"Wszyscy bliscy albo umierali, albo odchodzili bez słowa".
Próg wejścia do rap-gry to nieśmieszny żart.
W zaledwie rok raper zrobił progress jaki większości artystów zająłby pięć lat i z trzy wydane albumy.
W pełni wykorzystany potencjał przyjętego formatu krążka.
Nie trzeba być Sentino, aby dostać 10/10 za teksty.
Niepodważalny klimat.
Płyta roku w styczniu? Bardzo możliwe.
To nie jest rap, bo rap nie jest syfem.
Raper bezbłędnie wykorzystał rekordowe zasięgi.
Debiut najbardziej niewyżytego seksualnie rapera na scenie.
Kluczową klamrą spinającą materiał do kupy, jest charyzma artysty.
Panowie oparli album na paru intrygujących patentach.
To nie szczyt możliwości rapera.
Fukaj goniący się z bitem, ale ładnie przy tym ubranym, zdołał wyjść na legal. Smutne.
Zbuku dał nam popis muzyki prostej, zarówno pod względem treści, jak i wykonania.
Czy Fabijański w duecie z Jimmem, niczym Sentino, udowadniają, że muzyka broni się sama?
Białas zdominował White’a.
Vibe rodem z dyskografii Wiza.
Olsza nie potrafi rapować.
„Czary Mary” opowiada o realiach przestępczego życia.
To materiał stricte koncertowy, benger goni benger.
Moli nie żałuje sobie autotuna.
To przede wszystkim rap uliczny.
Nadal, będąc artystą ulicznym, Lipa wyszedł z monotonii reprezentowanego nurtu.
Recenzujemy album 30-letniego debiutanta.