior Account Executive i Account Managerem. Po przybliżeniu im sprawy jednogłośnie stwierdzili, iż nie ma takiej możliwości aby tak długo ciągnęły się problemy z byle podwykonawcą. A przynajmniej kiedy potrafisz prowadzić biznes. Ktoś tu kłamie ohydnie lub wykonuje swój zawód boleśnie niekompetentnie. No dobra, ktoś odpowiedzialny za projekt nawalił i trzeba było z tego wybrnąć. Życie. Gorzej, jeśli miesiącami wciska się kit swoim słuchaczom. Tak, przechodzimy do sprawy z DVD. Płyta zawierająca pamiątkę z wyjątkowego eventu, jakim był koncert na 20-lecie kariery muzycznej Marcina. W cenie 79,99 zł fani mieli otrzymać 100 minut koncertu w formie DVD oraz 68 stron foto albumu w formacie A4 w eleganckiej twardej oprawie. Sprzedaż ruszyła w styczniu 2020 roku w limitowanej ilości 10 tysięcy egzemplarzy. No właśnie, mieli otrzymać. Mijały kolejne miesiące, a razem z nimi oświadczenia. Tak właściwie to wiele oświadczeń, poprzedzonych kolejnymi przeprosinami i następnymi zapewnieniami, że już za chwilkę sprawa się rozwiąże.
O tym całym ekscesie na Glamrapie informowaliśmy wielokrotnie. Temat podjął również, dobrze znany naszym czytelnikom, Grande. Kali przejął się filmem internetowego twórcy na tyle, aby poświęcić mu cztery wersy na najnowszym albumie. Tak, po dwóch latach jednak raper wrócił do muzyki. Szok i niedowierzanie. To jeszcze nic. Niedługo po premierze, najbardziej słowny raper w naszym kraju odpalił live stream na Instagramie. Transmisję na którym padły takie słowa:
– Moje jedyne kroki jakie podjąłem we własnej obronie, to słowne wyjaśnienia oraz działania dystrybutora mające na celu usunięcie z kanału Grande Connection materiału, w którym bezprawnie wykorzystuje i monetyzuje materiały wideo należące do Ganja Mafia Label bez licencji i zgody.
Ten sam człowiek, na swojej najnowszej płycie bez pozwolenia wykorzystuje sobie refren od niszowego zespołu, zmieniając w nim dwa wyrazy. Czyli jak ktoś “kradnie” Kaliemu to jest źle (oczywiście to nie była kradzież, tylko wykorzystanie 3-sekundowego fragmentu na potrzebę cytatu). Ale jak się przepisuje żywcem 3 wersy do swojej piosenki bez podania autora to jest prześwietnie. To już nie jest zarabianie na czymś, co nie należy do nas? Poziom hipokryzji poza skalą. Mowa tutaj o utworze Atlantyda, a konkretnie o jego refrenie. Szczegóły przeczytacie tutaj. Mnie się już nie chce tego nawet komentować. Kali skwitował sytuację, że to kolejna pożywka dla hejterów. Sprawa najpewniej zakończy się za zamkniętymi drzwiami i tyle. Nic się nie zmieni. Poza tym, że po tych wybrykach parę osób już nigdy nie odpali dyskografii rapera. W tym ja.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl

Po opublikowaniu felietonów „Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami” wszyscy spod byka zadawali mi pytanie, czy zapomniałam o Maliku Montanie? Halo?! Nie wiedziałam, czy traktować je na serio, więc odpowiadałam z uśmiechem na twarzy: easy. Byłam już wtedy pewna, że chciałabym zrobić małe case study na jego temat, bo zrewolucjonizowanie polskiej sceny muzycznej nie przeszło obok mnie obojętnie.
„Brudasem byłem, będę w oczach społeczeństwa, pewnie dlatego tak ich wk*rwia moja kariera”
W kulturze hip-hopowej pochodzenie, miejsce wychowania i perypetie za młodu mają zdecydowanie ważny punkt odniesienia podczas analizy osobowości oraz kariery. Malik Montana posiada polsko-afgańsko-greckie korzenie. Urodził się w Hamburgu oraz mieszkał tam do czternastego roku życia. W Niemczech nikogo nie dziwią mieszanki krwi. Multikulti w przeciwieństwie do Polski to żadne unikalne zjawisko. W Polsce niestety rasizm jest na dość powszechnym i dla mnie kompletnie niezrozumiałym poziomie. Kto z Was miał w latach 90-tych, w szkolnej klasie koleżankę czy kolegę mających inne niż polskie korzenie? Prawie nikt… no właśnie, tak wyglądały realia. Natomiast wielu miało jakoś zawsze dużo do powiedzenia na temat obcokrajowców już na długo przed falą słynnych wycieczek do Egiptu czy Dubaju. Każdy z nas zna słowo „ciapaty”, które tak naprawdę odnosi się do osób pochodzenia arabskiego, tureckiego, hinduskiego, afrykańskiego, romskiego, hiszpańskiego i nie mam pojęcia jeszcze, co ci ludzie klasyfikują w ten śmieszny box. Na pewno i dzisiaj znajdzie się ktoś, kto będzie miał problem z afgańsko-polsko-greckim pochodzeniem Malika. Raper już na starcie jako „odmieniec”, wykorzystał niezrozumiały dla ludzi o normalnych poglądach rasowych ten negatywizm społeczny „bycia ciapatym”. Hustler obrócił to w biznes i ku zdziwieniu innych na swoją korzyść, stając się międzynarodowym raperem wysokiej ligi. Mosa rozpoczął karierę w kraju, w którym przez dłuższy czas wszystko, co było inne niż nudny standard, było dziwne i rozumiane jako złe. Obecnie po części nadal tak jest, tylko nagle pojawił się typ, który otwarcie robi muzykę, której chcą słuchać w Niemczech czy innych krajach Europy. To, co za Odrą było normą i powszechnym trendem, który nabijał wyświetlenia oraz streamy, rozumiano u nas jako pruderyjną zabawę w „showbiznes”.

Swoje pierwsze kroki w branży muzycznej Malik rozpoczął dość nietuzinkowo, bo od nagrywek w języku angielskim, które niestety nie zyskały wiele popularności, ale brzmiały całkiem dobrze. Kolaboracja z Diho z 2015 roku była takim pierwszym stabilniejszym początkiem wydawania rapsów po polsku. Czasy Big Poppa (przyznajmy szczerze dość średni feat. z Tede) to jeszcze takie miotanie się naszym rynku. Znajdowaliśmy się nawet nie blisko, lecz bardzo daleko, za tym, co działo się np. we Francji i Niemczech. 2016-2018 – niemieccy raperzy, a zwłaszcza imigranci – muzycznie bardzo płodnie wykorzystali, miksując różnego rodzaju style i zwiększając tempo swoich numerów, czyniąc je lubianymi kawałkami w Shisha barach czy klubach, a rola Spotify zaczęła bardzo wzrastać.
Jeśli chodzi o tzw. open minded proces, muzycznie i psychologicznie trwał on w Polsce dłużej niż w innych krajach. Rozmawiamy o kraju, w którym w 2022 roku jest nielegalna aborcja. Anyway, zawczasu w środowisku było jakieś niespokojne poruszenie portfeli i gęsto sypały się teksty, kto się sprzedał, a kto nie, albo kto kogo nie porobił na siano. Prywaty było sporo już od początków niezależnego budowania polskiej hip-hopowej sceny opartej na relacjach z ziomkami, znajomymi i starych koneksji z lat 90. Trzeba przyznać, że nasz rynek to dość przykładowy hustle z piwnicy, stworzony między zajawkowiczami, którzy rozwinęli hip-hop z własnego budżetu przez Youtube, koncerty, marki odzieżowe i w następstwie social media. Radio nas nie chciało, więc weszliśmy nie drzwiami, tylko oknami, co praktykuje zresztą też sam bohater moich rozważań. Tak czy siak, lubiano się powszechnie w klasycznej formie rapu i hasłach „hip hop is dead?”. Oczywiście, znajdywali się i też tacy, co reprezentowali bardziej otwarte poglądy, bo słuchali amerykańskiego i europejskiego rapu i szli z duchem czasu. Trend trap i kawałki „clap clap”, czyli czasy „Jojo” to jeszcze nieśmiałe początki w Polsce wprowadzania wszech światowych trendów w dzień powszedni. Szeroko komentowana przez słuchaczy, ale dobitniej przez samych raperów kwestia otwartości i „sprzedajności” z czasem będzie absurdem, jak jedzenie berlińskiego kebaba z polską kiełbą, bo trzeba trzymać się tradycji, ale z drugiej strony każdy chce więcej sosu.
„Co ten Malik odpi*rdala, co za poj*b”
Mosa z pewnością siebie podjął się na serio zadania wniesienia trendów do polskiej gospodarki muzycznej, jednak nie od razu w najwyższej formie. Początki to nieustanna podróż, a utwór „Pelikan” nie był najbardziej udanym kawałkiem w jego karierze. Był to jeszcze okres szukania solidnego i własnego flow. Jeden patent, który gra bardzo istotną rolę w tworzeniu bangerów są beaty. Malikowskie miały zawsze moc i potencjał hitów, nawet jak nawijał na ostrym autotune np. w „Baby same przyjdą”. W tym też kawałku sam powiedział o sobie dość trafnie jako „w polskim rapie objawienie”. Jego świadomość twórcza była już na dość wysokim poziomie, brakowało tylko ugruntowania flow i zastanowienia się nad tym, jak ugryźć street rap po polsku.

Bardzo sensowym pomysłem była kolaboracja z Mr. Polską, który przez wiele lat trząsł holenderską sceną i był jednym z najbardziej popularnych tam raperów. „Jagodzianki” wniosły powiew świeżości i przemyciły specyficzny styl holenderskiej sceny na naszą ziemię. Malika stylówka prezentowała się już wtedy bardzo „imigrancko”, co wywoływało u mnie pozytywny uśmiech na twarzy. Naturalnie fajny look w dobie social mediów i wizualnego marketingu to bardzo silny element packaging’u. Kolejnym przełomowym i ważnym akcentem, który na stałe zapisze się w historii polskiego rapu, jest „750” z Milonairem i Bonezem MC. Bardzo ważny feat nie tylko ze względu na to, że raper zdecydowanie zaliczył spory progres oraz zaprosił naprawdę ważnych raperów z niemieckiej sceny. Ten feat jest bardzo spójny, nie przypomina kolaboracji typu: sławny zagraniczny raper i jakiś tam polski raper. Wiecie, czasem da się wyczuć, czy coś ma wspólny vibe czy nie.
„Czas i pieniądz zweryfikował przyjaźnie. Z uśmiechem po plecach klepią, a chcą widzieć na dnie”
Podczas mojej rozmowy w 2015 roku z królem afrobeat’u Wizkid’em dowiedziałam się od niego, że ten gatunek za rok, dwa zrewolucjonizuje świat. Zgodziłam się bez zastanowienia z jego statementem i pomyślałam po chwili: jak teraz anty imigrancki kraj jakim jest Polska zacznie banglać rapsy do afrobeatów? Naturalnie sprawy potoczyły się zgodnie z przepowiednią Nigeryjczyka. Kiedy zaczął być modny w Europie i na świecie afrobeat byłam bardzo ciekawa jakie powstaną w Polsce produkcje muzyczne. Nie było lepszego kandydata na spróbowanie tematu. Montana oczywiście starał się iść z duchem czasu i dość gładko poradził sobie z nim w „Mona Lisa” , gdzie znanym słowem refrenu jest ta słynna kokaina. Street rap para się tematyką gangsterki powiązanej z dragami, robieniem hajsu, trochę więziennych odwołań, samochodów i lasek niezależnie w jakim kraju się go robi. Kwestią jest tylko forma w jaką się go ubierze, doda więcej kunsztu i sensowniejszego zabarwienia. Rynek na świecie uległ komercjalizacji idącej w większą ilość śpiewu, autotune’a i nie zawsze bardzo głębokie przekazy ubrane w górnolotne metafory. Natomiast zaczęto bawić się w sarkastyczne, chwytliwe i humorystyczne frazy. W numerach typu „Za pasem” Mosa trenował sobie różnego rodzaju melodie reggaeton i chwytliwe refreny, co będzie jego mocną zaletą w przyszłości. W międzyczasie ogromną niespodziankę sprawił solidnym i klasycznym „Skorpionem” z rozwalającym głowę featem. Kto by pomyślał, że legendarny ojciec niemieckiego street rapu nawinie gościnkę u polskiego artysty. Mind blowing! Ta kolaboracja znaczyła dla mnie więcej niż wszystkie kawałki Ghwasiego razem wzięte. Czapki z głów za próbę otworzenia uszu nie tylko Polakom na zagraniczny rynek, ale także Niemcom, i pokazanie, że w 2019 roku w Polsce zaczynamy pomału dorastać do pięt reszcie Europy (np. w Albanii powstawały mega produkcje i dobre klipy).
„Wczoraj pusty w ryj, a dzisiaj szampan i stek, słowa w złoto zamieniłem a życie w sen, słowa nic nie znaczą jak nie potwierdza gest”
Od jakiegoś czasu mieszkam już w Berlinie i obracam się standardowo w środowisku hip- hopowym. Podczas wspólnych rozmów o rapie ze znajomymi artystami czy fanami tej muzyki, często oczywiście z jakimiś już tam wiadomo większymi oczekiwaniami pytano mnie o to, abym pokazała coś z Polski. Tak było też pewnej soboty. Przyjemna noc na Kreuzbergu spędzona w towarzystwie turecko, arabsko, niemieckim w Späti (to taki „pimp my spożywyczy”, w których właścicielami są często imigranci. Gra się chętnie hip-hop, można czasem usiąść na ławce przy stole pod sklepem, jak i pod barem i po prostu spędzić czas ze znajomymi.
Zakręciliśmy się pod pewnym głośnym Späti naszego arabskiego kolegi. Fajka, gadka, cola zero i w końcu padło pytanie: „Goldie, puść jakiś polski rap”. Ja man – powiedziałam i za chwilę w centrum Kotti poleciał „Jungle Boyz”, a ludzie dookoła na ulicy, i na flexie nucili z uśmiechem na twarzy „Gestern Hartz-IV, heute Rolex am Arm”. Mad! W tymże utworze Malik rapuje dość sporo po niemiecku i jak nietrudno się domyślić wychodzi mu to bardzo gładko. To potwierdza dobry odbiór tego kawałka w Berlinie, a co ciekawe, nie było wśród nas Polonii. Dla wyjaśnienia ekscytacji publiki ważny jest sam przekaz tego wersu. Kreuzberg to turecka dzielnica, która była kiedyś uważana za ghetto. To tu też narodziła się kultura hip-hop. Natomiast Harz-IV to zasiłek socjalny drugiego stopnia dla bezrobotnych. W tym wypadku w Niemczech państwo płaci za Twoje mieszkanie, daje tobie pieniądze na minimalne przeżycie i opłaca ubezpieczenie zdrowotne. Na Kreuzbergu bardzo dużo posiadaczy luksusowych najnowszych Meroli są Turcy czy Arabowie na Harz-IV…, ale robią swoje interesy na boku i wożą się w Rolex’ach tłustymi brykami. Ciekawie. Pomyślałam, że Malik dostaje propsy nawet w Berku… To utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten człowiek zmieni oblicze i image polskiej sceny. Jego starania w tym samym roku doceniono i zaproszono do bycia częścią soundtrack’u do filmu „Jak Zostałem Gangsterem”.
„Po tylu latach ciapaty numer jeden”!
2020 rok to zdecydowanie jeden z lepszych okresów w karierze rapera, który otworzył mu już oficjalnie kolejne furtki. Podczas wywiadów i rozmów nie krył swoich planów oraz powiązań z niemiecką sceną rapową, co uważam, dało mu możliwość przeniesienia zachodniej jakości na polski rynek. To również słychać w „Niedostępnym”, który jest wersją trendu Raf Camory.
Pewnego razu, podczas moich odwiedzin w 2020 roku w Poznaniu, siedziałam z kumplem w BMW z pancernymi szybami i nagle poleciały „Rundki”. Na początku track siadł mi dość średnio, potem obejrzałam klip… zobaczyłam featy, a potem uznałam go za ulubiony i przełomowy dla polskiej muzyki. Stary, byłam w Polsce, ale nie oglądałam typowo polskiego klipu. To było po prostu europejskie! Damn! W związku z kolejnym ruchem Montany w grze, który pozytywnie rozwalił głowę, było stworzenie już legit platformy, której szeregi zasilili artyści z różnymi etnicznie korzeniami na biało-czerwonym rynku rapowym. Mad ting! W mediach ukazał się news, że GM2L zasilili Alberto i Josef Bratan. Nie widziałam w Polsce jeszcze nigdy takiego multikulturowego labelu, nie było wcześniej także czarnoskórych raperów na naszym rynku, co dla wielu na pewno było sporym zdziwieniem. Polska nie jest państwem różnorodnym jak inne kraje europejskie pod względem etnicznym. Tego mi osobiście brakowało, osoby, która myśli poza box’em, kocha muzykę, a przy tym wie, jak dobrze ugryźć biznes. Wyśmienicie, że ten kraj zaczyna się w końcu normalizować i wzbogacać swoją scenę w coraz nowsze twarze oraz ludzi, którzy wiedzą, co to jest przemysł muzyczny.

Malik ma nosa do interesów i pływa sobie w tematyce marketingu jak bąbelki w szampanie. „GM2L nie kończy się tylko i wyłącznie na muzyce. Chcemy zbudować pewnego rodzaju movement, który będzie ludziom kojarzył się z całą kulturą miejską” –wyjaśnił podczas pewnego wywiadu raper. Umie dobrze zadbać o samego siebie, ale również wie, jak zrobić zdecydowany push nowych raperów w rynek. Jego podopieczni zostali wypromowani klasycznie, ale z budżetem. Malik przedstawił ich w swoich numerach i teledyskach. Bardzo korzystny i fair deal. Dobre plecy to zawsze podstawa. Pierwsze dostępne kawałki Alberto otrzymaliśmy w formie teledysków. Raper zaliczył także bardzo solidny i interesujący międzynarodowy feat z Mortel w „International”. Debiut Josefa Bratana można zaliczyć do równie dynamicznego i na petardzie. Bracia z afrykańskimi korzeniami szybko stanęli się twarzami polskiego drillu. Co nie ukrywajmy, jest przełamaniem też wszystkich dziwnych fobii obecnych w tym kraju.
Malik Montana stworzył bardzo silny Multikulti label z kolejnymi artystami jak: Kronkel Dom (Niemcy), Francuz Mordo (Francja) czy Bibič (pochodzenia bośniacko- tureckiego). Podczas gdy w Europie drill zaczęły tworzyć solidne ekipy jak np. Baby Gang z Włoch, Montana zaimportował do nas ten trend m.in. dzięki genialnemu „Wuwua” z Josefem Bratanem. Muszę tu osobiście przyznać, że tak jak znam polski rap, to najbardziej przełomowym rymem dla mnie, jako osoby, która nie ogarniała poglądowego ciemnogrodu w tym kraju był wers: „skurwysyny się patrzą, co to za bandyt fura, auto prowadzi murzyn, obok ziomek z podwórka…Wuwua”. Ciary! Oprócz pieczy nad labelem, w 2020 roku rozpoczęła się również era tłustych featów Malika Montany. „Mordo weź” z LX, członkiem słynnej nie tylko ze względu na muzykę, ale i poprzez kryminalne problemy 187 Strassenbande. Takie projekty pokazały, że Mosa posiada solidne kontakty i tworzy numery już z potencjałem światowego poziomu. Współpraca z Niemcem nie zakończyła się tylko na tym numerze, co słychać np. na „Es geht weiter”. Warto też wspomnieć o kolejnej międzynarodowej produkcji z Eight O „Kokain & Barbiepuppchen”.
„Pewne, że ważny jest sukces, ale ważniejszy jest honor. Dlatego możesz mnie nie lubić, ale ja i tak pozostanę sobą”
Pamiętamy wszyscy feat Palucha u Tovaritch’a, o wieści na temat tej kolaboracji byłam bardzo podekscytowana. Nie tylko dlatego, że uwielbiam robić trening siłowy podczas słuchania Tovaritch’a, ale ucieszył mnie fakt international kolabo. No i co, jakoś tak bezbarwnie to wyszło. Yuri, który prezentuje się bardzo solidnie gangstersko wbił do polski na klip, na którym widać było dość duży kontrast vibe’u między raperami. To po prostu nie siadło tak jak powinno. Niewykorzystany potencjał obrócił w sukces Malik. Klip nakręcony w „Artemis”, legendarnym klubie go go w Berlinie od razu przypadł nam do gustu. Sam beat od FRNKIE to majstersztyk. Raperzy do siebie pasują nie tylko wizualnie na klipie i mają naturalną chemię, bo obaj reprezentują to, o czym nawijają.
Na temat autentyczności raperów można napisać kolejną polemikę. Kto faktycznie kim jest czy tylko używa pewnego imagu, żeby robić muzykę, którą się jara to never ending story. W każdym razie moim zdaniem jest to jedna z najlepszych kolaboracji polsko-zagranicznych. Po prostu banger! Mosa w jednym z wywiadów wspomniał, że jara się bardzo francuską sceną i różnorakimi flow jakimi operują tam raperzy, no to czemu nie zrobić kolabo? Dobór gościa jakim był wszechstronnie utalentowany Sofian oddał pewnego rodzaju hołd francuskiej scenie. Owocem kolejnej kolaboracji jest polsko- francuskie „Click Clack Bang” ze świetnym Dossehem na feacie. Od momentu wydania „Rundek” nie tylko poleciały solidne gościnki, których mógłby pozazdrościć każdy polski raper. Ponadto Malik bardzo wysoko awansował pod względem swojego warsztatu i umiejętności, czego przykładem jest subtelny drillowy utwór „3 Telefony”, w którym wyraźnie bawi się flow. Pokazując znów wiele swoich twarzy, bez zawahania potwierdził swoją formę w bardzo egzotycznej kolaboracji.
Mata, Quebo i Malik – trzech muszkieterów, którzy są tak od siebie różni, ale tak spójni w swojej oryginalności, że razem skomponowali kolejny historyczny track „Papuga”. Malik nie zalicza już małych produkcyjnych wpadek jak na początku swojej kariery, tylko staje w szeregu z lirycznymi raperami, którzy nie reprezentują tej ulicznej strony hip-hopu i w dodatku promuje swój kolejny singiel w słynnej stacji JAM FM w berlińskim studio. Obserwuję naturalnie na Instagramie prowadzącą program Alishę Morgenstern i opadła mi kopara jak w jej story widziałam zapowiedź audycji z udziałem Malika Montany, który będzie promował swój singiel „Chodź” z Maxwellem (187 Strassenbande). Żaden polski raper nie wspiął się na szczyty promocji muzycznej na takim poziomie w Niemczech, umieszczając swoje nazwisko na bilbordzie w centrum Berlina przy okazji promocji „Brudasow” z wybitnym Farid Bangiem. Każdy ambitny człowiek, który ciężko pracuje na swój sukces lubi czasem zdobyć jakieś trofeum. Czas na udokumentowane rekordy, na które po ciężkim, wieloletnim hustlingu adekwatnie zasłużył. Po komercyjnym sukcesie Maty nikt nie spodziewał się, że to właśnie Malik pobije jego dokonanie, bo w ciągu doby „Jetlag” z DaChoyce odtworzono na Spotify 1 144 105 razy, jest to rekord polskojęzycznego utworu na tej platformie, który dotarł do top 50 na świecie. Teledysk nabił oczywiście wielomilionowe wyświetlenia i stał się medialnym sukcesem. Dobrą strategią Mosy jest to, że robi częste dropy. Pomiędzy pracą przy High League dopisał do swojego featuringowego menu współpracę ukraińsko-rosyjsko-niemiecką. Z Olexeshem kolaborował już kiedyś Paluch, natomiast kilka lat później to Olexesh zaprosił Malika na wspólny „Kurwas & Schaschlik”, które naliczyły satysfakcjonującą liczbę wyświetleń.
„Wiem, gdzie chcę iść, nie trzeba mi map, od zera na szczyt to brzmi dla mnie jak plan”
Malik Montana obrócił swoją „inność” w swoją złotą zaletę. Charyzmy przecież kupić się nie da. Sam wcielił w życie dewizę „Alles oder nix” . Dzięki wieloletniej styczności z niemiecką sceną rapową wiedział, jak robić muzykę, którą będą słuchać dilerzy z bramy, typy w samochodach, ludzie na imprezach i do czego dziewczyny będą trząść tyłkami w klubach. Jego wizje i sposób myślenia od początku wyprzedzały to, co działo się na polskiej scenie, a współpraca z Olkiem zapewniła mu produkcyjne wyżyny. Wypełnił lukę między ulicznym rapem, lirycznymi MC, a komercyjnym popytem. Jako jedyny posiada w swoim dorobku miażdżące głowę featuringi z międzynarodowymi raperami z pierwszych miejsc list przebojów, tworząc przy tym bezczelny street rap. To on sprowadził do Polski brzmienia z USA, Francji, Niemiec czy UK. Jeden z największych hustlerów polskiego rapu Malik Montana przytarł rogi nie tylko niedowiarkom, ale wszystkim rasistom, którzy nawet nim gardzili ze względu na jego pochodzenie. Nie każdy musi być fanem twórczości, ale nie da się go nie szanować. Jestem ciekawa, co przyniesie przyszłość. GO MALIK!
Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Sentino traci na konflikcie z Nitro – felieton
Ich spór przekłada się m.in. na odbiór muzyki rapera.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że Sentino mówi szybciej niż myśli i prowadzi wielofrontowe konflikty, atakując w niewybrednych słowach swoich oponentów, często grożąc im utratą zdrowia. Kiedy w ten sam sposób zaczął zwracać się do Nitrozyniaka, czara goryczy została przelana.
Nitrozyniak od zawsze bardzo pozytywnie wypowiadał się na temat Sentino. Starał się go bronić przed wszystkimi dookoła, nawet kiedy jego idol nie miał racji. To m.in. dzięki niemu raper wrócił na polską scenę i mógł się odbudować. Dzisiaj ma zasięgi, o których zawsze marzył. Kiedy więc Sentino zaczął odwracać się od Nitrozyniaka i traktować go jak innych oponentów, coś pękło. O jego nieodpowiednim zachowaniu zaczęli głośno mówić inni twórcy. – Lubię go dalej, ale ciężko mi to tolerować. Ciężko mi się tego słucha – mówił zniesmaczony Boxdel, kiedy Sentino zaczął insynuować, że może zawalczyć z Nitro na gali.
Głosy niezadowolenia pojawiły się także wśród fanów rapera, którzy do tej pory sumiennie supportowali swojego idola. Na grupie Sicarios słuchacze wyrażali swoje zaniepokojenie, mówiąc m.in. o „odklejce Sentino”. Najnowszy teledysk rapera „Lato” również potwierdza, że mają oni dość jego dziwnego zachowania. Ilość lajkow i dislajków po klipem prawie się zrównała, co dawno nie miało miejsca:

TPS podszczypuje Sentino?
O Sentino coraz częściej zaczęło się mówić również w kontekście takich chorób jak dwubiegunówka i schizofrenia. Wypowiedź Flera na temat rzekomej choroby Sebastiana wywołała u niego ogromną złość. Temat podłapali również polscy reprezentanci sceny:
Nitro usuwa Sentino ze swojej playlisty
Przez nieprzewidywalne zachowanie Sentino Nitrozyniak nie chce z nim dalej współpracować. Po kilku medialnych kłótniach doszli oni do chwilowego porozumienia, żeby wyprzedać merch Sicarios. W ten sposób youtuber chce odzyskać pieniądze, które zainwestował w nowopowstałą markę, która stworzył z raperem.
Warto też odnotować, że Nitro usunął wszystkie utwory ze swojej playlisty na Spotify, na której były głównie kawałki Sentino. Dodał tylko jeden numer „Martwe Ziomki” Tedego, który wymownie sugeruje, że to koniec przyjaźni.

Kariera oparta na konfliktach
Popularność Sentino zaczęła rosnąć skokowo, kiedy ten chciał wrócić na polską scenę i prowadził otwarty konflikt ze Step Records. Na temat rapera, jego potyczek z wytwórnią i jej reprezentantami pojawiło się dziesiątki artykułów. W ten sposób rozpoznawalność Sentino wyszła poza dotychczasowy krąg jego najwierniejszych fanów. W tym samym momencie raper zaczął upubliczniać lawinowo swoje nowe kawałki oraz wypuszczać wiele różnych krążków. W ten sposób ze swoją twórczością zaznajamiał osoby, które znały go dotychczas tylko przez powiedzenie kilku groźnych słów w kierunku tego czy innego rapera. Konflikty cały czas towarzyszyły raperowi, a kiedy jedne powoli wygasały starał się podkładać do pieca i tworzył sobie nowych oponentów. Jednym torem raper robił wokół siebie dużo szumu, a drugim przemycał swoje kawałki do odbiorców. Idealnie pasuje tutaj przysłowie: nieważne jak o tobie mówią, liczy się tylko to, żeby po prostu mówili, a im gorzej mówią, tym korzystniej dla ciebie.
Czy Sentino straci na konflikcie z Nitro? Tylko na chwilę. Długodystansowo na pewno nie. Słuchacze są jak wyborcy, zapominają o wybrykach wybrańców narodu.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Bedoes w stroju wróżki na koncercie. Czy SBM wyrzuci go jak Deysa?
Solar i Białas pozbywali się kiedyś raperów za przyjście na koncert w „sukience”.

Podczas wczorajszego koncertu Kinnego Zimmera na Orange Warsaw Festival nieoczekiwanie na scenie pojawił się Bedoes. Raper wzbudził konsternację u słuchaczy, ponieważ pojawił się w stroju wróżki.
Bedoes w przebraniu wróżki
W piątek wieczorem na torze wyścigów konnych na warszawskim Służewcu odbył się koncert Kinnego Zimmera. W pewnym momencie na scenie pojawił się Bedoes. Miał on przy sobie nie tylko mikrofon, ale także doczepione do pleców, różowe skrzydełka. Udawał wróżkę. Bynajmniej nie wróżkę Balię (Kołcz, pamiętamy!)
Tym niecodziennym strojem raper nawiązał prawdopodobnie do popularnej kreskówki o wróżkach „Klub Winx”. Tą bajką inspirowane są m.in. koszulki „Bedoesiar”, które wypuściła SB Maffija.


Sukienka gorsza od różowych skrzydełek?
Przebranie Bedoesa natychmiast przywołuje pamiętną akcję z 2014 roku, kiedy Solar i Białas wyrzucili ze swoich szeregów Deysa. Powód? Pojawił się on na koncercie w „sukience”, a bardziej uszczegóławiając, w takiej przedłużonej koszulce.
– Cześć, chcielibyśmy poinformować o paru istotnych zmianach, które zachodzą w naszej kochanej SB Maffiji. Z szeregów zostają wypi*rdoleni: Deys (za przyjście na koncert SB Maffiji w Sukience (K*RWA JEGO MAĆ), a także za to, że nawet jego własny brat powiedział o nim, że jest p*dałem) – informowała przed laty warszawska ekipa.
– Po pierwsze sukienkę, za którą wpierdalają z SB MAFFIJI można nabyć na UrbanFlavours. pl :v Polecam. Po drugie BIAŁAS. Wyjebać z SB to byś mnie kurwa mógł gdybym tam jeszcze był. Po trzecie mój brat, jest k*rwa ZNIESMACZONY (zważ na słowo) tym kłamstwem, ale zarzutów odnośnie „pedalstwa” nie będziemy rozkminiać, bo mało czasu (wiesz, dziewczyna praca) – ripostował wtedy Deys.

Jak widać włodarze SBM Label jeszcze parę lat temu byli bardzo konsekwentni w swoich decyzjach. Czy podobne konsekwencje dotkną także Bedoesa i zostanie on wykluczony z wytwórni? Chyba nie mamy wątpliwości, że to się nie stanie. Pozbywanie się z labelu przysłowiowej kury znoszącej złote jajka to co najmniej poważny błąd biznesowy.
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
Felieton
Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (3/3) – felieton
Raperzy z Niemiec, którzy mają związek z Polską.

- Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (1/3)
- Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (2/3)
- Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami (3/3)
Nie sądziłam, że dożyję czasów kiedy w Berlinie dojdzie do lokalnego biało-czerwonego beefu. To wskazuje tylko na to, że polska emigracja jest dość aktywna albo na to tylko, że Sentino jest ostatnio bardzo zdenerwowany i atakuje raperów jak przyczajony pieróg lub ukryty gołąbek. Flerowi w ostatnim czasie też się oberwało. Obydwaj panowie dzielą wspólną historię i obaj mają opinię awanturników, więc to dla nich ptasie mleczko w gębie. Losenkiemu wyrwało się ukradkiem, że Senti „jest chory na schizofrenię”. Jeżeli chcecie zagłębić się bardziej w berlińską aferkę, to polecam artykuł badawczy. Natomiast z okazji Wielkanocnego Jajka, Sentino poświęcił nie tylko koszyczek, ale również i Majka. Sam nagrał świąteczny „smakołyk”, czyli track, w którym obraża Oska030. Niestety, Sebastian nie miał ochoty odpowiedzieć na moje pytania, dlatego czy to tłusta śląska albo lekka biała, zostawiam Wam do przetrawienia.
12 kwietnia 2022 roku ukazał się „Triumf”, gdzie Sentino nawija: „Każde lelum polelum, teraz ma zero trzy zero. A z Berlinem do czynienia co Sero El Mero (patrz). Jesteś pusty jak głowy blogerek. Więc jak mówisz, że masz białe to twój towar jest serem, od nowa. Chodzisz na siłkę, pozujesz z bronią na klipie. Ale masz z psami do czynienia jak sklep zoologiczny”. Jak na razie nie doczekaliśmy się żadnego kontrataku ani statementu od Oska030. Każdy fan rapu, który sięga pamięcią, karmił się chętnie beefami, bo każdy konflikt tworzy aferkę, szum medialny, ale warto zostawić sobie miejsce na danie główne, czyli dobrą muzykę, którą teraz się zajmiemy w kolejnej odsłonie cyklu: Niemiecka scena rapowa z polskimi korzeniami.
Die Orsons @orsonsdie

Die Orsons znani są dobrze milenialsom, którzy mieli w telewizorze niemiecką VIVĘ, MTV czy szperali za młodu godzinami po niemieckich kanałach na Youtube, w poszukiwaniu nowych dawek rapu. Pamiętam, jak za młodu dobiegła mnie informacja od ziomków z jednego z najstarszych forów hip-hopowych w Polsce, iż Kaas z Die Orsons jest Polakiem. Był on wtedy pierwszą, najbardziej rozpoznawalną postacią z polskimi korzeniami na niemieckim rynku. Dzięki temu, wielu rapowych ziomków zaczęło przesyłać sobie widea Kaas’a i jego popularność u nas wzrosła. Musicie wiedzieć, że kiedyś Youtube nie działał na takich zasadach jak obecnie, a Internet ładował czasem jeden film dłużej niż trwało zrobienie herbaty. Dużo fanów rapu zza Odry zaczęło się bardziej interesować Die Orsons, ponieważ dwóch z nich miało polskie korzenie, a dodatkowo Stoprocent wtrąciło swoje trzy grosze.
Na rynku muzycznym działają od 2007 roku i znani są ze swojego poczucia humoru oraz ironicznego attitude. Bez ogródek pasuje do nich określenie: ekscentryzm. Barwne i ciekawe artystycznie wideoklipy tworzą wizerunek artystów, którzy konsumują rap w sposób teatralny. W swoim dorobku mają sześć albumów. Ich pierwszy krążek bazujący na humorystycznych tekstach przyjął się bardzo dobrze na niemieckim rynku. Miksują wiele gatunków muzycznych od dubstepu po R&B. Szczerość, dystans do świata, muzykalność, absurd, cynizm i inteligencja tak można pokrótce nakreślić ich vibe. Ostatni album „Tourlife4life” ukazał się w 2020 roku. Poniżej najnowszy klip ekipy.
Kaas @kaas_von_die_orsons

Kaas, czyli Lukas Michalczyk urodził się w Katowicach, ale w wieku 2 lat zamieszkał w Niemczech, a swoje dzieciństwo spędził w Reutlingen. Nieśmiały chłopak nie miał w szkole zbyt łatwego życia. Przygodę z muzyką zaczął jako DJ. Natomiast w wieku 14 lat zaczął skrobać pierwsze teksty rapowe, które nie opowiadały o laskach i pieniądzach tylko o problemach, które spotykają na co dzień każdego z nas. Zdołał wydać 6 albumów i 2 EP. W jego karierze pomógł mu deal z wytwórnią Kool Savas Optik Camp, którą potem zmienił na Chimperator Productions. Sprawdźcie jeden z najstarszych jego numerów „Halt Die Fresse” prosto z dawnego sklepu Stoprocent w Berlinie.
Bardzo irytują go blokady twórcze i wprowadza go to w złość, kiedy przeżywa taki stan. Ma artystyczną, wolną duszę, lubi także filozofować, dlatego razem z Bartkiem prowadzili swój podcast. Obecnie balansuje pomiędzy wydawaniem albumów Die Orsons, a prywatnymi projektami. Po pewnym czasie nieobecności solowej Kaas powraca z nowym materiałem.
Goldie: Co sprawia Ci największą przyjemność w tworzeniu muzyki?
Kaas: Kiedy człowiek wejdzie w fazę flow i przechodzi w pewien stan. Taką enklawę, że czujesz, że kawałek sam się pisze.
Ostatnio jesteś zajęty karierą zespołu. Masz w planie solo album?
Właśnie jestem zajęty produkcją mojego trzeciego solowego albumu.
Czy słuchasz czasem polskiej muzyki, jeśli tak to jakiej?
Tak słucham. Lubię Zbigniewa Preisner’a. Jego album „Glosy” to jedna z najlepszych produkcji jakie słyszałem.
Urodziłeś się w Polsce. Czy czujesz się Polakiem czy Niemcem? Znalazłeś może w swojej osobowości jakieś polskie cechy?
Nie czuję się ani Polakiem, ani Niemcem. Moją kulturą jest Hip-Hop, międzynarodowo.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni, nie żałuj sobie.
Pierogi z kapustą i grzybami.
Bartek @plinchkopf

Bartek Nikodemski, znany jest też jako Plan B. Urodził się we Wrocławiu. Razem z rodzicami przeprowadził się do Stuttgartu, gdzie spotkał swoich rapowych kamratów. Solowo wydał 3 EP-ki oraz kilka projektów jako duet Maeckesh & Plan B. Znany jest ze swojego zamiłowania do literatury, która daje mu wiele inspiracji życiowych. W 2013 roku zdecydował się zmienić swoje imię artystyczne na Bartek z powodu rosnącej popularności składu Plan B z UK. Raper ostatnimi czasy jest zajęty promowaniem pierwszego solowego albumu „Knäul”, który ukazał się 15 października 2021 roku. Projekt opisuje jako pełen polskiej melancholii. Wydanie jest bardzo melodyjne i bogate wokalnie. Klip do „Oben” zawiera polskie napisy, które są zupełnie innym tekstem, niezgodnym z niemieckimi słowami piosenki. Wyjawił mi, że są po prostu zamieszczone tam dla śmiechu.
Po wydaniu tylu różnorodnych projektów dojrzali artyści, tacy jak Bartek bawią się gatunkami, melodiami, konceptami i wychodzi im to bardzo ciekawie.
Co sprawia Ci największą przyjemność w tworzeniu muzyki?
Najbardziej podoba mi się to, że z niczego nagle powstaje melodia, tekst i beat. Wskakiwanie do zimnej wody i pływanie w niej sprawia największą frajdę.
W 2021 roku ukazał się solowy album „Knäul”. Co było Twoją największą inspiracją?
Bon Iver, Frank Ocean, Choker, Reiner Maria Rilke, spacery po lesie, praca intuicyjna.
Czy słuchasz czasem polskiej muzyki np. rapu?
Nie słucham polskiego rapu, natomiast lubię bardzo album „Bankiet” Jacka Kaczmarskiego.
Urodziłeś się w Polsce. Czy czujesz się Polakiem czy Niemcem? Znalazłeś może w swojej osobowości jakieś polskie cechy?
Czuję się Niemcem, ale na pewno mam polską dusze. Z Polaka mam w sobie gościnność i towarzyskość, ma to też wpływ na mój rodzaj humoru. Polski kabaret wywarł na mnie duży wpływ.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni, nie żałuj sobie.
Zacząłbym od pierogów. Do tego sałatka i bigos.
Fruchtmax @fruchtmax

Max reprezentuje dzielnice Kreuzberg, która miała i ma wielki wpływ na kulturę hip-hop w Niemczech. Wschodnia dzielnica Berlina jest bowiem miejscem, gdzie narodził się w latach 70- tych ruch graffiti. Punki i imigranci tureccy zaczęli z czasem osiągać tak wysoki poziom swoich umiejętności (np. SO36), że tagowanie miasta i malowanie stało się już nierozłącznym elementem Berlina, aż do dziś.
Urodzony w Berlinie w 1992 roku, Max uczęszczał do szkoły katolickiej, gdzie miał możliwość nauki języka polskiego. Obecnie posługuje się nim biegle, co jest dość wyjątkowe, ponieważ sporo osób urodzonych w Niemczech z polskimi korzeniami mówi po polsku w sposób bardzo łamany. – Nie czuję się ani Polakiem, ani Niemcem – powiedział w wywiadzie dla Rbb Fritz’s i podkreślił, że nie wierzy w jakąś kategorię przynależności narodowej. W rap zaangażował się za młodu w lokalnym centrum młodzieżowym. Uczestniczył wtedy w warsztatach muzycznych, które zorganizowali członkowie rapowego składu K.I.Z. i dzięki temu nauczył się techniki pisania tekstów. W latach młodzieńczych nie był typem, który jarał fajki i wlewał w siebie litry wódki. Tutaj napotykamy ciekawy kontrast, bowiem jego Mukke (niemiecki slang: muzyka) charakteryzuje dość mocno tematyka dragów, imprez, przedawkowań i hustle lifestyle.
Jego początki przygody rapowej można opisać jako trappowa zajawka. Tematyka trap house, czyli dope, sprzedaż substancji, dziewczyny i generalnie melanżowe stany ducha, przyjęły się dość pozytywnie. Max związany był również z wytwórnią Frauenarzt’a, która znana jest z niecenzurowanego erotycznego vibe’u i to miało wpływ na jego twórczość w tamtym czasie.
Grzechem byłoby zapomnieć o polskim akcencie, czyli kolaboracji Skoob102 & KKuba102 z 102 Boyz w tracku „Hab Amigos” w 2018 roku. Fruchtmax featurował także z Nura, KDM Shy, Opti Mane, Hugo Nameless jako duet. Ostatnimi czasy prężnie działa razem z producentem YuPanther @yupanther_. W tym roku ukazał się projekt „Knaller Vol. 1”.
Co przynosi Ci największą przyjemność w robieniu muzyki?
Największą frajdę sprawia mi wywoływanie równych emocji u ludzi. Na przykład rozśmieszenie ich czy pobudzenie do tańca, kiedy oczywiście czują moją muzę.
Ostatnio ukazał się Twój nowy projekt „Knaller Vol.1”. Czym był on inspirowany, co było największym wyzwaniem oraz, co miało wpływ na jego vibe?
„Knaller Vol.1” jest kompilacją piosenek, które YuPanter miał na swoim laptopie, ale nie były one wcześniej przeznaczone jako single. Tracki są różnorodne i wynikają z różnych stanów świadomości.
Czy słuchasz jakichś polskich wykonawców muzycznych, może jakiś polski rap?
Oprócz Sentino nie słucham polskiego rapu.
Jaki vibe daje Ci Berlin jako człowiekowi i w jakich kierunkach Cię kształtuje?
Kreuzberg to mój dom i daje mi bardzo swojski klimat. Ukształtował mnie jako człowieka i uformował do postaci, którą obecnie jestem.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni?
Kotlety mielone, pierogi i rosół mojej kochanej babci.
Freshpolakke

Patryk urodził się we Wrocławiu, a w wieku 7 lat zamieszkał w Niemczech i wychował się w Staaken na Spandau w Berlinie. To bardzo polska dzielnica nazywana przez nas małą Polską. W szkole wyzywano go od „głupiego Polaka” albo „brudnego Polaka”. Jak sam przyznaje, musiał trochę o siebie i swoją godność walczyć, bo jak wspomniał w pewnym wywiadzie, przypinano mu łatkę złodzieja. Rapowy rozgłos zyskał dzięki występom w legendarnej bitwie freestylowej, o której wspominałam w pierwszej części mojego cyklu – „Rap am Mittwoch”.
Słowo „k*rwa” to jego znak firmowy. MC dorobił się sporo finałów bitew freestylowych i był znaną postacią w środowisku hip-hopowym. Na swoim koncie ma też kolaboracje „Niesiemy prawdę” ft. Zeus, Donguralesko i John Mojo. W 2019 roku wydał klip do „Autotüren”, a w 2020 na kanale Step Records ukazało się jego „Hot16challange” oraz track „Kocie Ruchy” z Dedisem i Dawidem Obserwatorem.
Polski Bandyta @polski_bandyta

Znani wam już Pusher i Oska030 postanowili wziąć pod swoje skrzydła nowego artystę. Raper wypromował się klipem do „Ewenement”, w którym na zmianę rapuje po niemiecku i po polsku. 21-latek pochodzi z Bydgoszczy i inspiruje się drill’em i street rapem. Chciałam, żeby słuchacze poznali trochę bardziej jego osobowości, dlatego kusiłam go, chociażby tymi moimi niewinnymi pięcioma pytaniami, ale jak mi powiedział: – Chcę zostać tajemniczy, żeby było czuć lekki niedosyt. Niezbadany typ.
W lipcu ukazał się singiel „Narco Taxi” Pushera i Oska030, gdzie swoje wersy wrzucił też Bandyta. Trzeba tutaj pochwalić Jaypee za solidny bicior, który dobrze lata w aucie podczas jazdy po Berlinie.
Trio znowu skumało się w tracku „SQP”, który osiągnął ponad 5 milionów wyświetleń. Równie dobrze przyjął się „Dealer”. W ostatni dzień marca trio wydało klip do „Marrakesh”, który jest mocno inspirowany klimatem 187 Strassenbande. Natomiast wczoraj ukazał się klip „Problemy Luxusowe”.
Plem @plem.official

Maciej urodził się w Elblągu, a w wieku 4 lat wyemigrował do Niemiec i dorastał w Bielefeld. Przygodę z hip-hopem rozpoczął od malowania graffiti. Obecnie mieszkający w dzielnicy, z której pochodzi Capital Bra – Hohenschönhausen w Berlinie Wschodnim. W swojej muzyce stawia na pierwotną formę rapu, skupiającą się na dobrym warsztacie technicznym i lirycznym przekazie oraz bitach bujających głową. Raper lubi bawić się różnymi formami dźwięków oraz gatunkami hip-hopu. W wieku 18 lat zaczął produkować pierwsze beaty. Motywacją do skrobania tekstów był polskojęzyczny album grupy Konsulat, która pochodzi z Bielefeld. Maciej w ramach Polskiego Represent wydał „Freestyle Tape”. Kolejnym projektem pod ksywą PlemPlem był Mixtape „Doppelt hält besser”. Pod koniec 2021 roku ukazał się najnowszy album Plem „XIX”.
Co przynosi Ci największą przyjemność w robieniu muzyki?
Aktualnie to produkowanie bitów. Muzyka pozwala mi za każdym razem tworzyć coś nowego. Jestem #stoprocent selfmade, a że pracuje w mediach mam możliwość wszystko zrobić sam. I robię. Nigdy się nie nudzę.
Ostatnio ukazał się Twój nowy projekt „XIX”. Czym był on inspirowany? Co miało wpływ na jego ostateczny vibe?
Pierwszy Lockdown w Niemczech dał mi możliwość skupić się na muzyce. W tym czasie znalazłem własny klucz do sukcesu, jeśli chodzi o produkcję. Miałem wtedy na myśli, że jak to będzie koniec świata, to muszę zrobić tę EP-kę. 19-nastka zawsze była obecna, ale tym razem dla mnie to był znak, żeby zacząć robotę. Vibe jest Black to Gold.
Czy słuchasz jakiś polskich wykonawców muzycznych, może jakiś polski rap?
Kocham vibe Perfektu, jechałem ostatnim razem 600 km na koncert. Dzisiaj SBM Label to jest ogień. Młody Matczak jest geniuszem. #matafuckinggeniusz. Kawałek Eisa „Polski sen”, który miał rerelease w ostatnim roku, jest dla mnie klasykiem.
Jaki vibe daje Ci Berlin jako człowiekowi i w jakich kierunkach Cię kształtuje?
W Berlinie jest wszystko możliwe. Jest wielokulturowy. Tutaj Turek z Niemcem piję kawę w kiosku. Wychowałem się z ludźmi z Polski, Azerbejdżanu, Uzbekistanu, Rosji, Turcji i Niemiec… normalka.
Ulubione przysmaki polskiej kuchni?
Uwielbiam bigos, babkę ziemniaczaną, wszystkie zupy, a najbardziej flaczki. Zapiekanki i pierogi każdego rodzaju.
Jak widzicie, w Niemczech nagrywa wielu utalentowanych muzyków z polskimi korzeniami. Ostatnio na salonach usłyszałam także plotkę, że Osama ma w sobie polską krew, jednak label moje spekulacje zdementował. Nie myślcie sobie, że brak Malika Montany tutaj to przypadek. Nic z tych rzeczy. Niemiecka scena dzięki Malikowi Montanie i jego miażdżącymi featami z największymi niemieckimi raperami, także zdała sobie sprawę, że posiadamy w Polsce utalentowanych graczy na międzynarodowym poziomie. Co przyniesie przyszłość, tego jestem bardzo ciekawa. Stay Tuned.
Tschüs! Amanda Nowaczyk aka Goldie @goldiethebossy
Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl
-
News5 dni temu
Bedoes zszokowany. Kończy współpracę z Gargamelem
-
News3 dni temu
26 lat temu policja zatrzymała Włodiego, Wilka i Sokoła
-
News2 dni temu
Josef Bratan vs Wiewiór – raper kilkukrotnie na deskach
-
News2 dni temu
Fazi „dojechał” Alberto? Zawodnik GM2L odpowiada
-
News2 dni temu
Young Leosia i Bambi w studiu Fame MMA. „Nagrywamy płytę jak Drake i 21 Savage”
-
News4 dni temu
Taco Hemingway pobił rekord Maty
-
News3 dni temu
Waldek Kasta idzie na wojnę z hejterami
-
News1 dzień temu
Josef Bratan nie godzi się z porażką. „Na punkty to nie przegrana”
DAWID OBSRYWATOR TO PISOWSKI BANAN, INTRUZ TO TOTALNY ŁAK A ALBERTO TO ZWYKŁY POZER Z WYMYŚLONYM WIZERUNKIEM. BRAWO GSP.
Gsp to mefedroniarz co zaistniał liżąc dvpe znanemu biseksualiście
Min kvinne er død?
Pluję Ci w twarz farfoclami. Tfu.
W Chinach można było mieć jedno dziecko tylko, żeby nie było przeludnienia na świecie, czyli planecie ziemia!
GSP? Ten GIT co grypsował z c,h,ujem na migi? I on ma prawo o zasadach mówić? jak on liznął gdzieś kawałek jakiejś przekręconej kulawej bajery z kajdanowa i o zasadach na internetach będzie rozprawiał… weź ty się chłopie zajmij czymś porządnym bo już mają na ciebie chrapkę chłopaki z Wronek
No nawet, nawet ten felieton, tylko ciekawe kto go pisał, bo widząc parę filmików z GSP na YT, gdzie drze się do kamery, kogo on tam nie będzie dojeżdżał, komu wjeżdżał i kto jest prawilny a kto do wora schowany, w życiu bym go nie podejrzewał o taką elokwencję
My jako faceci jesteśmy w głównej mierze winni temu co się dzieje. To przez nas kobiety odleciały w orbitę i myślą, że mogą mieć każdego.
Jakiś czas temu wchodzę na Datezone. Nie będę się rozwodził co to za strona kto wie ten wie. I tam przeżyłem szok stara obleśna babeczka na moje oko ponad 50 lat w staniku. Brzuch zatłuszczony z fałdami a pod zdjęciem 200 serduszek i masę komentarzy spermiarzy oh, ah jaka to ona super.
Panowie ocknijcie się co my robimy..
Tekst powstawał przez pół roku, ostatecznej korekty dokonali kumple spod Żabki na czele z gościem, na którego mówią „Profesor”, bo jako jedyny z całej ekipy zrobił maturę.
To ten GSP? Ten patus od walk pseudo MMA?? hahahha! Pomyślałbym, że artykuł pisał Grande Connection, ale on nie wstawiłby kawałka Sokoła, po tym jak wyszło, że miał w domu zmywarkę itp w latach 80-tych.
tata mu napisał
Gdzieś na YouTube widziałem kiedyś jakiś wywiad/rozmowę z nim – wypowiadał się tak samo składnie i elokwentnie jak w tym artykule.
GSP co by nie mówić felieton potrafi z sensem napisać, a przy tych kryptydach i tetrykach z redakcji to jest omnibusem.
w końcu dobry felieton gsp POZDRO!
W całości przeczytany głosem GSP, dodaje to trochę animuszu
nawet fajnie sie to czytalo, jestem w szoku
Benito dzieciaku
Dwójkowe wypracowania chłopca z 1B. Orwell pisał antyutopie barani łbie
Pała z czytania ze zrozumieniem. U Orwella chodzi o to, że utopia nie ma szansy się utrzymać i przeradza się w ta Twoją antyutopię.
właśnie dałeś definicję antyutopii
Ty Orwella znasz co najwyżej z memów XD
GSP .. przyznaj sie ze Michalczewski to pisal
Michalczewski to GSP.
Hahaha gość piszę o synalku z PiS i pisze o wack’u intruzie… Zaraz później znów porównując wychowanego w biedzie Peje i bananowego Tedzika by na koniec znów przytoczyć kolejnego fake’a w roli Wojtusia… Dobry z ciebie grafoman, jak to mówią „papier wszystko przyjmie” spróbuj pisać felietony do bravo girl pismaczku
TYLKO MEGA WONSZ 9 AVEEE
ŁAAAAAAAAAA MACIE BYĆ W STRACHU I KOMENTOWAĆ ŁYKOPKI PISAĆ PANIKOWAĆ KLIKAĆ SIORBAĆ AAAHAHAHAHAHHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAAHGAAHHAHAAHHAHAHAGGA
rrrrRRReeeeeee AAAhahhahahahAAGAHAHAHHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHHA
AAAAHAHAHHAAHHAHHAHAHHAHAHAAHAHAHA
A
AA
AAAA
AAAAAAAA
AAAAAHAHAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAHHAHAHHAAHAHHAAHHAHAHAAHHAAHHAHAHAHAHAHAHAAHHAAHHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAAAAHAHHAAHHAHAHAHAHAHHHHHHHHHHHAAHAHAHAHHAAHHAAYHAHA Prr prruuuu zesrałem się
AAAHAHHAHAHAHAHHHAHAHHAHAHAHHHHAHAHHAHAHHAHAHAHAHAHAHHAHA
Zamówiłem sobie pornograficzny film na allegro Blu-ray od Digital Playground o tytule Polcelain (Porcelana). Kupuję pornograf7czne czasopisma z kobietami na DVD w sklepie z prasą! Aktorki są zawsze najsławniejsze oraz będą one! Chciałby żyć jak aktor filmów porno dla dorosłych! Stary rap z USA lubię oraz horrory from VHS ære i te telewizyjne z telewizji kablowej!
Weź ty bezbeku spadaj na drzewo
Typie ty jesteś dobrze pomylony, nie wiem co tam było zarzucane ale grubo jest
Nie mówię tu oczywiście o tym, że rap ma być pozbawiony fikcji literackiej, bo to utopia, a jak wiemy z twórczości Orwella, nie jest to nic dobrego.
Po to jest właśnie rozwód i interzyza oraz dziedziczenie & alimenty. Aktywa, pasywa, rape, love and hate. Kochanek zwany liebhaber!
Gdy widzę kobiety za ladami w sklepach, albo w bankach, czy tam jakichś innych urzętach to nie chcę by one obciągały mi mojego ch00ja tylko pragnę polizać im cjpki, czyli dogodzić peezdeczkom tym swoim psim języczkiem starym by one orgazmów dostały oraz chciały tylko mnie do seksu! Sprawny jestem I to bardzo ostatnio, gdy mi matka moja zmarła to po jej śmierci mieszkam sobie sam w moim mieszkanku dwupokojowym!
Panowie! Nie wszyscy są od płacenia składek oraz podatków! Rap jest od zawsze anty-systemowy! Pobierać wysoką rentę, lub benefit, czy tam zasiłek wysoki to jest coś! Profit!
Z jednym się zgadzam”Jednak wiem też, że wciąż zostało wielu takich, którzy rozumieją, czym jest ta kultura, jej korzenie i pochodzenie, i że, co by się nie działo, zostaną przy niej, nawet gdy ulotna moda się skończy” i nadal siedzę w tej kulturze w tym roku mija już 26 lat i nie chwalę się tym po prostu kocham i szanuje tę kulturę.
Hipi di hop!
A co właśnie zrobiłeś?
Gdy dziewczyny się do mnie uśmiechają oraz kobiety to oznacza, że o mnie rozmawiają mając chętkę na mnie! Facet oraz mężczyzna musi być owłosiony w kroczu oraz pod pachami by zapachy swoje piękne niczym fracuskie perfume przyciągające kobiety roznosić! Kobieta pachnąca po prysznicu i wyperfumowana oraz wymalowana & z ufarbowanymi włosami wywęszy zamotnika głodnego seksu oraz napalonego na nią! Red nails and lips?
Japończycy to jest bardzo pracowity naród. Mortal Kombat 11 Ultimate także dobrze wygląda.
Gram w gry komputerowe to się znam oraz dzięki temu umiem z kobietami tymi najpiękniejszym pogadać. Grypsera nienawidzi pedofili oraz gwałciciel.
Wytatuowani ludzie to gici, a dziewczyny z tatuażami to git kobiety!
Przestępstwa popełniane są w Polsce pod wpływem alkoholu, albo narkotyków.
Łosoś norweski w Polsce to i Norweżki odwiedzają Polskę.
Jeśli nic po ojcu swoim pracowitym nie dziedziczysz to lepiej nic w życiu nie rób!
Morderstwa oraz zabójstwa są bardzo karalne w Polsce przez sądy polskie!
Jestem psychopatą to znam się na prawie japońsko-tokijskim.
Obywatelem Japonii oraz Norwegii mógłbym zostać, a nie chcę nawet do United Kingdom samolotem lecieć!
Najlepsze do komunikacji jest eMule! Badoo oraz Tinder się chowają!
O pracownikach polskiej oświaty oraz polska edukacja.
Pornografia psuje mózgi dzieciom oraz powoduje choroby psychiczne u rodzin wielodzietnych!
Pedophilia najszkodliwsza jest.
Pedofil ma najgorzej, gdy go zindentyfikują w społeczeństwie.
Moje teksty to r00chaj sędziny oraz policjantki i nauczycielki oraz jeb studentki polskie!
Nie jestem człowiek gościnny oraz ludzie nie muszą mnie lubić!
Dobry ten felieton, takich rzeczy na gr się nie spodziewałem
Będzie już tylko gorzej, ten sztuczny, brudny, iluzoryczny świat się sypie, a ja wpier*alam popcorn ..I..
Orwell przedstawił dystopię
Rap to szybkie rymy oraz slang przestępczo-artystyczno-rozrywkowy!
Flaczky mam po warszawsku zamrożone oraz pierogi w zamrażalniku, które ugotuję w wądzie posolonej, czyli we wrządku by wypłenęły one na górę (powierzchnię) w garnku.
to niby napisał gsp ten pajac pseudo gangus rapowy? ni hu ja xD
Gigantyczny Spust Przyjmę
Wow swietny felieton , też mi troszkę żal było fergusona :-[ co do Intruza miał spory potencjał takiego „Młodego Peji” ale troszkę to poszło w dziwnym niespójnym populistycznym kierunku nadal widzę w nim spory potencjał do dopracowania natomiast nie zgodze sie ze to jeden ze słabszych raperów GSP ma wiele słabszych numerów niż on, Fajny szczery dzieciak z nizin z unikalnym spojrzeniem na społeczeństwo i takie właśnie socjologiczno społeczne tematy panie GSP! marnujesz pan potencjał używkami oraz towarzystwem zbirów
Intruz nie ma charyzmy ani melodii w głosie tzw flow, nie jest interesujący jak był peja
Świetny felieton gdzie wspomina „prawdziwe” WWO, tedego fikajacego koziołki z diskopolowcami i ostrego dziada naapstujacego mate
Czekałem na to!
Mahatma bracie kładę napllet kozi na dejw i złoma. To pety a analkruz może powąchać ser spod laski
O szkodliwym jak i korzystnym wpływie oglądania pornografii już wszystko napisali to tematu nie drążę nigdy więcej o tym!
O grach komputerowych łatwo jest pisać.
Lepiej sami produkujcie gry video!
Zarapujcie o horrorze!
Nagraj stary horror klasyczny hardkorowy!
This is my private opinion about me.
Nie wierzę, że to GSP napisał. W sumie to gościu jest bekowy i powiedziałbym nawet, że go lubię, ale język z tekstu jest daleki od tego, którego na co dzień używa. Przemyślenia też w miarę sensowne. Może ukryty talent?
GSP (Gorzki Smak Penta) kiedy zawalczysz w tercecie (Ty, Oyche Doniza, Fabijański) w końcu z Rafalalą? Wielcy gangsterzy co przed transem się obsrali. Belmondziak zapewne śmieje się Wam w twarz. Specjaliści od trzymania broni w dłoni. Hahaha jedyną bronią jaką trzymaliście w dłoniach i z jakiej strzelaliscie to pento Rafalali a Wy z podniecenia chcieliście jeszcze.
Z kim ty się tam ciągn.iesz z tej pudelkowej redakcyyji że cię tak promują ??? Głęboki styl po.lyku?? Raperem się nie udało zostać , gangsterem to ty w mapetach możesz być jedynie, z charakternym chłopakiem też nie masz nic wspólnego, zawodnikiem nawet we frekach też się nie udało, teraz pisarzem i filozofem będziesz??? A wszystko to parcie na szkło chęć bycia sławnym i urojenia mefedr.oniarza . Jesteś idealnym przykładem jak wygląda dzisiejsza ulica i cały ten świat , nie ma żadnej odpowiedzialności za słowa i czyny dlatego taki c.ymbal może sobie gadać o zasadach o których nie ma żadnego pojęcia i mienić się raperem gangsterem czy od kutra sterem wieszczem czy narodowym bohaterem.
GORZKI SMAK PENISA LEGENDA RAPU JUHAM GO PALUSZAKIEM
DO WANNY KLAUNIE
Sensowny wstęp o tych raperach/produktach na wypłatach
A zapomniałem Beka z EL KAfelkatora młodego PiSiora :-O
Pornography od dawien dawna żeruje na moim najniższym instynkcie! Ciągnie mnie tylko do takich samych dziewczyn oraz kobiet jaki ja sam jestem!
Byli Czarni polacy mieszkający w Londynie cos tam rapowali.
777 nagród od społeczności facebooka już mam.
Wszystkie moje identity najbardziej podobają im sie
GSP dobry felieton, odrzuć tą agresję, powodzenia.
A ja uwazam ze Intruz i obserwator to są bardzo dobrzy raperzy, alberto to jest gówno to fakt, a ten gsp zwykle zazdrosci i jest łakiem
GSP nawet mądry chłop. Prawdziwą dojrzałość emocjonalną osiągasz jak przestajesz nazywać hip hop kulturą. to żadna kultura chyba że mowa o zulu nation i tego typu inicjatywach (których przeciętny słuchacz się boi i odrzuca, nie dziwię się). Poza tym to zwykła, od zawsze mocno pozerska muzyka. To co pisze GSP to polski mit niezrozumienia hip hopu od samego początku. U nas patola swoim niewybrednym podejściem „zagarnęła dla siebie hip hop” tylko przez to, że z patologią się nie da rozmawiać i wytłumaczyć. Piszę nie o biedzie a o mentalnych zyebach. To tylko muzyka i pewien styl. Kulturę wypracowali starożytni Grecy czy Rzymianie. Większość ludzi ze wschodu w ogóle nie chce nawet spróbować zrozumieć tych średnio inteligentnych raperów z USA. Nie mamy pojęcia o rasizmie czarnych próbując się do nich updoodbnić. polski hip hop jest kolejnym, acz bardziej udanym przez mniej regionalny a bardziej otwarty chrakter tej muzyki niż reagge . dolina wstydu z czego się wyrasta
no i pewnie ktoś się obrazi „jak to nie kultura, co ty peirpodisz?”
No bo to, że sobie zabetonowałeś w głowie głupotę, nie sprawia że głupota staje się prawdą. To świadczy jedynie o tym, że kolejny łoś legitymuje fikcję, bo mocno w nią wierzy całym serduszkiem. Trzeba by przede wszystkim wziąć pierwszy raz w życiu encyklopedię do rąk i przeczytać definicję słowa kultura. Po mojemu ten pozerski zlep nie zasługuje nawet na słowo „subkultura” ale to już TYLKO MOJA OPINIA.
Z jednym sie zgodze w naszym kraju mniej było ludzi którzy serio zrozumieli o co chodzi w Hip Hopie poziom nie zrozumienia realiów USA czy sama bariera kulturowo językowa powoduje błędy poznawcze błędne wnioski co słychać na licznych wywiadach głównie z Raperami w Polsce wielu ludzi z RAPu czy z HH „Wyrasta” a to oznacza że nigdy nie weszli w ten temat „całym serduszkiem” tylko emulowali pewne zachowania bezmyślnie no nie ma sie czemu dziwic Poldon to rolniczy kraj większość polaków mieszka w miejscach jak te wszystkie miasteczka w Kieleckim czy naokoło 022 Dla wielu Raperów myślę że wizyta w USA i zderzenie się z ich zamknietym głowami ameryko centrycznymi to jest taki solidny plaskacz i „eye opener „
Miałem się rozpisać ale w sumie co ja się bd rozpisywał .Pozdrawiam szanownego z rapu wyrośniętego
Wyrasta się z bzdur jak mówienie że hiphop to kultura. To kwestia poznawania znaczeń słów. Chyba żeś patolog i słuchasz jakiegoś plebsa z odstającymi uszami albo dwubiegunowego obsranca. Ja słucham tego jak muzyki a nie „czegoś więcej” bo coś więcej znajdziesz w bardziej szlachetnych gatunkach. To się zdarzy ale regułą jest potupaja u a niskich lotów. Przynajmniej w dzisiejszych czasach. Jak widzę polskich raperów robiących głupie miny, przebieranki z maczetami, albo pseudowieszczenie to czuje wstyd do dawnych przekonań. Polecam wydorośleć Piotrusiu panie zanim będzie za późno.
A kto to jest ten GSP bo nie znam i nie kojarzę.
Przemek Ferguson nie Filip dzbanie
GSP CHYBA DAWNO NIE DOSTAŁ KLAPSA NA DZIĄSŁO ŻE TAK DALEKO SIĘ UNOSI J33BANA PARÓWA DO SZCZANIA
ALE TO JUZ JEST ROZKMINIONE TAK ????
ALE TO JUZ JEST ROZKMINIONE TAK ????
p0Iki to s2maty
W rap core horrorze nie ma granic nieprzekraczalnych!
Ludzie fo mszyce, a człowiek to to pasożyt na tej planecie ziemia, albo szkodnik Vermin, a Vodka plus Amphetamine równa się puke and fart Vomit!